Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Patrzyłam, jak rozmawiał przez telefon, zaciskając palce u nasady nosa. Wyglądał na cholernie wściekłego, ale w tej wściekłości tym razem było coś jeszcze. Coś czego nie potrafiłam nazwać i zidentyfikować. Jeszcze nigdy go takim nie widziałam i przez myśl mi przeszło, że tym razem faktycznie przesadziłam, ale do cholery jasnej, dusiłam się. Kiedy JJ oznajmił, że zawiezie mnie na zajęcia i będzie siedzieć na sali, jak pieprzony ochroniarz, obserwujący każdy mój ruch, poczułam cholerną panikę. Nie mogłam żyć, czując na każdym kroku ich oddechy na karku. Nie potrafiłam. A ojciec dosadnie powiedział, że od teraz tak będzie wyglądać moje życie. To, że wsiadłam do samochodu Rusha to był cholerny odruch. Całkowicie nieprzemyślany czyn. Był moją ucieczką.

Rush się rozłączył i przez długą chwilę stał bez ruchu, wlepiając we mnie to lodowate, niebieskie spojrzenie. Zadrżałam pod jego intensywnością. Przypominało mi kogo tak naprawdę miałam przed sobą – jednego z ludzi mojego ojca. Jednego z Hellhoundersów. Kogoś niebezpiecznego, kto potrafiłby mnie zabić i złamać na milion sposobów.

Przełknęłam głośno ślinę, kiedy pochylił lekko głowę w dół, obserwując mnie jak cholernie groźny drapieżnik, Ruszył w moją stronę pewnym krokiem. Mięsień jego szczęki drgnął nerwowo, a ja sapnęłam głośno, próbując wbić się w bok samochodu. Miałam wrażenie, że jeszcze moment i mnie zaatakują, a ja zdecydowanie nie wyjdę z tego ataku żywa. Gwałtownym ruchem, złapał mnie za gardło i ścisnął lekko, jednocześnie zmuszając mnie żebym na niego patrzyła. Moje ręce automatycznie zacisnęły się na jego nadgarstku, próbując się wyswobodzić. Adrenalina wystrzeliła w moje żyły.

Dreszcz niepokoju i podniecenia przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa. Nie miałam pojęcia jakim cudem mogłam czuć tak ambiwalentne uczucia. Dlaczego jego wściekłość za każdym razem budziła mnie do życia?

— Posłuchaj mnie uważnie, dziecinko — zaczął cichym, opanowanym tonem, który sprawił, że włoski na rękach stanęły mi dęba. — Od tej pory słuchasz się jak pieprzona, wyszkolona suka, jasne? Obiecałem Big Jimowi, że odstawię cię do domu całą i zdrową, a ja nie łamię obietnic. Jesteś pod moją opieką, a co za tym idzie nie odpierdalasz cyrków, jasne?

Prychnęłam, a palce na moim gardle zacisnęły się mocniej. Byłam uwięziona między samochodem, a jego twardym ciałem.

— Pieprz się — syknęłam, patrząc mu prosto w oczy.

Kiedy tylko wypowiedziałam te słowa, coś się zmieniło w jego oczach. Zupełnie jakbym kliknęła przełącznik. Drapieżny uśmiech wykrzywił jego wargi, a ja powoli zaczęłam tracić pewność siebie.

— Właśnie zamierzam to zrobić.

Otoczył mnie znajomy zapach skóry i gumy miętowej i omal nie ugięły się pode mną kolana. Miałam wrażenie, że moje styki między mózgiem a kobiecymi częściami ciała całkiem się przepaliły. Bo cholera, byłam na niego wściekła i nie miał prawa mnie tak traktować, a mimo to za każdym razem, kiedy mnie dotykał, czułam niemal bolesne podniecenie między nogami.

Nie chciałam być tą kobietą. Obiecałam mamie, że nie będę taka jak ona. Że nie dam się złapać jakiemuś popieprzonemu motocykliście, który myśli, że jeśli wetknął w ciebie fiuta, to znaczy, że jesteś jego. Nie ma, kurwa, takiej opcji. A mimo to stałam w jego uścisku, czując, że serce biło mi w piersi ze zdwojoną siłą.

— Odwróć się — powiedział powoli, sunąc dłoń wzdłuż mojego ciała. Robił to wyjątkowo powoli.

Otworzyłam usta ze zdumienia.

— N-nie — wyjąkałam, wściekła na samą siebie. Mój głos był cichy i niepewny. Rush przechylił lekko głowę, patrząc na mnie jak zaciekawiony ptaszek a błękit w jego oczach stężał, jak niebo przed burzą. Zadrżałam, co nie uszło jego uwadze.

Moja pewność siebie topniała z każdą kolejną sekundą, a serce biło szybciej i szybciej, jakby chciało wyrwać się z piersi. Krew buzowała mi w żyłach, potęgując bolesne pulsowanie między nogami.

Nachylił się nade mną, a gorący oddech owiał moją szyję. Jego usta musnęły płatek mojego ucha, sprawiając, że moje ciało pokryło się gęsią skórką. Przy nim zawsze byłam tak cholernie słaba. Taka podatna. Traciłam cały zdrowy rozsądek. Cały szacunek do samej siebie.

Jego spokojny głos kłócił się z gwałtownością, z jaką złapał mnie za biodra i przysunął w swoją stronę. Poczułam na brzuchu jego erekcję i sapnęłam głośno. Moje ręce automatycznie wylądowały na jego ramionach.

— Odwróć się — powtórzył wprost do mojego ucha.

Oblizałam spierzchnięte usta, oddychając szybko. Powoli, ociągając się i kłócąc z samą sobą wykonałam polecenie. Jego dłonie nie opuściły moich bioder.

— Oprzyj ręce o auto — instruował mnie dalej, a ja czułam jak moja kobiecość pulsuje coraz intensywniej. Zagryzłam z całej siły wargi, robiąc to co kazał. Odgarnął mi włosy na jedno ramię i przejechał nosem po mojej szyi. Za dotykiem podążały dreszcze.

— Ktoś powinien cię utemperować, dziecinko — mówił cicho, pochylając się nade mną. Czułem ciepło jego ciała, kiedy przyciskał się do mnie od tyłu. Podobało mi się to, że byłam uwięziona między samochodem a Rushem. Podobało mi się to, że miał nade mną pełną kontrolę. Za cholerę jednak nie miałam zamiaru mu o tym mówić.

Szarpnęłam się więc automatycznie, chcąc się kłócić.

— Nie — warknął do mojego ucha, skutecznie mnie unieruchamiając. Mój oddech stał się płytki i chrapliwy. Zamarłam w bezruchu, czekając na to co się wydarzy. Całe moje ciało drżało w nerwowym oczekiwaniu.

Rush przycisnął mnie jeszcze mocniej do swojego ciała, a jego gorące usta całowały moją szyję. Automatycznie przechyliłam głowę dając mu lepszy dostęp. Dłoń zaciskał mocno na moim biodrze, a druga przeniosła się na mój brzuch. Ciepłe palce zahaczyły o brzeg moich krótkich spodenek. Sprawnym ruchem odpiął guzik szortów i wsunął rękę do moich majtek. Jego ciepłe palce zatrzymały się na mojej łechtaczce.

Wstrzymałam na moment oddech, zagryzając mocno wargi.

— Ktoś może tędy przejeżdżać — szepnęłam, odpędzając mgłę pożądania.

— Więc zobaczy, jak się pieprzę — odpowiedział zwyczajnie, wsuwając palce niżej. Pulsowałam tak bardzo, że było to aż bolesne. Mimowolnie rozszerzyłam nogi i zwiesiłam głowę. Zacisnęłam z całej siły usta, powstrzymując jęki. Dyszałam, oczekując jego kolejnego ruchu. Nie śpieszył się, zupełnie jakby specjalnie mnie torturował. Jeśli to była jego kara to działała. Czułam jego palce tak blisko miejsca, w którym je najbardziej chciałam.

— Będziesz grzeczną dziewczynką, Santana? — zapytał cicho, a jego palec przejechał wzdłuż mojej mokrej kobiecości. Wraz tym ruchem dreszcz rozkoszy przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa. Powtórzył ten ruch wyjątkowo powoli.

— Będziesz się słuchać? — pytał dalej, wsuwając we mnie jeden palec. Zacisnęłam na nim mięśnie, a on znieruchomiał, czekając na odpowiedź.

Zamknęłam z całej siły powieki i zaprzeczyłam ruchem głowy.

— Nie będę kontynuować, jeśli nie będziesz grzeczna — szeptał wprost do mojego ucha, zupełnie jakby wraz ze słowami sączył do nich truciznę.

— Rush — warknęła, napierając na niego mocniej. Sukinsyn się zaśmiał. Czułam na plecach jego twardą erekcję, co podniecało mnie jeszcze bardziej.

Wyciągnął palec, żeby zaraz potem wsadzić go znowu. Drażnił się ze mną, doprowadzając mnie do obłędu.

— Powiedz, że będziesz grzeczna, a zerżnę cię tak ja na to zasługujesz — mówił dalej, wsadzając we mnie drugi palec. Sapnęłam, kiedy odnalazł powolny, odprowadzający do obłędu rytm. Byłam mokra jak nigdy w życiu i jakaś część mojej świadomości podpowiadałam mi, że zmieniam się w rasową dziwkę, dając sobie robić palcówkę na poboczu drogi, ale jedyne co mogłam zrobić to odczuwać przyjemność. Nogi mi zadrżały, a ciepło wybuchło w całym moim ciele. Napięcie zaczęło budować się w dole mojego brzucha i odchyliłam głowę, opierając ją o twardą klatę Rusha.

Jęknęłam zawstydzająco głośno, a Rush warknął w moje włosy i gwałtownie wyciągnął palce. Zacisnął je na moim gardle, przyciągając mnie do swojego ciała jeszcze bliżej o ile było to możliwe. Drugą ręką oplótł mój brzuch, żebym nie straciła równowagi.

Oddychałam szybko, a serce uderzało mi w piersi tak głośno, że ledwo słyszałam jego słowa.

— Niegrzeczne dziewczynki nie dostają orgazmów — syknął do mojego ucha. Szarpnęłam się w jego ramionach, ale nie miałam z nim najmniejszych szans. Trzymał mnie mocno w miejscu. Skrępował moje ręce na mną, zaciskając na nich mocno palce.

— Sukinsyn — syknęłam. — Puść mnie, do kurwy nędzy!

W moim głosie brzmiał wstyd, zmieszany z wściekłością. Odwrócił mnie gwałtownie w swoją stronę. Uderzyłam plecami w samochód, a ciało Rusha przygniotło mnie niemal z brutalną siłą. Jego wzrok był zimny i obcy.

— Masz kurewsko brudne usta, dziecinko — powiedział. — Powinienem ci je wyszorować mydłem.

Byłam na niego taka wściekła, a mimo to nadal czułam bolesne pulsowanie między nogami. Moje majtki były całkowicie przemoczone.

— Jesteś dupkiem, Rush — warknęła, walcząc w jego ramionach. Zaśmiał się głośno, po czym wbił się w moje wargi. Całował mnie brutalnie, nie dając mi możliwości ucieczki. Jego język niemal siłą wtargną do moich ust. Miażdżył mnie, dominował, a ja mimo całej wściekłości chciałam jeszcze. I czułam do siebie obrzydzenie. Ugryzłam go mocno w wargę, a moje usta zalał rdzawy smak krwi.

— Kurwa — warknął odsuwając się ode mnie i patrząc na mnie morderczym spojrzeniem. Odpowiedziałam tym samym. Uścisk na moich nadgarstkach stał się silniejszy. Splunął krwią zanim wbił się ponownie w moje wargi. Szarpałam się z nim, nie pozwalając gorącemu językowi wtargnąć do środka, aż w końcu warknął bez słów, a ja automatycznie rozchyliłam usta na ten dźwięk. Był cholernie seksowny, niemal zwierzęcy. Pocałunek smakował krwią i wściekłością. Cholera, to nawet nie był pocałunek. To była cholerna walka o władze i za nic w świecie nie chciałam przegrać.

Puścił moje nadgarstki, a jego ręce podwinęły moją koszulkę. Chłodne powietrze sprawiło, że moje i tak już twarde sutki, stwardniały jeszcze bardziej. Silne ręce drażniły je, nie mając za grosz delikatności. Ale cholera, nie chciałam delikatności. Chciałam, żeby wziął mnie tak jak chciał.

Jęknęłam głośno, kiedy jego usta oderwały się od moich. Rzucił mi wygłodniałe spojrzenie, zanim jego usta zassały mocno mój sutek. Pisnęłam cicho, a ból mieszał się z przyjemnością. Docisnęłam ciało do drzwi samochodu, próbując utrzymać się na nogach. Czułam, jak wilgoć moczyła moje majtki.

Gorący język ssał moje piersi, a długie palce ugniatały je mocno, na granicy bólu. Nagle oderwał się ode mnie i otworzył drzwi od strony pasażera. Jego oddech był szybki i urywany, zupełnie jak mój. Złapał mnie z biodra odwrócił twarzą w stronę fotela samochodu. Gwałtownym ruchem ściągnął moje szorty razem z majtkami. Sapnęłam zaskoczona.

— Wypnij się dla mnie, dziecinko — powiedział i nie czekając na odpowiedź, popchnął mnie lekko. Uklękłam na siedzeniu pasażera, pochylając się nisko.

— O tak — jęknął, a jego ciepłe ręce dotknęły moich pośladków. Zamruczał z zadowoleniem, zaciskając się na nich mocno i masując je. Rozchylił moje pośladki i warknął głośno.

Krew szumiała mi w uszach tak głośno, że ledwo usłyszałam dźwięk rozpinanego zamka. Zaraz potem poczułam główkę jego penisa sunącą między moimi pośladkami. Zacisnęłam mocno dłonie na obiciu fotela, mimowolnie wypychając tyłek w stronę Rusha.

Jego członek sunął niżej, a ja byłam tak kurewsko mokra, że bez trudu wsunął się w moją cipkę. Nie zrobił tego delikatnie. Wszedł we mnie jednym gwałtownym ruchem, sprawiając że krzyknęłam głośno. Mięśnie mojej pochwy zacisnęły się mocno na jego penisie. Przez chwilę się nie ruszał, dając mi czas do przywyknięcia.

— Mam się pieprzyć, dziecinko? — zapytał retorycznie, zaciskając boleśnie palce na moich biodrach. — Jak sobie życzysz, księżniczko.

Krzyknęłam jeszcze głośniej, kiedy pchnął mocno biodra w moją stronę. Czułam go całego, wypełniał mnie boleśnie, powodując, że ścianki mojej pochwy zaciskały się mocno, błagając o jeszcze. Rush nie zważał już na moją przyjemność. Miałam wrażenie, jakby ktoś wcisnął jakiś przełącznik. Jakby wściekłość zawładnęła nim całym, sprawiając, że nie mógł się zatrzymać. Jego ręce na moich biodrach trzymały mnie w miejscu, a gwałtowne ruchy bioder sprawiały, że jego kutas wchodził głęboko, niemal do samego końca, uderzając w każdy sprawiający przyjemność punkt. Czułam budujący się we mnie orgazm. Ciepło zalało moje ciało i z całej siły zacisnęłam palce na szarej tapicerce fotela, próbując utrzymać równowagę.

Rush oplótł swoją rękę moimi włosami i szarpnął mnie gwałtownie w górę. Jęknęłam cicho, a ból mieszał się z rozkoszą. Mój oddech był szybki i urywany. Już dawno przestałam kontrolować odgłosy przyjemności.

— Rush — jęknęłam cicho. — Zaraz...

Nie zdążyłam dokończyć zdania, a orgazm uderzył we mnie mocno, omal nie pozbawiając mnie równowagi. Czułam jeszcze przyjemne dreszcze, kiedy Rush warknął i sam doszedł. Moje serce biło cholernie głośno w piersi. Rush znieruchomiał nadal zaciskając palce na moich biodrach.

Rush wyszedł ze mnie, a ja poczułam, jak zalewa mnie wstyd. Jego gorąca sperma pociekła mi po wewnętrznej stronie ud, kiedy szybko wstałam, chcąc się osłonić. Nagle czułam się cholernie naga i pokonana. Przełknęłam głośno ślinę, a policzki paliły mnie żywym ogniem.

— W schowku są chusteczki — rzucił Rush zapinając rozporek i patrząc na mnie z dziwnym wyrazem twarz. Zaraz potem wyciągnął z kieszeni fajkę i odwrócił się, odchodząc na przód samochodu.

Drżącymi rękami otworzyłam schowek i doprowadziłam się do porządku. Obserwowałam jego plecy i bok twarzy, kiedy oparł się o maskę samochodu.

Usiadłam na siedzeniu pasażera i przybrałam najbardziej obojętny wyraz twarzy na jaki było mnie stać. Serce powoli wracało do normalnego rytmu i tylko wilgoć między nogami przypominała mi o mojej hańbie.

*

Rush nie odezwał się do mnie ani słowem przez kolejną godzinę, a ja sama nie miałam zamiaru przegrać i odezwać się pierwsza. Doskonale znałam zasady tej gry. Cholernej, popieprzonej gry, w której cały czas przegrywałam.

Miałam ochotę powiedzieć mu, żeby się zatrzymał i po prostu wysiąść. Złapałabym stopa i wróciła do domu. Wiedziałam jednak, że w życiu by mi na to nie pozwolił. W klubie odpieprzał się niezły szajs, a ja w jakimś stopniu byłam w niego wmieszana. Poza tym to znaczyłoby, że dawałam mu kolejny punkt – kolejną małą wygraną. A nie miałam zamiaru przegrywać z cholernym Rushem. Musiałam tylko wziąć się w garść i przestać zachowywać się jak kotka w rui. Przecież byłam pewną siebie, dwudziestojednoletnią kobietą, którą nie rządziły pierwotne instynkty. Mówiąc krótko, musiałam kurwa, trzymać nogi razem. Nie rozkładać ich przed Rushem. Mogłam to zrobić. Oczywiście, że mogłam.

Jakiś czas później wjechaliśmy do miasta i Rush zaparkował samochód przy ulicy. Nie miałam zamiaru pytać, gdzie właściwie jechał. Nie przemyślałam mojego planu, musiałam to przyznać sama przed sobą. Wskoczyłam do szoferki jak typowa blondynka. A mówiłam, że to Tammy miała problem z podejmowaniem decyzji.

Szarpnęłam za klamkę, ale Rush zamknął samochód ze mną w środku, zupełnie jakbym była rozwydrzoną pięciolatką. Wyjrzałam przez okno, żeby zobaczyć szyld kwiaciarni. Zmarszczyłam brwi, bo kwiaty zupełnie nie pasowały mi do kogoś takiego jak Rusha. Omal otworzyłam usta ze zdziwienia, kiedy zobaczyłam go idącego z wielkim bukietem bladoróżowych kwiatów. Choć właściwie bukiet nie był tu dobrym słowem. Jego ramiona po prostu uginały się od nadmiaru kwiatów, zapakowanych w skrzynkę. Za nim podążały dwie kobiety w bluzkach z logo kwiaciarni, również niosąc kwiaty. Zapakowali je na pakę samochodu i Rush podziękował kobietom uprzejmie, zanim wsiadł na siedzenie kierowcy.

Zazgrzytałam zębami, walcząc sama ze sobą, aby zapytać. Kusiło jak cholera, ale słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Obserwowałam, więc przez chwilę jego profil. Miał wyjątkowo prosty nos. Zresztą Rush miał klasyczną, filmową urodę. Wyglądał jak pieprzony model i gdyby nie jego kuta i ten szorstki styl zdecydowanie mógłby występować w reklamie Calvina Kleina.

Zauważył, że mu się przyglądałam. Zerknął na mnie szybko, a jego ciemne brwi zmarszczyły się lekko. Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, jednak on też się nie odezwał. Chciałabym powiedzieć, że to milczenie było cholernie niezręczne, ale wtedy bym skłamała. Jasne, nadal czułam wstyd na myśl o tym, że dałam mu się przelecieć na poboczu drogi, jednak w tej chwili byłam po prostu wściekła. I cholernie zawzięta. Niech go piekło pochłonie, ale nie miałam zamiaru odzywać się pierwsza.

Okna samochodu były otwarte i słodkie kwiatowy zapach wypełniał szoferkę. W końcu wyjechaliśmy z centrum i wjechaliśmy w ekskluzywną dzielnicę. Język aż mnie mrowił od niewypowiedzianego pytania. Musiałam zagryźć zęby, żeby czasem nie wypalić.

Domy były cholernie wielkie i na pewno bardzo drogie. Wyglądały jak z jakiego czasopisma. Podejrzewałam, że dom ojca zmieściłby się w ich salonie. Spojrzałam nagle na siebie. Miałam ubrane potargane dżinsowe szorty i białą bluzeczkę na ramiączkach. Nie miałam nawet stanika. Musiałam wyglądać tanio i tandetnie, ale dopóki nie wjechaliśmy na to cholerne osiedle, w ogóle mi to nie przeszkadzało. Poczułam się trochę lepiej, kiedy zerknęłam na Rusha. On sam miał na sobie zwykłe, potargane dżinsy i szarą koszulkę z dekoltem w serek, która odbierała nieco błękitu z jego oczu. Oczywiście nadal miał na sobie swoją kutę z barwami Hellhoundersów.

Wreszcie Rush zatrzymał samochód na podjeździe jednego z tych wielkich domów. Znajdował się na olbrzymiej połaci zieleni i przypominał budynki zbudowane w stylu preriowym. Był wielki i jasny, z przeszklonymi ścianami. Prawie zagwizdałam.

Rush wyskoczył z samochodu, nawet na mnie nie zerkając. Coraz wyraźniej widziałam luki w moim genialnym planie, ale było już za późno, żebym przyznała się do błędu. Cokolwiek mnie czekało, musiałam sobie z tym poradzić. Nie miałam jednak za grosz pojęcia co to mogło być. Co Rush robił w takim miejscu? I po co, na Boga, było mu tyle kwiatów?! Nie miałam żadnej rozsądnej teorii, więc postanowiłam płynąć z prądem i poczekać na rozwój wypadków.

Wysiadłam z samochodu, a moje stopy ubrane w szare trampki uderzyły w betonowy podjazd. Podeszłam do naczepy i obserwowałam Rusha, który zaczął wyciągać kwiaty. Już prawie się poddałam, już otwierałam usta, żeby zapytać co tu się do cholery działo, ale wtedy ktoś wyszedł z domu. Albo raczej prawie wybiegł.

— Olly! — wykrzyknęła wysoka, ciemnowłosa kobieta rzucając się Rushowi na szyję. Na całą, ciągnącą się w nieskończoność, sekundę mnie zmroziło. Jakieś dziwne uczucie zaborczości wrzasnęło we mnie z całą siłą, a ja sama miałam ochotę krzyknąć, żeby się od niego odwaliła. A potem zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nazwała go „Olly" i czemu przywiózł mnie do swojej laski po tym jak zrobił mi palcówkę na poboczu drogi i wetknął we mnie kutasa. Coś mi tu zdecydowanie nie grało. Miałam wrażenie, jakbym ominęła wyjątkowo istotny szczegóły.

— Tak za tobą tęskniłam — mówiła głośno, nadal wisząc mu na szyi. W końcu się od niego oderwała i spojrzała na mnie z pytaniem w wielkich, brązowych oczach. Przypominały mi zbłąkanego szczeniaczka.

Kobieta była ładna, zdecydowanie za ładna. Mogła być zaraz przed trzydziestką, co zdradzały delikatne, ledwo widoczne zmarszczki w kącikach jej ust. Sprawiała wrażenie, jakby często się uśmiechała.

— A to kto? — zapytała, podpierając się ręką o biodro.

— Santana — wymruczał Rush ze słyszalnym niezadowoleniem. Wywróciłam oczami.

— Nie wiedziałam, że z kimś przyjedziesz — zaczęła ostrożnie, posyłając mi powściągliwy uśmiech. Miałam ochotę wrzeszczeć, żeby ktoś mi powiedział co tutaj się działo?!

— Uwierz mi ja też — odpowiedział, wbijając we mnie pochmurne spojrzenie. — Ale ktoś postanowił zgrywać pieprzoną, zbuntowaną nastolatkę.

— Już cię przeprosiłam, na Boga! — wykrzyknęłam.

— Wiesz, gdzie możesz sobie wsadzić te twoje zasrane przeprosiny, dziecinko?

Zanim miałam szansę odpowiedzieć, drzwi domu się otworzyły, a na podjazd wyszła kolejna kobieta.

— Kto to? — zapytała, patrząc na mnie uważnie. Odpowiedziałam tym samym. To powoli zaczynało robić się śmieszne. Cholerna groteska. Kobieta była niemal tak wysoka jak Rush i było w niej coś znajomego, ale dopiero kiedy dostrzegłam jej oczy – idealnie niebieskie, uświadomiłam sobie co. Musiała być spokrewniona z Rushem. Nie było innego opcji.

— Masz jakieś imię czy też mam cię nazywać „dziecinką"? — zapytała, mrużąc oczy. Nie wyglądała na miłą i gdybym miała w sobie choć odrobinę mniej pewności siebie zapewne bym się tym przejęła. Zwalczyłam dziecinną ochotę, żeby pokazać jej środkowy palec.

— To Santana — rzucił szybko Rush, posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie. Ale przed czym do cholery mnie ostrzegał? I czy nie mógł tego zrobić parę mil wcześniej?

— I nie umie mówić? — kontynuowała kobieta.

— Och, zdecydowanie umie. — Rush wydał z siebie coś pomiędzy prychnięciem a śmiechem. — I ma przy tym bardzo brudne usta, prawda dziecinko? — Mrugnął do mnie, po czym odwrócił się do niebieskookiej. — Nie sądziłem, że to kiedyś powiem, ale wkurza mnie nawet bardziej niż tym, Lucy.

— Mógłbyś mnie normalnie przedstawić? — syknęłam, tracąc cierpliwość.

Rush posłał mi chłodny, kpiący uśmiech. Cholera jasna, zdecydowanie za dobrze się uśmiechał. I może było ze mną coś bardzo nie tak, ale ta jego wściekłość, sprawiała że podobał mi się jeszcze bardziej.

— Nie, radź sobie sama — powiedział, najwyraźniej obrażony. Był jak pieprzony pięciolatek. Zabrał pudło z kwiatami i ruszył w stronę domu. Zaraz potem jego sylwetka zniknęła za drzwiami. Pieprzony dupek.

Spojrzałam na kobiety, czując na sobie ich pytający wzrok. Och, kochane gdybyście tylko wiedziały, ile ja miałam pytań.

— Jestem Amber — powiedziała kobieta, która wyszła z domu jako pierwsza. Wyciągnęła w moją stronę drobną dłoń, uśmiechając się przy tym ciepło. W jej brązowych oczach lśniła niepewność. — To jest Lucy. Jesteśmy siostrami Olly'ego.

Uniosłam w górę brew, czując się jakbym dostała obuchem w łeb. No proszę, Rush miał siostry. I miał na imię Olly. Uśmiechnęłam się jak głupi do serca. Dziwnie mi się podobała świadomość, że znałam te informacje.

— Kim właściwie jesteś? — zapytała Lucy z nutą podejrzliwości w głosie. Rush w tym czasie zdążył wrócić na podjazd i właśnie podnosił kolejne pudło z kwiatami.

— Cholernie irytującą blondynką.

Wywróciłam wymownie oczami.

— Jesteście razem? — zapytała Amber. Rush posłał mi kpiący uśmieszek.

— Nie, tylko pieprzymy się okazjonalnie — Znowu odpowiedział za mnie, a ja aż zacisnęłam dłonie w pięści. Poczułam, że zapiekły mnie policzki.

— Możesz przestać? — warknęłam, patrząc na niego z żądzą mordu w oczach. Jak Boga kochałam, gdyby spojrzenie mogło zabijać leżałby martwy na tym podjeździe. — Sam teraz zachowujesz się jak cholerny gówniarz.

Lucy przytaknęła skinieniem głowy. Cóż, może nie była taka zła.

Rush zmrużył oczy.

— Nie rozmawiam z tobą.

— Boże, znowu?! — Wyrzuciłam w górę ręce. — Przecież już cię przeprosiłam!

Rzucił na pakę pudło z kwiatami.

— Żeby uznać to za przeprosiny, musiałabyś okazać choć odrobinę skruchy, dziecinko — syknął, robiąc w moją stronę potężny krok. Jego wzrok był nieprzyjazny i zimny, przez co poczułam się jakbym dostała od niego w twarz.

— Zamówię taksówkę — warknęłam, zaciskając palce w pięści. Paznokcie wbiły mi się we wnętrze dłoni.

— Po moim trupie — powiedział podobnym tonem. Czułam na sobie uważne spojrzenia jego sióstr, ale nie potrafiłam odwrócić spojrzenia od lodowatych oczu Rusha. — Przez dwa dni jestem twoim jebanym klawiszem. Nigdzie się beze mnie nie ruszasz. Dla przypomnienia, dziecinko... — warknął. — Sama się o to prosiłaś.

Zagryzłam wewnętrzną część policzka, czując zalewającą mnie falę upokorzenia. Nie miałam pojęcia co tu się działo, ale cokolwiek to było, zdecydowanie mi się nie podobało. Nagle zapragnęłam wrócić do domu. Rush dosłownie traktował mnie jak „dziecinkę", jak małe irytujące dziecko. Tym dla niego byłam. Dlaczego w takim razie przeleciał mnie w samochodzie?

— Zadzwonię po ojca — zdecydowała, odwracając się na pięcie. Rush zareagował błyskawicznie. Jego ręka wyskoczyła w moją stronę, a palce zacisnęły się na moim nadgarstku. Przyciągnął mnie do siebie, jakbym była szmacianą lalką.

W jego oczach lśniła wściekłość i coś jeszcze. Coś czego nie potrafiłam nazwać.

— Ok, przeczekamy tę kłótnię kochanków w środku. — Głos Lucy przywołał mnie do rzeczywistości. Rush nawet na nią nie spojrzał, nadal wpatrując się we mnie. — I Olly? Ściągnij tę kamizelkę, kiedy będziesz wchodził do środka. Ojciec dostanie zawału.

Złość przemknęła przez twarz Rusha i zmarszczył brwi.

— Po moim trupie — odpowiedział grobowym tonem, na co Lucy zacisnęła mocno wargi w jedną linię. Zaraz potem razem z Amber zniknęły za drzwiami.

Przez chwilę mordowaliśmy się spojrzeniami. Widziałam, jak szczęki Rusha zaciskały się z tłumionej furii, ale nie miałam zamiaru się płaszczyć. Jasne, podjęłam kolejną marną decyzję, ale on sam nie był bez winy. Mógł zwyczajnie odwieźć mnie do domu, kiedy prawda weszła na jaw. Nie musiał przy tym ściągać mi majtek.

— Nie chcesz mnie tutaj — powiedziałam po chwili, siląc się na obojętny ton. — A ja nie mam zamiaru być problemem.

Prychnął, na wpół rozbawiony, na wpół wściekły.

— Dziecinko, od samego początku jesteś kurewsko wielkim problemem.

Pokręciłam głową, nagle mając tego wszystkiego dość. Chcąc się wyplątać z jednej beznadziejnej sytuacji, po prostu weszłam w drugą. Miałam wrażenie, że odkąd usłyszałam diagnozę mojej mamy, wszystko szło nie tak jak powinno. Jakby rozpoczęła się jakaś seria chujowych zdarzeń. I podejrzewałam, że spotkanie Rusha w barze na pustkowiu w Teksasie było jednym z nich.

Rush westchnął cicho, a złość uleciała z niego jak z pękniętego balonika. Jego spojrzenie złagodniało. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro