Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#8

Stałam tak i patrzyłam na sportowca wciąż nie mogąc podjąć decyzji.
- Coś nie tak, mała? - dostrzegłam troskę w jego oczach...
- Nie, jest okay - wykrztusiłam w końcu. - Po prostu... - już miałam mu wszystko powiedzieć, ale w ostatniej chwili się rozmyśliłam i postanowiłam odłożyć tę rozmowę na potem. - Nieważne - westchnęłam. - Po prostu zapomnij...
- Ale... - chciał zaprotestować jednak położyłam mu palec na ustach.
- To nie jest rozmowa na teraz - odparłam i poszłam w stronę Terramariny.
Zdawałam sobie sprawę, że on tak łatwo nie odpuści, to nie było do niego podobne.
- Więc jak? Golf? - dogonił mnie po paru sekundach, ale widziałam, że nie jest zbytnio zadowolony z przebiegu tamtej rozmowy.
- Musisz mnie nauczyć - mruknęłam. - Która godzina?
- Za piętnaście druga - odparł i przytrzymał przede mną drzwi.

***

- Nie umiem, tak się nie da - włożyłam kij do worka. - To tylko dla cierpliwych...
Hilde posłał mi kpiący uśmieszek i uderzył w piłeczkę, która bez najmniejszych problemów wpadła do dołka.
- Spróbuj jeszcze raz - podniósł mój kij i włożył mi go do ręki. - Później pójdziemy na plażę.
Od dwóch godzin bezskutecznie próbowałam nauczyć się grać w golfa. Nic jednak mi nie wychodziło, nie potrafiłam czysto uderzyć w piłeczkę. Nie wiem jak to możliwe, bo w tym chyba nie ma nic trudnego, tak?
- Ostatni raz? - spytałam sceptycznie patrząc na towarzysza, a on pokiwał głową po czym wyjął piłkę i położył ją parę metrów od dołka.
- Jennie, następnym razem jak wychodzisz poza plażę czy basen to ubierz się... Emm, normalnie. Inni faceci po prostu pożerają cię wzrokiem - westchnął i zlustrował moją sylwetkę.
Po wejściu do pokoju od razu poszłam do łazienki. Kwadrans zajęło mi wysuszenie i ponowne ułożenie włosów. Później tylko założyłam czarne szorty i pozostając w górze od stroju kąpielowego poszłam na pole golfowe. Kiedy się tam zjawiłam reakcja Norwega była bezcenna.
Teraz jednak puściłam tę uwagę mimo uszu i zamierzyłam się kijem. Od uderzenia powstrzymał mnie głos szatyna.
- Znowu robisz to źle.
- Mówisz mi to chyba po raz setny jakbyś pomóc nie mógł - wsparłam ręce na biodrach. - Chcę stąd już iść.
Sportowiec stanął za mną i przyciągnął mnie do siebie. Objął mnie i złapał za nadgarstki.
- Nogi trochę szerzej - wyszeptał mi wprost do ucha. Moje kolana zmieniły się w watę, ale szybko skarciłam się w myślach i spełniłam jego prośbę. - Teraz weź lekki zamach... - Hilde wydawał polecenia, a ja całkowicie mu się poddałam. Było mi cudownie. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Jak przez mgłę dotarły do mnie jego następne słowa: - Dobra, teraz lekko uderz - zrobiłam co kazał i piłeczka wpadła do dołka.
Niedowierzając, że trafiłam odwróciłam się do Toma szukając potwierdzenia w jego zielono-niebieskich tęczówkach.
- Jak chcesz to potrafisz - uśmiechnął się tak jak tylko on potrafił.
- Dzięki - uniosłam się na palcach i cmoknęłam go w policzek. - Ale teraz się zmywamy - dodałam i nie czekając na niego ruszyłam w stronę hotelu.
- Więc plaża? - spytał szatyn doganiając mnie.
- Pójdę po ręcznik i możemy iść - uśmiechnęłam się do niego.
- Czekam przy basenie - odparł i odszedł we wspomnianym kierunku zostawiając mnie samą z własnymi myślami.
Wolnym krokiem weszłam do recepcji i wcisnęłam guzik przywołujący windę. Niezbyt chciało mi się iść na 4. piętro. Jadąc do góry zastanawiałam się jak i czy w ogóle porozmawiać o "tej" sprawie z Tomem. Obawiałam się tego, przeczuwałam, że to mogłoby zniszczyć naszą przyjaźń. Byłam w kropce. Po długich rozważaniach postanowiłam odłożyć to na później.
Weszłam do pokoju i zabrałam z łóżka torebkę. Była na tyle duża, że udało mi się tam zmieścić ręcznik, książkę, telefon oraz butelkę wody niegazowanej. Zmieniłam białe trampki na baletki, na nos włożyłam czarne ray bany i wyszłam. Przy recepcji chwilę się zawahałam, nie wiedząc gdzie iść. Za szklanymi drzwiami ujrzałam jednak basen u udałam się w tamtą stronę. Kiedy wyszłam na zewnątrz uderzył we mnie podmuch ciepłego i suchego powietrza. Odetchnęłam głęboko i rozejrzałam się.
Basen nie był duży, ale wokół było mnóstwo miejsca dla ludzi, którzy chcieli się ogrzać na słońcu. Niektórzy turyści weszli do wody, były to w szczególności dzieci, które pod czujnym okiem rodziców odbijały piłkę lub bawiły się w berka. Uśmiechnęłam się na ten widok. Powiodłam wzrokiem po dorosłych leżących przy basenie i po krótkiej chwili dostrzegłam Toma. Pomachał mi, a kąciki jego ust uniosły się ku górze. Ruszyłam w tamtą stronę jednak po namyśle zatrzymałam się.
Pięć metrów przede mną stał Bardal. Najwidoczniej wrócił z plaży i przeniósł się na basen. Mężczyzna patrzył w oddalony, bliżej nieokreślony punkt z rękami założonymi na plecach. Nie miał na sobie koszulki, co przyciągało spojrzenie dziewczyn. Mogłam już nie mieć tak dobrej okazji, aby zemścić się za to co mi wcześniej zrobił.
- Cześć Andi - odwrócił się i dostrzegł mój wredny uśmiech.
Zanim zorientował się o co chodzi lekko pchnęłam go w klatkę piersiową i zaskoczony Norweg wylądował w wodzie.
- Jesteśmy kwita - dodałam, gdy kilka sekund później wynurzył się na powierzchnię.
Obrzucił mnie morderczym spojrzeniem, ale na jego ustach błąkał się uśmiech.
- To jeszcze nie koniec - odgryzł się i ochlapał mnie wodą.
Nic nie powiedziałam tylko posłałam brunetowi całusa po czym podeszłam do Toma, który zaczął się śmiać.
- No co? - spytałam nie rozumiejąc.
- Nie wiedziałem, że jesteś aż taka wredna... - otarł niewidzialną łzę.
- Znasz mnie tak długo, a tego nie wiesz? Idziemy? - zmieniłam temat.

Wiem, miał być wczoraj... Ale był film z Schwarzeneggerem i Stallonem i oglądałam. :D Ten rozdział taki jakiś nudny... ;D Kolejny prawdopodobnie jutro. ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro