Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Następne dni mijały spokojnie. Rodzeństwo zadomowiło się w domu Bartonów. Jack szybko przywiązał się do swoich nowych rodziców, który bardzo pokochał. Za to Arthur potrzebował więcej czasu, aby dostosować się do nowej rzeczywistości. Grace i Clint zamierzali dzisiaj zapoznać chłopców z avengers. 
Teraz oboje byli w kuchni, gdzie robili śniadanie. Jack i Arthur jeszcze spali u siebie w pokoju, a Clint i Grace nie zamierzali ich wcześniej budzić tylko dopiero jak skonczą ribić śniadanie.
– Nie mamo. To jeszcze za wcześnie jak dla nich. Ja rozumiem, że ty i tata checie ich poznać, ale to dla nich za wcześnie. Przyjedziemy z nimi za tydzień okej. Dobra to ja kończę pa.- mówi rozłączając się.
– Twoja mama?- spytał Clint.
– Tak chce wraz z tatą poznać chłopców, ale tłumaczyłam jej, że to dla nich za wcześnie i tak dziś chcemy, aby poznali drużynę, więc powiedziałam jej, że za tydzień do niej pojedziemy.
– Okej, a rozmawiałaś z Yacline?
–  Tak rozmawiałam jakiś miesiąc temu.
– I co mówiła?
– Mówiła, że czuję się dobrze i że już nigdy nie przyleci tu po tym co się stało.
– Przecież ten typ siedzi.
– Wiem, ale boi się i tyle.
– O dzień dobry śpiochy nasze wstały.- mówi Clint widząc Arthura i Jacka stojących w przejściu do kuchni.
– Cześć jak się spało?- pyta kobieta.
– Dobrze.- odpowiada Arthur.
– A ty Jack tez Dobrze?- pyta Clint na co mały kiwa głową.
– Chodźcie śniadanie czeka.- mówi Gravesa i wszyscy siadają do stołu i zaczynają jeść śniadanie.
– Słuchajcie dzisiaj mamy dla was z Grace niespodziankę.- mówi Clint.
– Jaką?- pyta starszych z chłopców.
– To niespodzianka, wiec jedźcie śniadanie i zbieramy się okej?- pyta Grace na co obaj chłopcy kiwają głową.

                                ***
Dwie godziny później dojechali pod bazę. Wysiedli z auta i weszli do środka. Idąc przez korytarze dzieci patrzyły na wszystko wielkim podziwem. W końcu doszli do salonu, gdzie czekała na nich drużyna, którą jak tylko zobaczyli otworzyli duzię z niedowierzania.

– Witajcie w bazie avengers.- powiedział Steve.

– Podoba się niespodzianka?- pyta Grace kucając przy dzieciach.

– Tak.- mówi Arthur i odrazu idzie do kapitana, którego zaczyna wypytywać o rozne rzeczy.

Widać było, że najstarszy z babci był bardzo zafascynowany tym, że mogl osobiście poznać super bohaterów i w dodatku może do nich mówić ciocia/  wójek. Jack tez był bardzo zadowolony, ale  ie pokazywał tego, aż tak bardzo jak Arthur. Oboje także nie mogli uwierzyć w to, że ich rodzice także należą do avengers. I jak to później powiedziała są rodzina super bohaterów.

– Mamo, a ty jaką masz ksywkę?‐ spytał Arthur.

– Ksywkę?- spytała patrząc na chłopca.

– Tak, bo tata to hawkeye wójek Tony to iron man, a ciocia Nat to czarna wdowa, a ty?

– Ja to sumie miałam kiedyś jak dołączyłam do S.H.I.L.D. to mówili na mnie Zanetti.

– Zanetti? Nigdy nie mówiłaś.- zauwazyła Wanda.

– Bo to była bardzo dawno temu. Pozatym Zaneti to panięskie nazwisko mojej mamy i jak ona służyła to tak do niej mówili, a jak ja zostałam agentką to tez tak do mnie zaczęli wszyscy mówić mimo, iż miałam inne nazywdko, ale wyszło, że wszyscy w T.A.R.C.Z.Y. mówili do Zanetti, więc uznali to za mój pseudonim i tak zostało do końca. Potem już przestałam tego używać.

– Potwierdzam. Wrzyscy tak do niej mówili. No może poza naszym Clintem. On zawsze zwracał sie do niej po imieniu.- mówi Natasha.

– To prawda.- potwierdził Clint.
Resztę dnia spedzili na wspólnej zabawie z chłopcami. Oglądali także z nimi różne bajki, a głównie to auta, które to Arthur uwielbiał.

W bazie zostali jeszcze dwa dni. W tym czasie chłopcy bardzo polubili avengersów tak jak i oni ich. Trudno było im wrócić do domu w szczególności Arthurowi, który bardzo polubił Stevea, ale w  końcu udało im się wrócić do domu.

– Mamo, a jeszcze kiedyś tam pojedziemy?- spytał Arthur, które Grace przykrywała.

– Oczywiście, że tak i to jeszcze nie raz. A jak nie my do nich pojedziemy to oni do nas przyjdą. A ogólnie udały się te trzy dni?

– Tak i to bardzo.- mówi szczęśliwy.

– Ciesze się a teraz pora juz spać. Dobranoc.- mówi całując go w czoło.

– Dobranoc i mamo?- pyta niepenie, a kobieta obraca się w jego stronę, kiedy jest już ma wychodzić z pokoju.

–Tak?- obraca się kiedy już ma wychodzić z pokoju.

– Kocham cie.

– Ja ciebie też.- mówi i wychodzi zamykając drzwi.

Następnie idzie do sypialni, gdzie czeka juz na im Clint. Siada obok niego na łóżku i patrzy przed siebie myśląc o tym co Arthur powiedział.

– Śpią?- pyta parzac na nią.

– Tak.- odpowiada nie nawet nie patrząc na męża.

– Co jest?- pyta widząc rozkojarzona żonę.

– Powiedział, że mnie kocha.- mówi, a łzy zaczynają jej lecieć z oczu. To był pierwszy raz, kiedy Arthur powiedziała jej, że ją kocha.

– Naprawdę?- pyta patrząc jej w oczy.

– Tak.- mówi i przytula męża, który i ją przytula.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro