Część 15
Usiadłam na fotelu obok i obserwowałam kobietę.
-Masz zamiar się ze mną położyć, czy będziesz siedzieć i patrzeć na mnie jak zboczeniec?
***
Położyłam się na drugiej stronie łóżka i po prostu zasnęłam.
Obudziłam się w ciasnym uścisku dziewczyny, z którego wyszłam. Gdy skończylam się ogarniać, wyszłam z łazienki. Niestety, ale nie zastałam nigdzie brunetki.
Wyszłam z pokoju do kuchni. Podeszłam pod lodówkę, by zobaczyć co jest do jedzenia. Z tego co zostało zrobiłam sałatkę i zaczęłam jeść.
Ciemnowłosa pojechała chyba do mieszkania, bo nie widziałam jej tu jeszcze. Postanowiłam jeszcze do niej napisać.
Viktoria:
Hej, możemy dziś pogadać?
Kate:
Jestem teraz z Luckym na dworze, jak wrócę to możesz podjechać do mnie pod blok.
Viktoria:
Okej, będę.
Uśmiechnęłam się do telefonu. Nagle poczułam objęcie w talii.
-Hej młoda, chciałabyś z nami dziś iść na pizze?- Odwróciłam się, za moimi plecami stał Sam. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Tak ale o której, z kim i gdzie ty byłeś jak cię nie było?!
Cóż, dużo pytań mało odpowiedzi.
-O 18, ja, Steve, Tony, Nat, Wanda, Peter i Kate. Byłem ze staruszkami, bardzo miłe babki tak w ogóle.- Uśmiechnął się.
-Hm, no, dobra. Będę, będziecie tu czekać o tej 18?
Przytaknął.
-Okeeej.
Dokończyłam jeść, po czym udałam się do pokoju. Dokończyłam się ogarniać i wyszłam z wieży. Wzięłam jedno ze sportowych aut ojca i odjechałam w kierunku bloku dziewczyny. Przed wyjściem z auta sprawdziłam godzinę. Wskazywało 16:26.
Wyszłam z auta i weszłam do bloku. Zapukałam do drzwi mieszkania dziewczyny, która jak szybko zapukałam, tak szybko otworzyła.
-Hej, wchodź. -Uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami.
Od razu gdy weszłam przywitał mnie Lucky. Podrapałam go za uszami i zamknęłam za sobą drzwi.
-Przepraszam, że tak zareagowałam. Po prostu bardzo się o ciebie martwiłam, a ty mnie okłamałaś. -Zaczęłam jako pierwsza.
Wyszło tak, że obydwie przyznałyśmy się do błędu który popełniłyśmy. Po chwili usiadłyśny na kanapie i zaczęłyśmy grać w gry na konsoli.
Po jakimś czasie baaardzo przypadkowo siedziałyśmy obok siebie na kanapie. Splotła ze sobą nasze dłonie i musnęła moje usta. Była odwrócona w moją stronę i siedziała po turecku. Skorzystałam z okazji i oplotłam biodra dziewczyny nogami. Przytuliłam się do niej, na co ona tylko przeniosła nas do innego pokoju.
Ciemnowłosa położyła mnie delikatnie na łóżku i powoli pozbywała się z nas ubrań. Jej uśmiech rozświetla pomieszczenie a mnie przechodzą ciarki kiedy sunie palcami po mojej klatce piersiowej. Jej ciepły oddech, błyszczący się uśmiech i oczy powodują, że oddaję jej się całkowicie, z czego ona jest zadowolona.
***
Właśnie zgarniam ubrania z podłogi, by się z powrotem przebrać. Zegarek w telefonie wskazywał godzinę 17:34. Ogarnęłam się i czekałam, aż ciemnowłosa wyjdzie z łazienki. Zapukałam do drzwi od łazienki.
-Będę czekać w aucie. -Oznajmiłam i wyszłam z mieszkania.
Siedziałam w pojeździe z dobre 10 minut. Spojrzałam za okno, akurat szła. Ma takiego pecha i szczęście, że ja nie mogę.
-Długo trzeba na ciebie czekać.
-No cóż, zalety życia ze mną.
-Same zalety, czego chcieć więcej?- Uśmiechnęłam się. -Jesteś idealna. -Dodałam.
Uśmiechnęła się.
-Jedź, bo się spóźnimy.
Otworzyłam okno i wyjechałam z parkingu. Czas, przez który jechałyśmy do wieży spędziłyśmy rozmawiając ze sobą i śmiejąc się.
Wjechałam autem do garażu i wyszłyśmy z pojazdu. Wjechałyśmy windą w górę. Niektórzy już czekali. Był tam Sam, Wanda i my.
-Hejka! -Przywitałyśmy się z resztą.
-Możemy pogadać Vi? -Odezwała się Wanda.
-Jasn.. -Nawet nie dane było mi dokończyć słowa.
Wanda pociągnęła mnie do jej pokoju, bo był najbliżej.
-UDAŁO CI SIĘ!!!!! -Krzyknęła, na co trochę mnie przeszły ciarki.
-Mi by się nie udało? -Odparłam z uśmiechem na twarzy. Przytuliłam wiedźmę i wyszłyśmy z pokoju.
Stanęłam obok Kate i objęłam ją ramieniem.
---
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro