Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24 i Gomenasai ;^;

Tam na dole będzie notka ;^;

~*~

*Fuyuka*

Na następny dzień nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Tak, więc gdy już byłam ogarnięta na tyle by nie odstraszyć ludzi wyszłam z pokoju i bez celu snułam się po zamku. Poszłam na śniadanie, a gdy już zjadłam kontynuowałam swoje "zwiedzanie". Mijałam co po chwilę jakichś zwiadowców z którymi miło się witałam. Chciałam właśnie wracać do pokoju gdy usłyszałam jakieś dziwne wrzaski. Coś jakby bójka. Podekscytowana w końcu jakimś ciekawym obrotem spraw, przyśpieszyłam trochę kroku. Na placu utworzyło się dość spore zbiorowisko gapiów. Przecisnęłam się pomiędzy nimi by dotrzeć na sam brzeg. Na samym środku okręgu stali Eren i Jean. Westchnęłam znudzona. Myślałam, że będzie coś ciekawego, a to tylko te dwa jełopy. Obserwowałam ich znudzonym spojrzeniem czekając na rozwój wydarzeń. Na początku się tylko wyzywali. Nawet Mikasa próbowała ogarnąć Eren'a, ale nie zbyt jej to wyszło. Gdy przeszło do rękoczynów, gapie zaczęli wiwatować. Dało się wychwycić kilka zdać typu "Dawaj Eren!", "Dowal mu Jean!" i jeszcze innych. Obserwowałam to jeszcze chwilę znudzona. Levi'ego nie ma tylko jeden dzień, a tu już taki burdel. Po raz kolejny dzisiaj westchnęłam i skupiłam się. Po chwili moje zmysły się wyostrzyły, a ja znów przeskanowałam wzrokiem sytuację.

- Spokój!- Krzyknęłam, a w tym samym momencie pomiędzy sprawcami tego całego zamieszania przeleciał silny podmuch wiatru odrzucając każdego w inną stronę. 

Moje oczy tak samo jak ostatnim razem pod wpływem mocy zrobiły się jaskrawo niebieskie, ale nie zwróciłam na to uwagi. Patrzyłam na nich przenikliwym wzrokiem. Czułam ich przyśpieszone bicie serca, a każdy wokoło odsunął się ode mnie na kilka kroków. Chłopcy spojrzeli na mnie z lekkim przerażeniem. Potrząsnęłam głową przy okazji zamykając oczy by odgonić od siebie całą zebraną moc. Moje oczy wróciły do normalnego stanu, a ja ponownie otworzyłam oczy. Spojrzałam na nich i gestem ręki kazałam im wstać. Posłusznie wykonali mój "rozkaz". Ruszyłam przez grupkę gapiów, a Ci odstępowali mi drogę. Wyczułam, że tych dwóch za mną nie idzie. Zatrzymałam się i spojrzałam na nich przez ramię. 

- A wy co? Na specjalne zaproszenie czekacie? Ruszać się.- Powiedziałam i znów ruszyłam przed siebie by odejść w cichsze miejsce, a następnie ich "przesłuchać". Chciałam polubownie załagodzić ten ich szczeniacki, głupi konflikt.

Odeszliśmy dość spory kawałek od miejsca całego zdarzenia. W końcu usiadłam na jakiejś ławce w korytarzu. Tamci stanęli przede mną spoglądając co chwilę to na mnie, to na siebie. 

- Tak, więc...- Zaczęłam pochylając się lekko przy okazji łącząc dłonie i opierając się łokciami o swoje kolana, a następnie spojrzałam na nich wyczekująco.- O co wam znowu poszło?

- Popchnął mnie.- Powiedział Jean.

- I dlatego zaczęliście się kłócić?- Zapytałam kpiąco myśląc, że on sobie ze mnie żartuje, ale po chwili zrozumiałam, że on mówi całkiem poważnie.- Poważnie? Co wy dzieci z podstawówki?- Prychnęłam.

- Ogólnie to od tego się zaczęło.- Dopowiedział Jean.

- A później jakoś tak poszło.- Dołączył Eren. 

- Ehh... No okej. Idźcie już.- Mruknęłam i wstałam z tej ławki.

Z nudów postanowiłam iść do szpitala, ale za nim doczłapałam do końca korytarza zatrzymał mnie głos tego jasnowłosego bruneta. 

- A to co zrobiłaś na placu? Co to było?- Zapytał podnosząc głos bym go usłyszała. 

- Nie powinieneś się tym interesować Jean.- Odkrzyknęłam i ruszyłam w stronę szpitala.

*20 minut później*

Przekroczyłam progi szpitala podchodząc do recepcji. Była krótka kolejka, więc poczekałam chwilę aż w końcu nadeszła moja kolej.

- Witam. Chciałam się zap---  - Nie zdążyłam dokończyć, a już znajomy głos przerwał mi.

- Fuyuka! Co tutaj robisz?!- Zapytała entuzjastycznie Hanji.

- Cześć. Nie miałam co robić, więc chciałam pomóc w szpitalu.- Wytłumaczyłam kobiecie.- A ty co tutaj robisz?

- Byłam w laboratorium.- Kiwnęłam głową w zrozumieniu.- Skoro już tu jesteś to może byś wyleczyła kilka osób. Tylko pamiętaj z umiarem.- Ostrzegła mnie, a w mojej głowie pojawiły się obrazy mojego ostatniego omdlenia po tym jak uleczyłam dwóch żołnierzy.

- Nie przejmuj się mną. Lepiej pokaż mi tych ludzi.- Odpowiedziałam. Kobieta wzruszyła ramionami i energicznym krokiem ruszyła w stronę sal, a ja podążyłam tuż za nią. 

Brunetka coś tam gadała, ale nie zbyt jej słuchałam. Włączyłam się dopiero gdy dotarłyśmy do jakichś drzwi, a ona się zatrzymała. 

-  Na tej sali leży Kenjirō Ishikawa.- Mówiąc to podała mi kartę pacjenta. Przebiegłam szybko wzrokiem po niej i ponownie wróciłam wzrokiem na kobietę.- Ma dość sporo ran po ostatniej wyprawie. Bardzo możliwe, że z tego wyjdzie, ale... Być może nie będzie mógł być znów zwiadowcą. Nie ma czucia w prawej ręce.- Podobnie wyczytałam w tej karcie kilka chwil temu.

- Prawdopodobnie ma coś z nerwami. Nie jestem pewna, ale chyba mogłabym pomóc. Jednakże to wymaga dużo energii mojej, jak i tego chłopaka. Do tego lepiej załatwcie mu jakieś znieczulenie.- Wytłumaczyłam i weszłam do sali.

Przeczesałam swoje włosy palcami i spojrzałam na leżącego pacjenta. Blondyn, dość przystojny, niebieskie oczy, na oko 25 lat, ale mógł być starszy. Nie dałabym mu więcej niż 30. 

- Słuchaj i mi nie przerywaj.- Powiedziałam opierając się rękoma o łóżko i spojrzałam na blondyna.- Spróbuje Ci pomóc w odzyskaniu czucia w prawej ręce. Chcesz?- Zapytałam, a ten kiwnął głową.- Ostrzegam. Będzie to dość bolesne, ale damy Ci jakieś środki przeciwbólowe. Potem będzie rehabilitacja, w której oczywiście Ci pomogę i może tak po dwóch miesiącach będziesz mógł nią normalnie ruszać, a jeśli wszystko dobrze pójdzie to za maksimum pół roku wrócisz do roboty.- Wytłumaczyłam i spojrzałam znów na chłopaka. 

- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się ciepło do chłopaka i wyszłam z sali gdzie czekała na mnie Hanji.

- Ishikawa-san się zgodził, więc przygotujcie go. Mnie też dajcie jakieś ciuchy na przebranie, bo w tym mundurze nie jest za wygodnie.- Powiedziałam i ruszyłam przed siebie za nim Hanji zdążyła coś powiedzieć.- Ja idę się uszykować do tej operacji. Za dwie godziny gościu ma być gotowy.

Wyszłam na dwór i usiadłam na trawie po turecku.

*Półtora godziny później*

 Po półtora godziny przyszła po mnie Hanji z moim ubiorem. Otworzyłam moje jaskrawo niebieskie oczy i odebrałam strój od brunetki. Przebrałam się szybko w toalecie, a swoje rzeczy odłożyłam do wolnej szafki w gabinecie pielęgniarek. Zaraz po tym ruszyłam za Hanji do odpowiedniej sali. Cały czas utrzymywałam skupienie i z nikim nie rozmawiałam by się nie rozproszyć*. Weszłyśmy do sali, a ja natychmiast stanęłam przed łóżkiem Ishikawy-san'a. Wzięłam dużo powietrza do płuc, a po chwili je wypuściłam. Czekały mnie ponad 4 godziny stania nad tym gościem. Wyciągnęłam nad jego prawą rękę swoje obie dłonie i powoli wypuściłam całą zebraną moc. 

*Cztery godziny później*

W końcu po czterech godzinach operacja się zakończyła, a ja wytarłam pot z czoła fartuchem. Na szczęście wszystko poszło po mojej myśli i chłopak odzyska pełną władzę nad ręką po maksimum pół roku. Westchnęłam i uśmiechnęłam się szeroko do Hanji, która cały czas była ze mną w pomieszczeniu. Dodawało mi to otuchy.

- Gratuluję!- Krzyknęła kobieta i klepnęła mnie mocno w plecy. Skrzywiłam się na ten ruch, a mnie zaczęło się kręcić w głowie.

Cofnęłam się o kilka kroków podpierając się o jakiś metalowy wózek przy okazji zwalając kilka przyrządów. 

- Cholera, nie teraz.- Mruknęłam gdy przed oczami pojawiły mi się plamki. 

Słyszałam jak przez mgłę, że ktoś mnie woła, ale nie potrafiłam zareagować. Poczułam jak wszystkie siły mnie opuszczają. Moje oczy powoli się zamykały aż w końcu nastała ciemność, a ja już nic nie czułam. 

~*~

*rozproszyć- Dobrego słowa użyłam?

Emm.... Czesio... Ktoś jeszcze to czyta? Jakoś w to wątpię. W końcu ostatni rozdział był w styczniu ;^; No, ale teraz obiecuję 100% (chyba ;^; Co jak co, ale mnie się nie wierzy) poprawy! Ale no.... Bardzo, ale to bardzo was przepraszam za tą nieobecność. Nie powiem, że miałam za mało czasu, bo cały styczeń przesiedziałam w domu, a później do 13 lutego miałam ferie. Jeszcze później też miałam dość sporo czasu, a ten tydzień też spędziłam w domu. Tak więc czasu miałam aż nad to, ale weny nie miała, a do tego lenistwo wygrało wszystko. Za co naprawdę was przepraszam. Wiem, że moje przeprosiny nic nie dadzą, ale spróbuję to jakoś naprawić.

Rozdział ma ponad 1000 słów, a do tego jutro jeszcze coś wstawię, więc chyba jak na razie jakoś się może wykoleje z tego wszystkiego. Przez kilka następnych dni planuję wstawiać więcej rozdziałów, ale nic nie obiecuję, ponieważ teraz na serio mogę nie mieć czasu. Muszę kilka rzeczy nadrobić. Do tego we wtorek mam spotkanie związane z projektem szkolnym. Muszę jeszcze jechać do ksero i tak dalej, i tak dalej. 

Co do końca opowiadania. Nie wiem dokładnie, ale podejrzewam, że książka zakończy się na 30 rozdziałach ewentualnie 35, ale jakoś szczerze w to wątpię. Podejrzewam, że zrobię drugą część, ale raczej jej nie opublikuję jeśli nikt nie chciałby czytać. Jednakże i tak planuję ją na pisać, więc jak będzie ktoś chętny na przeczytanie to niech pisze w komentarzu to się zobaczy co z tego wyjdzie ^^

Dobra ja już spadam, bo jest późno, a moja kuzynka chce iść spać, a do tego to ja też chcę. Jednak najpierw obejrzę do końca kryminalnych C: Żegnam was i do zobaczenia jutro ^^

Bayooooo!!!!

Kazenakii

Jeszcze raz GOMENASAI!!!!! *Kłania się*

PS.

KOMENTUJCIE!!!!!!

ORAZ

GWIAZDKUJCIE!!!!!!


  Nightcore - Let Her Go  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro