#7
Zgromiłam ją spojrzeniem i postanowiłam postarać się uciąć tę rozmowę.
- Jest przyjacielem i tylko przyjacielem. Kocham go, ale jak starszego brata. Tyle - zakończyłam i zaczęłam szukać ciuchów w walizce.
- Pogadamy o tym później. Kenny chce mnie gdzieś zabrać - westchnęła.
- "Pogadamy później"... To jakaś groźba? - spytałam wyciągając z walizki kupione wczoraj błękitne bikini i sukienkę w podobnym kolorze.
- Tak - odparła i cmoknęła mnie w policzek. - Porozmawiaj z nim szczerze - dodała i wyszła.
Zrezygnowana zabrałam ubrania i weszłam do jasnej łazienki. Szybko doprowadziłam się do porządku po podróży po czym zerknęłam na zegarek. Do spotkania ze sportowcem miałam niecałe pół godziny. Wzięłam do ręki butelkę wody, książkę i wyszłam na ogromny taras. Miałam stąd doskonały widok na plażę. Nie zdążyłam jednak nawet usiąść, bo ktoś zapukał do pokoju.
- Proszę! - krzyknęłam i odwróciłam się. W drzwiach stanął Hilde. - Nie mieliśmy spotkać się za pół godziny? - nie kryłam swojego zdziwienia.
- Mamy cały dzień. Chciałem zabrać cię do galerii. Dwie godziny pieszo - uśmiechnął się. - O ile nie pomylimy drogi - spojrzał na mnie wyczekująco.
- Pewnie. Bo co może być lepszego od włóczenia się po obcym mieście, w samo południe kiedy panuje największy upał? - spytałam z ironicznym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.
- Włóczenie się ze mną - odparł natychmiast, podkreślając ostatnie słowa.
- Cóż... W takim razie nie mam wyjścia - westchnęłam bezradnie i zabrałam torebkę z półki. - Idziemy?
***
- Tak w ogóle to ładnie wyglądasz - powiedział Norweg, gdy siedzieliśmy w barze na plaży.
- Wyglądałabym lepiej gdybyś nie kazał mi bez celu włóczyć się po mieście - mruknęłam.
- Dobra, to nie był najlepszy pomysł - uniósł ręce w geście kapitulacji i upił łyk shake'a truskawkowego po czym zerknął na zegarek. - Jest po wpół do drugiej. Co robimy teraz?
Zamyśliłam się. W głowie wciąż miałam słowa Therese. "Porozmawiaj z nim szczerze". W sumie to bardzo zależało mi na odpowiedzi chłopaka. Musiałam wiedzieć na czym stoję, czy jestem dla niej kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Podstawowym pytaniem było jednak to co ja do niego czuję.
- Miałeś nauczyć mnie grać w golfa - przypomniałam i dopiłam swojego shake'a z owoców leśnych. - Chociaż to nudne - dodałam nieco ciszej. - Ale najpierw chodźmy do hotelu. Muszę się przebrać i spytać cię o coś...
Szatyn wstał od baru i spojrzał na mnie uważnie. W jego oczach dostrzegłam ciekawość.
- Powinienem się bać? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem i powoli ruszył w stronę Terramariny.
Na szczęście w czapce i okularach przeciwsłonecznych skoczka trudno było rozpoznać więc nie zaczepiali nas przechodnie. Szliśmy w milczeniu kiedy on postanowił przerwać tę ciszę. Przystanął i odwrócił się w moją stronę po czyn zapytał:
- Więc Jennie? Czego chciałaś się dowiedzieć?
Teraz gdy sam zaczął ten temat nie było już odwrotu, nie mogłam się wycofać. Zaczęłam zastanawiać się jak mam go o to zapytać. Nie mogłam po prostu stanąć przed nim, spojrzeć mu głęboko w oczy i palnąć bez namysłu. "Kochasz mnie?"
- Jen, co jest? - Norweg był odrobinę zaniepokojony przedłużającym się milczeniem. - Chciałaś porozmawiać.
- Bo... Ja i ty, to znaczy my... Jesteśmy przyjaciółmi, ale ja chcę... - przerwałam na sekundę -...nie, muszę wiedzieć czy... Bo Therese powiedziała, że... - ponownie przerwałam i spojrzałam na chłopaka. Na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek. - Co jest? - zanim zdążył odpowiedzieć poczułam jak czyjeś silne ramiona oplatają mnie w pasie.
- Czas się ochłodzić - usłyszałam głos Bardala, a w tle śmiechy innych skoczków.
Dopiero po paru sekundach dotarło do mnie co brunet chce zrobić. Zaczęłam się wyrywać, ale był silniejszy. Po chwili wszedł razem ze mną do wody. Morze nie było aż tak zimne jak się spodziewałam.
- Puść mnie idioto - zażądałam stanowczo wciąż zwrócona plecami do Andersa.
Trochę za późno dotarł do mnie sens wypowiedzianych właśnie słów.
- Jak sobie życzysz - roześmiał się sportowiec i rozluźnił uścisk.
Zanurzyłam się aż po czubek głowy, jednak błyskawicznie z powrotem się wynurzyłam i ochlapałam zanoszącego się śmiechem sportowca.
- Jesteś okropny - powiedziałam z wyrzutem.
Mężczyzna był 12 lat starszy co było równoznaczne z tym, że był wyższy. Woda sięgała mu do bioder, mnie natomiast do żeber. Nawet że zdwojonym wysiłkiem bym go nie przewróciła.
- Jeszcze się zemszczę - dodałam spoglądając w górę i ruszyłam w stronę brzegu.
Kiedy tylko stanęłam na rozgrzanym przez słońce piasku natychmiast zdjęłam sukienkę zostając w samym bikini. Spojrzenia pozostałych skoczków skierowały się na mnie.
- Co się tak patrzycie? - spytałam odrobinę mniej wściekła. - Dziewczyny w bikini nie widzieliście?
- Taką laskę ogląda się rzadko - odparł Tande z głupim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Dobra, zamknij się już - mruknęłam i odwróciłam się nie chcąc, aby Norwegowie zobaczyli moje rumieńce.
Zaczęłam iść w stronę hotelu jednak ktoś złapał mnie za nadgarstek.
- Jennie, nie denerwuj się tak - spojrzałam na Toma i zaśmiałam się co całkowicie go zaskoczyło.
- Nie jestem zła. To on niedługo będzie się wkurzał i dwa razy pomyśli zanim znowu wrzuci mnie do wody. Ale teraz chodź. Muszę się wysuszyć.
- Jennie, czekaj - ponownie się zatrzymałam. - Jak tu jesteśmy to może zostaniemy? - zaproponował.
- Możemy soi m wpaść tu później, ale jeśli chcesz to zostań, ja zaraz wracam.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz gdy szatyn położył dłonie na mojej talii. Wiedziałam, że muszę w końcu z nim porozmawiać, rozwiać wszelkie wątpliwości. Nie potrafiłam jednak zdobyć się na odwagę i zadać mu tego jednego pytania: "Co ty naprawdę do mnie czujesz?". Bałam się jego reakcji, jego odpowiedzi, tego co mogło nastąpić później. Nie chciałam tracić przyjaciela, mimo, że i moje uczucia względem niego się zmieniły.
- Chciałaś o coś wcześniej zapytać - z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Myślałam, że zapomniał. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kłamać, udawać, że to nic wielkiego czy po prostu wyrzucić to z siebie.
Wiem, miałam dodać już dawno... Teraz taki krótki, postaram się jeszcze dzisiaj coś napisać, ale nie obiecuję. ;D ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro