Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 12

Może mam urodziny, ale jakoś bardzo się z tego nie cieszę. Bedę musiała wstrzymać jakoś śmiech i zażenowanie jak będą mi śpiewać "sto lat". Jeszcze będą do mnie pisać jakieś ciocie których nawet nie znam.
---

Umyłam zęby, rozczesałam włosy i przebrałam się w to:


Zeszłam na dół i zrobiłam sobie kawę ignorując wszystkich dookoła.

-Vika!- Po pomieszczeniu rozległ się głos taty.

Odwróciłam się i spojrzałam na mężczyznę.

-Przyjedzie dziś Pepper i Morgan, zajmiesz się nią trochę co nie?

-Mhm.

-I wszystkiego najlepszego skarbie.

Usiadłam na pufie blisko okna i spoglądałam na mieszkańców miasta popijając ciepłą jeszcze kawę.

***

O 17 do wieży zawitała Potts z małą Morgan. Szczerze to Pepper bardziej traktuje jak matkę niż Tony'ego jak ojca, może to przez to, że Pepper bardziej się angażuje. Podeszłam do nich i przytuliłam. Wzięłam kruszynę na ręce i wskazałam Pepper gdzie może być teraz Stark.

Przez najbliższe półtorej godziny siedziałam na podłodze i bawiłam się z małą Stark, czy oglądałam z nią bajki. Sprawdziłam godzinę. Kurwa! 18:40 już!! Wzięłam Morgan na ręce i zaniosłam ją do Pepper i Tony'ego żeby się nią zajęli.

Przeczesałam już ostatni raz włosy i umyłam zęby. Poprawiłam swój lekki makijaż i zjechałam windą na dół. Pod wieżą stała Kate. Przytuliłam dziewczynę i rozejrzałam się w około. Musnęłam szybko jej usta.

-Tak więc, co się takiego stało, że musiałam tu przychodzić zamiast zostać w wieży?

-Chodź.

Otworzyła mi drzwi do auta i zasłoniła oczy przepaską. Weszłam i usiadłam na przednim siedzeniu. Kobieta usiadła obok mnie za kierownicą, jedyne co słyszałam to silnik auta i to, jak ciemnowłosa podśpiewuje piosenki które lecą w radiu.

-Dłuugo jeszcze?-Byłam już trochę zniecierpliwiona, co może zajmować tak długo.- Jedziemy na drugi koniec świata, czy co?

-Jeszcze chwilkę.-Zaśmiała się.

Po 30 minutach wyszłyśmy z auta, a moim oczom ukazał się.. blok. Zwykły blok mieszkaniowy.

-Co my tu robimy.

-Mieszkam tu.-Odezwała się.-Ty też możesz jeżeli chcesz. Znaczy ja ten noo eee nic ten na siłe nie.-Zaczęła się plątać w słowach.

Wyglądała tak uroczo gdy nie wiedziała co powiedzieć.

-Marzy mi sie dom na zaciszu Kate. Jeżeli tu tak masz to z chęcią. Z resztą dla ciebie zrobiłabym wszystko. Dla ciebie bym nawet zmieniła nazwisko na Bishop. Viktoria Bishop, brzmi cudownie.

Nie urywałam wzroku z zaczerwienionych policzków dziewczyny. Strasznie się zagapiłam, nie zauważyłam kiedy ona zdążyła wejść do środka mieszkania, a ja zetknęłam się ze ścianą.

-Ała.

Dziewczyna się po mnie wróciła, zaczęła się śmiać i złapała za rękę.

-Jak chcesz to se połaź, zaraz wrócę.

-Okej... PIESEK!

Opadłam na kolana i wyciągnęłam ręcę do czworonoga, który do mnie przybiegł.

-Jak sie wabi?

-Lucky!-Wykrzyczała z innego pomieszczenia.

Zaczęłam drapać psa, który lizał mnie po policzkach.

Uniosłam wzrok na dziewczynę która przede mną stoi. Wstałam z jej pomocą i założyłam ręce na jej ramionach.

-Po pierwsze. Zostajemy tu na miesiąc, nie musimy jeździć na misje i inne. Chyba, że będziemy bardzo potrzebne. Po drugie, mam coś dla ciebie.

-Cóż takiego przygotowałaś?

---

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro