39. Co ci jest?
Pov Nagisy:
Obudziłem się jak zawsze pierwszy z bólem głowy, który dokuczał mi od kilku dni albo tygodni już zgubiłem w tym. Usiadłem po turecku i spojrzałem na śpiącego Shiro, jego twarz była obrócona w moją stronę, przez co mogłem ujrzeć kolor pudrowego różu na policzkach i pojedyncze kosmyki włosów zasłaniające powieki. Jest piękny, jak śpi, wygląda wtedy jak mały chłopiec, który śni o przeróżnych przygodach. Musnąłem kciukiem jego policzek, na co szatyn cicho mruknął coś pod nosem i obrócił się na drugi bok. Z cichym westchnięciem podszedłem do szafy, wyciągając z niej żółty sweter sięgający mi do kolan i w tym samym kolorze jeansy, nie zapominając o bokserkach, skarpetkach i podkoszulku. Gdy miałem pewność, że o niczym nie zapomniałem, ruszyłem do łazienki. Stanąłem przed wysokim lustrem i spojrzałem w swoje odbicie, szczerze mówiąc, moje ciało się zmieniło na gorze... w okolicach obojczyka i brzucha pojawiły się szare sińce, który przypominają długi gruby ślad po sznurku, nie wspomnie już o tym,że strasznie schudłem z 68 kilo spadło do 52. Problemy z wagą i oddychaniem po prostu czego chcieć więcej!? Spojrzałem na swoją twarz i krzywo uśmiechnąłem się, aby dodać sobie sił na dzisiejszy dzień. Nie przedłużając, zdjąłem swoją niebieską piżamę i wszedłem pod prysznic, odkręcając ciepłą wodę. Po wytarciu całego ciała, ubrałem się i pomaszerowałem do kuchni zrobić dla siebie i kochanka śniadanie, tylko pytanie, co zrobić?Hmm... Już wiem! *Polkangaroo to dobry pomysł. Uszykowałem wszystkie potrzebne składniki i zacząłem je kroić, uważając na palce. Po dwudziestu minutach wszystko było gotowe, ponownie ruszyłem do sypialni, by w końcu obudzić tego śpiocha. Usiadłem na łóżku i poklepałem zielonookiego po ramieniu.
-Shiro obudź się, zrobiłem śniadanie.
- Już idę... - Machnął ręką i zakrył głowę poduszką, rozbawiony usiadłem na jego plecach, lekko nim kołysząc.
-No dalej śpiochu wstawaj!
-Daj mi chwilę, muszę się ubrać.
-Masz pięć minut, inaczej wszystko zjem sam. - Zszedłem z chłopaka, wróciłem do kuchni i wstawiłem wodę na kawę. Po paru minutach Shiro raczył przyjść do mnie, usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść, międzyczasie szatyn pochwalił mnie, że znowu zrobiłem coś nowego na śniadanie.
*** Po południu ***
Szczelnie przykryty kocem oglądałem kabaret, osoby, które występują, są genialne! Bo kto by wymyślał, dowcip o jakieś lasce, która wstrzyknęła sobie botoks w pupę tak mocno, że jej przedziałem zniknął i wszystkie stringi poszły do kosza? Nagle kochanek stanął przed telewizorem, zasłaniając ekran. Spojrzałem na niego i się przeraziłem... On to znalazł... Jakim cudem?
- Wytłumacz mi, co maseczka z tlenem robi w naszej łazience? - Zapytał czule, spoglądając na mnie, upuściłem głowę. To jest ten moment, w którym muszę mu powiedzieć o chorbę.
- O-ona pomaga mi g-gdy mam d-duszności... -Wyjąkałem. Szatyn położył maseczkę na stole i kucnął przed de mną. Objął dłońmi moją twarz, zmuszając do spojrzenia w jego piękne zielone oczy.
- Widzę, że coś się dzieje. Proszę powiedz mi, co ci jest?- Zapytał. Przez dłuższą chwilę nic nie mogłem powiedzieć, czułem, jak z napływu emocji w moim gardle pojawia się kula utrudniająca mi odpowiedź na jego pytanie.
- B-bo ja... - Przerwał mi dźwięk otwierających się drzwi, szatyn odsunął się od de mnie. Wstałem i zobaczyłem przed drzwiami swoich rodziców.
- Dzień dobry! Przyjechaliśmy was odwiedzić! - Oznajmiła z uśmiechem mama. Shiro zaniósł maseczkę do łazienki, a w tym czasie ja zająłem się rodzicami.
*****
Przez resztę dnia nie rozmawiałem z Shiro, nawet w pracy nie wymieniliśmy się słowem... Może jest na mnie zły, że nie dokończyłem tego, co chciałem powiedzieć? Wątpię by nadarzyła się kolejna okazja, by z nim o tym porozmawiać...
Wieczorem zielonooki poszedł wcześnie spać, natomiast ja spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy do wyjazdu z panem Aki'm. Po usłyszeniu dzwonka telefonu odebrałem go.
-Dobry wieczór Nagisa, jestem już pod twoim domem.
-Za chwilę wyjdę. - I się rozłączyłem. Założyłem kurtkę i torbę na prawe ramie, po czym wszedłem do sypialni. Na szczęście kochanek śpi, oby się nie martwił moim zniknięciem... Pocałowałem go w policzek i opuściłem mieszkanie.
*Polkangaroo - Danie składające się z boczka, jajka, chleba, pomidora, papryki, sałaty, soli i pieprzu.
Hejka!
Jednak udało mi się napisać rozdział ^-^
Brawo ja! xD
Chciałabym wam podziękować, za wasze komentarze, które strasznie mnie motywują do pisania ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro