Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Ocknij się

Pov Shiro:

Szliśmy już godzinę i nikogo nie spotkaliśmy, a co gorsze zaczęło padać.  Podbiegliśmy do drzewa, by schronić się przed deszczem, spojrzałem na blondynka, który chwycił się kolan.

- A myślałem, że przez cały dzień będzie słońce... - eyszeptał  zawiedziony.

-Ja też.- Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem między drzewami jasne światło.

-Widzisz je?

- Co widzę?

-Światło, po drugiej stronie rzeki. - Nagisa podrapał się po głowie i pisnął radośnie:

-Widzę! Widzę! Tam na pewno ktoś jest.

-Tylko pytanie, jak tam się dostaniemy? - Niebieskooki rozejrzał się.

-Jakbyśmy szli dalej, może znaleźlibyśmy jakiś most czy coś.- Przejechałem dłonią po jego mokrych włosach.

-Jednak czasami myślisz. - Nagisa zrobił obrażoną minę i wysyczał:

-Ja zawsze myślę!

-Taa... Lepiej chodźmy. - zakrywając głowę plecakiem, ruszyliśmy przed siebie do czasu, gdy zobaczyłem przewrócone drzewo, które mogło nam posłużyć jako ''most''.

- Patrz drzewo!- krzyknął blondyn. Podbiegliśmy do rzeki, wdrapałem się na drewno  i pomogłem Nagisie na nie wejść.

-Na wszelki wypadek chwyć mnie za rękę. -  chłopak wykonał moje polecenie i powoli zaczęliśmy iść na drugą stronę.

-Shiro!- Krzyknął, zdążyłem zobaczyć jak zakołysał się i wpadł do wody. Próbowałem go chwycić, ale nie zdążyłem. Boże! Nagisa krzyczał moje imię...  topił się, zdjąłem kurtkę oraz bluzę, które uniemożliwiały mi ruch i wskoczyłem do wody.  Ledwo co go widziałem, gdy byłem wystarczająco blisko, chwyciłem go w pasie i wypłynęliśmy na brzeg. Położyłem go na plecach i zdjąłem mu kurtkę.

-Nagisa ocknij się!- krzyknąłem. Nich otworzy oczy! Uniosłem lekko jego podbródek i przyłożyłem usta to jego ciepłych warg, po czym zacząłem robić sztuczne oddychanie. Nagle chłopak otworzył oczy i wykaszlał wodę, pomogłem mu usiąść. Wyglądał na bardziej przerażonego od de mnie.

-Już wszystko dobrze. - zacząłem go uspokajać. Gdy wykaszlał większą część wody z płuc, opadł na moje ramiona.

-Shiro... Dziękuje.

-Nie dziękuj. - Po moim policzku popłynęły łzy mieszające się z kroplami deszczu. Blondyn odsunął się od de mnie, przez co, mogłem zobaczyć jego bladą twarz.

- Źle się czuje... -I zamknął oczy. Mocno go przytuliłem, zemdlał wprost w moje ramiona.

-Pomocy! Niech nam ktoś pomoże! - krzyczałem na całe gardło. Wstałem i chwyciłem nieprzytomnego przyjaciela na ręce i ruszyłem w stronę światła. Krok za krokiem czułem się coraz gorzej. Jest strasznie zimno, a ja mam nic oprócz bokserek, spodni i butów. Nagle jakiś starszy mężczyzna z wąsem ubrany w żółtą płaszcz do kolan podbiegł do mnie.

-Co wy tu robicie w takim deszczu?! - Nie zdążyłem nic powiedzieć, upadłem na ziemię i straciłem przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro