Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#11

Następnego dnia wypoczęta obudziłam się o siódmej rano. Przez kolejne kilkanaście minut tępo wpatrywałam się w sufit, aż w końcu uznałam, że nie zasnę i postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Szybko ubrałam sukienkę w pastelowych odcieniach różu oraz błękitu i założyłam białe trampki. Zabrałam jeszcze tylko telefon i cicho wyszłam z pokoju. Dwie minuty później byłam już na dole. Uśmiechnęłam się do recepcjonisty i otworzyłam drzwi prowadzące na basen. Zajęłam miejsce na leżaku w głębi i włączyłam muzykę. W słuchawkach rozległ się kojący głos Ryana Teddera, wokalisty One Republic. Żałowałam, że nie zabrałam książki, ale teraz nie było już sensu wracać do góry.
- Też nie możesz spać, co? - przez piosenkę "Preacher" przebił się męski głos.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą Toma. Wpatrywał się we mnie ze słabym uśmiechem. Do moich oczu nabiegły łzy, ale powstrzymałam się przed płaczem. Podkurczyłam nogi i skoczek usiadł na leżaku.
- Jen, ja... - nie wiedział co powiedzieć. - Ja chciałem cię przeprosić - wydukał.
Te słowa mnie zaskoczyły. Kompletnie się tego po nim nie spodziewałam. Zatrzymałam piosenkę i wyjęłam słuchawki z uszu. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na chłopaka.
- Wiesz, za ten wczorajszy wybuch... - kontynuował. - To nie moja sprawa, nie chcę mieszać się w twoje życie osobiste... Po prostu... To spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie znasz go zbyt dobrze, ale to twoje życie - zakończył. - Chciałem żebyś wiedziała - westchnął i wstał.
Szybko przekalkulowałam wszystkie jego słowa i uznałam, że nie pozwolę mu teraz odejść, że nie chcę stracić tak cudownego i wspaniałego przyjaciela, jakim jest Hilde.
- Tom, czekaj - zatrzymałam go i wstałam po czym natychmiast wpadłam mu w ramiona czym trochę zaskoczyłam Norwega.
Instynktownie mnie objął i poczułam się bezpiecznie.
- Zostaniesz? - spytałam i nieśmiało na niego spojrzałam.
Najwidoczniej ucieszyła go ta propozycja, bo szeroko się uśmiechnął. Opadł na leżak ciągnąc mnie za sobą i tym samym sprawiając, że wylądowałam na jego kolanach.
- Nie spodziewałem się, że tak dobrze pójdzie - pocałował mnie w czubek nosa. - Czego słuchasz? - zmienił temat.
Podniosłam telefon i pokazałam mu tytuł.
- Może być? - zapytałam i rzuciłam mu wymowne spojrzenie.
- A obiecujesz, że nie będziesz śpiewać? - zaśmiał się i włożył jedną słuchawkę do ucha; ja uczyniłam podobnie.
Szatyn objął mnie w talii, jakby bał się, że mogłabym mu uciec. Oparłam plecy o jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Po chwili jednak odchyliłam głowę i spojrzałam na sportowca.
- O czym myślisz? - zapytałam i uśmiechnęłam się lekko.
- O tym jak się poznaliśmy - odparł cicho.
- Niszcząc ogródek twojej matki chyba nie zrobiłam dobrego pierwszego wrażenia? - zadałam retoryczne pytanie i zaśmiałam się.
Cieszyłam się, że Hilde nie miał mi już za złe tego, że umówiłam się z Freundem, że możemy normalnie porozmawiać. Czułam jednak, że w najbliższej przyszłości wrócimy do tego tematu.
- Wiedziałem, że cię polubię, bo jako jedyna dziewczyna chciałaś grać ze mną w nogę.
- Ty chyba nie pamiętasz jak "grałam" - zrobiłam cudzysłów.
- Głównie przez to kwiatki były zniszczone - przypomniał.
Przez następne półtorej godziny wspominaliśmy nasze dzieciństwo i śmialiśmy się z tego. Basen powoli zapełniał się ludźmi, którzy zapewne chcieli zacząć dzień od leniuchowania w promieniach porannego słońca.
- Jennie - zaczął Tom i pogłaskał mnie po włosach.
- Mhm...
- Za 5 minut śniadanie. Idziemy?
Niechętnie, ale uwolniłam się z uścisku towarzysza i wstałam. Muzyka umilkła, ponieważ słuchawka wypadła mi z ucha. Usłyszałam natomiast śpiew ptaków oraz szum oddalonego i kilkadziesiąt metrów morza. Hilde również podniósł się z leżaka i podał mi telefon.
- Czuję się tak jakbym leżała tu całą noc - mruknęłam cicho. - Potrzebuję kofeiny.
Skoczek nie skomentował moich słów tylko jak na dżentelmena przystało otworzył przede mną drzwi.
- To urocze - powiedziałam, gdy weszłam do środka.
Odwróciłam się na pięcie i napotkałam pytające spojrzenie Norwega.
- Twoje zachowanie - odparłam. - Zachowujesz się jakbym była twoim oczkiem w głowie.
- Bo tak jest, mała - dogonił mnie po sekundzie. - Jesteś dla mnie jak młodsza, denerwująca siostra - pocałował mnie w czubek głowy.
To było słodkie i tak niepodobne do niego, że bardzo mnie zaskoczył. Oczywiście pozytywnie. Przed jadalnią zauważyłam Therese. Uśmiechnęłam się do niej i podczas gdy Tom witał się z kumplami z kadry odciągnęłam ją na bok.
- Gdzie ty zniknęłaś rano?
- Musiałam się przewietrzyć. Poza tym jak zapewne zauważyłaś pogodziłam się z nim. Przeprosił mnie za ten wybuch - wzruszyłam ramionami.
- Mówiłam, że się ułoży - powiedziała z miną "ja zawsze mam rację".
- Idziemy? - skinęłam głową w stronę stołówki. - Muszę napić się kawy...

***

- Więc co ja mam właściwie robić? - spytała pół godziny później Therese, gdy znalazłyśmy się w naszym pokoju.
Stöckl dał nam 10 minut, aby przygotować się i zejść na dół. W czasie śniadanie wraz z trenerem omówiłam szczegółowy plan na dzisiaj. Zaraz mieliśmy iść na plażę, na parę godzin treningu, a następnie wszyscy mieli czas wolny.
- Ty masz wolne do piętnastej. No, chyba, że skończymy wcześniej - wyjaśniłam.
- Jak to skończycie? - spytała nie rozumiejąc i spojrzała na mnie wyczekująco.
- Jestem asystentką Alexa i mam obowiązek siedzieć tam z nimi i zapisywać co on każe - westchnęłam i zaśmiałam się.
Wyjęłam z torebki kosmetyczkę i rozczesałam włosy po czym spięłam je w wysokiego kucyka. Następnie zrobiłam jeszcze lekki makijaż i byłam prawie gotowa.
- Więc co ja mam robić przez najbliższe godziny? - spytała przyjaciółka podczas gdy ja pakowałam telefon, wodę i notes do torby.
- Co chcesz - odparłam po prostu. - Możesz iść na plażę, na basen, na zakupy... Do wyboru, do koloru - puściłam jej oczko. - Oczywiście możesz również iść z nami i poćwiczyć.
- Co to to nie - zareagowała natychmiast dziewczyna. - Pójdę z wami, ale wyłącznie po to, by pilnować, aby do Kennetha nie kleiły się jakieś puste laski. No i żeby on nikogo nie podrywał - mówiąc to sama zaczęła pakować torbę.
- O to nie musisz się martwić. Kenny kocha tylko ciebie.
Przez prawie 15 minut rozmawiałyśmy o różnych sprawach, ale wiedziałam, że to pytanie musi w końcu paść.
- Jennie, ale z Tomem pogadałaś szczerze, tak? - brunetka zaczęła przewiercać mnie wzrokiem. - Spytałaś go co naprawdę do ciebie czuje, prawda?
Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się sznurkową bransoletką, którą dostałam od szatyna. Miałam 15 lat, on-19. Przyniósł mi wówczas kwiaty i bransoletkę uplecioną z błękitnych sznurków i rzemyków z przytwierdzonym do niej serduszkiem. Stwierdził, że ten kolor bardzo pasuje do koloru moich oczu. Powiedział też, że już zawsze będziemy przyjaciółmi. Na samą myśl o tym uśmiechnęłam się szeroko.
- Ziemia do Jennie - Therese pomachała mi ręką przed twarzą. - Odpowiesz? - widząc jednak moją reakcję, a raczej jej brak, zmarszczyła brwi. - Jen...
- Próbowałam, jasne? - westchnęłam głośno. - Próbowałam, ale Bardal wrzucił mnie do wody - streściłam jej cały incydent. - Później nie było okazji... No, ale na mnie pora - wstałam z łóżka chcąc wykręcić się od odpowiedzi i cmoknęłam przyjaciółkę w policzek.
- Od tej rozmowy nie uciekniesz - powiedziała, jakby czytając mi w myślach, ale ja już zniknęłam za drzwiami.
Kiedy zeszłam na dół skoczkowie siedzieli już na wygodnych, szarych sofach. Brakowało tylko Stöckla.
- Gotowi na wycisk? - spytałam, siadając na fotelu naprzeciwko Fannemela, jak najdalej od Bardala. - Masz zamiar dziś się mścić? - uśmiechnęłam się słodko do wspomnianego wyżej bruneta. - Jedną sukienkę już mi zniszczyłeś...
- Dlatego tym razem poczekam aż ją zdejmiesz albo zrobię to za ciebie - odparł zwyczajnie, a ja oblałam się rumieńcem.
- Stary, ty masz żonę - wtrącił się Fannemel. - Ja nie... - poruszył dwuznacznie brwiami, co sprawiło, że zaczerwieniłam się jeszcze bardziej.
Na szczęście od dalszych żartów uratował mnie Stöckl, który pojawił się w recepcji ubrany w krótkie spodenki, białą koszulkę oraz czarną czapeczkę z daszkiem.
- No, zbierajcie się - obrzucił wszystkich uważnym spojrzeniem, jakby sprawdzał obecność.
Jak na komendę wstaliśmy i wyszliśmy na zewnątrz na conajmniej 30-sto stopniowy upał.
- Coś mi się wydaje, że w takich warunkach długo nie pożyjemy... - wyraził swoje obawy Forfang i nasunął okulary przeciwsłoneczne na nos.

Jest kolejny. Nie jestem z niego zbyt zadowolona, no ale co poradzić... :D Przepraszam, że pojawiają się tak rzadko, mimo, że prawie całe mam już napisane, ale ostatnio miałam dużo nauki, a w piątek mam ważny konkurs. ;) Postaram się jednak dodawać częściej, jeśli chcecie. :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro