Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#17

- Nadal nie mogę uwierzyć, że naprawdę tu jestem... - westchnęłam zachwycona stojąc na murawie Camp Nou, stadionu mojej ukochanej drużyny piłkarskiej.
   To był już ostatni "punkt programu". Po zwiedzeniu muzeum Dumy Katalonii oraz sali multimedialnej i obejrzeniu szatni zawodników wyszliśmy tunelem na murawę. Byłam w siódmym niebie. Zresztą nie tylko ja. Wszyscy byli zachwyceni tą " wycieczką". Wolałam to od siedzenia i czekania na lotnisku przez parę godzin.
   Robiłam mnóstwo zdjęć, aby mieć jak najwięcej pamiątek. Przecież taka okazja mogła się już nigdy nie powtórzyć. W większości były to jednak fotki stadionu i wszystkiego dookoła, ja znajdowałam się jedynie na kilku tych, które robiła Therese bądź Tom.
   W końcu o 10.30 ponownie wsiedliśmy do autobusu, wszyscy w doskonałych humorach. Stąd na lotnisko był tylko kwadrans, więc kilkanaście minut później znaleźliśmy się na miejscu. Z racji tak wczesnego przybycia do odlotu mieliśmy ponad dwie godziny, więc postanowiłam, że poczytam książkę, która zabrałam ze sobą, a nawet jej nie zaczęłam. Teraz to chyba też nie było mi dane, bo usłyszałam nad sobą głos Forfanga.
- Jennie, idziesz zagrać z nami w kości? Czy może wolisz jednak pokera albo butelkę? - spytał z uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Nawet minuty spokoju... - mruknęłam cicho pod nosem. - Mam dosyć waszych głupich gier, idioci - odparłam. - Nie możecie choć raz zachowywać się normalnie, usiąść w spokoju i... No nie wiem... Na przykład poczytać albo pogadać? - uśmiechnęłam się słodko i zupełnie ignorując chłopaka otworzyłam książkę.
   Parę sekund później dało się słyszeć westchnienie i oddalające się kroki. Nie podnosząc wzroku, wiedziałam, że skoczek dostosował się do mojej prośby i odpuścił. Kompletnie tracąc poczucie czasu zagłębiłam się w fascynującą powieść Deana Koontza o podróżach w czasie. Nie miałam pojęcia, która jest godzina dopóki ktoś nie wyrwał mi słuchawek z uszu i nie zabrał książki.
- Ej, jeszcze nie skończyłam! - krzyknęłam podnosząc się z ławki.
- Wybieraj, mała - Tom uniósł książkę nad głowę tak, że nie mogłam dosięgnąć. - Albo kończysz tutaj albo w samolocie.
   Dopiero teraz zerknęłam na zegarek. Wskazówki aktualnie znajdowały się na godzinie 11.45. Za kwadrans mieliśmy wylatywać.
- Wygrałeś - zaśmiałam się i ruszyłam za chłopakiem w stronę samolotu.

***

   Kilka minut po szesnastej wylądowaliśmy w Oslo. Wszyscy natychmiast wsiedli do samochodów pozostawionych na lotnisku w dniu wylotu i udali się do domów, aby odpocząć po wyczerpującym zgrupowaniu. Mieliśmy teraz kilka dni wolnego, a w następnym tygodniu chłopcy zaczynali treningi na skoczni.
- Może wpadniesz do mnie na jakiś film? - spytał Hilde gdy siedziałam w jego aucie.
- A jaki proponujesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie nie odrywając wzroku od telefonu.
- Ten jeden raz zdam się na ciebie - uśmiechnął się uroczo.
- Tom, zatrzymamy się w centrum? Muszę kupić coś do jedzenia - dodałam po chwili.
- Jasne. Coś jeszcze, księżniczko? - westchnął i zrezygnowany wjechał na  główną drogę.
- Kiedy dokładnie zaczynacie treningi? Wyłączyłam się jak Alex powiedział, że mamy wolne...
- Za cztery dni, o dziesiątej pod skocznia. Twoja obecność też obowiązkowa.
- Tom... - zaczęłam po chwili milczenia.
- Co znowu? - był chyba trochę zdenerwowany, że go rozpraszam. - Jak będziesz tak gadać to prędzej czy później się rozbijemy... Teraz nawet nie widzę, gdzie można zaparkować - mruknął.
- Przegapiłeś zjazd na parking, idioto - odparłam śmiejąc się pod nosem.
   Szatyn zaskoczony zwolnił nieco i spojrzał w lusterko wsteczne po czym zaczął cofać w wyniku czego dwie minuty później staliśmy na parkingu.
- To wszystko przez ciebie - spojrzała na mnie poważnie, ale w jego oczach tańczyły wesołe iskierki. - Ej, Jen, prosiłem cię, żebyś nie ubierała się tak... - przez chwilę nie mógł znaleźć odpowiednich słów - ...tak wyzywająco - dopowiedział.
   Dziś miałam na sobie czarną sukienkę sięgającą do połowy uda. Nie miała ramiączek, a jej dół był rozkloszowany. Szpilki były w tym samym kolorze, co doskonale kontrastowało z moimi rozpuszczonymi włosami.
- Krótszej nie było? - spytał ironicznie i otworzył przede mną drzwi do sklepu.
- Mam krótszą w domu, schowaną na specjalne okazje - odparłam wesoło i pokazałam mu język po czym zabrałam koszyk.
   Jeszcze nie za bardzo wiedziałam co kupić, ale na pierwszym miejscu stała zgrzewka chłodnej wody gazowanej.
- Tom - zatrzymałam się pod jedną z półek z napojami. - Podasz mi wodę?
   Towarzysz spojrzał na mnie i zaśmiała się pod nosem. Zawsze lubił kpić z mojego wzrostu; nawet w szpilkach byłam od niego niższa. Tym razem jednak bez słowa podał mi to o co prosiłam i włożył zgrzewkę do koszyka. Przeszłam kawałek dalej, do działu z nabiałem, aby wybrać jakiś jogurt. Hilde został z tyłu i usłyszałam jak z kimś rozmawia.
- Ej, przecież to niezła laska... - mruknął jakiś głos, którego na początku nie rozpoznałam. Czułam, że mówią o mnie jednak nie dałam tego po sobie poznać. Zabrałam tylko z półki jogurt z owoców leśnych. - Jeśli nie masz nic przeciwko to chciałbym się nią zająć...
- Życzę powodzenia - Hilde roześmiał się, a ja nie mogłam się powstrzymać i odwróciłam się. Moje zdumienie było ogromne, gdy stanęłam oko w oko z Markusem Eisenbichlerem.
- O cholera... - wymamrotał Niemiec i spuścił wzrok. - Cześć, Jennie...
- Hej Markus. Dzięki za komplement - uśmiechnęłam się i dalej przechadzałam wśród półek z towarem. - Tak w ogóle to co tu robisz? Wakacje?
- Chciałbym... - brunet westchnął i wziął z półki paczkę otrębów pszennych. - Przylecieliśmy wczoraj, żeby tu poskakać. Na razie mamy jednak wolne.
   Zaświeciły mi się oczy. Skoro mieli tutaj trenować, to Severin też musiał tu być.
- Czyli Freund też tutaj jest, tak? - postanowiłam potwierdzić swoje przypuszczenia.
- Nie miał wyjścia - Markus wzruszył ramionami. - Muszę lecieć. Do zobaczenia - dodał i odszedł w kierunku kasy.
   Wolnym krokiem podążyłam za nim razem z Tomem. Szybko zapłaciłam za zakupy i parę minut później siedzieliśmy już w samochodzie.
- Jen, mam do ciebie prośbę - zaczął Tom po tym jak odpalił silnik i włączył radio. - Mogłabyś mi pomóc posprzątać strych? No proszę - dodał widząc moją niepewną minę.
- Wiesz, że bym ci nie odmówiła... - westchnęłam zrezygnowana. - Ale jeśli znajdę coś fajnego to zabieram.
   Skoczek uśmiechnął się szeroko i skręcił w naszą ulicę po czym nieco zwolnił.
- Okay. Ale najpierw pójdziesz do domu się przebrać. Po pierwsze szkoda sukienki, a po drugie gdybyś była tak ubrana nie mógłbym ci obiecać, że będę trzymał ręce przy sobie.
   Zarumieniłam się delikatnie. Wywołało to śmiech u chłopaka, który zerkał na mnie kątem oka.
- Jennie, daj spokój. Nigdy nie dotknę cię w ten sposób - położył nacisk na słowo "ten", abym zrozumiała o co chodzi. -Nie zrobię nic, dopóki sama mi nie pozwolisz.
- Właśnie dlatego jesteś niesamowity - pochyliłam się w jego stronę i lekko musnęła wargami policzek szatyna.
- Nie wiesz, że nie rozprasza się kierowcy? - wymamrotał i zaparkował pod swoim domem po czym obszedł pojazd i otworzył mi drzwi. - Tylko się pośpiesz.
   Nie mówiąc o nic więcej otworzył bagażnik i zabrał stamtąd moje walizki. Ja natomiast sięgnęłam po torebkę i zakuoym a następnie ruszyłam w stronę domu. Po otworzeniu drzwi od razu skierowałam się do kuchni.
- A to gdzie? - z korytarza dobiegł mnie głos sportowca. Najwyraźniej nadal trzymał moje bagaże.
- Zostaw byle gdzie! Potem to zabiorę! - krzyknęłam i włożyłam jogurt do lodówki. - Za góra pół godziny będę u ciebie! - w odpowiedzi usłyszałam odgłos zamykanych drzwi.
   Odkręciłam butelkę z wodą i nalałam do szklanki. Szybko wypiłam po czym udałam się do łazienki. Zabrałam z szafy szare spodenki i koszulkę na ramiączkach w kolorze pudrowego różu, a następnie wzięłam szybki prysznic, spięłam włosy i poprawiłam makijaż. Postanowiłam, że walizki rozpakuję później, więc 20 minut później byłam już gotowa. Schowałam jeszcze telefon do kieszeni i wyszłam z domu.

Wiem, miał być wczoraj, ale się nie wyrobiłam. ;) Ten jest trochę dłuższym :D Mam nadzieję, że się podoba. ;* ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro