Konkurs one-shotowy
Cześć! Razem z początkami pogody na plusie i przebiśniegów na naszych podwórkach przybywamy i my:
Wraz z pierwszym numerem Hello Watt pojawiła się również pierwsza edycja one-shotowego konkursu. Do wyboru mieliście trzy tematy: „Kobieta o zmiennej duszy", „Ciężko się w marcu urodzić, bo trudno takiemu dogodzić" oraz „Na wiosnę nie tylko śnieg topnieje".
Ciężko nam było wybrać, ale cóż, takie właśnie są zasady i mimo wszelkich trudnosci losu zdecydowałyśmy się na okrzyknięcie zwyciężczyni, którą jest PurpleeeSkyy! Gratulujemy!
A oto i zwycięska praca:
Odrzuciłam jego zaręczyny dokładnie w dniu naszej czwartej rocznicy.
Klęknął przede mną ubrany w ciemnoszary garnitur, a kiedy sięgnął do kieszeni marynarki już wiedziałam, co się święci. Z każdą kolejną sekundą w moim gardle rosła ogromna gula, a na usta wkradał się niewyraźny uśmiech, jednak on zdawał się niczym nie przejmować. Drżącymi dłońmi otworzył czerwone pudełeczko, w którym połyskiwał złoty pierścionek – skromny, z małym, okrągłym oczkiem. Widziałam, jak otwiera usta, ale zanim cokolwiek powiedział, wyrzuciłam z siebie:
– Nie mogę.
Zbladł. Jego oczy pociemniały, a twarz wykrzywił grymas niezrozumienia. Smutek zalewał go w takim tempie, że z trudem powstrzymywałam łzy, które próbowały zalać moje policzki. Przez chwilę miałam wrażenie, że on sam zaraz się popłacze, ale bez słowa podniósł się z posadzki, po czym patrząc mi prosto w oczy, zadał jedno, krótkie pytanie:
– Nie kochasz mnie?
Wzięłam głęboki oddech, sądząc, że raczej zapyta się czy mam kogoś innego, albo że zacznie się złościć, dzięki czemu ja też mogłabym być zła. Ale on zrobił to, co zwykle, czyli zadał pytanie, które trafiło dokładnie w sedno sprawy.
– Byłaś ze mną z litości?
Energicznie zaprzeczyłam głową, zatykając usta dłonią. Byłam bliska rozryczenia się na całą restaurację, ale wiedziałam, że nie mogę. Para, która oglądała panoramę miasta kilka metrów od nas była wystarczającą publicznością.
Bolało mnie serce, bo wiedziałam, że Victor nie zasłużył na to, co się teraz dzieje. Po czterech latach chodzenia ze sobą powinnam krzyknąć tak i rzucić się mu na szyję, planując w głowie wygląd swojej sukni ślubnej.
Bolała mnie dusza, bo widziałam, jak moja odpowiedź go niszczy. Jego spojrzenie wyrażało totalne zagubienie, a ja nie miałam żadnego wytłumaczenia na to, dlaczego odrzuciłam jego zaręczyny.
Kiedy nasze milczenie przeciągało się w nieskończoność, zrobiłam malutki krok w jego stronę, ale wtedy gwałtownie uniósł rękę, powstrzymując mnie przed zbliżeniem się do niego. Znieruchomiałam. Victor zacisnął powieki, potarł twarz wolną dłonią, po czym szybkim ruchem wyrzucił pudełeczko z pierścionkiem za barierkę. Nie skomentowałam tego, pozwalając mu odejść. Ocierając pojedyncze łzy, patrzyłam jak przechodzi przez szklane drzwi tarasowe, po czym znika za kolejnymi, prowadzącymi do wyjścia.
♥
Dwa lata później leżałam rozciągnięta na łóżku, okryta jedynie cienkim, białym prześcieradłem. Z leniwym uśmiechem obserwowałam mężczyznę, który wciągał na siebie sprane dżinsy i granatową koszulkę polo. Kiedy przeczesał dłonią swoje rozczochrane blond włosy, rękaw bluzki uniósł się na tyle wysoko, że mogłam dostrzec kawałek tatuażu.
– Idziesz dzisiaj do pracy? – zapytał, odkręcając się do mnie przodem. Zaprzeczyłam ruchem głowy, na co westchnął: – Farciara.
– Nie możesz powiedzieć, że jesteś chory albo coś, i zostać ze mną?
– Ma chéri, powiedziałem tak tydzień temu – zaśmiał się, przysiadając na brzegu łóżka.
Podniosłam się z materaca, i owijając się ciaśniej prześcieradłem, klęknęłam przy nim, tuląc się do jego pleców. Blaise ujął moje dłonie, którymi objęłam go za szyję i złożył na nich szybkie pocałunki, po czym popatrzył na mnie przez ramię.
– Tu es la plus belle femme du monde.
– Kocham, gdy mówisz po francusku, ale nie mam bladego pojęcia, czy przypadkiem mnie nie obrażasz
– Powiedziałem, że jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie – wyszeptał, łapiąc zaczepnie zębami za moją dolną wargę. – I nigdy bym cię nie obraził – dodał, wciągając mnie na swoje kolana.
Uśmiechnęłam się, patrząc mu głęboko w oczy. Nasza sielanka trwała już od trzech miesięcy i nigdy nie pomyślałabym, że jeden głupi list rozwali nasz związek w drobny mak, pozostawiając tylko wspomnienie wrzasków, przekleństw i łez.
Listonosz zapukał do drzwi trzy godziny później, zostawiając w moich dłoniach zwykłą, białą kopertę z ładnie wykaligrafowanym adresem mojego mieszkania. Jakaś mała, czerwona lampeczka zapaliła się z tyłu mojej głowy na widok charakteru pisma, ale ignorując ją, siadłam na kanapie w salonie i otworzyłam kopertę. W środku była kartka i w pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś wysłał mi ją na urodziny, ale był jeden problem – do dwudziestego trzeciego marca zostały jeszcze dobre dwa miesiące.
Poza tym na kartce urodzinowej nikt nie napisałby: Zaproszenie, Victor & Ana, 1 kwietnia 2017 roku.
♥
Przez wiele dni kartka z zaproszeniem na ślub Victora nie dawała mi spokoju i nie mogłam przestać zastanawiać się, dlaczego mi ją wysłał. Był aż takim masochistą, że chciał widzieć moją twarz, gdy będzie mówił sakramentalne 'tak' czy raczej bawił się w sadystę i chciał mi dopiec?
– Nie powinnaś sobie zawracać tym głowy – powiedział Blaise tamtego dnia, gdy wrócił do domu po pracy. – Pewnie chciał ci tylko zrobić na złość.
Ale Victor nie był kimś, kto z premedytacją robiłby komuś na złość. Od zawsze był przykładnym facetem, opiekuńczym, kochającym i uciekającym od jakiegokolwiek rodzaju przemocy – czy to fizycznej, czy psychicznej. Nie potrafiłam wyobrazić go sobie siedzącego przy biurku i ze złośliwym uśmieszkiem wypisującego moje imię i nazwisko na kopercie. Jednak zrobił to. Włożył tą kartkę, napisał mój adres i wysłał.
Tylko po co?
♥
Któregoś dnia stwierdziłam w końcu, że muszę dać sobie spokój z tym przeklętym zaproszeniem, i szykując się na imprezę, upchnęłam je gdzieś między książkami na regale. Wcisnęłam na siebie swoją najlepszą sukienkę, ułożyłam włosy, zrobiłam staranny makijaż i w towarzystwie Blaise'a oraz jego znajomych wyszłam do klubu.
To był naprawdę udany wieczór do momentu, kiedy postanowiłam pójść z Mią, przyjaciółką z dzieciństwa Blaise'a, na chwilę do toalety. Czekałyśmy całą wieczność w kolejce, plotkując o jakiś totalnie nieistotnych rzeczach, a gdy wreszcie udało nam się załatwić swoje potrzeby, wróciłyśmy do naszego stolika. Z szerokim uśmiechem na ustach szłam w stronę siedzącego do mnie plecami Blaise'a i jego kumpla, gdy dotarły do mnie strzępki ich rozmowy:
– Mia... mówiła...
– Taaa, jej były ... zaproszenie.
– ... żenić się?
Ze zmarszczonymi brwiami podeszłam na tyle blisko, żeby wyraźnie usłyszeć ostatnie zdanie Blaise'a.
– Stary, zanim ja się ożenię, chcę dobrze zapamiętać, jak to jest być wolnym strzelcem.
– A Cherilyn?
– Cherilyn po prostu jest.
Zszokowana, otworzyłam buzię.
Po prostu jest...
Wściekła okrążyłam skórzaną kanapę i sięgając po pierwszy z brzegu drink, wylałam go na Blaise'a. Zdezorientowany, wykrzyczał jakieś przekleństwo po francusku, po czym popatrzył na mnie, ale ja już brałam kolejnego, którym chlusnęłam go w twarz.
Po prostu jestem...
Odkręciłam się na pięcie i wybiegłam z klubu, łapiąc pierwszą lepszą taksówkę. Gdy dojechałam do domu, w furii pakowałam wszystkie jego rzeczy do czarnych worków i wyrzucałam je na korytarz, nie zwracając uwagi na krzywe spojrzenia sąsiadów.
♥
Związek z Blaisem, a raczej uśmiercanie tej znajomości, zszargało mi tyle nerwów, że postanowiłam na pół roku wyjechać do swojej kuzynki, która mieszkała w Hiszpanii ze swoim mężem, Julio. A przynajmniej początkowo miało być tylko pół roku...
Alison bardzo się ucieszyła na pomysł, żebym zamieszkała u niej na jakiś czas i pomimo tego, że wykorzystywała mnie czasem do niańczenia swojego pięcioletniego synka, było mi tam dobrze. Odcięta od ślubu Victora i rozstania z Blaisem, skupiłam się na aklimatyzacji w kraju, w którym moja skóra szybko przybrała ładny, złotawy odcień. Plaże w Hiszpanii były naprawdę warte grzechu – gorący piasek, błękitna woda i mili, roześmiani ludzie stwarzali idealne trio, abym przesiadywała tam większość popołudni.
Kiedy wszystko naprawdę zaczęło się układać i dostałam nawet pracę jako tłumaczka, poznałam brata Julio, który wrócił akurat z podróży służbowej. Alejandro był naprawdę sympatyczny, więc gdy zaproponował mi swoje towarzystwo w zwiedzaniu wielu ciekawych miejsc w Hiszpanii, chętnie się zgodziłam.
Potem wszystko potoczyło się kuriozalnie szybko – między nami coś zaiskrzyło, przeprowadziłam się do jego mieszkania, a niedługo potem znalazłam w jego szafie z ciuchami ukryty pierścionek.
Niemal natychmiast spakowałam swoją walizkę i złapałam pierwszy samolot do Nowego Jorku, zostawiając mu jedynie liścik na stole.
♥
Kiedy wróciłam do domu, poczułam się rozbita emocjonalnie. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca, wszystko mnie denerwowało, pięć razy przemeblowałam sypialnię, a teksty do tłumaczenia w zastraszającym tempie piętrzyły się na blacie biurka. Mój telefon nie przestawał dzwonić, ale nie byłam gotowa na stawienie czoła mojej kuzynce i Alejandro, nawet jeśli dzieliło nas ponad pięć tysięcy kilometrów.
Po tygodniu stwierdziłam, że muszę z kimś porozmawiać i spotkałam się z przyjaciółką w naszej ulubionej cukierni. Opowiedziałam jej o tym, jak i dlaczego uciekłam z Hiszpanii, na co Margot niemal opluła mnie swoim ciastkiem czekoladowym.
– Zostawiłaś mu liścik i tak po prostu spierdzieliłaś?!
– Nie miałam pojęcia, że myśli o ślubie! – odparłam, energicznie wbijając widelec w ptysia z bitą śmietaną. – Wystraszyłam się i tyle.
– Wystraszyłaś się... – mruknęła, patrząc na mnie przez zmrużone oczy.
– Tak, wystraszyłam, bo... Bo nie wiem czy chcę ślubu, a wizja odrzucania kolejnych zaręczyn...
– Tamte zaręczyny były trzy lata temu. Poza tym Blaise nie chciał ślubu, a i tak się rozstaliście.
– Blaise potraktował mnie jak parę rękawiczek, które można w każdej chwili zmienić – warknęłam.
– Nie chcesz wolnego związku, nie chcesz też ślubu... To czego tak właściwie chcesz, Cherilyn?
Czego chcę...? Dobre pytanie.
♥
Po spotkaniu z Margot bardzo długo spacerowałam po ulicach Nowego Jorku, zastanawiając się, czego ja tak naprawdę chcę – od życia, miłości i mężczyzn. Analizowałam każdy mój związek, począwszy od mojego pierwszego chłopaka jeszcze z czasów licealnych, przez Victora, Blaise'a i Alejandro, ale nie wywnioskowałam niczego sensownego. Nie chciałam ślubu, bo to było niemal synonimem sideł. Wyjątkowo upierdliwych i duszących sideł. Z drugiej strony nie młodniałam, miałam już dwadzieścia sześć lat na karku i wypadało wreszcie się ustatkować, stworzyć bezpieczną przystań.
Może po prostu pisane było mi zostanie starą panną z gromadką kotów u boku?
Przerażona taką wizją swojej starości, odruchowo skręciłam do parku, w którym kiedyś często biegałam. Może znów powinnam zacząć ćwiczyć? Nie, nie, nie. Muszę dowiedzieć się, co jest ze mną nie tak, dopiero potem planować tak błahe rzeczy.
Dźwięk dzwonka rowerowego wyrwał mnie z rozmyśleń i w ostatniej chwili uskoczyłam w bok. Rozejrzałam się dookoła, orientując się, że szłam po ścieżce dla rowerów. Zmęczona oklapnęłam na najbliższej ławce i wbiłam wzrok w ceglane ogrodzenie, które pokryte było różnymi, kolorowymi bazgrołami.
Nagle moje spojrzenie przyciągnął mężczyzna, który z zapałem pisał coś zielonym sprejem na murze. Marszcząc brwi, przyglądałam się jego poczynaniom, dopóki nie skończył swojego dzieła, które głosiło:
Źle się w marcu urodzić, bo trudno takiemu dogodzić.
Rozbawiona, podniosłam się z ławki i stanęłam obok niego, mówiąc:
– Dwudziesty trzeci marca, a ty?
– Jedenasty.
Uzasadnienie - czyli dlaczego akurat ta praca podbiła serca jurorów?
swiercz; Dobra to może ja zacznę. Jeśli chodzi o tematy to moim faworytem był numer trzeci i całkowicie nie spodziewałam się, że praca, która mnie tak oczaruje będzie opowiadało właśnie o marcu.
_feather_; Mam podobne odczucia. Liczyłam na coś w tym temacie, na coś co mnie ruszy.
aeternum_odisti; Już od pierwszej linijki wiedziałam, że to będzie coś, co mnie zaciekawi.
_feather_; W one-shotcie spodobała mi się życiowa nieporadność głównej bohaterki. Momentami śmieszyło mnie jej zachowanie, a czasami było mi jej po prostu żal.
aeternum_odisti; Autorce udało się zawrzeć w niej zarówno treść poważną, jak i wątek humorystyczny, który idealnie kończy pracę.
swiercz; Będę szczera, bohaterka trochę przypominała mi mnie. Taka życiowa kaleka, chociaż może w nieco innych aspektach. Przez to Cherilyn wydaje mi się bardziej realistyczna.
aeternum_odisti; Szczerze, przeczytałam go za pierwszym razem szybko, bo chciałam wiedzieć co się dalej stanie. Dopiero potem znowu się do tego wzięłam i zaczęłam sprawdzać błędy.
_feather_; Podoba mi się imię bohaterki.
aeternum_odisti; Ładne, prawda?
swiercz; A mnie tak średnio, ale nie jest to coś, na co zwracam wielką uwagę.
_feather_; Ja zakochałam się w końcówce, a treść odciągnęła moją uwagę od błędów.
swiercz;Słuchajcie, a co myślicie o samym sposobie napisania one-shota? Wydaje mi się, że autorce nie można zarzucić, żeby nie radziła sobie z opisami czy też dialogami.
_feather_; Bardzo podobały mi się opisy. Były lekkie i nie męczyły.
Prosimy autorkę opowiadania o odebranie wiadomości prywatnej na wattpadzie w celu zatwierdzenia nagrody. Wasza praca nie wygrała bądź nie wysłaliście własnej, ale jesteście ciekawi pozostałych one-shotów, które dotarły na naszą skrzynkę? Żaden kłopot! Wszystkie prace pojawią się jeszcze dziś w specjalnie utworzonej do tego książce, która oddzielać będzie od siebie poszczególne edycje, wraz z autorami i ich tworami.
Bardzo dziękujemy za nadesłanie prac i zachęcamy do aktywności na tej płaszczyźnie w kolejnych numerach! Tematy do kwietniowego numeru Hello Watt:
1. Dzieci kwietnia
2. Żarty żartami
3. Widzę cię tylko od święta
Na prace czekamy do 10.04.2017r, interpretacja tematów jest dowolna, jednak jeden uczestnik nadesłać może tylko i wyłącznie jedną pracę, pod jeden wybrany temat. W mailu uwzględnijcie swoją wattpadową nazwę, ilość słów oraz tytuł i temat, do jakiego się odnieśliście. Dolnej bariery słownej nie ma, ponieważ w tym numerze dużo osób wstrzymało się z nadesłaniem prac z powodu brakujących słów, jednak miejcie na uwadze, że górna bariera pozostaje na swoim miejscu i Wasza praca nie może przekraczać sześciu tysięcy słów.
One-shoty ślijcie na nasz mail: hellowattpad.wt*małpa*gmail.com
W razie wątpliwości, jest on podany w opisie profilu, bo tu zjada małpę :D
Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro