Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pamiętnik Nyi cz.2

Nikt nic nie wie, jasne? Chłopcy nie mogą się dowiedzieć, że tam byłam. Ale beka... 

Ale od początku. 

Dziś chłopaki poszli na jakiś konkurs śpiewu i tańca, by odzyskać ostrze weżonów. Nie wiem, co jedno ma do drugiego. Jay mi to tłumaczył, ale już nie pamiętam. To było jakoś tak: "Nya bla bla bla, Nya bla bla bla, Nya bla bla bla, a po wszystkim może się gdzieś przejdziemy, co Nya? " i miał na sobie niebieski dresik... Nigdy nie widziałam go w czymś takim, wyglądał tak naturalnie... 

W każdym razie jak sobie poszli strasznie mi się nudziło. Masakra. Nikt nie wzywał Samuraja X. Zawsze mam pełne ręce roboty, a dzisiaj - nic. Więc pomyślałam - konkurs śpiewu i tańca? Czemu nie. Jak jeszcze wyobraziłam sobie tańczącego Jaya i śpiewającego Kaia, stwierdziłam: o nie, nie mogą mnie ominąć takie widoki.

Mały kamuflaż, torebka, odwal się Lloyd, spytać miejscowego o drogę i w niecałe pięć minut później siedziałam już na widowni, czekając na rozpoczęcie. 

No dobra, przyznaje się, nie mam serca dla tego małego. Chłopaki traktują go tak z buta, szczególnie Kai, a po za tym jemu też strasznie się nudziło. Kupiłam mu paczkę cukierków i posadziłam go na kolanach, bo nie miała tyle pieniędzy na dwa bilety, po za tym i tak wykupiłam ostatnie miejsce. No i po drodze musiałam jeszcze kupić herbatę dla Senseia. Nie jestem bogata, muszę oszczędzać. A te cukierki to... Nie wiem, żal mi go. Chciałam mu jakoś poprawić humor, bo strasznie przeżywa to, że chłopaki nie chcą go brać na misję. Jak ja go rozumiem... 

Pierwsze występy były naprawdę niezłe, może po za tymi śpiewającymi hipisami, oni byli straszni. Chłopaki wyszli na scenę dopiero na samym końcu. 

Rany, dawno się tak nie uśmiałam... 

Lloyd zaksztusił się cukierkiem, gdy Kai próbował robić moonwalka. 

A Jay, ludzie, żebyście widzieli jak on zasuwał na tej scenie. Nie wiedziałam, że umie tańczyć. Po za tym od wczoraj jest cały w skowronkach, aż miło popatrzeć. 

Zane tańczył... Jak robot. Nie muszę tu chyba nic dodawać. 

Ale to Cole zgarnął całe show. To było coś pięknego. Niesamowitego. Po prostu mistrzostwo. Nie wiedziałam, że jest taki utalentowany. Wryło mnie w fotel. Niezwykłe. 

Obudził mnie dopiero Lloyd, który spytał: Oni tańczą czy walczą? Dopiero wtedy ogarnęłam, że na scenie roi się od węży. Nie wiem jak można przeoczyć coś takiego. Jestem jakaś niedorozwinięta... 

Radzili sobie. Stwierdziłam, że nie warto się ujawniać, skoro sobie radzą. 

Po powrocie na Perłę śmialiśmy się jeszcze na wspomnienie piruetów Kaia i robocich ruchów Zane'a. Lloyd powiedział, że nikomu nie powie o naszej małej wycieczce, a ja z jakiegoś powodu poczułam, że mu ufam. 

Muszę kończyć, chłopaki wrócili 


***


Kolejny dziwny dzień. Właściwie tydzień. Długo nie pisałam, bo dużo się działo, także krótko i po kolei:

 Wu wrócił. Nie pisałam, że odszedł, ale tak, cztery dni go nie było i teraz wrócił i to nie sam. Przyszedł z bratem. 

Mieszkanie pod jednym dachem z władcą wszystkiego co mroczne i przerażające, było nie tyle straszne co uciążliwe i niezręczne. Przede wszystkim musiałam zrezygnować z oglądaniem wieczorami filmów z Jayem. Nie ogarniam jak można śmiać się w momencie, kiedy główna bohaterka umiera i ostatnim tchem wyznaje głównemu bohaterowi miłość. Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Rany, ona zdycha, Boziu, co za komedia, trzymajcie mnie, bo pęknę.

Na obecność Garmadona na statku najgwaltowniej zareagował jednak Kai. Jemu się wydaje, że jest Zielonym i pokonanie go to jego przeznaczenie. A ponieważ Kai to taki superbohater, wcielenie Dobra, przystojny pogromca Zła, to Garmadon musi być jego przeciwieństwem. Czyli taki filmowy czarny charakter, ucieleśnienie czystego Zła. A ja uważam, że Garmadon jest nawet spoko. Pomógł mi kilka razy przy sprzątaniu i choć czasami jest wkurzający, ma u mnie punkt. 

Tak więc Kai wpieniał się cały ten tydzień na sam widok Garmadona, ćwiczył bycie Zielonym Ninja i użalał się nad tym, że tylko on nie miał jeszcze pełny możliwości. Tak, bo Cole miał podobno po tym pamiętnym występie chłopaków, zapomniałam wspomnieć. 

Sensei raz chciał sprawdzić, czy to nie ja jestem Wybrańcem. Zaprzeczyłam, odmówiłam próby,  to absurdalne, ja ninja? A co dopiero zielony ninja! Nie to by było dla mnie za duż, za duży obowiązek, za duża odpowiedzialność... 

Po za tym nie lubię zielonego. 

Kocham niebieski <3 

Dziś stało się coś, co zakończyło męki tego tygodnia, a jednocześnie otworzyło nowy rozdział naszej drogi tutaj... 

Nie, nie chce mi się szczegółowo pisać co się stało. Napiszę, że Kai przyleciał w takiej wielkiej kulce ognia, osiągnął pełnię możliwości, Lloyd okazał się zielonym, czyli będzie walczyć z własnym ojcem, bla bla bla,  Jay mnie woła, może napiszę coś jeszcze później, a może nie, zależy, o której wrócę z wesołego miasteczka. 

Jay, wiem, że stoisz za moimi plecami, idź stąd, to prywatne notatki. 

Już do ciebie idę. Nie czytaj mi zza pleców. 

Tak, będę to wszystko pisać. No idź już, zaraz do ciebie dołączę.

Jay!

Dobra kończę! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro