Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31

- Halo? - powiedział do słuchawki - tak...tak, mam je, jesteśmy już blisko...mhm...to nic takiego. Dobrze...zaraz będziemy.

Soffie ścisnęła mocniej moją dłoń. Moje serce biło coraz szybciej, nie umiałam zapanować nad swoim oddechem. Gdzie my jedziemy do diabła?

Odpowiedź miałam już kilka minut po tym, gdy samochód się zatrzymał.

Spojrzałam przez szybę, aby zobaczyć gdzie jesteśmy. Byliśmy w lesie, odizolowani od reszty miasta. W głębi lasu można było dostrzec drewniany dom.

- Wysiadajcie i niech wam do głowy nie przyjdzie uciekać. - powiedział i sam wyszedł z auta. Soffie nacisnęła na klamkę i wyszła. Zrobiłam to samo. Torby z zakupami niestety musiały zostać w samochodzie.

- Dobrze, teraz udacie się za mną w ciszy i spokoju. - powiedział i ruszyliśmy w stronę domku.

Nic mi tu nie pasowało. Co to za domek? A co my tu robimy?

Trzymając rękę Soffie weszłyśmy do środka, podąrzając za tajemniczym mężczyzną. W domku panował totalny spokój i był przytulny, czego w ogóle się nie spodziewałam. Przeszliśmy przez korytarz i od razu skierowaliśmy się do...

Kuchni? Że co?

Facet zatrzymał się przy blacie kuchennym.

- Może herbaty lub kawy? - zapytał, zalewając gorącą wodą z czajnika fusy herbaty.

Co tu się dzieje? Jeszcze przed chwilą myślałam, że on coś nam zrobi, a teraz...proponuje nam kawę.

- Mam jeszcze sok jabłkowy własnej...

- Przepraszam, że przerwę - odezwała się Soffie lekko podirytowana - Co my tu robimy?!

Mężczyzna westchnął i wstał z krzesła.

- Chodźcie za mną. - odparł i zaprowadził nas schodami prowadzącymi na piętro.
Szłyśmy w milczeniu, czekając co się teraz stanie.
Nagle facet zatrzymał się przy drzwiach i odwrócił się w naszą stronę.

- Obiecajcie, że nie będziecie krzyczeć. - oznajmił swoim niskim głosem.

Teraz bałam się jeszcze bardziej. A co jeśli wejdziemy tam, a on nas tu zamknie? Ale ciekawość wzięła górę, a gdy on otworzył drzwi i wszedł do środka, okazało się, że to zwykły pokój.
Spojrzałam na Soffie i gdy dziewczyna pokiwała głową, weszłyśmy do pomieszczenia.

Nic strasznego w nim nie było, zwykłe meble i...

ON...

Serce przestało mi bić. Stał przy łóżku, podtrzymując się na kulach.

Patrzyłam na niego i mnie zamurowało. Nie wiedziałam co ze mną się dzieje, nie czułam szczęścia ani smutku. Tylko wpatrywałam się w niego.

On żyje.

Wtedy zakręciło mi się w głowie, przed oczami zobaczyłam plamki. Puściłam rękę Soffie i upadłam na ziemię.
Film się uciął.

* * *
( wspomnienie z 24-26 rozdziału z pierwszej części)

Owen chwycił mnie za rękę i poszliśmy na górę, zostawiając całą imprezę na dole. Zrobiło mi się słabo, a chłopak stwierdził, że dobrze mi zrobi okład. Gdy weszliśmy do pokoju, Owen od razu podprowadził mnie do łóżka. Było mi tak źle, czułam jak cały świat wiruje.

Chłopak poszedł do łazienki i po chwili przyniósł ręczniczek nawilżony wodą z miseczki, którą także przyniósł.

- Połóż się - powiedział, a ja z chęcią to zrobiłam. Wycisnął nadmiar wody z ręczniczka i ułożył na moim czole. Od razu poczułam przyjemny chłód.

- Dużo wypiłam? - zapytałam Owen'a, który postanowił posiedzieć przy mnie.

- Jeżeli pięć kieliszków czystej i dwa drinki to dużo, to tak. - odparł z uśmiechem, pocierając kciukiem moją dłoń.

Choć w pokoju jest ciemno, umiem dostrzec jego piękne oczy.

Po kilku minutach czułam się już doskonale, więc wzięłam ręcznik z czoła i wrzuciłam do miseczki z wodą.

- Już ci lepiej? - zapytał Owen z troską.

Pokiwałam głową i usiadłam przy nim.

- Widzisz? Moje pomysły zawsze działają. - rzekł z uśmiechem.

- Uważam, że to ty tak działasz - szepnęłam i nie mogąc się powstrzymać spojrzałam w jego oczy.

Czemu ja tak myślę o swoim przyjacielu? To chyba przez ten alkohol...

Nagle Owen przysunął swoją twarz do mojej i pocałował. Nie spodziewając pocałunku, odwzajemniłam go po kilku sekundach.

- Jessie? Żyj, dziewczyno - usłyszałam nagle głos mojej przyjaciółki, która lekko klepnęła mnie w policzek.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju.
Obok mojego łóżka, na którym leżałam siedziała Soffie i ....

Owen.

Znów popatrzyłam na chłopaka. Po policzku zaczęły spływać mi łzy. Zasłoniłam twarz rękami. Nie mogłam uwierzyć, że on żyje, że siedzi obok mnie.

Boże, jak cudownie.

- Ja...- zaczął cicho Owen. Teraz gdy coś powiedział, poznałam jego głos i wiedziałam, że to na sto procent jest on.
Z płaczem rzuciłam się mu na szyję. Uścisnęłam jego mocniej, on zrobił to samo.

- To ja może wyjdę, chyba Luis do mnie dzwonił. - powiedziała Soffie i szybko wybiegła z pokoju.

Siedzieliśmy w tym uścisku, aż przestałam płakać.

- Jessie, ja...przepraszam cię, ztchórzyłem, ja...powinienem był wrócić do ciebie dzień po śmierci Edward'a. Ale nie chciałem ciebie narażać na Nolan. Przepraszam, to moja wina, bo...- tłumaczył Owen, ściskając moje dłonie i co jakieś słowo je całując.

Przerwałam mu:

- Nie wiesz co ja sobie myślałam, nie wiesz co ja czułam, gdy dowiedziałam się, że nie żyjesz. Nie umiałam sobie z tym poradzić! - Widziałam, jak  jego oczy zaczynają być szklane, widziałam łzy.

- Jessie, nie wiem jak mam ci to wynagrodzić, nie wiem co zrobić, żebyś mi wybaczyła. Żałuję wszystkiego co zrobiłem, a najbardziej tego, że zostawiłem ciebie. Nie chciałem od ciebie odejść, nigdy. Proszę, wybacz mi. - błagał Owen, a ja położyłam dłoń na jego twarzy. Tym razem widziałam strach namalowany na niej.

- Wybaczyłam ci już dawno. Wiem, że robiłeś to wszystko dla mnie i mojego ojca. Nie umiałabym cię, tak po prostu zostawić, wiedząc już, że żyjesz.

On już nic nie odpowiedział, tylko złączył nasze usta. Tak mi tego brakowało: jego dotyku, jego zapachu, jego oczu, jego ust. Brakowało mi Owen'a.

- Hej - przerwałam pocałunek. - Kim jest ten facet?

- Przerywasz tak cudowną chwilę? - odparł Owen z zalotnym uśmiechem. - to jest ...

- Sidney - powiedział głos mężczyzny, który wszedł do pokoju, trzymając w ręku kubek z kawą - Trochę mnie poniosło, gdy jechałem z wami. Poczułem się jak postać z filmu, jak porywacz. - dodał śmiejąc się.

- Sidney mnie krył. To właśnie tu mogłem się ukryć, tutaj nawet mnie nie szukali. - dokończył Owen. - Sidney zgodził się, że was przywiezie tutaj. Wiedziałem, że właśnie o tej porze będziecie szły na zakupy.

- Przyznam, że musiałem trochę was poszpiegować. - dodał Sidney.

Nie wierzyłam własnym uszom. Jego plan był świetny, ale zbyt okrutny dla mnie.

- A co ci się stało tutaj? - zapytałam, pokazując na gips na jego lewej nodze.

- Hmm powiedzmy, że wypadek przy pracy. - powiedział, uśmiechając się.

* * *
Sidney postanowił, że nas wszystkich odwiezie do naszego domu. Dopiero wsiadając do samochodu przypomniałam mi się jedna sprawa, której nie powiedziałam Owen'owi.

- Pokaż, co już sobie kupiłaś? - zapytał chłopak, sięgając po torbę z ubrankami dla maluszka. Na szczęście szybko przechwyciłam torebkę.

- Pokażę ci w domu.

Jeju, wreszcie zakończyłam ten epizod z Owen'em i Jessie w roli głównej. Ciężko trochę mi było to wszystko zakończyć, ale jakoś mi się udało.
Ale spokojnie, to jeszcze nie koniec tego tomu ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro