Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.


- DOBRA SZUKAM CIĘ MAŁY KARAKANIE!- Głośne Krzyki Patryka rozniosły się po całym domu. Chwilę potem dało się słyszeć otwieranie i zamykanie drzwi id prawdopodobnie szafek w kuchni. Wywnioskowałam to z faktu że właśnie w tym miejscu znajdował się chłopak gdy zaczynał liczyć.
Nie wiem czy Rolnik słyszał jak wchodzę na górę czy może sprawdzić tak szybko wszystkie kryjówki na dole bo po niecałych pięciu minutach słyszałam głośne dudnienie od strony wejścia do pokoju.
Z bijącym jak młot sercem mocniej przycisnęłam się do wewnętrznej ścianki szafy. Kiedy drzwi się otworzyły wstrzymałam powietrze u ustach i powstrzymując się od śmiechu siedziałam w szafie naciągnąć na siebie jakieś stare ubrania Tak żeby w razie otwarcia drzwi nie zauważył że tu jestem.
Cały czas słyszałam jego kroki w pokoju.
Śmiech co raz bardziej chciał wylecieć z moich ust i zdradzić miejsce mojej kryjówki.
- No kurde.. Halo ja się tak nie bawię...- był co raz bliżej. -gdzie ty jesteś?! - W tym momencie otworzył drzwi szafy a ja prawie zarzuciłam z siebie ubrania trzęsąc się ze śmiechu.
Przesunął parę wieszaków jakby licząc że jestem tak wyjątkowo niska i chuda że mogłabym się za którymś schować.
- Boże jaki ty masz syf w tej szafie...- Mruknął pod nosem zdenerwowany tym że przez ten czas nie udało mu się mnie jeszcze znaleźć.
- Wypraszam sobie. Ja mam zawsze czysto w szafie. - W końcu nie wytrzymałam i zarzuciłam z głowy moją przykrywkę w postaci kupki ubrań. Całej tej akcji towarzyszył pisk Patryka który widząc moją twarz ukrytą między ubraniami złapał się za serce i odszedł kawałek siadając na łóżku.
- Czy ty się dobrze czujesz? Ja zawału dostanę przez ciebie. - Powiedział oddychając tak ciężko jakby przebiegł co najmniej maraton. - KATEGORYCZNIE NIE BAWIĘ SIE Z TOBĄ.- Oburzony zmarszczył brwi i założył ręce na klatce piersiowej.
Tak bardzo przypominał źle dziecko że śmiech wywołany jego strachem wzrósł tak bardzo że z oczu zaczęły mi płynąć łzy.
Fakt że mój śmiech w większości przypadków przypominał rżnie konia to Patryk nie pozostawał zbyt długo jako naburmuszone dziecko i chwilę potem obydwoje siedzieliśmy i śmialiśmy się z mojej głupoty jak i reakcji Rolnika.

***
Siedzimy właśnie w salonie oglądając jakiś serial. Choć określenie siedzimy jest raczej niepoprawne. Prawdę mówiąc to Patryk leży rozwalony na całej długości sofy a ja w tulona obok niego. Każde z nas się nieprzerwanie wierci z powodu nudnego programu jednak żadne nie zmieni kanału gdyż jak To przystało na parę pospolitych grubasów nie chce nam się wstać po pilota.
-Polaaa... - Przeciągły głos Patryka zaburzył ciszę między nami.
Mruknęłam leniwie w odpowiedzi jakieś słowo i dalej gniotąc poduszkę obserwowałam postępowania bohaterów serialu.
- Obejrzymy coś innego? Nie wiem może na przykład jakiś film.. Co ty na to? - Głos chłopaka był zbyt głośny a ciepłe powietrze z jego ust łaskotało mnie w szyję więc burknęłam pod nosem zdenerwowana i odsunęłam głowę. Szybko jednak moja miną się zmieniła.
- Jasne, to był jeden z gorszych seriali jaki miałam możliwość oglądania. Serio.. To już te wyzywane przez wszystkich hiszpańskie telenowele są lepsze. - Podniosłam się leniwie na łokciach i rozciągnęłam nieruchome kości wydając przy tym cichy jęk.
Wzięłam głęboki wdech i zarzuciłam nogi na podłogę, kręcąc jednocześnie głową aby ją trochę rozruszać.
- To ja idę zrobić coś do jedzenia a ty wybierz film. - Patryk szybko wstał z sofy, zakołysał się niebezpiecznie jednak chwilę potem poszedł do kuchni.
- Masz coś przeciwko Jakiejś bajce? Czy musi to być jakiś z twoich ulubionych filmów? - Krzyknęła kiedy znalazłam się przy szafce z filmami i przeglądałam jej zawartość widząc parę moich ulubionych bajek i kilka filmów Patryka.
Wyjęłam dwa moje i dwa Rolnika czekając na odpowiedź.
Jednak zamiast niej słyszałam jedynie trzaski szafek a chwilę potem głośne przekleństwo.
- Gdzie ty masz ten popcorn?! Czekaj, coś mówiłaś? - Głupota tego człowieka mnie czasami dobijała.
- popcorn jest w tej samej szafce co zwykle tylko że za mąka, a ja pytała o film baranie. - Odkrzyknęłam ze śmiechem. Pokręciłam głową i ponownie spojrzałam na wybrane filmy. Obydwie bajki były bajkami które oglądałam razem z Krystianem. Były jakby to uznać... nasze. Bawiliśmy się przy nich w kwestie, w teatrzyk i w ambitnych piosenkarzy. Były naszą odskocznią... Sprawiały że mogliśmy być sobą.

Wygodnie ułożyłam się na stosie poduszek w forcie a Krystian robił za specjalistę od projekcji filmowych czyli po prostu włożył płytę z filmem do odtwarzacza. Była zima a moi rodzice stwierdzili że fajnym pomysłem będzie wyjazd do Babci. Wyjazd nie bardzo mi się widział. Nie jestem zwolenniczką dalekich wyjazdów w samochodzie. Poza tym Osobiście za babcią nie przepadam i ona tak samo za mną także bez jakiś zbędnych dyskusji zostałam w domu w towarzystwie Mojego jakże pomocnego przyjaciela który słysząc że mam zostać sama w domu kategorycznie tego zabronił i wręcz zapewnił moich rodziców że się mną zajmie. Oczywiście rozbawił tym nie tylko mnie ale i moich rodziców którzy nie widzieli problemów z moim samotnym siedzeniem w domu. Nie narzekam na jego obecność a wręcz się nią cieszę jednakże sama jego postawa jest śmieszna.
- No to szykuj laska chusteczki bo będziemy oglądać Króla Lwa. - Powiedział włączając sprzęt i wchodząc pod mój koc tuląc się jednocześnie do mojego boku.
- O nie... -Mruknęłam smutno. Samą bajkę kochałam całym sercem jednakże w pewnym momencie się rozklejam całkowicie.

- Wiem wiem skarbie.- Powiedział mi nad uchem Krystian mocniej przyciągając mnie do swojego ciała. Mimo minusowych temperatur na dworze jak i samym pomieszczeniu czułam zaskakujące ciepło. Takie przyjemne ciepło bijące od ciała Krystiana który jakby nie zdając sobie sprawy jak na mnie działa miział mnie po włosach jednocześnie szepcząc kwestie z filmu.

Kiedy przyszedł czas na naszą ulubioną piosenkę bez żadnego wstydu wstałam ostrożnie ze stosu poduszek starając się nie zniszczyć fortu i jak do hymnu stanęłam przed telewizorem śpiewając. Chwilę potem jednak zamiast stać na baczność, zaczęłam się kołysać na boki.
-Hakuna matata, jak cudownie to brzmi.
-Hakuna matata, to nie byle bzik! - Do mojej wersji piosenki dołączył również Krystian który stanął obok mnie i złapał mnie za rękę. Uśmiech na jego twarzy był jedną z najpiękniejszych rzeczy które dane mi było zobaczyć w całym moim życiu.
-Już się nie martw, aż do końca twych dni!- Śpiewałam z uśmiechem patrząc na Krystiana.
-Naucz się tych dwóch... radosnych słów...- Przechylił się w moją stronę i spojrzał na mnie znacząco. Bez zbędnych słów zrozumiałam co chciał mi przekazać i chwilę potem razem wręcz wykrzyczeliśmy..-hakuna matata!

Zaśmiałam się z naszej głupoty ale zaraz spoważniałam i kontynuowałam zabawę.
-Otóż, gdy był z niego mały wieprz.- Spojrzałam na Krystian że śmiechem który w znaczący sposób miał przekazać mu pewną wiadomość. Ten jednak się nie domyśliłaś o co chodzi i kontynuował.
-Gdy był ze mnie mały wieprz. - Chyba właśnie do niego dotarło co śpiewał bo zaraz zrobił oburzoną minę. Mimo że jest żużlowcem i powinien słynąć z doskonałego refleksu miał naprawdę powolny tok rozumowania. - No pięknie, dzięki.

-Woń przykrą rozsiewał kiedy kończył jeść, innym jego kąpanie ciężko było znieść.- Śpiewałam ze łzami w oczach od śmiechu widząc minę Krystiana. Ten cały czas patrzył na mnie z uśmiechem na ustach co chwile śpiewając swoją kwestie.
-Mówią o mnie żem cham, jam subtelny gość, przykre że, przy mnie ktoś wciąż zatykał nos.- Bawiłam się przy nim jak małe dziecko. Ze śmiechu nie mogłam złapać oddechu przez co prawie poleciałam na nasz zamek z poduszek. Chłopak jednak szybko mnie złapał cały czas śpiewając swoją kwestie. -Och! Co za wstyd!
-Było mu wstyd!
-Cały świat mi zbrzydł!- Teatralnie złapał się ręką za czoło udając że jest przygnębiony.
-Był brzydszy niż ty!- Wstałam i zginając się że śmiechu wskazałam na niego ręką.
-Czułem się paskudnie!
-A może cudnie?
-Zawsze gdy chciałem...- Spojrzał w sufit udając poważną ale jednak smutną minę.
-No no Pumba nie przy dzieciach...- Pogroziłam mu palcem.
-O sorry.- Jego twarz przybrała czerwony odcień który w tym momencie idealnie wpasował się w jego pozycje która przypominała te ze starych filmów gdzie dziewczynki w długich sukieneczkach chichotały i zakrywały usta dłonią zawstydzone.
-Hakuna matata, jak cudownie to brzmi.
Hakuna matata, to nie byle bzik!
I Już się nie martw, aż do końca twych dni!
Naucz się tych dwóch radosnych słów hakuna matata!
Hakuna matata, hakuna matata, hakuna matata.
I Już się nie martw, aż do końca twych dni!
Naucz się tych dwóch radosnych słów!
Hakuna matata - ostanie wersy śpiewaliśmy razem co chwila pochylając się w swoją stronę i śmiejąc się przez co chwile potem padliśmy na poduszki w naszym zamku ciężko oddychając i wciąż się śmiejąc. Wtuleni w siebie nawzajem oglądaliśmy dalej, próbując uspokoić oddechy.
Nasza przerwa nie trwała zbyt długo bo chwilę później byka scena w której ponownie pojawiła się piosenka.

Ten moment jednak wpisał mi się doskonale w pamięć. Nie mogę go zapomnieć.
Był
... Był magiczny. Był słodki. Był po prostu nasz.

-Czuję co się święci!
Co?
Opętał ich zły duch!
O!
Dam głowę,
że w tym naszym trio,
zostanie tylko dwóch...
Ta noc karesom sprzyja!
Miłosny tchnęła czar!
W tej sytuacji romantycznej,
co będzie strach się bać! -Słysząc początek tej piosenki na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech a serce zaczęło szybciej bić. Nie wiedziałam czy chłopak to zrobi jednak czując jak bierze głęboki wdech byłam wręcz pewna że to zrobi. Czułam jak ma samą myśl o tym zaczyna mi się skręcać żołądek.
Miłość rośnie,
wokół nas!
W spokojną, jasną noc...
Nareszcie świat,
zaczyna w zgodzie żyć!
Magiczną czując moc...- Jeszcze chwila.. I..
-Jak mam jej wyznać miłość?
Jak wytłumaczyć mam?
Kim jestem, co się stało?
Nie wiem.
Co robić nie wiem sam...- Patrzyłam na niego cały czas jak to śpiewał, on jednak ani razu nie spojrzał na mnie wręcz unikał mojego wzroku. Nie przypominał mi ty tego chłopaka który śmiał się chwilę wcześniej. Był poważny. Mimo braku talentu muzycznego śpiewał w taki sposób że prawdopodobnie za chwilę zaczęłabym płakać. Marzyłam w tamtym momencie żebym Krystian śpiewał mi do snu jak małemu dziecku. Żeby przytulił mnie pod kocem i śpiewając usnął ze mną w jednym łóżku pozwalając mi się do niego przytulić.
-Jest tak zamknięty w sobie!
Lecz nie uwierzę, że...
Nie będzie królem,
skoro ma,
królewski ton i gest!- Patrzyłam na niego śpiewając i czując jak bardzo przyspieszyło mi tętno. Niby zwykła bajka. Niby zwykła piosenka. Jednak ja wczuwałam się tak samo jak Krystian.

-Miłość rośnie, wokół nas!
W spokojną, jasną noc...
Nareszcie świat, zaczyna w zgodzie żyć!
Magiczną czując moc...- Kiedy skończyłam ten wers Krystian spojrzał na mnie a ja czułam że gdybym w tym momencie stała już dawno zmiękły by mi kolana. Uśmiechnął się lekko jednak jakby nieobecnie. Zastanowił się mad czymś i nie pewnie śpiewał że mną.
-Miłość rośnie,
wokół nas!
Jej zapach jest tuż, tuż!
Kochać to,
pokonać, troski swe!

Przetrwać pośród burz...- Patrzył mi cały czas w oczy a jego twarz była wyjątkowo poważna. Ten rozbrajający uśmiech wręcz nie pasował do jego twarzy. Tak bardzo skupiam się na jego uśmiechu i oczach, że nie zauważyłam kiedy chłopak przybliżył się znacznie do mnie.
Otoczenie nagle przycichło. Mój wzrok zatrzymał się tylko na nim. Jego ciepły oddech otulał moją twarz. Do mojego umysłu dotarły jego perfumy. Byłam jak zahipnotyzowana. Nie mogłam się ruszyć. Choć może nawet nie chciałam.
Chłopak zbliżał się do mnie Powoli, niepewny cały czas.
Kiedy jednak nasze usta połączyły się w pocałunku jego niepewność jakby wyparowała. Została tylko dziwna mieszanka szaleństwa i czegoś na wzór czułości.
Czułam jak w umyśle mi buzuje a w brzuchu latały te całe tandetne ale jakże adekwatne w tym momencie motylki. Czułam jak kręci mi się w głowie. Z tego wszystkiego byłam bliska omdlenia.
Chłopak jednak odsunął się ode mnie nieznacznie po chwili i z lekkim uśmiechem patrzył mi w oczy jednocześnie bawiąc się moim zagubionym kosmykiem włosów, kręcąc nim i owijając go sobie wokół palca.
- Miłość rośnie,wokół nas..
Jej zapach jest tuż, tuż..
Kochać to.. pokonać, troski swe..

Przetrwać pośród burz.. - Jego głos drżał nieznacznie kiedy powtórzył ostatni wers piosenki. Jego zachowanie zawsze mnie zaskakiwało. Jednak ja zawsze chciałam więcej. Chciałam czuć już zawsze to ciepło. Czuć to szczęście i te całe motylki. Oddałabym wszystko żeby poczuć to jeszcze raz. Żeby znowu widzieć jego uśmiech, żeby zobaczyć jak się popisuje. Poczuć ciepło jego warg na swoich i znowu narzekać na to że zniszczył mi fryzurę. Chciałbym znowu czuć to ciepło i słyszeć jego głos.

- Widzę że wybrałaś jeden z waszych ulubionych. Możemy go obejrzeć jeżeli bardzo chcesz. Przy okazji nie znalazłem drugiej miski więc chrupki będziemy jeść z paczki ale spokojnie wujcio złota rączka zrobił to efektownie.- Z moich głębokich i mimo wszystko smutnych wspomnień wybudził mnie Patryk i głośny trzask miski na stole. Nie wiem kiedy z oczu poleciały mi łzy jednak byłam wdzięczna Patrykowi że je zignorował.
- Dziękuję.. - Mruknęłam smutno i po wrzuceniu płyty do odtwarzacza zajęłam miejsce na sofie obok Patryka biorąc przy okazji miskę popcornu i pilota. - Brakuje mi go.. - Szepnęłam cicho patrząc smutno w ekran telewizora.
- Wiem słońce..wiem.. Mi też go brakuje - Odparł Patryk przytulając mnie mocniej do siebie. - mi też go brakuje...

***

Nasz sens był obfity w mojej łzy. Nie ważne czy to był wesoły moment jak ten z piosenką Hakuna Matata czy może smutny jak śmierć Mufasy. Płakałam jakby oglądając melodramat. Czułam rozwierający ból w klatce piersiowej przy każdym wdechu i wydechu w momencie piosenki,, Miłość rośnie wokół nas,,. Wręcz nie mogłam patrzeć na to. Zamknęłam oczy i wtuliłam się w Patryka mając złudną nadzieję że pomoże mi to w przetrwaniu tej bajki. Wybrałam ją na własne życzenie. Kochałam ją. Jednakże nie spodziewałam się że to się tak skończy.
Ciągły płacz zmęczył mnie tak bardzo że nim się spostrzegłam leżałam przytulona i szczelnie owinięta kocem obok Patryka.
- Oj szkrabie... Gdybyś tylko wiedziała... - Cichy głos Patryka dotarł do mojej już nie pełnej świadomości. Chciałam zapytać o co mu chodzi jednak z moich ust wydobył się jedynie jakiś ledwo słyszalny mruk.

Kiedy się obudziłam słyszałam czyjeś radosne rozmowy i śmiechy. Czułam jak moje kości zdrętwiały a każdy ruch był w akompaniamencie cichego jęku zmęczenia.
- Oho księżniczka wstała. - Do uszu dotarł czyjś znajomy miły dla ucha głos. - Tego nasłania na mnie Maćka ci nie wybaczę.
Mój mózg wciąż pracował na wolnych obrotach przez co skojarzenie głosu chłopaka było niezwykle trudne.
Usiadłam na sofie zarzucając nogi na ziemię. Przetarłam oczy jedną dłonią i ponownie się rozciągnęłam.

Wyglądałam pewnie koszmarnie. Rozmazany od łez makijaż i rozczochrane od spania włosy. 

Istna zmora z bagien.

Światło wpadające do pokoju było tak jasne że kompletnie straciłam rachubę czasu.

-Który to dzień ? która godzina? kto do mnie mówił? Patryk dlaczego mnie nie obudziłeś? - Z moich ust wyleciał istny słowotok. Głos jednak jak mogłabym się spodziewać był zachrypły i zamiast pytań można było usłyszeć tylko jakiś dziwny skrzek. Odchrząknęłam i nie chcąc próbować się znowu kompromitować postanowiłam wstać i pójść w stronę głosów. 

Moje kości były wciąż zdrętwiałe ale stwierdziłam że lepiej będzie jak po prostu jakoś przetrwam ten chwilowy ból. Szurałam nogami ledwo widząc na oczy.

-Pola... Pola... Pola... Skarbie ty jeszcze śpisz. Idź się połóż zaraz ci przyniosę herbatę no chyba że chcesz coś innego?-Stanęłam oparta o futrynę i przetarłam oczy dłonią. Mruknęłam coś w odpowiedzi jednak z moich ust dalej wydobywał się skrzek.

-Trzymaj - W moich dłoniach naglę pojawiła się szklaka wody. Kiwnęłam dziękując i łakomie wypiłam całą jej zawartość.

Wzrok powoli przyzwyczaił się do jasności panujących w pomieszczeniu i mogłam już odróżnić osoby znajdujące się w kuchni.

- Ile spałam i dlaczego mnie nie obudziłeś kupo?- Mruknęłam w pierwszej kolejności. Spotkało się to ze śmiechem całej grupy.

- I bądź tu człowieku miły... Herbatkę chcesz zrobić, pozwalasz się wyspać nawet kocykiem ja okryjesz a i tak popierz dostaniesz...-Jęknął śmiesznie Patryk. - Spałaś tylko pół godziny skarbie. To chcesz tą herbatę czy mam się już nie produkować? - Kiwnęłam głową na znak, że chce i chwilę potem usiadłam na blacie przypatrując się dwójce moich albo bardziej naszych gości.

-Śpiąca królewna...- Zaśmiał się Paweł patrząc na mnie w uwagą i pięknym uśmiechem. -Jak mogłaś.. Nie wierzę... -Pokręcił głową i wziął łyka jakiegoś gorącego napoju.

-Co?-Zapytałam inteligentnie, nie wiedząc co ma namyśli.

-Nasłać na mnie Maćka... Rozumiem Przemka, Rozumiem Patryka. Nie, nie ciebie Rolnicki. -Spojrzał na chłopaka który wskazywał na siebie palcem zdziwiony. - Ale maćka? Szczyt szczytów..- kontynuował patrząc ponownie na mnie . Uśmiechnęłam się przypominając sobie moment jak poprosiłam o to żużlowca.

-Hey Pola- pomachała w moją stronę Lena której od dość dawna nie widziałam szczerze mówiąc.

-Lena.. Wybacz za mój stan.. Tak dawno cię nie widziałam. Co u ciebie? -Zeskoczyłam z blatu i przytuliłam się do brunetki.

-Ey.. A mnie to już nikt nie przytuli? - Mruknął smutny Paweł który zaczął bawić się kubkiem.

-U mnie okey.. Trochę się zmieniło i muszę ci parę rzeczy powiedzieć.-Spojrzała na mnie znacząco. Zdziwiona podniosłam tylko brwi do góry i wsłuchiwałam się w to co ma do powiedzenia Lena.

-Nie licz stary że teraz uzyskasz jakąkolwiek odpowiedź..-Zaśmiał się Patryk który chwilę później dostał ode mnie z łokcia w brzuch. 

***

-I ty mi to dopiero teraz mówisz? Dziewczyno takie rzeczy to się mówi od razu. -Powiedziałam oburzona słysząc informację od Leny.

-No tak ale słyszałam od Dudka że Patryk przyjechał a że mi opowiadałaś o wszystkim to nie chciał ci przeszkadzać.

-No ale dziewczyno... Boże..Gratuluję.- Mruknęłam popijając herbatę.

-Tak.. dzięki..-Podrapała się po karku i zawstydzona spuściła głowę w dół bawiąc się rękoma.

-Ty i Piotrek... To jest.. Wow.. Okey.. -Mruknęłam nie bardzo wiedząc co powiedzieć.

-Poolaaa!-Z kuchni dobiegł mnie głośny krzyk Patryka. - Paweł już się zbiera wypada się chociaż pożegnać Dziecko.

-Ja właściwie też się będę zbierać. -Dodała Lena i dziwnie zdenerwowana wstała z kanapy chwytając za swój kubek i idąc do kuchni.

-no .. okey..-Mruknęłam nie wiedząc za bardzo co się dzieje. Ruszyłam za dziewczyną poprawiając luźne spodnie. 

Kiedy weszłam do kuchni napotkałam dziwne spojrzenie rzucone przez Pawła na Lenę i dziwnie wesołego Patryka. Podświadomie zakodowałam, że muszę wyciągną z Patryka o co chodzi.

- Wybaczcie że większość waszej wizyty u mnie przespałam no ale pewien łoś mnie nie obudził i no.. - uśmiechnęłam się do Gości i nie patrząc na Rolnika uderzyłam go ponownie z łokcia w brzuch.

-Czemu mnie bijesz?!- Zdenerwowany zaczął mnie gilgotać przez co prawie upadałam na ziemie. Szczęście w nie szczęściu bo przed upadkiem uchroniły mnie ręce Patryka które wciąż mnie łaskotały.

-Pat-tryk..Zostaw - Jęknęłam próbując się wyrwać z jego uścisku.

- Dasz całusa w policzek i może przestanę.-Mruknął ze śmiechem.

-Do-bra, dobra już...-Krzyknęłam mając dość jego tortur. Chłopak przestał i nadstawił swój policzek w moją stronę.

-Twoja jedyna opcja ratunku skarbie. -Pokazał na swój policzek palcem a ja z ciężkim oddechem i bez szansy na jakąkolwiek ucieczkę dałam mu całusa. -Grzeczna dziewczynka. -Mruknął z uśmiechem.

-Idiota.

Całej tej sytuacji przyglądali się moi rozbawieni znajomi.

-Wyglądacie ze sobą strasznie słodko.-odparła Lena patrząc to na mnie to na Rolnika.

-Mehehe Ten idiota nigdy słodko nie wygląda. Przykro mi ale tu nawet mój blask nie pomoże -Odparłam wycierając niewidzialną łzę z policzka i posyłając szeroki uśmiech w stronę Patryka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro