Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#25

Piętnaście minut później siedziałam na łóżku i tępo wpatrywałam się w zakupione przez przyjaciółkę pudełeczko.
- Nie dam rady, Therese. Cholernie się boję... - wyszeptałam, na co brunetka mocno mnie przytuliła.
- Ej, spokojnie... Musisz to zrobić, musisz mieć pewność. W przeciwnym razie to nie da ci spokoju, a im dłużej będziesz to przeciągała, tym dłużej będziesz zdenerwowana, rozumiesz? - odpowiedziałam jej lekkim skinieniem głowy. - Więc teraz idź tam i to zrób. Ja będę tu siedziała dopóki nie wyjdziesz - delikatnie pchnęła mnie w kierunku łazienki. - Czekam - dodała ciszej i zamknęła za mną drzwi.
Kilka minut później było już po wszystkim. Jak w transie wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku. Brunetka kucnęła przede mną i położyła mi dłonie na kolanach.
- No i co? - spytała nagląco.
- Jestem w ciąży... - wyszeptałam, a po moich policzkach spłynęły słone krople.
Podałam test brunetce licząc, że może ona temu zaprzeczy, powie, że się mylę, ale ona tylko w zamyśleniu pokiwała głową. Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki, szczery uśmiech.
- Jennie, to wspaniale - powiedziała entuzjastycznie. Ona się cieszyła, czego nie można było powiedzieć o mnie...
- Kupiłaś jeszcze jeden? Therese, proszę, powiedz, że tak... - błagalnie spojrzałam na przyjaciółkę. - Sama dobrze wiesz, że one często się mylą, ten mógł być przeterminowany albo coś w tym stylu... - dodałam.
Ku mojej ogromnej uldze i wielkiemu zadowoleniu wyjęła drugie pudełeczko z czarnej, przepastnej torebki i podała mi je.
- A co jeżeli ja naprawdę spodziewam się dziecka? Naprawdę będę mamą? Jak ja sobie z tym wszystkim poradzę? - zaczęłam żalić się brunetce. - Przecież ja nie dam sobie rady...
- Ej, po pierwsze to te testy mogą kłamać albo coś podobnego, zresztą nie wiem - odparła spokojnie. - No a poza tym Tom na pewno ci z tym pomoże. On cię kocha, Jennie - dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. - Więc teraz idź do łazienki i to powtórz. Potem pogadamy i pomyślimy co dalej - wepchnęła mnie do środka, a ja zatrzasnęłam drzwi.
Tym razem siedziałam w pomieszczeniu trochę dłużej zastanawiając się co by było gdybym faktycznie miała zostać matką. To nie było dla mnie, cholernie się bałam... Odpowiedzialności, obowiązków i tego wszystkiego... W końcu jednak wyszłam i załamana rzuciłam się na łóżko. Therese o nic nie pytała; po prostu wiedziała. Delikatnie mnie przytuliła i pogładziła uspokajająco po włosach.
- Ej, nie płacz. Teraz musisz być silna. Dla siebie i swojego malucha - po chwili odsunęła mnie delikatnie od siebie. - Jen, wiem, że to będzie dla ciebie trudne, ale uważam, że powinnaś pogadać z Freundem...
Zszokowana tymi słowami wzięłam się w garść i otarłam łzy.
- Po co mam rozmawiać z tym idiotą? - spytałam i zdezorientowana spojrzałam na dziewczynę.
- No... Przecież będziesz miała z nim dziecko, tak? Powinien o tym wiedzieć, nawet jeśli cię tak skrzywdził i nie masz ochoty go widzieć - wzruszyła ramionami, nie wiedząc co jeszcze dodać.
- Cholera... - zaczęłam panikować, ale to chyba w końcu najwyższy czas, aby komuś o tym powiedzieć. - Therese, ja... Ja nie wiem czy to jest dziecko tego dupka... Bo, widzisz... Spałam też z Tomem i to nawet nie raz - speszona spuściłam głowę i zaczęłam nerwowo bawić się bransoletką, którą dostałam parę lat temu od szatyna. Poczułam jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy. To było nie do wytrzymania.
- Jen, ej, spójrz na mnie - posłuchałam przyjaciółki i spojrzałam w jej zielone oczy. - Jakoś to załatwimy. Znajdę numer do ginekologa i może uda się umówić cię jeszcze na dziś. Wiesz, żeby już rozwiać wszelkie wątpliwości. Ale obiecaj, że jeżeli określi, który to tydzień to natychmiast zawiadomisz Severina lub Toma, okay?
- Jesteś dla mnie za dobra - odparłam, uśmiechając się szeroko.

***

Therese jak obiecała, tak zrobiła. Jeszcze tego samego dnia o 17 miałam wizytę u ginekologa. Właśnie miałyśmy wychodzić, gdy ktoś zapukał do drzwi, a po sekundzie na progu stanął Tom.
- Cześć, słoneczko - przytulił mnie mocno i ucałował w czoło. - Masz ochotę na spacer?
- Sorry, Hilde, ale dziś ja ją porywam - odpowiedziała za mnie Therese. - Idziemy się przejść. Bez ciebie i żadnych innych chłopaków - ostatnie zdanie podkreśliła, aby szatyn dobrze wszystko zrozumiał.
- Ranisz mnie, kochanie - skoczek zrobił nachmurzoną minę i spojrzał na mnie smutno.
Zaśmiałam się cicho i zbliżyłam do chłopaka po czym zarzuciłam mu ręce na szyję. On nie czekał na nic więcej i wpił się w moje usta. Chwilowo zapomniałam o ciąży, dziecku i wszystkich innych problemach. Liczył się on i tylko on.
- Ekhem... - przerwało nam chrząknięcie Therese, która właśnie wyszła z łazienki i patrzyła na nas dziwnie.
- Wieczorem będę cała twoja - szepnęłam Norwegowi na ucho i lekko przygryzłam jego płatek. - Ale teraz spadaj - wypchnęłam go za drzwi i oparłam się o nie plecami. - Czekam na ciebie na dole - rzuciłam w stronę przyjaciółki po czym złapałam torebkę i wyszłam na korytarz.
Na szczęście było pusto. Nie spiesząc się zbytnio, powoli zeszłam po schodach i stanęłam przy recepcji. Ta chwila dłużyła mi się niemiłosiernie, więc z nudów zaczęłam przeglądać najnowsze wiadomości w internecie. Po kilkunastu sekundach jednak na ekran mojej komórki padł cień. Spojrzałam w górę i zamarłam przerażona. Patrzyłam wprost na Freunda, człowieka, który sprawił, że moje życie uległo ogromnej zmianie.
- Cześć, maleńka - Niemiec uśmiechnął się szeroko i zaczął świdrować mnie wzrokiem.
- Czego ty ode mnie chcesz? - spytałam, zakładając ręce na piersi. - Daj mi spokój, dupku.
Chciałam odepchnąć blondyna, ale zanim zdążyłam się ruszyć on chwycił mnie za przeguby dłoni i skutecznie unieruchomił.
- Wróć do mnie, księżniczko - powiedział błagalnie. - Przecież razem było nam tak dobrze...
- Tak, dopóki mnie nie zdradziłeś... - odparłam stanowczo. - Odpieprz się, jasne? Nie chcę cię znać.
- Posłuchaj, tamto to był błąd. Zrozumiałem, że kocham ciebie i tylko ciebie. Zawsze cię kochałem. Daj mi szansę, daj nam szansę...
- Jesteś żałosny, wiesz? Między nami wszystko skończone, jasne? To koniec. Więc spadaj, bo między nami nic już nie ma - odepchnęłam od siebie chłopaka, co on skwitował grymasem, ale dał mi spokój i sobie poszedł. Odetchnęłam z ulgą.
- Hej, Jen - usłyszałam głos przyjaciółki. - Co się stało? Idziemy?
Skinęłam lekko głową po czym zapięłam bluzę i wyszłyśmy na zewnątrz.

Przepraszam, że tak długo nic tu nie pisałam i, że rozdział taki krótki, ale mam dużo nauki itp., itd. Wczoraj jeszcze w Krakowie byłam... Ale dodaję dzisiaj, więc mam nadzieję, że się podoba :) Został jeszcze jeden rozdział i epilog, tak na marginesie...🙊💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro