#21
Obudziłam się parę minut przed ósmą, a kiedy uniosłam powieki od razu utonęłam w cudownych tęczówkach Toma.
- To jednak nie był sen... - westchnęłam zachwycona.
Skoczek tylko się uśmiechnął po czym czule pocałował mnie w usta. Nie zastanawiając się zbytnio oddałam pocałunek, a następnie szybkim ruchem ściągnęłam mu T-Shirt i odrzuciłam go na podłogę. Położyłam dłonie na doskonale umięśnionym torsie szatyna i cicho się zaśmiałam. Miałam właśnie znowu go pocałować, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Sportowiec wymruczał jakieś przekleństwa wprost w moje usta, co bardzo mnie rozbawiło.
- Spokój się skończył... - mruknęłam wstając z łóżka. - Wiesz kto to może być? - spytałam przeczesując włosy palcami i zebrałam je w kucyk.
- Stawiam, że to Terje. Powiedziałem mu, że jeśli nie będzie mnie w domu to jestem u ciebie - chłopak również wstał z łóżka i puścił mi oczko.
- Więc skoro to twój brat, to idź mu otwórz - rzuciłam po czym podeszłam do szafki z której zabrałam bieliznę, spódnicę w kolorze mięty oraz biały podkoszulek. - Możesz zrobić mi kawę, a ja idę się przebrać.
Zanim jednak zdążyłam zrobić chociaż krok poczułam jak silne ramiona Norwega otaczają mnie w pasie.
- Przecież wiesz, słoneczko, że na ci chętnie pomogę - uśmiechnął się znacząco i odwrócił mnie plecami do siebie. Po sekundzie poczułam jak moja, a raczej jego koszulka, w której spałam, podjeżdża do góry. Ciepłe dłonie sportowca wylądowały na moim brzuchu i zaczęły go masować.
- Tom, nie teraz... - wymruczałam, starając się uwolnić.
On jednak nie przejął się moimi słowami i zaczął całować mnie po szyi. Zadrżałam z podniecenia; takiej reakcji nie wywoływał we mnie nawet Freund.
- Idź otwórz, proszę - z trudem wyrwałam się z jego stalowego uścisku.
- A dostanę nagrodę? - wyszedł za mną z pokoju i złapał mnie za rękę.
- Może... - odparłam śmiejąc się. - Idź, bo nie wiadomo co on sobie pomyśli... - dodałam i zamknęłam się w łazience.
Wciąż nie mogłam uwierzyć w wydarzenia z ostatnich godzin. Wreszcie byłam z facetem, który naprawdę mnie kocha. Uśmiechnęłam się sama do siebie i szybko zmieniłam ciuchy po czym zrobiłam delikatny makijaż i poprawiłam włosy. Po kwadransie byłam już na dole, ale moje zdziwienie było ogromne gdy w kuchni zamiast Terje z rodziną zastałam Therese. Hilde nadal nie miał na sobie koszulki, co sprawiło, że gdy tylko pojawiłam się w pomieszczeniu jej wzrok spoczął na mnie.
- Nieźle się bawicie jak jesteście sami. Długo zajęło wam otwarcie drzwi... - poruszyła charakterystycznie brwiami po czym zaczęła się śmiać.
Pokręciłam zrezygnowana głową i podeszłam do stołu gdzie już czekał na mnie kubek z kawą.
- Mała, to moje - Norweg wyrwał mi naczynie z rąk. - Ta jest twoja, bez cukru i mleka, tak jak lubisz - puścił mi oczko i pocałował we włosy.
- Słodko razem wyglądacie - stwierdziła w końcu moja przyjaciółka. - Ale jeżeli ją skrzywdzisz to będziesz zbierał zęby z podłogi - rzuciła tą groźbę pod adresem chłopaka i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Therese, wcześniej mówiłaś coś o treningu... - powiedział w końcu skoczek i oparł się o parapet.
- Dzwoniłam do was wczoraj, ale jak widać byliście zbyt zajęci sobą, żeby odebrać. Wolę chyba jednak nie wiedzieć co robiliście... Nieważne. Dziś o 14 jest trening. Stöckl liczy, że przyjdziecie oboje.
- Nawet nie myśl, że zostanę z Larsem sama - zastrzegłam od razu widząc odrobinę zakłopotaną minę Hilde.
- Kto to Lars? - wtrąciła natychmiast przyjaciółka, a ja w dużym skrócie odpowiedziałam na jej pytanie. - Szykujecie się do roli rodziców? - zażartowała dziewczyna gdy wreszcie skończyłam.
- Therese, jeszcze nie teraz - odparł Tom. - Myślę, że poczekamy do końca Letniej Grand Prix, żeby mieć więcej czasu - chłopak mocno mnie przytulił.
- Robi się ciekawie... No, ale ja będę już lecieć - dziewczyna wstała od stołu i przeszła do korytarza. - Do zobaczenia - dodała i wyszła.
- Skoro już wyszła to przejdźmy do mojej nagrody - Norweg chwycił mnie w pasie i podniósł tak jakbym ważyła tyle co piórko.
- A zasłużyłeś? - pytająco uniosłam brew gdy usiadł na kanapie, a ja wylądowałam na jego kolanach.
- Przecież zrobiłem ci kawę - odparł z miną smutnego pieska. - To chyba załatwia sprawę...
Uniosłam kąciki ust ku górze i pocałowałam go w czoło.
- Jesteś kochany - powiedziałam uśmiechając się.
- Tylko na tyle cię stać? - udał obrażonego, ale w jego oczach tańczyły wesołe iskierki.
Pokręciłam głową po czym cmoknęłam go w policzek.
- Słabo co idzie...
- Albo ty jesteś po prostu niewyżyty... - mruknęłam cicho.
- Postaraj się. W końcu nie każdy robi tak dobrą kawę jak ja - spojrzał na mnie z dumą w oczach i przyciągnął do siebie tak, że stykaliśmy się klatkami piersiowymi.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i wpiłam się w jego usta. On położył dłonie na mojej talii i zaczął delikatnie mnie głaskać. Kiedy poczułam jego język na swoich wargach pozwoliłam mu wejść i pogłębić pocałunek. Z ust chłopaka wydobył się cichy jęk rozkoszy.
- Nawet nie wiesz jak cię kocham, maleńka - wymruczał między pocałunkami.
Byłam naprawdę zła, kiedy uslyszlamam dzwonek do drzwi. Po raz kolejny nam przeszkadzano. Niechętnie odsunęłam się od szatyna i wstałam z jego kolan. Tym razem byłam pewna, że to Terje.
- Chodź - pociągnęłam szatyna za dłoń. - Chcę poznać Larsa - uśmiechnęłam się i przeszliśmy do korytarza.
***
Lars był chłopcem naprawdę cudownym. Trochę nieśmiały, ale niezwykle uroczy chłopiec od razu się do mnie przekonał, co przyjęłam z ulgą. Terje wpadł na parę minut zostawić dziecko i obiecał, że wpadnie wieczorem. Było mi trochę szkoda, że nie został pogadać, ale trudno. Jeszcze nadarzy się taka okazja.
Po południu zjedliśmy obiad, przebraśliśmy się, wsadziłam Larsa do wózka i około 13 wyszliśmy z domu. W połowie drogi na skocznię chłopczyk usnął.
- On jest taki słodki - rozczuliłam się widokiem śpiącego dziecka.
- Czuję się odrzucony... - Tom zrobił smutną minę. Przestałam pchać wózek i cmoknęłam go w policzek. - Tylko tyle? - spytał odrobinę zawiedziony.
- Terje odbiera małego o ósmej, więc będzie jeszcze dużo czasu - dodałam znacząco i ucięłam rozmowę.
Na Holmenkollbakken dotarliśmy punkt 14. Hilde od razu poszedł się przebrać, a ja wraz z Larsem udałam się pod zeskok. Skoczkowie najwidoczniej skończyli już rozgrzewkę, bo byli na górze. Wzięłam krótkofalówkę i w tym samym momencie w urządzeniu rozległ się głos Stöckla.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziałam cicho.
- Jennie, nieważne. Ale powiedz Bardalowi, że spóźnia skok. Nie wybija się odrobinę wcześniej.
- Okay - odparłam i wrzuciłam krótkofalówkę do kieszeni bluzy.
Właśnie teraz na zeskoku wylądował Anders. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego ze swojej próby. Kiedy jednak znalazł się obok mnie na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Cześć, Jen! - krzyknął wesoło.
- Zamknij się, idioto, bo dziecko obudzisz - syknęłam.
Jego wzrok padł na wózek w którym spał chłopczyk.
- Co...? - był naprawdę zdezorientowany. - Kiedy ty...
- To nie moje - zaśmiałam się cicho, rozbawiona jego domysłami. - Lars jest synem Terje, brata Toma. Ja go tylko pilnuję - dodałam, a on tylko uśmiechnął się i odszedł. - Andi! - krzyknęłam za nim. - Masz się wybijać wcześniej z progu!
Mam nadzieję, że nie rozczarowałam Was tym rozdziałem ;) Jakoś mi nie wyszedł...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro