Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Wieczorem, gdy już odwiozłam Jessie do domu, a odebrałam Luis'a, powiedziałam mu, co dziś zaszło. On nie był bardzo przejęty tym.

- Posłuchaj. To są morderstwa. W naszym mieście, w tym gdzie zawsze kupujesz bułki na śniadanie. Lada chwila i my możemy zginąć. - powiedziałam, trochę tym przerażona.

- Skarbie, nic nam nie będzie. Nie przejmuj się tym aż tak. Jak coś, jestem obok. - odparł i pocałował mnie w skroń. Prowadziłam ja, bo Luis był już po około 2 - 3 piwach.

Nawet, gdy miałam chwilę dla siebie i nie musiałam wykonywać rzeczy z obszernej listy, które leżały na stole w kuchni, myślałam o sytuacji z walizką. Czasem tak bywa, że sprawy, które cię kompletnie nie dotyczą, stają się tymi codziennymi, o których musisz pamiętać. Tak jak sytuacja z moim porwaniem, gdzie poznałam dziewczynę i jej historię, której nie musiałam wiedzieć, teraz jest moją dobrą kumpelą.

Zastanawiając się nad niczym i patrząc w czarne jak noc oczy pluszowego kotka na parapecie, spostrzegłam tą samą kobietę, co dziś rano. Przez jej okno w domu widać było kłutnię z jakimś facetem. Wyglądało jak scena z teledysku o zakochanych parach. Tylko, że ta się bardziej kłuciła niż tam, bo wokół latały przedmioty. Ten facet ma problem z agresją, powinien ochłonąć.

Następny dzień:

Zanim dogłębnie się obudziłam, śniadanie pierwsze dało mi znać, że już nie śnię.

- Dziękuję, Luis - powiedziałam, całując go w usta.

- Jak się spało? - zapytał, widząc moje worki pod oczami.

- Słabo. - powiedziałam, zasłaniając oczy przed blaskiem słońca. - ktoś lubi chyba przeszkadzać sąsiadom.

- Ja też nie wyspałem się, ktoś całą noc wbijał gwoździe w moją głowę. - odparł, na co razem się roześmieliśmy. - Jedz, bo zaraz wystygnie.

- Proszę, życzę miłego czytania. - powiedziała Jessie, dając w ręcę rudego dziecka książkę, które wybiegło z biblioteki zadowolone.

- I jak tam u was? Jak twój obiekt monitorowany się sprawuje? - zapytałam.

Jess odetchnęła ciężko.

- Rozmawiałam z nim o tym, czy mnie zdradza, a on na to, że jestem jego jedyną księżniczką i nawet nie przyszła mu do głowy taka myśl. Powiedział też, że musi zarabiać, ale niedługo to się skończy. Mówił to z takim przejęciem, że aż mi się uśmiechać chce.

- Widzisz, trzeba było się tak bać? A, chciałam ci powiedzieć, że po pracy, czyli za jakąś godzinę jesteś zobowiązana do uczestniczenia w spotkaniu. Wypadnijmy gdzieś razem, tylko we czwórkę, co ty na to?

- Czemu miałabym odmówić?

- Boże, Jessie, wyglądasz ślicznie! - powiedziałam, patrząc się na odbicie mojej przyjaciółki w lustrze.

- Uważasz, że wszystko jest okej? - zapytała niepewnie.

- Czekaj. - wzięłam leżącą obok parę kolczyków i kazałam jej je nałożyć. - teraz jesteś w pełni wyposażona. Tylko nie przejmuj się tak, to nie randka, tylko wypad z kumplami...no i chłopakiem.

- A teraz twoja kolej. Załóż to - powiedziała i pokazała mi niebieską branzoletkę.

- Niech ci będzie. Idziemy. - mruknęłam i wyskoczyłyśmy z mojej sypialni. Chłopcy czekali już na dole.

- Pięknisie nasze! - powiedzieli w tym samym czasie. Napewno się umówili, żeby tak powiedzieć. My tylko uśmiechnęłyśmy się i pocałowałyśmy swoich chłopaków.

Weszliśmy do samochodu i ruszyliśmy samochodem Luis'a.
Akurat był piątek i Emil z naszego wieku robił imprezę u siebie.

- My idziemy do Emil'a i jego dziewczyny się przywitać, a wy nigdzie nie odchodcie. Zaraz do was wrócimy- powiedział Luis i cmoknął mnie w usta. Szybko wbiegli po schodach na górę.

- Phi, zostawili nas. Poproszę whysky. - powiedziała do barmana, który podał jej małą szklankę napoju, a ona wypiła wszystko jednym duszkiem.

- Idziemy - powiedziała i pociągnęła mnie za rekę na górę. Od razu zobaczyłyśmy w kącie naszych chłopców, rozmawiających z Emil'em i jego dziewczyną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro