Rozdział 5
Przysięgam, jeśli to tylko byłoby możliwe, serce dosłownie wyskoczyłoby z mojej klatki piersiowej, uciekając, gdzieś w odległą galaktykę. Może przy okazji nigdy by już nie wróciło i uchroniło mnie od wszystkich uczuć. W sumie byłaby to całkiem fajna sprawa. Nie czuć nadziei, rozczarowania, żyć tak, by nic nie mogłoby cię zniszczyć.
Obiecujące, ale niestety niemożliwe.
Siedziałam przy zastawionym jedzeniem stole, ale nie byłam w stanie myśleć o tym, jak pięknie pachniało i aż się prosiło, by je zjeść. Myślałam tylko o swoim obezwładniającym przerażeniu.
Co, jeśli zrobię coś nie tak, rozgniewam ich, albo powiem coś głupiego? Co, jeśli tak bardzo ich zdenerwuję, że pokażą swoją gorszą twarz? Mogło wydarzyć się tyle rzeczy, a każdy kolejny pomysł, który przychodził mi do głowy, był gorszy od poprzedniego.
– Hej.
Cichy i łagodny głos wyrwał mnie z moich ponurych myśli.
Może to dziwne, ale nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, kto do mnie mówił. Uniosłam głowę, przestając obserwować swoje drżące palce i przeniosłam spojrzenie na uśmiechniętego Archera, który zajął miejsce obok mnie.
Zesztywniałam, czując, jak moje serce zaczyna bić jeszcze szybciej. Nasze ramiona dzieliły zaledwie centymetry, a ja mogłam niemal poczuć ciepło bijące od jego ciała. Chociaż do tej pory stół wydawał mi się ogromny, w mojej głowie nagle drastycznie się skurczył i odebrał mi moją strefę komfortu.
Kątem oka obserwowałam chłopaka, dostrzegając, że wciąż ma na sobie ten sam kombinezon co wtedy, gdy obserwowałam go przez okno. Tym razem zdjął jednak czapkę, a jego loki rozsypały się we wszystkie strony, tworząc na jego głowie nieład.
Ku mojemu zdziwieniu było coś interesującego w tym nieładzie. Może dlatego, że w moim życiu zawsze wszystko było idealnie zaplanowane i uporządkowane. Nie było miejsca na odstępstwa, czy nieład.
– To już wszystko, możemy zaczynać.
George usiadł naprzeciwko naszej dwójki i z uśmiechem zaczął nakładać naleśniki na swój talerz. Archer poszedł w jego ślady i już tylko ja siedziałam nieruchomo, z dłońmi schowanymi między udami. Bałam się, że jeśli nie będę ich tam trzymać, zaczną drżeć i zdradzą to, jak bardzo się bałam.
– Nie lubisz naleśników?
Archer spojrzał w moją stronę, ze zmarszczonymi brwiami skanując mój wciąż pusty talerz, podczas gdy u niego znajdowało się kilka naleśników wyłożonych konfiturą. Nawet gdyby było mi wolno, chyba nigdy nie zjadłabym tak ogromnej porcji.
– Ja... lubię – szepnęłam przez zaciśnięte gardło.
– Więc śmiało sobie nakładaj, bo mój syn zaraz nic nie zostawi.
– Nie bądź okrutny. Muszę dużo jeść – zaprotestował chłopak, z zapałem krojąc swój przysmak. – Muszę mieć siłę do pracy – wymamrotał z pełnymi ustami.
Słuchając ich słownej przepychanki, mogłam tylko się zastanawiać, o co znowu im chodziło. Wolno było mi samej brać jedzenie? Przecież... wujek zawsze wydzielał mi porcje. Byłabym ciągle głodna, gdyby nie to, że przez lata podkradałam nocą jedzenie.
Wciąż zastanawiałam się nad tym, jakim cudem nigdy tego nie zauważył...
Przełykając ślinę, drżącymi dłońmi nałożyłam na swój talerz jednego naleśnika, smarując go cienką warstwą dżemu brzoskwiniowego. Wzrok cały czas trzymałam wbity w talerz, bojąc się zetknąć spojrzeniem, z którymś z nich.
Z jednej strony bałam się zobaczyć u nich złość, a z drugiej obawiałam się, że znowu uznają mnie za wariatkę, bo ich zdaniem dziwnie się zachowywałam.
Tylko czy to ja dziwnie się zachowywałam, czy oni? W tym momencie, po tych wszystkich wydarzeniach bardzo trudno było mi odpowiedzieć na to pytanie.
Powolutku kroiłam swoją porcję, cały czas uważając, by sztućce nie wyleciały z moich wciąż drżących dłoni. Jadłam naleśnika, odrywając się od rzeczywistości. Tak bardzo chciałam wierzyć, że teraz to będzie moja codzienność.
– Nie jesz więcej?
Uniosłam spojrzenie na wpatrującego się we mnie Georga. W jego oczach widziałam emocję, ale nie byłam w stanie ich rozszyfrować. Dopiero gdy spojrzałam na swój talerz, zobaczyłam, że był pusty, a moje ręce znowu schowane były między moimi podrygującymi udami.
Skarciłam się w myślach, za to, jak szybko zjadłam swój posiłek.
– Nie, dziękuję za posiłek – pokręciłam głową, nie patrząc mu w oczy.
Naleśniki był pyszne, ale nie śmiałabym prosić o więcej.
– Czy mogłabym wrócić do swojego pokoju? – dodałam.
– Oczywiście, że tak, Gwen, ale nie chciałabyś z nami trochę posiedzieć? Może byśmy obejrzeli jakiś film? Co lubisz oglądać?
Może nie zdawał sobie z tego sprawy, ale jego pytanie mnie zabolało. Nie potrafiłabym powiedzieć, co lubię oglądać. Wiedziałam, czym był telewizor, ale z wujkiem nigdy go nie mieliśmy. Zawsze mówił, że źli ludzie przekazują w nim złe treści.
– Nie – pokręciłam głową i odeszłam od stołu, znowu bojąc się na nich spojrzeć.
Nie zdawali sobie z tego sprawy, ale godzinę później moja ciekawość wzięła górę i po cichu usiadłam na schodach, w miejscu, z którego widziałam salon. Obserwowałam, jak we dwójkę siedzą na kanapie i śmieją się, oglądając telewizję. Co jakiś czas komentowali film i rozmawiali o tym, jak minął im dzień.
Co takiego złego mogło być w filmie, który pozwolił im się uśmiechać?
Oparłam głowę o barierkę schodów, a po moich policzkach spłynęło kilka łez. Nie rozumiałam, dlaczego do tej pory jeszcze niczego ode mnie nie oczekiwali. Nie rozumiałam, dlaczego moi rodzice nigdy mnie nie chcieli. Może my też moglibyśmy śmiać się w ten sposób...
Tylko wujek mnie chciał, ale paradoksalnie zamienił moje życie w rzeczywistość, która była piekłem. A ja nie wiedziałam co mam myśleć o tym wszystkim.
~~
Siedziałam na kanapie, bezwiednie wpatrując się w książkę, którą wujek kazał mi przeczytać. Niestety wciąż leżała na moich kolanach, skończona tylko w połowie, bo nie byłam w stanie dalej czytać, czując, jak przewraca mi się w żołądku. Opisy były straszne, a fakt, że były prawdziwe, czynił je jeszcze okropniejszymi.
Miałam jedenaście lat, a to była moja pierwsza książka, którą miałam przeczytać w całości. Książka, która opowiadała o mordercy. Ojcu, który udusił swoją córkę, a potem robił to każdej dziewczynce, która była do niej podobna. Najstraszniejsze był opisy jego myśli o tym, jak bardzo mu się to podobało.
Byłam wdzięczna, że wujek mnie ukrywał, skoro na świecie działy się tak straszne rzeczy...
– Skończyłaś, Gwendolyn?
Spięłam się, gdy usłyszałam jego twardy głos. Zacisnęłam dłonie na twardej okładce i wbiłam wzrok w swoje palce.
– Jeszcze nie, przepraszam.
– Dobrze, w takim razie dokończysz ją dzisiejszej nocy, bo jutro musimy ją omówić – powiedział stanowczo, a ja potwierdziła jego słowa skinięciem głowy. Nie sprzeciwiłam się, chociaż wiedziałam, że czytanie jej w nocy, będzie jeszcze straszniejsze. – A teraz chodź tu do mnie.
Zanim zdążyłam się zorientować, co zamierza i jakoś zareagować, wylądowałam na jego kolanach, oparta plecami o klatkę piersiową wujka.
Wypuściłam książkę z dłoni, gdy poczułam jego duże, szorstkie dłonie na swoich udach. Oparł twarz na moim ramieniu, drapiąc moją skórę swoją brodą i wzdychając z zadowoleniem.
– Jak zwykle pachniesz wyśmienicie.
Czasami sadzał mnie na swoich kolanach. Przytulał mnie wtedy i przesuwał dłońmi po moich odkrytych częściach ciała. W tych momentach zawsze chował twarz w mojej szyi i zaciągał się moim zapachem, który podobno kusił go do grzechu.
Nigdy nie powiedział mi do jakiego grzechu, ale nie chciałam, by przeze mnie stał się zły i zgrzeszył. Co prawda mówił mi, że to dobry grzech, ale czy grzech nie jest zawsze zły?
– Tak szybko rośniesz, Gwendolyn. Stajesz się dorosła, kochanie.
Zadrżałam, gdy poczułam, jak jego palce przesuwają się na wewnętrzną część mojego uda. Nic mu nie przeszkadzało, bo miałam na sobie jedynie majtki i za dużą, czerwoną koszulkę. Bardzo lubił, gdy chodziłam w tym stroju wieczorami, a ja nie chciałam się sprzeciwiać, skoro naprawdę mu się to podobało. Jednak jeszcze nigdy nie przesunął swoich dłoni tak daleko.
Głośno przełknęłam ślinę, gdy poczułam, jak zahacza palcem o brzeg moich majtek.
– Co... co robisz?
– Wiesz... bardzo źle się dzisiaj czuję – wyszeptał do mojego ucha, przygryzając jego płatek. – Pomożesz mi, bym poczuł się lepiej? Tylko ty możesz mi pomóc, kochanie.
Pokiwałam głową, nie chcąc, by czuł się źle. Nie wiedziałam tylko co mam zrobić.
– Wstań na chwilę i odwróć się w moją stronę.
Bez zastanowienia zrobiłam to, o co mnie prosił i w momencie, gdy się do niego odwróciłam, zobaczyłam, jak odpina pasek spodni. Po chwili zsunął je do kostek i to samo zrobił ze swoją bielizną. Znowu usiadł na kanapie, opierając się o jej oparcie.
Przełknęłam ślinę, gdy zobaczyłam, jak na jego koszulce opiera się coś długiego i grubego.
– Chodź tu do mnie.
Przywołał mnie ruchem dłoni.
Niepewnie zbliżyłam się do kanapy, bawiąc się palcami i zanim zdążyłam coś zrobić, pociągnął mnie na siebie. Posadził mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem, czując pod sobą duży, niezidentyfikowany kształt.
– Co... co mam robić? – zapytałam drżącym głosem.
– Nie bój się skarbie, ja się tym zajmę – uśmiechnął się i pogładził mnie dłonią po policzku.
Potem przyciągnął mnie do siebie, tak, że cała się na nim opierałam i poprosił, bym owinęła jego szyję swoimi ramionami. Zrobiłam, co kazał. Oparłam podbródek na jego ramieniu i w napięciu wpatrywałam się w ścianę przede mną.
Wzdrygnęłam się, gdy poczułam, jak wsunął dłonie pod moje majtki, obejmując moje nagie pośladki.
– Spodoba ci się.
Gdy tylko skończył mówić, poczułam, jak popycha moje pośladki w przód, a ja ocieram się o ten dziwny, twardy kształt. Powtarzał to, co jakiś czas zmieniając nacisk i sapiąc jakieś niezrozumiałe słowa do mojego ucha.
Zagryzłam wargę, czując, jak w moich oczach zbierają się łzy. Wcale mi się to nie podobało, tak jak mi obiecał.
Wbijał paznokcie w moje pośladki, a to coś coraz brutalniej na mnie napierało, boleśnie mnie obcierając. Bolało mnie i chciałam, by po prostu przestał, ale musiałam mu pomóc.
Wujek zawsze mi pomagał.
Zacisnęłam zęby i oczy, by tylko się nie rozpłakać i czekałam, aż w końcu skończy. Zacisnęłam dłonie, czując, jak moje paznokcie wbijają się w ich wnętrze. Pierwszy raz coś takiego zrobiłam, ale z radością zauważyłam, że ten ból trochę odciągnął moje myśli od tego, co robił wujek.
Gdy wreszcie skończył, zamarł w bezruchu, przyciskając mnie do siebie mocno.
– Kurwa, tak – wyjęczał, trzymając mnie w ten sposób przez kilka kolejnych minut. – Jesteś taka cudowna, Gwendolyn. Już niedługo zrobimy coś jeszcze fajniejszego, tak długo na to czekałem – wyszeptał, poprawiając moje majtki.
Wzdrygnęłam się, słysząc jego słowa. Nie chciałam nic fajniejszego. Czułam, że to coś może boleć jeszcze mocniej...
~~
Gwałtownie zerwałam się z łóżka, czując, jak po mojej skroni spływa pot. Musiałam uszczypnąć się w ramię, by upewnić się, że to był tylko sen, a potem wzięłam kilka głębokich oddechów, by uspokoić swój urywany oddech.
– To był tylko sen – wyszeptałam do siebie.
Problem w tym, że nie był zwykłym snem, a raczej koszmarem. Był wspomnieniem, którego zdecydowanie nie chciałam znowu przeżywać. Najważniejsze było jednak to, że w tym momencie mogłam zaliczyć to wydarzenie do przeszłości...
Jeszcze nigdy w życiu nie śniło mi się to, co robił mi wujek. Może dlatego, że ciągle to robił i miałam swoje koszmary na jawie. A teraz, gdy myślałam, że jego już nie ma, wrócił w moich snach. Zupełnie jakby chciał mi przypomnieć, kim naprawdę jestem...
Dalej bym się nad sobą użalała, gdyby nie to, że głośno zaburczało mi brzuchu. Przyłożyłam wciąż drżącą dłoń do swojej koszulki i niepewnie zagryzłam wargę, zastanawiając się, czy zejść do kuchni.
Na kolację zjadłam tylko tego jednego naleśnika. Tak, jak to zawsze było u wujka. Skoro on nigdy nie zorientował się, że podkradam w nocy jedzenie, może George również nic nie zauważy.
Z walącym ze strachu sercem, wysunęłam się spod kołdry i na paluszkach opuściłam swój obecny pokój, czując się jak złodziej. Co się stanie, jeśli ktokolwiek mnie przyłapie?
Tak bardzo skupiłam się na swoim strachu i uważaniu na to, by nikt mnie nie przyłapał, że nie zauważyłam najoczywistszego znaku, czyli palącego się w kuchni światła. Dopiero gdy stanęłam w progu pomieszczenia i zobaczyłam Archera, zdałam sobie sprawę, jaki błąd popełniłam.
Przez kilka krótkich sekund miałam nadzieję, że uda mi się niezauważenie zawrócić, ale właśnie wtedy chłopak odwrócił się w moją stronę, a na jego ustach pojawił się delikatny, rozbawiony uśmiech.
Spojrzałam w dół i zdałam sobie sprawę, co tak bardzo go rozbawiło. Stałam na bosaka, mając na sobie o wiele za dużą koszulkę i bardzo luźne, długie dresy.
Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie.
– Napijesz się ze mną herbaty? – zapytał, unosząc do góry czajnik elektryczny. – A tak w ogóle to uroczo wyglądasz w moich ciuchach – dodał.
Spojrzałam na siebie i swoje ubrania, zdając sobie sprawę, że mogły należeć do niego. Był w końcu bardzo duży, tak duży, jak ubrania, które na mnie wisiały.
I zaraz... uroczą? Co to w ogóle znaczyło?
– Dobrze – szepnęłam, nie zastanawiając się nad swoją odpowiedzią.
Chyba już nic gorszego nie mogło mi się przydarzyć.
Hej kochani :*
Co sądzicie o najnowszym rozdziale? Nie ukrywam, że jestem ciekawa, ponieważ to pierwsza tego typu scena w tej książce. Jak ją oceniacie? W ogóle to już teraz mogę stwierdzić, że będą w tej pracy momenty, które ciężko będzie mi napisać, a Wam pewnie czytać... No i nasz tajemniczy jak do tej pory Archer. Co o nim sądzicie?
No nic, nie rozpisuje się. Miłego weekendu.
Jeśli uważasz, że rozdział na to zasłużył, zostaw po sobie komentarz, gwiazdkę.
Pozdrawiam :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro