Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 7

Wyszliśmy ze szkoły. Trzymał się mojej talii. Zatrzymaliśmy się na którymś z budynków, by mógł założyć strój.

-Idziemy na lody i do Stark Tower, nie chce być sama.
---

Kupiliśmy z pajęczakiem lody, dostaliśmy na koszt firmy. Opłaca się chodzić w strojach po mieście.

Poszliśmy z Parkerem do Stark Tower. Dalej nikogo nie było.

Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Tony dzwonił.

-Wybacz na chwilkę, Peter.

Chłopak pokiwał głową i stał w miejscu jak słup.

-Hej, Viktoria. Jest z tobą Kate?

-Nie, pojechała do pracy. Coś się stało?

-Potrzebujemy waszej pomocy. Umiesz w łuk i świetnie się bijesz. Przydasz nam się.

-Okej, przekaże jej. Peter też ma iść?

-Tak, dzięki.

Rozłączył się. Klasycznie. Chwila. Jak my mamy tam dotrzeć? Myślałam chwilę lecz zdałam sobie sprawę, że tracę czas.

-Peter, chodź. Jedziemy po Bishop.

-A-Ale co się stało?

-Opowiem ci później. Jedziemy na misję pomóc tak w skrócie.

Wsiedliśmy do auta. Powitała nas sztuczna inteligencja. Jarvis.

-Hej, Jarvis namierz Kate Bishop i jedź w jej stronę.

-Się robi, panno Stark.

Samochód ruszył. Ułożyłam się na fotelu. Gdy dojechaliśmy rzuciłam Parkerowi szybkie "Czekaj." i wyszłam. Zaczęłam dość spokojnie, ale nerwowa iść po nią. Zatrzymał mnie strażnik.

-Po Kate.-Spojrzałam na niego.

Strażnik odwrócił się i wybrał jakiś numer.

-Ktoś chce Panią widzieć.

-Kto?-Usłyszałam przez słuchawkę Kate.

Wyrwałam mężczyźnie telefon z ręki.

-Kate. Jeżeli zaraz tu nie przyjdziesz, to nie ręczę za siebie. Ważne.

Oddałam mu z powrotem telefon do ręki i oparłam się o budynek i czekałam.

-Jestem, wyszłam jak najszybciej mogłam.

Wskazałam na auto i spojrzałam na zdezorientowaną Kate. Wywinęłam oczami i złapałam ją za rękę.

-Jesteśmy. Przepraszam, że tak długo ale pretensje nie do mnie.

-Hej Pete, gdzie jedziemy?

-Na misję, musimy pomóc reszcie.

-Wysłali wszystkich oprócz nas i nie dają sobie rady?

Wzruszyłam ramionami. Zadzwoniłam do ojca znów.

-Hej, Tony. Jak mamy do was dojechać?

-Strange wam otworzy portal. Idźcie po rzeczy do wieży i zadzwoń jak będziecie na jakimś płaskim terenie.

-Dobra.

Tym razem to ja się rozłączyłam.

-Jarvis. Do Stark Tower.

Gdy dojechaliśmy do wieży szybko się zebraliśmy. Musieliśmy jeszcze Parkera podwieźć pod dom. Wzięłam szybko łuk i strój czarnej wdowy. Na razie byłyśmy same i czekałyśmy na telefon Petera który miał nam powiedzieć, kiedy mamy po niego jechać. Podeszłam pod pokój Kate.

-Gotowa?

-Chyba tak..

Wyszła z pokoju. Czarnowłosa miała kitka i rozpuszczone kosmyki włosów, a do tego swój fioletowy strój. Ja za to miałam czarny, całkiem obcisły strój czarnej wdowy z warkoczem syntetycznym. Coś w stylu Natashy. Złapałam dziewczynę za rękę i cmoknęłam ją w policzek. Uśmiechnęła się.

-Peter dzwonił, powinnyśmy jechać.

-Jasne.

Wyszłyśmy z wieży i wsiadłyśmy do auta. Podjechałyśmy po Parkera.

-Uważaj na łuki z tyłu.

Chłopak kiwnął głową i wsiadł do auta. Tym razem ja prowadziłam auto, nie sztuczna inteligencja. Nie rozumiem, dlaczego ludzie się boją ze mną jeździć. Jestem super pro ekstra hiper dobra w prowadzeniu.

Podjechaliśmy na jakieś zadupie. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Tony'ego.

-Jesteśmy, możesz odpalać.

Rozłączył się. Pod nami otworzył się portal. Ja zdążyłam zareagować i wylądowałam łagodnie na ziemi, natomiast Kate oberwała w głowę. Rozejrzałam się. Długo zajęło mi ogarnięcie, gdzie reszta. Podbiegliśmy do nich z Peterem i Kate.

-No to w czym mamy pomóc?

-Mamy lekki problem z pokonaniem robota. Jest dość duży a potrzebujemy go zabić, by dostać się pod pole magnetyczne z którego następnie musimy uzyskać pewien kamień, ponieważ może on nam zagrozić w przyszłości.-Zaczął tłumaczyć Tony.

-Okej, no to macie zamiar tu tak stać jak półgłówki, czy już zacząć działać?

Wszyscy spojrzeli na siebie, po czym ruszyli w jedną stronę, a ja za nimi. Iron Man latał w powietrzu i strzelał. Ja, Natalia i Yelena stałyśmy przed polem siłowym. Jedna z nich lekko uderzyła mnie pięścią w ramię, bym się na nich skupiła.

-Biegniemy wszystkie i się rozdzielamy. Jeżeli któraś z nas będzie ranna, to niech biegnie do Bruce'a, wziął jakieś apteczki czy coś. 

Pokiwałam głową. Wyciągnęłyśmy pistolety i wbiegłyśmy w pole siłowe. Natalia biegła po lewej, Yelena po środku, a ja po prawej. Nie mogłyśmy jednak tak o sobie biec. Miałyśmy też co jakieś 5 metrów pułapki, czy szyfry.

---

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro