Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Jechałem wzdłuż jakiegoś pola, na którym pasły się krowy, wypatrując czekoladowej czupryny, ale nigdzie jej nie widziałem. Zatrzymałem się i postanowiłem użyć telefonu.

— Halo?

— Raven?

— Skąd, u licha, masz mój numer?

— Od Lily, czy to ważne? Gdzie ty jesteś? — usłyszałem charakterystyczny dźwięk, a potem się rozłączyła.

— Niech ci będzie. — powiedziałem pod nosem i ruszyłem na peron. Miałem rację, siedziała na jednej z ławek, kryjąc twarz w kolanach.

— Wolne? — podniosła głowę i zmierzyła mnie wzrokiem spuchniętymi oczami. Serce mi się krajało, ale co miałem zrobić? Nie uduszę przecież Kasie.

— Jak mnie znalazłeś?

— Nie jestem głupi, potrafię rozpoznać odgłos wydawany przez pociąg.

— Lily kazała ci mnie znaleźć. — stwierdziła. Tak, to prawda. Ale nawet jeśli ona by mi tego nie powiedziała, to sam bym ją znalazł.

— Dlaczego tutaj? — rozejrzałem się.

— Tutaj go poznałam. — łamał jej się głos.

— O co chodzi z tą sesją? — wiedziałem, że chodzi o zdjęcia, ale nie bardzo o tym, co Andrew do nich miał.

— Mówiłam ci o niej. Miał tam być i mnie wspierać, a... Wyszło jak wyszło. Nie mam ochoty o tym rozmawiać. — otarła łzy z policzków.

— Jak będziesz miała jakiś problem, to możesz mi powiedzieć, dobrze? — pokiwała głową. Wyglądała jak kawałek brownie, który się rozwalił.

— Jedź do domu. — wstała i znajdowała się centralnie naprzeciwko mnie. Przeczesała włosy dłonią. Nie byłem pewien jak postąpić, więc po prostu ją objąłem i przytuliłem jej głowę do swojej piersi. Potem w milczeniu odwiozłem ją do Lily, bo mnie o to poprosiła.

Perspektywa Raven

Na szczęście ochłonęłam i nie byłam tak wkurzona na Kasie jak wcześniej, ale nadal jednak nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Lily dziękowała Colinowi, a ja nie odzywając się usiadłam na kanapie i zaczęłam jeść popcorn.

— Już myślałam, że nas wystawisz. — powiedziała Lil kiedy skończyła się żegnać ze swoim chłopakiem. — Masz szczęście, bo jeszcze nie mówiłam jak to się stało, że ja i Colin zostaliśmy parą.

— Gdzieś w podświadomości jednak wiedziałaś, że wrócę skoro nadal tego nie opowiedziałaś. — posłałam jej cwaniacki uśmieszek.

— Dobrze, więc... — przytuliła do siebie poduszkę. — Najpierw poszliśmy do niego, ponieważ jego mama coś chciała, miałam okazję ją poznać. Fantastyczna kobieta. No i musiał zawieźć gdzieś tam coś tam...

— Nie pamiętasz? — zbulwersowała się Charlotte.

— Nieważne! — Kasie rzuciła w nią ciastkiem.

— Jak wracaliśmy, zaczęło się ściemniać, cudowny widok słońca. W tym momencie w radiu zagrała piosenka „Thinking out loud". Oboje chcieliśmy pogłośnić i nasze dłonie się zetknęły, po czym na siebie spojrzeliśmy... I pocałował mnie! — ukryła twarz w poduszce, a nam banan nie schodził z twarzy. — Może nie jakieś woow, ale dla mnie było idealnie. — rozmarzyła się.

— Ciekawe. — odparła Lottie. — Kasie, jak poznałaś Lucasa?

— Co? — zaśmiała się. — Na jakiejś imprezie. Nie pamiętam. A co?

— Eee nic, myślałam, że jakoś romantyczniej to się odbyło.

— Luke i romantycznie? — rudowłosa prychnęła, po czym zaczęła się śmiać.

— Myślę, że gdyby Luke chciał, to byłby romantyczny. — wtrąciłam, wzruszając ramionami.

— Bingo! — krzyknęła Kasie. — Powinnaś być z Lucasem. — aż się zakrztusiłam. — No co?

— Nie, nie, nie. O fuj! — machałam rękami we wszystkie strony. — Czułabym się jakbym popełniała kazirodztwo. Weź go sobie, ja nie chcę.

— Luke był dobry w łóżku, nic poza tym. Ja mam swojego adoratora. — powiedziała dumnie.

— Uuu, kogo? — zaciekawiła się Lily.

— A nie powiem. Może jak będę wiedziała na sto procent, że to ten właściwy, to go wam przedstawię. — „Ten właściwy". To zdanie rozbrzmiało w mojej głowie, jakby chciało mi coś przekazać.

— A ty, Raven? Jak zaczęłaś chodzić z Andrew? — tym razem pytanie padło niestety do mnie.

— Nic nadzwyczajnego. — pokręciłam głową. — Siedzieliśmy i jedliśmy babeczki, po prostu zapytał.

— Też można. — Kasie sprawdzała coś w telefonie. — A! Słuchajcie. Sophie napisała, że konkurs się odbędzie! W ten piątek. Tak!

— Serio? Ale co my mamy zrobić ?Jak się przygotować? To już pojutrze! — Lily zaczęła się denerwować.

— Napisała, że za chwilę wrzuci wszystko na Facebooka. Jezu, jestem taka podekscytowana. Jest!

— Czytaj. — skinęłam głową w jej stronę.

— Okay, więc tak. W pierwszej konkurencji wszystkie kandydatki będą musiały założyć jakąś sukienkę. Z tej piętnastki odpadnie pięć. Następnie dziewczyny pokażą się... W strojach kąpielowych. O mój Boże! Ponownie odpadnie pięć osób. Ostatnia piątka będzie miała robione zdjęcia, przez ciebie, Raven. — zdziwiłam się, ale nie przeszkadzało mi to.

— I z tych zdjęć wybiorą trzy najładniejsze dziewczyny. Zwyciężczyni pierwszego miejsca wygrywa tytuł Najpiękniejszej Dziewczyny W Całym Liceum oraz wycieczkę do Hiszpanii! Laski, muszę wygrać.

— Można zabrać kogoś na tę wycieczkę? — zapytała Lily.

— Yhym, jedną osobę. Tylko jak wygrasz, proszę cię. Nie wracaj w ciąży. — rzuciła żartem.

— Upośledzona jesteś? Jestem wierząca! Seks tylko po ślubie.

— Chyba bym umarła. — stwierdziła Charlotte. Potem poszłyśmy spać.

* * *

— Cześć, piękna, miłego dnia! — powiedział Andrew odjeżdżając. Ze smutną miną stałam przed szkołą. Niesamowicie irytowały mnie spojrzenia innych ludzi, kiedy Andrew mnie odwoził, przywoził, czy coś podrzucał, bo zapomniałam wziąć z domu. Lily stała obok mnie z dziwną mimiką.

— Co jest? — nie podobało mi się to, jak na mnie patrzyła.

— Czy Andrew ma wytatuowanego kruka?

— Tak, a co?

— A wiesz dlaczego?

— Nie pytałam, czemu? — otwarła usta i przybliżyła się do mnie.

— Ten facet u ciebie w domu miał identycznego. — szepnęła, a moje serce zaczęło bardzo szybko bić. Miałam wrażenie, że za chwilę wyrwie mi się z klatki piersiowej.
Jakim cudem tego nie zauważyłam?

— Jesteś pewna?

— Przykro mi, ale tak. — pogłaskała mnie po plecach. — Musisz go dopytać, o co chodzi. Co, jeśli miał z tym coś wspólnego?

— M-mam nadzieję, że nie...

— Elo poziomki! — Lucas zjawił się znikąd, razem z Colinem. To, że znowu miał zabandażowane knykcie, zwróciło moja uwagę.

— Co wy takie nijakie? Halo! Tu się mówi do was! — pstrykał nam przed oczami, ale nawet moja przyjaciółka nie reagowała.

— Luke? Wiesz może czy w naszym mieście jest jakiś gang? — zapytałam, patrząc nadal na dłoń Colina. Chyba to zauważył, bo schował ją do kieszeni.

— Emm tak, jakiś coś tam z krukami. A co? — spojrzałyśmy na siebie z Lily.

— Tak mi przykro... — powiedziała szczerze.

— Przepraszam. — wyminęłam ich wszystkich i udałam się do domu. Jego domu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro