jego anielskie oczy
Śmierć Kaziego była dla Mayi bolesna, a jednocześnie kojąca. Choć bolał ją fakt, że jej przyjaciel umarł na jej oczach, w jej ramionach, to musiała go zostawić. Kiedy w miejscu całego zdarzenia zaczęła zjeżdżać się policja, najzwyczajniej w świecie oddaliła się z tamtego miejsca. Wsiadła na swój motocykl i odjechała, chcąc zapomnieć o tym, co się stało.
Następny dzień nie zaczął się wcale lepiej. Maya nie mogła zasnąć w nocy, dręczył ją koszmar z Kazim. Chcąc choć trochę oderwać myśli od ostatnich wydarzeń, postanowiła się przejść i zajść do jakiegoś sklepu bądź kawiarni na śniadanie.
Idąc ulicami Brooklynu, rozglądała się wokoło, starając się nie rzucać w oczy. Na jej drodze przewijało się mnóstwo ludzie, ale nikt szczególnie nie zwrócił jej uwagi. Do czasu, aż na horyzoncie dostrzegła jakiegoś chłopaka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że rozsypały mu się na ziemi jakieś kartki. Sama nie wiedząc czemu, podeszła do niego bliżej, chcąc mu pomóc.
- Dzięki wielkie.
Maya kiwnęła głową w odpowiedzi, a następnie zaczęła odchodzić. Przed oczami miała jego niebieskie oczy, które za bardzo zwróciły jej uwagę. Przez to też zapatrzyła się, o mało nie wchodząc pod jadący samochód. O mało, bo poczuła nagłe szarpnięcie, a chwilę później zderzyła się z czyimś torsem. Uniosła wzrok, od razu dostrzegając te same oczy, co chwilę wcześniej.
- Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? - spytał chłopak, lustrując ją wzrokiem. Chciał mieć pewność, że nic jej nie było.
Odsunął się od niej po chwili, czekając na jakąś odpowiedź. Maya nie słyszała, co do niej powiedział, ale domyśliła się ów pytań. I odpowiedziała mu, ale nie tak, jak się tego spodziewał.
- Co? - spytał skołowany, marszcząc brwi. Nie rozumiał ani słowa. Złapał się za nasadę nosa, po czym znów na nią spojrzał. - Jesteś głucha, prawda? - zagadnął, ale ona mu nie odpowiedziała. Niemalże od razu uderzył się za tamto pytanie w głowę. - Co za idiota? Poważnie, Mike?
Maya obserwowała go z dziwnym rozbawieniem, dostrzegając, że walczył sam ze sobą. Była świadoma tego, że mógł jej nie zrozumieć. Żałowała tylko, że nie słyszała, co do siebie mówił.
- Dobra, mam pewien pomysł. - powiedział nagle, zaczynając szperać po swoich kieszeniach w poszukiwaniu ołówka. Wziął jedną z pustych kartek, które trzymał i napisał na niej krótką wiadomość.
Dziewczyna odebrała od niego kartkę i uśmiechnęła się delikatnie. Musiała przyznać, że miał naprawdę ładne pismo.
Nie rozumiem ani słowa, ale mam nadzieję, że nic ci się nie stało. Jestem Michael. A ty?
Zdając sobie sprawę, że napisanie mu odpowiedzi było najlepszą z możliwych opcji, Maya zrobiła to. Napisała do niego krótką wiadomość, oddając mu po chwili kartkę.
- Więc jesteś Maya. Ładne imię.
Michael nie czekał za dużo i zapisał na kartce rząd cyferek. Dopisał również swoje imię, narysował uśmiechniętą buźkę, po czym dał jej ów kartkę. Maya spojrzała na nią zaskoczona. Uniosła na niego wzrok, ale on ścisnął dłoń w pięść, wyprostował kciuka i małego palca, a potem przyłożył dłoń do ucha, dając Mayi jasną odpowiedź.
A ona kiwnęła mu tylko głową na znak zrozumienia.
~*~
Maya ukrywała się przez kilka dni w Nowym Jorku, nie mogąc zapomnieć o Michaelu i jego niebieskich tęczówkach. One najbardziej zapadły jej w pamięć, przez co nie mogła o nich zapomnieć. Mając numer chłopaka, nie zawahała się ani chwili, by do niego napisać.
Maya: Hej, może chciałbyś się spotkać?
Prędko odrzuciła swój telefon i zakryła twarz rękoma, czując się dziwnie zażenowana tamtą wiadomością. Nie było w niej nic złego, ale trochę obawiała się reakcji Mike'a. Nie znała go, więc nie wiedziała, jak zareaguje na jej esemesa.
On jednak bardzo się ucieszył, kiedy odczytał wiadomość. Powoli tracił nadzieję, że się do niego odezwie. Z szerokim uśmiechem na twarzy zaczął jej odpisywać, przerywając na chwilę swoje czynności.
Michael: Cześć! Już myślałem, że nie napiszesz. Chętnie się z tobą spotkam. Co powiesz na spotkanie w szkole muzycznej?
Maya: Dobrze wiesz, że nie słyszę
Michael: Ale pograć ze mną możesz, nic ci nie zaszkodzi
Michael: Podeślę ci adres. Będę czekał o 16
Maya: Okey
~*~
Mike był tak podekscytowany spotkaniem z Mayą, że nie potrafił ustać w miejscu. Kręcił się w tą i z powrotem, czekając na nią z niecierpliwością. Nie spóźniała się, bo był grubo przed czasem, ale i tak się niecierpliwił.
Maya za to szła tam z lekką obawą. Fakt, że do niego napisała, był dla niej abstrakcyjny. Nie znała go, nie wiedziała, jaki był i czy jej nie zaatakuje, porwie bądź zabije. Potrafiła się bronić, ale tak czy siak... Westchnęła cicho, dostrzegając go w końcu na horyzoncie. Choć tego nie słyszała, widziała, że wystukiwał jakiś rytm nogą. Uśmiechnęła się na tamten widok, tracąc na chwilę swoje obawy.
Kiedy do niego podeszła, Michael podał jej niemalże od razu jakąś kartkę. Spojrzała na niego zaskoczona, ale przeczytała napisaną przez niego wiadomość.
Miło cię widzieć, Maya. Mam nadzieję, że jesteś gotowa na naukę gry na pianinie.
Szeroki uśmiech gościł na jego twarzy, kiedy na niego zerknęła. Rozczuliło ją to, pierwszy raz od dawna zrozumiała, że ludzie wcale nie chcieli dla niej źle. On wydawał się jej najbardziej niewinną osobą, jaką poznała przez ostatni czas i aż trudno było jej w to uwierzyć.
Michael, zauważając, że nie odpowiedziała, zachęcił ją do podążania za sobą. Ona ruszyła za nim bez większych oporów. Choć ciężko było się im ze sobą porozumieć w tamtym momencie, nie przeszkadzało im to. Do szkoły muzycznej, w której uczył się Mike, dotarli stosunkowo szybko. Chłopak wziął klucze do jednej ze sal i zaprowadził tam Mayę. Kazał jej usiąść przy pianinie, a sam skierował się po partytury. Znalazł jakieś najprostsze, po czym do niej wrócił, siadając obok. Wziął do ręki również swój notes i napisał do niej szybko wiadomość.
Pokażę ci, co masz wciskać. Zaufaj mi, będzie świetnie.
Kiwnęła mu głową na znak zrozumienia, a następnie powtarzała jego polecenia. Wciskała odpowiednie klawisze, widząc, jak bardzo podekscytowany był tym wszystkim Michael. Z każdą chwilą szkło jej coraz lepiej, z czego sama była zadowolona.
W pewnym momencie Mike nawet pozwolił jej zagrać samej, a sam obserwował ją z boku z dziwną satysfakcją i dumą.
- Świetnie! Dałaś sobie świetnie radę, Maya.
Dziewczyna odwróciła się do niego przodem, zauważając, że coś do niej powiedział. Nie zrozumiała ani słowa, ale mimo wszystko uśmiechnęła się szeroko. Prędko wróciła wzrokiem do pianina przed sobą, ale nie na długo. Kiedy poczuła dłoń na swoim policzku, odwróciła się do Michaela przodem. Nie spodziewała się jednak, że chłopak ją pocałuje. Początkowo nie wiedziała, co się działo, ale po chwili oddała jego pocałunek. Zdając sobie sprawę, że tak właściwie go nie znała, odsunęła się gwałtownie. Wstała chwilę później i zaczęła się odsuwać, co mocno go zdziwiło.
- Przepraszam, ja...
Maya pokręciła głową sama do siebie, bijąc się z własnymi myślami. Nie wiedziała, jak powinna zareagować w tej sytuacji, więc po prostu...
Uciekła.
~*~
Oklahoma była dla Mayi domem, w którym czuła się najlepiej. To tam też wróciła po śmierci Kaziego, a przede wszystkim po pocałunku z Michaelem. Nie mogła zapomnieć ani o jednym, ani o drugim chłopaku, ale to Mike zaprzątał jej myśli najbardziej. Nie potrafiła wyrzucić go z pamięci, pocałunku z nim, a przede wszystkim tych jego anielskich oczu.
Mike był dla niej tak naprawdę obcym chłopakiem, ale z drugiej strony zaprzątał jej głowę. Jak niby miała zapomnieć o kimś, z kim tak dobrze się całowało?
Nie myśląc za wiele, sięgnęła po swój telefon, wybrała jego numer i napisała do niego wiadomość. Zaraz po tym odrzuciła swój telefon na łóżko, i zakryła twarz rękoma.
Maya: Przepraszam
Michael, który tamtego dnia siedział w szkole muzycznej, ucząc się nowych utworów na pianinie, przeklnął pod nosem, uderzając głową w klawisze. Od kilku dni nie potrafił się skupić, bo jego myśli krążyły wokół Mayi i ich pocałunku. Nie żałował, że ją pocałował, ale żałował, że zrobił to tak szybko. Zarzucał sobie, że przez swoje zachowanie ją wystraszył i stracił z nią kontakt.
Poderwał głowę, kiedy tylko usłyszał o nowej wiadomości. Coś strzyknęło mu w karku, na co jęknął cicho, ale tak czy siak sięgnął po telefon. Zdziwiła go wiadomość od Mayi i to jeszcze taka wiadomość. Kompletnie nie rozumiał, za co go przepraszała.
Michael: To ja powinienem cię przeprosić za ten pocałunek
Na odpowiedź nie musiał wcale długo czekać.
Maya: Ale przepraszam za tą moją ucieczkę, to dziecinne
Maya: Mam nadzieję, że się za to nie gniewasz
Michael: Nie mam powodu, Maya
Michael: Znamy się krótko, a ja tam z tym wypaliłem
Michael: Przepraszam, że cię wystraszyłem
Maya zaśmiała się cicho, kiedy zobaczyła na swoim ekranie zdjęcie Michaela. Usta miał wykrzywione w podkówkę, a oczy wyraźnie powiększone. Wyglądał w tamtej chwili wyjątkowo uroczo. Nie zdążyła jednak odpisać, gdy dostrzegła jeszcze jedną wiadomość od niego.
Michael: Ludzie mówią, że to oczy anioła. Myślisz tak samo?
Maya: Oj, z całą pewnością
Maya: Będziesz moim aniołem stróżem w takim razie?
Michael: Oj, z przyjemnością
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro