Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 4

Pokiwałam głową i wyleciałam przez okno. Dotarłam na miejsce ale to, co zauważyłam było nienormalne. Naprawdę. Ogólnie przerąbane.

***

Wróciliśmy z Peterem około 21 do mojego pokoju. Cali poobijani ale to w większości dlatego, że Peterowi się skończyła pajęczyna i ja musiałam walczyć z resztą podczas gdy Peter próbował zdziałać coś bez niej.

-O mój Boże, nic wam nie jest?- Kate aż wstała z łóżka i podeszła do nas.

-Opatrzyłabyś?

-Tak, tak. Czekajcie.

POV: KATE

Wybiegłam od razu z pokoju. Musze opatrzeć Petera i Viktorię, więc potrzebowałabym kogoś. Wbiegłam do salonu. Wanda nie, Nat tym bardziej. Nie lubię, jak patrzy na Vi wiadomo jakim wzrokiem. Tony tym bardziej nie, zabił by ją. Clint!

-Clint, chodź, pomożesz mi.

-A w czym?- Mężczyzna podbiegł do mnie

-Po prostu chodź

Ciemnowłosy ruszył za mną w kierunku Viktorii.

POV: VIKTORIA

Rozmawiałam sobie z Peterem o różnych tematach. Takich przyjemnych, i mniej.

-Dobra, jestem. Clint pomoże.-Do pokoju weszła Kate. Pokiwałam głową i mężczyzna wszedł

-O Boże, co wam się stało. I dlaczego Viktoria ma strój spidey'ego na sobie?

-Długa historia..

-Dobra Clint, ja się zajmę Vi, a ty Peterem. Okej?-Ciemnowłosa podeszła do mnie.

-Okej.. Uwaga.-Czarnowłosa naśladowała ruchy mężczyzny.

Zacisnęłam powieki. Woda utleniona na ranie wcale nie jest taka fajna. Po chwili przemywała i zaklejała plastrami pozostałe rany.

Zleciało tak trochę czasu. Peter i Clint już sobie poszli, a ja oglądałam filmy z Kate.

Byłam tak zmęczona, że nawet nie zauważyłam jak łuczniczka zasnęła w moim łóżku.

***

Obudziłam się obok czarnowłosej. Spokojnie wstałam, by jej nie obudzić przypadkiem. Zgarnęłam jakieś ubrania z szafy i ubrałam się w czarną rozpinaną bluzą w jakieś wzory na plecach i białą koszulkę bez nadruków. Wzięłam spakowany plecak i ruszyłam w strone kuchni. Zjadłam płatki i wyszłam.

Wzięłam quada i specjalnie dwa kaski. Podjechałam pod dom May i czekałam na Petera.

Peter już wychodził, a May stała w oknie. Pomachałam jej i wręczyłam Peterowi kask. Nie rozumiem po co oni się tak upierają o te kaski. Podjechaliśmy jeszcze po MJ, która także jechała w kasku. Wjechaliśmy na parking szkolny i wysiedliśmy. Ja zabezpieczyłam pojazd przed kradzieżą, a reszta poszła mówiąc, że zobaczymy się przy klasie. Zabrałam kaski i zeszłam do szatni, by schować je do szafki. Podeszłam pod salę i usiadłam obok MJ. Oparłam głowę na jej ramieniu.

-Boże, zasne zaraz chyba- Wypaliłam, by przerwać ciszę.

-A właśnie, co wy z Peterem tacy poobijani?

-Dłuuga historia.

Uśmiechnęłam się. Dzwonek zadzwonił, więc podeszliśmy pod klasę. Teraz była chemia, siedziałam obok Neda, więc raczej dam radę z nim wytrzymać. Robiliśmy jakieś eksperymenty, więc nie było trudno dostać dobrą ocene.

Boże, musze wkońcu przyzwyczaić się do tego, że babka co chwile krzyczy o byle gówno.

Chociaż każda tak robi, co nie robi na mnie wrażenia.

---

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro