Rozdział 39
Króciutko, ale jest ;) I lecimy dalej!
Przepraszam, że tekst pogrubiony. Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje, kiedy wklejam go z Worda.
____________________________________________
Drzwi pickupa zatrzasnęły się głośno, kiedy Hatchet wyskoczył na podjazd. Zanim zdążyłam wysiąść, ruszył w stronę werandy. Serce nadal dudniło mi głośno w piersi, a nowa dawka adrenaliny buzowała w żyłach.
Zagryzłam mocno dolną wargę wyskakując z szoferki. Rozejrzałam się dookoła, zupełnie jakbym mogła znaleźć tu Tessę. Podjazd był jednak pusty. JJ zaparkował swój motocykl obok samochodu Hatcheta i ściągnął kask, przeczesując rozczochrane włosy. Boże, on jeszcze o niczym nie wiedział.
Hatchet w tym czasie podszedł do Roostera, który stał na werandzie najwyraźniej na nas czekając. Przed bramą kręciła się trójka Hellhoundersów pilnując, żeby nie odwiedził nas nikt obcy. W powietrzu czuć było napięcie. Krążyło nad nami jak sęp gotujący się do ataku.
Nie mogłam stłumić w sobie płomiennej nienawiści do Tessy. Udawała moją przyjaciółkę, rozkochała w sobie mojego brata. To przez nią mnie porwali i to przez nią Rush walczył teraz o życie. Chciałam znaleźć broń i wystrzelać cały magazynem prosto w jej zdradliwą twarz. Nie potrafiłam nad tym zapanować. Chciałam, żeby cierpiała tak mocno jak ja.
- JJ! - zawołałam jego imię.
- Ogarnij się i cię do niego zawiozę - rzucił od razu, nie czekając nawet na to, aż go o to poproszę. Serce drgnęło mi w piersi. Musiałam wyznać mu prawdę.
- Nie ma jej! - wrzasnął Hatchet, uderzając pięścią w drewniany słup, podtrzymujący werandę. JJ zmarszczył brwi.
Zacisnęłam palce na jego nadgarstku. Krew na moich rękach już wyschła, więc nie zostawiła śladu, mimo to żołądek zacisnął mi się w supeł.
- JJ... - szepnęłam, nie mając pojęcia jak ująć to wszystko w słowa. Brat jednak na mnie nie patrzył, wpatrywał się w Hatcheta ze zmarszczonymi brwiami. Ten ruszył powoli w naszą stronę przez co mocniej zacisnęłam palce na nadgarstku JJ'a.
- Kogo nie ma? - zapytał JJ, a mięsień w jego szczęce drgnął nerwowo. - Kogo, do kurwy nędzy nie ma, Hatchet?
Hatchet mlasnął językiem i rzucił mi szybkie spojrzenie, zanim przeniósł je na Juniora.
- Tessy.
Zdezorientowanie na twarzy JJ ustąpiło miejsca czystemu przerażeniu. Wyrwał rękę z mojemu uścisku i zrobił krok w stronę Hatcheta. Ten od razu do niego podskoczył i złapał go za ramiona. Houston zeskoczył z paki ciężarówki i podszedł do nas wolnym krokiem.
- Gdzie ona jest? - warknął JJ, próbując odepchnąć Hatcheta, ale ten jedynie wzmocnij uścisk.
- To ci się nie spodoba, JJ, ale ona nie jest tym za kogo się podawała.
- Pierdolenie - warknął mój brat, popychając Hatcheta z całej siły. Ten zatoczył się, ledwo łapiąc równowagę. W tym samym momencie, kiedy Houston złapał mnie za ramię i delikatnie, ale stanowczo odsunął mnie w tył. Spojrzałam na niego pytająco, ale nawet na mnie nie zerknął. Wpatrywał się w swoich braci, najwyraźniej próbując rozszyfrować o co chodziło.
Hatchet spuścił głowę w dół i wpatrywał się z niemal chorym uporem w JJ'a.
- Po prostu mnie, kurwa wysłuchaj JJ - zaczął ponownie. - Twojej Tessy nikt nie porwał - kontynuował, na co ramiona JJ nieco się rozluźnił, nadal jednak zaciskał z całej siły pięści, najwyraźniej mając zamiar ich użyć w razie potrzeby.
- Co tu się odpierdala? - zapytał przez zaciśnięte zęby JJ. - Gdzie, do kurwy nędzy, jest Tessie?
- Uciekła - rzucił szybko Hatchet. Spiął się, przeczuwając, że JJ za moment pęknie. - Telefon stacjonarny jest na podsłuchu. Zadzwoniła do swoich informując ich, że namierzyliśmy Santanę. Potem zniknęła.
JJ zaśmiał się głośno, ale w tym dźwięku niewiele było z wesołości.
- Co ty pierdolisz, Hatchet? - syknął, robiąc krok w jego stronę. Żyła na jego szyi pulsowała gwałtownie. - Do jakich, kurwa, swoich?
- Dust Devils - odpowiedziałam, zanim zdążył zrobić to Hatchet. Wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę. Wzrok JJ'a wierci we mnie dziurę. Miałam wrażenie, że jeśli zaraz nie dodam czegoś więcej, ten rzuci się na mnie, chcąc siłą wydrzeć dalsze informacje. - Tessa jest Starą Connora. Od początku jej zadaniem było szpiegowanie.
- Nie - powiedział powoli i pokręcił głową. - Wszystkich was pierdoliło. Mówicie o Tessie! O mojej Tessie! - wrzasnął, tak głośno, że podskoczyłam.
- Przykro mi - dodał Hatchet. JJ spojrzał na niego z niedowierzaniem. Bez słowa ubrał kask i wskoczył na swój motocykl. Głośny ryk silnika wypełnił ciężką ciszę, a JJ zniknął za bramą w kłębie szarego dymu. Nikt nie próbował go zatrzymać.
Przez chwilę nikt się nie odzywał. Miałam wrażenie, że serce biło mi gdzieś w gardle.
- Doprowadź się do porządku, księżniczko - rzucił Hatchet. - Zawiozę cię do Rusha. Tym całym burdelem zajmiemy się potem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro