Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Zdrada

Szczęk klucza w zamku. Skrzypnięcie powoli otwierających się drzwi wejściowych. A skrzypiały, bo przecież prosiła go, żeby je przesmarował, zrobił z nimi porządek, a temu znowu z tej durnej, rudej łepetyny wyleciało. Zmęczone „tadaima", zamykanie drzwi. Radosny głosik syna witającego tatę, za którym tak bardzo się stęsknił.

Ona też tęskniła. Miał wrócić wczoraj, ale z dwunastogodzinnego dyżuru zrobiła się doba. Przecież rudowłosy, może i gburowaty anestezjolog nie odmówiłby małej przysługi koledze z pracy, nie? Zwłaszcza że szło o sprawy rodzinne.

Słyszała szybki tupot nóg synka pędzącego do taty i głos męża, który chciał się przywitać z chłopcem, ale przypomniał mu, że najpierw musi umyć ręce, bo przyszedł z zewnątrz. Szum wody puszczanej z kranu po chwili ustał i za chwilę mogła usłyszeć stęsknionych za sobą dwóch najważniejszych w jej życiu mężczyzn. Na dodatek obu rudych.

Przeciągnęła się leniwie, po czym powoli wstała od stołu, na którym wciąż stała rozłożona szachownica. Białe dostały łomot od czarnych, a matka przegrała z kilkuletnim synem. Mały rudzielec odgrzebał skądś starą książkę dotyczącą szachów i wciągnął się w temat. Ojciec nauczył go grać, a jak znikał na dyżurach, to mama – choć rzadko grywała w szachy i nie była w tym najlepsza – siadała z synkiem (i książką z regułami gry, bo już im się zdarzały takie głupoty jak bicie króla) i wieczorami rozgrywali kilka partyjek.

Zobaczyła przed sobą męża z synkiem na ręku. Uśmiechnęła się, widząc ten cudowny obrazek. Oparła głowę o tors starszego Kurosakiego i objęła go rękoma w pasie. Ona też tęskniła. Martwiła się, gdy dostała smsa, że nie wróci do domu na czas. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że Ichigo musiał napisać wiadomość gdzieś pomiędzy jednym a drugim zabiegiem i toną dokumentacji, stąd pewna szorstkość i zdawkowość, ale i tak się martwiła. A stres wyjątkowo jej nie pomagał, bo i córa wyczuwała, że coś jest nie tak i Rukia odnosiła wrażenie, że ta zwiększona częstotliwość kopniaków pod żebra to dopytywanie, gdzie jest tata.

- Przepraszam – westchnął, obejmując ją ramieniem, nachylając się do niej i obdarzając ją długim, czułym pocałunkiem. – Ishida musiał pilnie wrócić do domu. Może Inoue znowu zostawiła czajnik na gazie i poszła spać? Cholera wie.

- Wciąż nie możesz przywyknąć, że zmieniła nazwisko, sklerotyku? – podniosła na niego wzrok, widząc te błyszczące, kasztanowe oczy, od razu czuła się lepiej. Bezpieczniej. Wreszcie wrócił i był z nimi.

- Rukia, już jeden Ishida w zdaniu to tłok, a co dopiero dwoje.

- A czterech Kurosakich?

- Sama się skarżyłaś, jak Tōshirō wiecznie mówił „Kuchiki i Kuchiki".

- Wygrałem z mamą! Za trzecim razem! – pochwalił się mały rudzielec, postawiony przez ojca na ziemię. Jedną rączką trzymał fałd matczynej sukienki, drugą zaś ściskał dużą, ciepłą dłoń taty.

- Za trzecim? No i pięknie! – Ichigo ostrożnie przeczochrał go po rudej, bujnej czuprynie, puszczając do niego oczko. – Czyli jest remis, bo one są dwie, a ty jeden.

- Ichigo!

- No a nie?

Kiedy tak stali przytuleni, świat zdawał się być znów choć trochę lepszym miejscem.

- Pewnie jesteś zmęczony, co? – spytała, z lekkim rumieńcem na twarzy obserwując, jak przyklęka na jedno kolano. Przywoływało to same dobre wspomnienia. Tym razem jednak nie klękał przed najważniejszą kobietą w jego życiu, a przed dwoma; przecież z córą też wypadałoby się przywitać, nie?

- Może trochę – odparł i uśmiechnął się rozczulony, gdy na policzku wtulonym w brzuch żony poczuł delikatnego kopniaka od drugiej stęsknionej damy. – W nocy udało mi się przespać, do rana był względny spokój, żadnych nagłych przypadków.

- A nie chciałbyś wziąć ciepłej kąpieli po dyżurze?

Podniósł na nią wzrok. Rukia zaśmiała się, widząc te ożywione ogniki w jego brązowych oczach. Znała słabość męża do wylegiwania się w wannie po całym dniu w szpitalu.

- Leć, bo woda ci wystygnie – poklepała go po ramieniu, przywołując go na ziemię, bo jak tak na niego patrzyła, to myślami już był w wannie, tylko ciało tak jakoś odmawiało posłuszeństwa.

Poderwał się z podłogi, podziękował żonie, cmoknął ją w policzek i pobiegł w stronę łazienki, rozochocony wizją wygrzania ścioranych gnatów w rozkosznie ciepłej wodzie.

Kazui i Rukia patrzyli na siebie porozumiewawczo. Wrócili do szachownicy, ustawiając figury od nowa na kolejną partię i czekali.

Trzy... dwa... jeden...

- RUKIAAAAAA!

Spojrzenia dwóch par ciemnoniebieskich oczu spotkały się; matka i syn wybuchnęli gromkim śmiechem. Rechotali jeszcze głośniej, gdy po chwili ociekający wodą i owinięty w ręcznik Ichigo przyczłapał do nich, patrząc na ukochaną z miną zbitego Kurosakiego.

- Zdrada! – jęknął, dygocząc z zimna.

- Mówiłam: leć, bo ci woda wystygnie.

- Czuję się oszukany.

- Ichigo, na dworze jest ponad trzydzieści stopni! A ja nie lubię rozgotowanych, rozmiękłych marchewek.

- Zboczona baba.

- Stary sklerotyk.

- Że ja?!

- A przesmarujesz te przeklęte drzwi?

- No nie mów, że to jest za te drzwi...

- Nie. Za całokształt.

- Kocham cię, wiesz?

- Ja ciebie też, Ichi.

Nawet taki dygoczący z nagłego oziębienia był całkiem... gorący.

____________________________________

[A/N] PLOT TWIST! Możecie potraktować tego oneshota jako swego rodzaju ciąg dalszy „Gwiazd w twych oczach". A już jutro coś, na co czekałam; uchylę rąbka tajemnicy i zdradzę (ekhem!) Wam, że szósta część będzie osadzona w realiach po 686. rozdziale Bleacha (:

Przyznaję - mam ogromną słabość do rodzinnych scenek IchiRuki :'D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro