5
Ocknęłam się w małym pokoju wogule nie podobnym do mojego.
Był szary i ciemny.
Nagle ktoś wszedł do pokoju.
Był ubrany w biały sweter z kapturem który zasłaniał teraz jego twarz i czarne spodnie.
- Kim jeee... jesteś? I co ja tutaj robię? -wykrztusiłam wreszcie.
- Jestem twoim bohaterem i jesteś w moim pokoju - powiedział krzyżując ręce.
- Mam rozumieć, że zemdlałam w lesie i ty mnie zaniosłeś do siebie? - zapytałam.
- Tak - odpowiedział.
- Yhym... A jeśli mogę wiedzieć... kim ty tak naprawdę jesteś? - zapytałam bo nie wiedziałam z kim mam do czynienia.
- Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć... - zdjął kaptur z głowy.
- O mój Boże... - byłam przerażona.
- Przecież ty masz pociętą buzię! - wykrzyknęłam.
- No jakbym nie zauważył.. - przewrócił oczami.
- Wiesz co... ja już muszę iść, rodzice się o mnie pewnie martwią... - chciałam wyjść, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Twoi rodzice nie żyją Alice... - popatrzył mi w oczy.
- Co? Jakto? To niemożliwe... - wyrwałam rękę.
- Zginęli w wypadku samochodowym - po chwili powiedział.
- Ale... ja nic nie rozumiem... - uroniłam łzę.
- Zostawię cię tu, musisz to przemyśleć - po tych słowach wyszedł.
Słychać było, że zakluczył drzwi.
Usiadłam na łóżko skulona.
Płakałam.
Co tu się do cholery dzieje?!
Najpierw mój brat, który zniszczył mi psychikę, potem straszne zwidy i zjawy a teraz to!
Jakiś morderca przywlókł mnie do swojego pokoju.
Naprawdę mam już dość...
Staram się, ale to nie jest proste!
Chciałabym mieć normalną, kochającą rodzinę...
A tymczasem mam pojebanego brata i rodziców co prawda mnie kochają, ale często wyjeżdżają i nie mam z nimi wielkiego kontaktu.
Co ja teraz zrobię?!
Jestem zamknięta w jakimś pokoju psychopaty, który twierdzi, że moi rodzice nie żyją.
Muszę stąd uciekać...
Wstałam i sprawdziłam na wszelki wypadek czy drzwi są otwarte, ale niestety...
Są zakluczone.
- Może przez okno? - pomyślałam.
Zamknięte!!
Nagle usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi.
Szybko usiadłam na łóżku i skuliłam nogi.
- Cześć, wszystko w porządku? - zapytał.
- I ty się jeszcze pytasz?! Moje życie jest do dupy... - powiedziałam to patrząc na niego.
Był przerażający, ale niewiedząc czemu się go nie bałam.
- Jeśli twoje życie jest do dupy to może chciałabyś zostać jednym z nas? - zapytał siadając obok mnie.
- Jedną z was? To jest was więcej?... Zresztą kim zostać? - byłam zdziwiona.
- No... jest nas więcej. A zostać naszą rodziną - oznajmił.
- Waszą rodziną? A gdzie jest reszta? - spytałam.
- Na... misji - powiedział.
- Jakiej misji? - zapytałam.
- Wszystkiego dowiesz się później... - powiedział z lekka zirytowany.
- No dobrze... - odpowiedziałam.
- No więc chodź, zaprowadzę cię do slendermana - powiedział i wstał kierując się do drzwi a ja za nim.
- Okej a kto to jest slenderman? - wiem, że nie miałam już o nic pytać, ale to jest silniejsze.
- Ehhh... slenderman to jest nasz papa - powiedział.
- Okej... A jak masz na imię bo ty znasz moje a ja nie znam twojego? - zapytałam i spojrzałam na niego.
- Jeff... Jeff The Killer - znowu zakrył sobie twarz kapturem.
- Okej... to wszystko wyjaśnia... - powiedziałam sama do siebie.
Doszliśmy w końcu do jakichś drzwi gdzie podobno jest ich papa.
- Wejdź, musisz z nim porozmawiać. Tylko ostrzegam, że nie wygląda jak normalny człowiek - wydawało mi się, że się uśmiechnął, ale nie wiem dokładnie, ponieważ ma rozciętą buzię, więc trudno stwierdzić...
- No dobrze... - otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia.
Było ciemno, ale zdołałam rozpoznać, że jestem w jakimś gabinecie.
Nagle światło się zapaliło i na krześle siedziała jakaś postać.
Nie miała twarzy i miała macki!
Przestraszyłam się, ale pomyślałam, że już nic mnie chyba nie zdziwi...
- Siadaj dziecko - usłyszałam w głowie.
Okej... może to mnie lekko zdziwiło.
Usiadłam i czekałam na dalszy bieg wydarzeń.
- A więc chciałabyś zostać proxy? - zapytał.
- Proxy? Mam rozumieć, że waszą rodziną? - zapytałam bo nie wiedziałam o co chodzi.
- Tak jakby... Ale będziesz też dla mnie zabijała - powiedział.
- Że co?! - z wrażenia aż wstałam.
- Tylko tak możesz tu zostać. Chyba, że wolisz mieszkać ze swoim bratem ... - oznajmił.
- Wszystko jest lepsze od mojego brata... - powiedziałam szybko.
- A więc dam ci czas na pomyślenie, Jeff zaprowadzi cię do twojego pokoju - powiedział a ja wyszłam.
- I jak? - zapytał Jeff.
- Mam się zastanowić nad tym czy chce tu zostać, albo czy chce mieszkać z moim bratem a ty masz mnie zaprowadzić do mojego pokoju... - powiedziałam.
- Radzę ci tu zostać, widziałem jak cię traktuje twój brat, zresztą możesz się na nim zemścić - , powiedział prowadząc mnie do mojego pokoju.
- Zastanowię się, tego jest za wiele, dajcie mi wszyscy narazie spokój - powiedziałam i weszłam do mojego pokoju bo już przed nim byliśmy.
Położyłam się na łóżku i szybko zasnęłam.
********
Hej 😘
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał, a jeśli tak to proszę Was o zostawienie gwiazdki ⭐️ lub komentarza 📝
Do następnego 😍
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro