Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34. Koszmary

Pov Shiro:

Usiadłem koło Nagisy, który leżał na łóżku. Biedak od dwóch tygodni męczy się z zapaleniem oskrzeli, przynajmniej tak powiedział, gdy wrócił od lekarza. Podałem mu kubek z herbatą, a blondyn przyłożył naczynie do warg.

-Może być?

-T-tak dzięki. - Przyłożyłem dłoń do jego czoła, było gorące.

- Jak skończysz pić, przykryj się, pójdę po tabletki.- Wstałem i ruszyłem do kuchni. Bardzo się o niego martwię, w nocy budzi się cały spocony i ma duszności... Mówi, że to nic takiego, nie mam się martwić, ale jak mam się nie martwić, jak widzę, że coś jest nie tak? Westchnąłem i zabrałem tabletki i butelkę z wodą niegazowaną i wróciłem do sypialni, nalałem ciecz do pustego kubka po herbacie i dałem go blondynowi, który połknął tabletkę.

-Shiro powinieneś odpocząć, widać, że jesteś zmęczony.- Wyszeptał blondyn, przykrywając się do szyi.

- Nie jestem zmęczony. A tak w ogóle za chwilę idę do pracy, więc będziesz musiał zostać sam.

-Spoko...

-A może zadzwonię po Rie? Zaopiekowałaby się tobą do czasu, gdy nie wrócę.

-Hej jestem dorosły, nikt nie musi się mną opiekować.

- Mimo że jesteś dorosły, ktoś powinien się tobą opiekować... W końcu jesteś chory. - Niebieskooki odwrócił się do mnie plecami i powiedział coś pod nosem.

-Co mówisz?

-Nie ważne, lepiej idź do pracy, bo się spóźnisz. -Spojrzałem na zegarek wiszący koło szafy. Ma rację, za chwilę zacznie się moja zmiana. Pocałowałem kochanka w czoło i wyszeptałem:

- Odpocznij. Do zobaczenia.

-Pa. - Szybko założyłem czarną kurtkę i buty, po czym pobiegłem do kawiarni. Na miejscu przebrałem się w uniform, rozejrzałem się po pomieszczeniu czy ktoś idzie w moim kierunku. Gdy miałem pewność, że nikogo nie ma zadzwoniłem do Rie by poszła do Nagisy. Wyłączyłem telefon poczułem na swoim ramieniu czyjąś rękę, przez co się wzdrygałem. Odwróciłem się i ujrzałem Neru! Dziewczyna prawie doprowadziła mnie do zawału!

-Ah to tylko ty, wystraszyłaś mnie.

- A ty wystraszyłeś mnie swoją reakcją! I co ma znaczyć tylko?!

-Spokojnie... Tak tylko mi się powiedziało. - Dziewczyna odgarnęła z czoła włosy i oparła się o ścianę.

-Mam taką nadzieję. A tak a pro po jak się czuje nasz książę?

-  Cóż...- Oparłem się koło niej. Co mam jej powiedzieć? Że '' Nadal jest chory i cholernie się martwię''? Nie chce, żeby się zamartwiała.

- No mów. -Warknęła, szturchając mnie w ramię.

- Gorączka nadal mu nie mija, kaszel też...

-To zabierz go nad morze.

-Co?

- Słyszałam, że morskie powietrze oczyszcza płuca i pomaga w oddychaniu.- Nie jest to zły pomysł, tylko... Kto zajmie się naszymi zmianami? I jeszcze studia.

- Fajnie by było tam pojechać, tylko co by było z naszą pracą? O studiach już nie wspomnę... -Westchnąłem rozczarowany. Nagle poczułem, jak brunetka uderza mnie w ramię. Pomasowałem bolące miejsce i spojrzałem na przyjaciółkę. To bolało!

- O pracę nie musisz się martwić ja i Ryszard się zajmiemy, a co ja wiem, to masz jeszcze dwa tygodnie wolnego od studiów z powodu wymieniania okien, prawda?

-No tak...

-Teraz, zamiast gadać ze mną, powinieneś iść do szefa po wolne.

-Masz racje! Dzięki!- Mocno przytuliłem dziewczynę. Nie wiem, co bym bez niej zrobił!

*** Wieczorem ***

To był najlepszy dzień! Szef zgodził się, abym z Nagisą wzięli wolne! ''Książę'' na pewno się ucieszy! Od kluczyłem drzwi i wbiegłem do salonu, w którym siedziała Rie słuchając piosenek lecących z MP3.

-Rie już jestem. - Podszedłem do białowłosej, spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.

-Czemu nie odbierałeś? Dzwoniłam do ciebie z dziesięć razy.

-Wybacz, telefon zostawiłem w kurtce. Po co tyle razy dzwoniłaś? Coś się stało?

- Chciałam się dowiedzieć gdzie macie jakieś wiaderko albo miskę... Nagisa wymiotował, chciałam, żeby miał coś koło łóżka aby nie musiał biec do łazienki.

- Wiaderko jest w piwnicy. A teraz jak się czuje Nagisa?

- Teraz dobrze, gorączka minęła i już od dobrych dwóch godzin śpi. - Wyciągnąłem z kieszeni spodni portfel i podałem przyjaciółce banknot.

-Weź to.

- N-nie mogę, nic takiego nie zrobiłam...

-Owszem zrobiłaś, jakby nie ty... Byłbym chodzącym kłębkiem nerwów. - Po chwili na jej twarzy pojawił się rumieniec, opuściła wzrok i zabrała pieniądze.

-M-muszę już iść... Dobranoc.- Nie czekając na moją odpowiedź, wybiegła z domu. Nie rozumiem, powiedziałem coś nie tak? Nie ważne muszę zobaczyć Nagisę, po cichu wszedłem do sypialni, w której panował pół mrok, zaświeciłem światło i spojrzałem na łóżko.  Mój choruszek leżał przy ścianie, włosy zakrywały mu twarz. Usiadłem koło niego i odgarnąłem blond kosmyki, ujawniając bladą cerę chłopaka, powieki powoli się uniosły pokazując zaszklone niebieskie tęczówki.

-Shiro?

-Wybacz, nie chciałem cię obudzić. Śpij dalej. - Kochanek usiadł i spojrzał na mnie.

- Nie chce mi się już spać. - Po jego policzkach zaczęły spływać łzy, wytarłem je.

-Nie płacz, wszystko jest w porządku.

-Teraz już tak...

Pov Nagisy:

Przez chwilę wpatrywałem się w szatyna, nie wytrzymałem, rozpłakałem się i mocno go przytuliłem. Nim zasnąłem, bałem się, że już nie otworze oczu i już go nie zobaczę... I te straszne koszmary...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro