6. Jaja
Nagisa Pov:
Koło mojego domu pożegnałem się z przyjaciółką i ruszyłem do drzwi. Wszedłem do salonu, by sprawdzić, czy ktoś, ale jak zawsze nikogo nie było. Torbę położyłem na podłodze, po czym ruszyłem do kuchni zrobić sobie zupkę chińską, bo czemu nie? Wlałem wodę do czajnika i wsypałem zawartość opakowania z makaronem na talerz. Usiadłem na stole, ciekawe co robi Shiro? Nie mogę się doczekać jutra! Muszę coś mu coś zrobić w ramach podziękowań za poduczenie... Hmm tylko co? Spojrzałem na piekarnik i od razu dostałem olśnienia!
-Babeczki!- Krzyknąłem radośnie. Po zjedzeniu zupki zabrałem się za robieni. Czekoladowych babeczek. Po dwóch godzinach wszystko było gotowe, niebiesko-zielona posypka na brązowym cieście wygląda smakowicie. Spojrzałem na wszystkie babeczki i stwierdziłem, że jest ich strasznie dużo! Może tak połowę dać jego rodzicom? W końcu Kevin i moi rodzice nie przepadają za słodyczami, wiec moje wyroby nie mogą się zmarnować. Wytarłem spocone czoło, po czym zacząłem myć brudną miskę.
-Nagisa! -wykrzyczał mój brat, opierając się o blat stołu.
-Już wróciłeś? Nie miałeś przypadkiem wrócić o dwudziestej pierwszej? -Zapytałem, wycierając ręce w spodnie.
-Cóż dzisiaj wcześniej skończyłem wcześniej, bo...-Przerwałem mu:
-Bo musisz spotkać się Sabriną.
-Tak- Wyszeptał, a na jego twarzy pojawił się rumieniec. W jego przypadku rumieniec to niecodzienne zjawisko nigdy nie widziałem różu na jego twarzy, a jeśli chodzi o tamtą dziewczynę widać go bardzo często.
-Pamiętaj, nie spal przy niej takiego buraka jak teraz. -Zachichotałem.
-Przynajmniej nie paraduje z mąką na ryju jak ty! - Zanurzyłem dłoń w talerzyku z mąką i sypnąłem nią starszego brata.
-I co ty na to? - Zapytałem, wycierając się ręcznikiem. Po chwili poczułem coś twardego na głowie, odsunąłem ręcznik od twarzy i położyłem dłoń na włosach, a raczej na rozbitym jajku.
-Fuu! Ale się klei! - Jun zaczął się śmiać. Niby jest starszy, ale zachowuje się gorzej od de mnie! Chwyciłem jajko i próbowałem rozbić je na głowie bruneta, tylko był z tym mały kłopot... jest strasznie wysoki! Stanąłem za Junem i wsunąłem jajko pod jego podkoszulek i rozbiłem. Brunet wyprostował się i przygryzł wargę.
-Haha! Ale masz minę!
-Przesadziłeś!- Zdjął górną garderobę, po czym chwycił ręcznik i zaczął mnie z niego zdzielać po głowę.
-Ała! To boli głupku!
-Takie życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro