Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30. Maseczka

Pov Shiro:

**Tydzień później *** 

Jest sobotni wieczór, na szczęście dzisiaj szef i jego żona pozwolili nam wrócić wcześniej do domu. Nagisa rozmawia z kimś przez telefon, a ja siedziałem w łóżku i na laptopie pisałem coś, co przypominało książkę, może za dwa miesiące skończę pisać i wyśle to jakiemuś wydawnictwu, aby sprawdzili, czy to się nadaje na publikacje.  Fajnie by było pójść do bilbioteki i zobaczyć swoją książkę... Nagle drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł blondyn z uśmiechem na twarzy.

-Shiro, Olivier i Rie zapraszają nas na swoje urodziny we wtorek. Idziemy?

- A będzie Usui?

- No tak.- Jak ja tego gościa nie lubię, zawsze coś do mnie ma, gdy do nas przychodzi mówi, że chyba nie mam ubrań, bo co przychodzi, jestem w tym samym. Przez to Nagisa musi nas uspakajać. Niebieskooki usiadł naprzeciwko mnie i chwycił moje dłonie, lekko kołysząc.

- Słuchaj, jak nie będziesz na niego reagował, to się uspokoi i cię nie będzie wkurzał.

-Bo łatwo na niego nie zwracać uwagi, od gimnazjum nic się nie zmienił! Jest wkurzający, upierdliwy, aroganci... - Przerwał mi palec chłopaka, który przywarł do moich ust.  

- Wiem, wiem... Więc pójdziesz ze mną?

-Eh, a mam inną  obcie?

-Nie. - Uśmiechnął się, rozczochrałem mu włosy i zgodziłem się. Kochanek ucieszył się tym, lubię, gdy jest szczęśliwy wtedy wygląda, jak mały chłopiec.

*** Wtorek ***

Oparłem się o drzwi do łazienki, Nagisa bierze już prysznic pół godziny, a dobrze wie, że też muszę się umyć. Zniecierpliwiony, zapukałem do drzwi.

-Ej, pośpiesz się! Za godzinę wychodzimy.

- P-poczekaj chwilkę. - Odpowiedział. Mijały minuty, a on nadal nie wychodził, z nudów usiadłem na podłodze i zamknąłem oczu. Rozumiem, higiena to ważna sprawa, ale nie wymusza siedzenia długo w łazience!

Pov Nagisy:

Oparłem się kafelki i założyłem maseczkę z tlenem. Lekarz mówił mi, że duszności mogą powrócić, ale nie wiedziałem, że tak szybko... Wziąłem parę głębszych wdechów i schowałem maskę w szafce, gdzie zazwyczaj są ręczniki.  Wytarłem ciało miękkim białym ręcznikiem, ubrałem się w żółty sweter i czarne rurki i wyszedłem z łazienki.

- No wreszcie. - Warknął pod nosem Shiro mijając mnie w drzwiach.

-Wybacz... -Wyszeptałem. Usiadłem w salonie na sofie i oparłem głowę o dłonie, zrobiło mi się niedobrze. Miałem wrażenie, jakbym za chwile miał zwymiotować, wstałem i ruszyłem do kuchni, otworzyłem pudełko z białymi tabletkami i połknąłem, popijając wodą z kranu. Po paru minutach poczułem ulgę, mam nadzieje, że przez najbliższe pięć godzin nie będę musiał zażywać tabletek. Siedząc na sofie, oglądałem ciekawy program kulinarny, jak to francuz robił sałatkę warzywną. Nagle poczułem czyjeś dłonie na ramionach, wzdrygałem się i uniosłem głowę, na szczęście był to szatyn. Usiadł koło mnie,  a jak objąłem swoje kolana.

- Prezenty mamy gotowe? - Zapytał zielonooki.

-Tak, są w kuchni na stole.

-Dobrze. Pomyślałem sobie, że jak będziemy wracać,z urodzin to może pójdziemy do kina?

- Raczej, późno będziemy wracać... Będziemy zmęczeni.

- No tak, nie pomyślałem o tym. - Zaśmiał się, aby nie zauważył mojego zaniepokojenia, uśmiechnąłem się w jego kierunku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro