Część 12
Może mam urodziny, ale jakoś bardzo się z tego nie cieszę. Bedę musiała wstrzymać jakoś śmiech i zażenowanie jak będą mi śpiewać "sto lat". Jeszcze będą do mnie pisać jakieś ciocie których nawet nie znam.
---
Umyłam zęby, rozczesałam włosy i przebrałam się w to:
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie kawę ignorując wszystkich dookoła.
-Vika!- Po pomieszczeniu rozległ się głos taty.
Odwróciłam się i spojrzałam na mężczyznę.
-Przyjedzie dziś Pepper i Morgan, zajmiesz się nią trochę co nie?
-Mhm.
-I wszystkiego najlepszego skarbie.
Usiadłam na pufie blisko okna i spoglądałam na mieszkańców miasta popijając ciepłą jeszcze kawę.
***
O 17 do wieży zawitała Potts z małą Morgan. Szczerze to Pepper bardziej traktuje jak matkę niż Tony'ego jak ojca, może to przez to, że Pepper bardziej się angażuje. Podeszłam do nich i przytuliłam. Wzięłam kruszynę na ręce i wskazałam Pepper gdzie może być teraz Stark.
Przez najbliższe półtorej godziny siedziałam na podłodze i bawiłam się z małą Stark, czy oglądałam z nią bajki. Sprawdziłam godzinę. Kurwa! 18:40 już!! Wzięłam Morgan na ręce i zaniosłam ją do Pepper i Tony'ego żeby się nią zajęli.
Przeczesałam już ostatni raz włosy i umyłam zęby. Poprawiłam swój lekki makijaż i zjechałam windą na dół. Pod wieżą stała Kate. Przytuliłam dziewczynę i rozejrzałam się w około. Musnęłam szybko jej usta.
-Tak więc, co się takiego stało, że musiałam tu przychodzić zamiast zostać w wieży?
-Chodź.
Otworzyła mi drzwi do auta i zasłoniła oczy przepaską. Weszłam i usiadłam na przednim siedzeniu. Kobieta usiadła obok mnie za kierownicą, jedyne co słyszałam to silnik auta i to, jak ciemnowłosa podśpiewuje piosenki które lecą w radiu.
-Dłuugo jeszcze?-Byłam już trochę zniecierpliwiona, co może zajmować tak długo.- Jedziemy na drugi koniec świata, czy co?
-Jeszcze chwilkę.-Zaśmiała się.
Po 30 minutach wyszłyśmy z auta, a moim oczom ukazał się.. blok. Zwykły blok mieszkaniowy.
-Co my tu robimy.
-Mieszkam tu.-Odezwała się.-Ty też możesz jeżeli chcesz. Znaczy ja ten noo eee nic ten na siłe nie.-Zaczęła się plątać w słowach.
Wyglądała tak uroczo gdy nie wiedziała co powiedzieć.
-Marzy mi sie dom na zaciszu Kate. Jeżeli tu tak masz to z chęcią. Z resztą dla ciebie zrobiłabym wszystko. Dla ciebie bym nawet zmieniła nazwisko na Bishop. Viktoria Bishop, brzmi cudownie.
Nie urywałam wzroku z zaczerwienionych policzków dziewczyny. Strasznie się zagapiłam, nie zauważyłam kiedy ona zdążyła wejść do środka mieszkania, a ja zetknęłam się ze ścianą.
-Ała.
Dziewczyna się po mnie wróciła, zaczęła się śmiać i złapała za rękę.
-Jak chcesz to se połaź, zaraz wrócę.
-Okej... PIESEK!
Opadłam na kolana i wyciągnęłam ręcę do czworonoga, który do mnie przybiegł.
-Jak sie wabi?
-Lucky!-Wykrzyczała z innego pomieszczenia.
Zaczęłam drapać psa, który lizał mnie po policzkach.
Uniosłam wzrok na dziewczynę która przede mną stoi. Wstałam z jej pomocą i założyłam ręce na jej ramionach.
-Po pierwsze. Zostajemy tu na miesiąc, nie musimy jeździć na misje i inne. Chyba, że będziemy bardzo potrzebne. Po drugie, mam coś dla ciebie.
-Cóż takiego przygotowałaś?
---
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro