Część 22
Obudziłam się rano z dziwnym humorem. Chociaż "dziwnym" to mało powiedziane. Miałam już trochę dość tej pracy i chciałam puścić cały Nowy Jork z dymem. Wstałam i od razu weszłam pod prysznic. Po wyjściu westchnęłam, dalej śpiąca. Obiecałam sobię, że od momentu otworzenia kawiarni będę zarabiała sama na siebie i nie będę pożyczała pieniędzy od ojca, a jako, że nie jestem osobą która szybko odpuszcza, ustawiłam sobię nowy dom na cel i chciałam się trzymać tego planu. Poszłam się szybko przebrać i spiąć włosy, po czym dałam kotu jedzenie. Chwilę posiedziałam z Tomem na kanapie, po czym zgarnęłam klucze i torbę, po czym wyszłam z apartamentu. Jak zwykle mimo, że było dość wcześnie, ludzie byli cały czas w ruchu. Czasami mi się wydaje, że codziennie dzieje się to samo. Po kilku minutach pojawiłam się pod kawiarnią, która otworzyłam, a potem jak zwykle poustawiałam stoliki i odsłoniłam rolety. Godzinę później zaczęli się pojawiać pracownicy. I tak mi zleciał cały dzień, dopóki nie zjawiła się ona.
-Hej, dwa razy latte-powiedziała Kate i uśmiechnęła się do jednego z moich pracowników, po tym nasze oczy się spotkały.
Wróciłam z powrotem do biura żeby ochłonąć. Po chwili wyszłam i zaczęłam pomagać w kuchni i roznosić jedzenie. Miałam też dostarczyć na stolik Kate i tak też zrobiłam. Siedziała z jakąś dziewczyną, około 20 lat. Gdy tam stałam, nie spoglądałam na Kate, jedynie na jej randke na którą spojrzałam od dołu do góry. Po chwili zauważyłam, że dziewczyna, która była z Kate wyszła, dlatego też postanowiłam podejść.
-Spokojnie, nie będę nawijać o tym, że już kogoś masz-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-O niee, to tylko kuzynka-odpowiedziała i zaśmiała się pod nosem.
-A, to przepraszam.
-Bardzo ładna kawiarnia-uśmiechnęła się od ucha do ucha
-Dziękuje, Tony i Wanda mi pomagali.
-Czy ty z Wandą..-zatrzymała się w połowie zdania.
-Nie jesteśmy razem, przyjaźnimy się. Po za tym, nie jestem kompletnie w jej typie i podoba jej się ktoś inny, więc nie ma o co się martwić. A ty.. kogoś masz?-zapytałam
-Nie, wciąż nie.
-Myślę, że to będzie dziwne, ale przyjdź kiedyś do wieży to będziemy mogły gdzieś wyjść i powyjaśniać.. sprawy-dodała
-Jasne, napewno kiedyś wpadnę-uśmiechnęłam się na sam gest.
-Ja muszę iść.. mama mnie zabije jak nie będę w biurze za kilka minut. Proszę, przyjdź kiedyś nas odwiedzić.
Pokiwałam głową i wstałam od stolika. Wróciłam z powrotem za ladę i cały dalszy dzień mi minął dość szybko bym powiedziała.
Po 2 godzinach byłam już w apartamencie, by nakarmić kota. Usiadłam na kanapię i przypomniało mi się, że jutro otwieramy o 6, ale zamykamy o 13. Zerwałam się z kanapy i napisałam sms do taty, że będę jutro w wieży. Chwilę poźniej zaczęłam ogarniać się do spania, po czym położyłam się na łóżku i starałam się zasnąć.
Rano wstałam z trudnością o godzinie 4:30. Trochę późno, ale wiedziałam, że wcześniej bym nie wstała. Ogarnęłam się szybko i wyszłam z domu. Chwilę później musiałam się wracać, bo zapomniałam nakarmić kota. Jak już w końcu go nakarmiłam, wyszłam z apartamentu i poszłam w kierunku kawiarni. Byłam lekko później niż powinnam być, więc pracownicy już zdążyli otworzyć i ogarnąć kawiarnie.
-Hej, sorki za spóźnienie. Ciężki poranek.
Chwilę porozmawiałam z resztą osób i wzięłam sie do roboty. Zaczęłam oczywiście od wypelnienia kilku papierów, a później zaczęłam pomagać w kuchni.
Zaczęłam się zbierać do wyjścia lekko po 13. Pożegnałam się z pracownikami, którzy jeszcze zamykali, ale pozwolili mi wyjść szybciej. Znaczy mogę wyjść kiedy chcę, lecz wole, żeby się na to zgodzili bo nie chcę ich zostawiać samych bez żadnej pomocy. Gdzieś o 15 przyjechał po mnie Happy pod apartament. Wiedziałam, że to trochę wcześnie i mało będzie osób w wieży, ale i tak chciałam pogadać z Tonym, z czego on jest tam cały czas.
-Hej Happy, dobrze cię znowu widzieć!-powiedziałam i się uśmiechnęłam kiedy wchodziłam do auta.
Mężczyzna zamknął za mną drzwi od samochodu i po chwili sam wsiadł na siedzenie kierowcy -Hej Viktoria, ciebie też dobrze znów widzieć. Dawno cię u nas nie było-po chwili gadania odpalił auto i wyjechaliśmy.
-No tak.. co z Peterem?
-Wszystko dobrze, chociaż dzieciak jest dalej czasem nieznośny.. tęskni za tobą.
Dodałam szybkie "mhmm" i wyjrzałam za okno. Były dość duże korki, chociaż o tej godzinie powinny być mniejsze.. dopiero po 16 powinny być wielkie. Nie ustaliłam w sumie co będę chciała robić. Napewno pogadać z tatą, ale też chciałabym spędzić trochę czasu z Wandą i Kate i tu jest problem. Może wyjdziemy we 3?
---
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro