Część 23
-Co u May?-dodałam, by nie było takiej ciszy która była dotąd.
-Trzyma się dobrze, ostatnio nakryła Petera jak się całuje z Nedem. Tak w policzek-zaśmiał się na samo wspomnienie.
Zaśmiałam się pod nosem i otworzyłam szerzej okno w aucie.
-Dość duże korki, co?-powiedziałam.
-Pfft, to Nowy Jork. Codziennie ktoś z niego wyjeżdża lub do niego przyjeżdża. Poza tym, ktoś dziś gra koncert gdzieś tu blisko, więc się nie dziwie-odpowiedział mi starszy.
-Mhmm-mruknęłam.
Automatycznie cofnęłam się od okna i poprawiłam na siedzeniu, kiedy zauważyłam, że jesteśmy już blisko miejsca docelowego.
-Okej, jesteśmy. Baw się dobrze!-wykrzyknął, kiedy auto się zatrzymało.
-Dziękuję Happy, jedź bezpiecznie!
Uśmiechnęłam się do niego ostatni raz, zanim weszłam do budynku i skierowałam się do windy. O tym, że przyjechałam wie tylko mój tata. Reszcie nic nie mówiłam. Było dość wcześnie, więc albo będzie większość Avengersów, albo nie będzie nikogo. Akurat dzisiaj było bardzo cicho. Znaczy nie mi idzie oceniać, nie przychodzę tu często. Szłam prosto do gabinetu Tony'ego. Szczerze miałam nadzieję, że kogoś spotkam po drodze, ale nie jego.
-Viktoria?-usłyszałam głos za plecami.
-Peter, hej-uśmiechnęłam się i podrapałam się po karku widocznie zażenowana sytuacją.
-Czemu nie mówiłaś, że przyjedziesz?-zapytał.
-Wpadłam tylko na chwilkę, a przynajmniej tak to zaplanowałam.
-Hmph, następnym razem powiedz gdy będziesz w pobliżu to gdzieś wyjdziemy-dodał, zanim odszedł w swoją stronę, nie czekając aż odpowiem.
Pokiwałam głową i poszłam dalej. Kiedy stanęłam przed drzwiami, cicho zapukałam, a po usłyszeniu "proszę!" weszłam.
-Hej tato!-krzyknęłam, a kiedy odwrócił się do mnie, przytulił mnie ciasno. Szczerze mi tego brakowało. Ogólnie, brakowało mi codziennych przytulasów od kogokolwiek. Tym bardziej tych od taty.
-Heej młoda, jak idzie w kawiarni?-zapytał.
-Dobrze, ale trochę tak ciężko codziennie do pracy chodzić. Zastanawiam się czy to nie za dużo-usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach.
-Zawsze możesz zrezygnować jeśli to dla ciebie za dużo.
-Nie nie, jest jeszcze okej. Przyzwyczaiłam się do wygodnego życia i tego też chce się oduczyć, a bez pracy nie dam rady.
-Jasne, rozumiem. Masz jakieś plany na dziś.
-Mhm, chciałam wyjść z Kate i Wandą.. znaczy no nie wiem czy one będą chciały wyjść we 3.
-Okej, wyjdziemy na kolację wieczorem, tylko my dwoje?
-I Pepper?-zapytałam
-Znaczy.. jak chcesz-podrapał się po karku.
-Coś między wami jest nie w porządku?
-Można tak powiedzieć.
-Pójdziemy bez niej, nie będę robiła nic na siłę. Jesteście dorośli, sami dojdziecie do porozumienia.
Pokiwał głową, a ja wyjęłam z kieszeni telefon i uśmiechnęłam się, gdy go wsunęłam spowrotem do kieszeni.
-Zarezerwuj stolik, napisz gdzie i kiedy.. i się nie spóźnij-dodałam, po czym wyszłam z pokoju do salonu.
-Vi, przyszłaś!
-Hej, Vi.
Odezwały się w tym samym czasie.
-Nat, Kate.. hej-uśmiechnęłam się, kiedy zauważyłam jak się zabijają wzrokiem-myślę, że tę napięcie między wami jest niezdrowe.
-Jakie napięcie?-zapytała Nat.
-Dobra, mniejsza z tym. Idziemy, Vi?-odezwała się Kate.
-Tak, jasne-odpowiedziałam.
Kiedy brunetka się odwróciła, podeszłam i wyszeptałam do ucha Natashy: "Wyjdziemy kiedy indziej, nie bądź zazdrosna." Po czym ścisnęłam jej dłoń i odeszłam do Kate, która czekała aż winda przyjedzie.
-Wiesz w ogóle gdzie idziemy?-zapytałam i spojrzałam jej w oczy. Damn, zapomniałam jakie ona ma piękne.. wszystko.
-Raczej tak, chociaż później możemy pójść gdzieś indziej.
Time skip; 10 minut później (wyszły już z wieży i są w połowie drogi)
-Tęskniłam za tobą-brunetka przerwała cisze i zaczęła bawić się swoimi palcami.
-Ja za tobą też, Kate. Szczerze-spojrzałam się jej na brzuch hihi, a potem na jej dłonie i tą bliżej mnie połączyłam z moją, by dodać jej otuchy
-To co się stało rok temu.. poszłaś dalej, co nie? Zapomniałaś o tym-spojrzała się mi w oczy.
-Nie bardzo. Dalej coś do ciebie czuję, ale jeśli ma być to tylko przyjaźń to wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko
Widziałam jak jej ledwo widoczne jabłko adama się poruszyło, gdy przełknęła ślinę.
-A więc kawiarnia, skąd taki pomysł?-zapytała.
-Szczerze to.. nie wiem.
Kate spojrzała się w dół, na chodnik i schowała wolną rękę w kieszeni.
-Wszystko okej?-zapytałam.
-Tak, po prostu zawsze mi się wydawało, że się dobrze dogadujemy. Ja i ty.. jeden świat, rozumiesz?
-Powiedzmy, że rozumiem. I Kate, dobrze się dogadujemy. Rozumiemy siebie i ja to wiem, po prostu nie zawsze się wszystko układa. Zawsze można dać sobie kolejną szanse. Według mnie jest warto to zrobić dla naszej relacji.
Pokiwała głową.
-Viktorio Stark-stanęła przede mną i złapała moją drugą dłoń-chcę, byś dała mi drugą szansę.
-Kate Bishop, chętnie przyjmę twoją ofertę i też chcę, abyś dała mi drugą szansę.
Chwile tak szłyśmy, ja przodem, ona tyłem ale wkrótce się odwróciła i puściła moje dłonie. Tak poza tym, to dostałam deja vu.. takie, że zaszkliły mi się oczy. Przypomniało mi się, jak chyba pierwszy raz wyznałam jej miłość.
[chciałam dodać flashback i moment z książki ale nie moge tego znaleźć.. albo wyimaginowałam to sobie.. cóż]
---
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro