Część 6
-Właśnie, praca!
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i szybko wybiegła się przebrać.
.....
---
Byłam troche zaskoczona reakcją dziewczyny. Wstałam z łóżka i zaczęłam je ścielić.
-Dobra, ja idę do siebie.
-Okej, czekaj chwilkę
Usiadłam na łóżku i czekałam, aż dziewczyna wyjdzie. Gdy wyszła, spojrzałam na nią.
-Odprowadzisz mnie do drzwi?
-Okej, jasne.
Złapała mnie za rękę, więc zaczęłam za nią iść. O dziwo nikogo nie było w kuchni. Podeszłyśmy do drzwi. Rozszerzyłam lekko usta i ujęłam twarz dziewczyny w moich dłoniach. Spojrzałam jej w oczy, a ona złapała mnie za talię. Pocałowałam ją krótko.
-Spóźnisz się.-Powiedziałam i otworzyłam za nią drzwi.
-To do zobaczenia.-Puściła mi oczko i się uśmiechnęła. Wyszła.
No i teraz nie mam co robić. Parker w szkole, Mj w szkole i Ned w szkole. Reszta w pracy, czy na misji. Niby fajnie, cała wieża dla mnie ale towarzyszyła mi cisza i pustka.
Weszłam do pokoju i wcisnęłam guzik. Założyłam maskę. Boże, jaki ten strój jest ciasny. Wybiegłam przez balkon i zaczęłam się huśtać między blokami.
Nagle usłyszałam huk i piski mieszkańców. Przysiadłam na bloku i wydłużyłam wzrok by dowiedzieć się, skąd dobiegał dźwięk.
Dźwięk wydobył się z bloku mieszkaniowego. Palił się. Wystrzeliłam pajęczyne.
-Ktoś tam jeszcze został?
-Tam została moja córeczka!-Usłyszałam głos zapłakanej matki.
-Jak jej na imię?
-Abby..
Wskoczyłam na górę.
-Abby?
Powtórzyłam jej imię jeszcze kilka razy zanim ją znalazłam.
-Hej, już spokojnie. Wyciągnę cię stąd.
Rozejrzałam się. Złapałam dziewczynke w talii. Miała koło 9 lat na oko. Wybiegłam szybko z budynku i postawiłam dziewczynkę na ziemię przed jej mamą.
-Dziękuję.-Odpowiedziała kobieta przytulając swoją pociechę.
Uśmiechnęłam się, lecz nie było tego widać. Skinęłam głową i odleciałam.
Kurwa, ale będzie opierdol. Będzie w faktach na 100%. Nie wracam dziś do domu. Zaczęłam się bujać w stronę szkoły. Mieliśmy teraz wf. Wleciałam w szybę hali, lecz zamiast rozwalić szybę-odbiłam się od niej. Kurwa, mój nos.
Zeszłam z dachu i po prostu weszłam na halę. Oparłam się o ścianę. Akurat po linie wspinał się Parker. Gdy zszedł, zaczęłam klaskać.
Zauważył mnie i szybko do mnie podbiegł.
-Co ty tu robisz?! Co jeśli cię ktoś pozna?-Zapytał zdezorientowany.
-Nikt mnie nie pozna. Zabieram cię na lody.
-Co?
-Lody. Zamrożone słodycze lub owoce w mleku??
Wyminęłam chłopaka. Podeszłam do jego trenera, zwolniłam go z wf-u. Potem też poszłam do naszej wychowawczyni, by samą mnie usprawiedliwić i Petera.
Wyszliśmy ze szkoły. Trzymał się mojej talii. Zatrzymaliśmy się na którymś z budynków, by mógł założyć strój.
-Idziemy na lody i do Stark Tower, nie chce być sama.
---
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro