Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

        Przekroczyłam próg pustego garażu, czując, jak w oczach zbierają mi się łzy. Niegdyś przepełnione klientami i Archerem pomieszczenie, teraz całkiem opustoszało. Od kilku dni warsztat był zamknięty dla klientów i tylko Archer przychodził tu wieczorami sam, gdy myślał, że nikt nie widzi.

        Jednak ja widziałam, nie mogąc spać tak jak on.

        Nie dość, że go zraniłam, to jeszcze pozbawiłam go chęci do pasji. Wiele osób mogło myśleć, że dla mężczyzny była to jedynie praca, zapewniająca przetrwanie, ale ja wiedziałam, że wcale tak nie było.

        Jednego wieczoru opowiedział, jak pewnego dnia, gdy jeszcze był nastolatkiem, poszedł do Brada i razem z jego ojcem – mechanikiem we trójkę naprawiali samochód. Archer od razu złapał smykałkę, ale przede wszystkim bardzo to polubił, a z czasem pokochał. Od tamtego czasu ciągle interesował się wszystkimi wiadomościami i nowościami ze świata motoryzacji.

        Naprawdę zraniłam go tak mocno, by porzucił swoją pasję?

        Bezsilnie opadłam na kanapę, dostrzegając na niej czapkę chłopaka. Czapkę, którą zakładał mi na głowę za każdym razem, gdy przychodziłam go odwiedzać, podczas jego pracy.

        A robiłam to naprawdę często, uwielbiając oglądać go przy pracy. Zawsze był wtedy skupiony, ale płynął od niego pewnego rodzaju spokój i radość. Dobrze było patrzeć na szczęśliwego Archera.

        Niepewnie wyciągnęłam dłoń po czapkę i delikatnie mnąc ją w dłoniach, przycisnęłam ją do piersi. Była przyjemna w dotyku i pachniała, jak Archer, ale wciąż nie była nim.

        Teoretycznie już wcześniej to wiedziałam, ale w tamtym momencie upewniłam się, że nic nie było w stanie zastąpić mi tego konkretnego mężczyzny. I nawet nie chciałam, by coś lub ktoś próbował mi go zastąpić.

        Gwałtownie poderwałam się z kanapy w tym samym momencie, w którym Archer wszedł do garażu. Oboje w jednej chwili zamarliśmy, a ja poczułam spowodowany tym ból.

        Kiedy przeszliśmy od przyjemnych dreszczy i radości do zamierania ze strachu na swój widok?

        Staliśmy w ten sposób przez kilka długich minut, nie ruszając się i tylko patrząc na siebie. Oboje nie mieliśmy odwagi, by się odezwać, a może baliśmy się tego, co mogłoby wyniknąć z takiej rozmowy?

        A potem, gdy dostrzegłam, że jego wzrok jest skierowany na moją pierś, zdałam sobie sprawę, że wciąż przyciskam do siebie jego czapkę.

        Jak dziwnie musiało to wyglądać?

        – Ja – odchrząknęłam. – Po prostu ją znalazłam i...

        – Nie martw się – pokręcił głową. – Mogłabyś ją założyć?

        Jego słowa całkiem mnie zaskoczyły. Na pewno nie tego się spodziewałam. Po chwilowym zawahaniu wypełniłam jego prośbę, przekręcając daszek do tyłu, tak jak on zawsze to robił. Bardzo uważnie go obserwowałam, więc byłam pewna, że przez kilka sekund lekko uniósł się prawy kącik jego ust.

        Mocniej zabiło mi serce, a nadzieja wypełniła całe moje ciało.

        Zbierając się na odwagę, zrobiłam kilka powolnych kroków w jego stronę, nie zrywając naszego kontaktu wzrokowego.

        Wyciągnęłam dłonie w przód, a gdy Archer się nie odsunął, położyłam je na jego piersi, rozpościerając palce. Lekko zesztywniał, ale nie odepchnął mnie. Z delikatnym uśmiechem uniosłam głowę i spojrzałam w górę, prosto w jego rozszerzone, piękne oczy.

        – Wcale nie jest mi obojętne... to, co się ze mną stanie. Tamte słowa... nie miałam tego na myśli.

        – To dobrze – przełknął ślinę, nagle trochę spokojniejszy. – Nie po to walczyłaś o życie, by teraz było ci wszystko jedno.

        – Masz rację, ale jest jeszcze inny, lepszy powód. Nie chciałabym, by coś mi się stało, bo to by cię zraniło, a już nigdy więcej nie chcę cię zranić. A już na pewno nie jest mi obojętne to, co się między nami dzieje, ty nie jesteś mi obojętny, Archer. Nigdy nie będziesz.

        – Gwen...

        Przytknęłam jedną z dłoni do jego miękkich ust, chcąc tylko, by mnie wysłuchał.

        – Wiem, co sobie myślisz. Zachowałam się okropnie i samolubnie, ale wciąż się uczę i pewnie jeszcze nieraz popełnię głupi błąd. Jednak założenie, że mógłbyś być dla mnie kimś mniej, niż najważniejszą osobą w życiu jest absurdalna. Nie wiem, co to miłość Archer. Nie wiem, jak powinnam ją odczuwać. To, że nie powiedziałam ci tych dwóch słów, nie oznacza, że to była dla mnie tylko zabawa. Może nie kocham cię w twoim odczuciu, ale jesteś dla mnie wszystkim i nie wyobrażam sobie, by dwa słowa mogły sprawić, że coś się zmieni. Ważniejszy już nie możesz dla mnie być. Uratowałeś mnie na milion różnych sposobów i nauczyłeś życia. Pokazałeś mi, jak wartościową jestem osobą i tylko ja mogę sprawić, że to się zmieni.

        – Pszczółko – szepnął, przełykając ślinę. Jego niebieskie oczy zabłyszczały emocjami, których nie byłam w stanie zrozumieć. Wiedziałam tylko, że na pewno nie było tam już złości.

        Niepewnie pogładził dłonią moją twarz, a ja czułam, że jest gotowy mi wybaczyć.

        Nazwijcie mnie wariatką, ale nie mogłam mu na to pozwolić.

        – Ja... Nie powinieneś mi wybaczyć. – Zmarszczył brwi, a ja musiałam walczyć z samą sobą, by po prostu się do niego nie przytulić i zaprzestać z tymi moimi dziwnymi pomysłami. Jeszcze nie teraz, ale zrobię wszystko, byś pewnego dnia to zrobił. Zawalczę tak, jak ona nigdy tego nie zrobiła. Chcę, żebyś mi wybaczył, bo naprawdę na to zasługuję. A gdy już zasłużę, a ty mi wybaczysz, będzie jak w naszej prywatnej bajce.

        Z trudem się od niego odsunęłam, podejmując właśnie cholernie trudną decyzję. Wiedziałam jednak, że jeśli wreszcie nie dam czegoś od siebie, nie będziemy mieli szansy na szczęście. Musiałam mu udowodnić, jak ważny dla mnie jest.

        – To nie pożegnanie – uspokoiłam go, widząc zaniepokojone spojrzenie, jakie mi posyłał. – Po prostu nadszedł czas, żebym teraz to ja się wykazała.

        I zostawiłam go tam zapewne całkiem zdezorientowanego, szczerząc się jak idiotka.

        Może jeszcze nie do końca posiadałam plan, ale samo postanowienie już było czymś, prawda?

        Najważniejsze, że odzyskałam chęci i radość życia, a z nimi mogłam już zrobić wszystko.

~~

        – Byłaś kiedyś zakochana?

        Phoebe uniosła głowę i odstawiła mop na bok, spoglądając na mnie uważnie. Jak zwykle miała już pewnie tysiące różnych teorii dotyczących mojego pytania.

        Przez całą zmianę w kawiarni myślałam o swoim planie i nie mogłam oderwać wzroku od dzisiejszych słów na tablicy.

        „Love me like you do".

        – Nie sądzę bym kiedykolwiek była tak naprawdę zakochana. – Odparła po chwili zastanowienia. – Może zauroczona, ale to na pewno nie była miłość. Chodzi o Archera? – Zapytała bez zastanowienia, siadając na krzesełku obok mnie.

        – Powiedział, że mnie kocha.

        Uznałam, że nie było sensu zaprzeczać. Czasem miałam wrażenie, że dziewczyna potrafiła ze mnie czytać niczym z otwartej księgi. Albo była tak genialna, albo ja byłam przewidywalna.

        – Dlaczego mam wrażenie, że to o to się pokłóciliście?

        – Nie tylko, ale po części tak. Zraniłam go, bo nie chciałam powiedzieć tego samego.

        – Nie kochasz go?

        – Ja... nie wiem. Nie wiem, jak powinnam odczuwać miłość i ta mroczniejsza strona mnie... nie wierzy w jego słowa. Gdy całe życie dorastasz, nie znając czegoś takiego i żyjąc ze świadomością, że nie jesteś czymś więcej, jak rzeczą... ciężko uwierzyć, że dla kogoś możesz być ważna. Jakim cudem, skoro sama widzisz w sobie te wszystkie wady, skoro sama siebie nie kochasz... cokolwiek to znaczy.

        – Uczucia są bardzo skomplikowana, a zwłaszcza miłość. Opowiedz mi o Archerze, o tym, jak się przy nim czujesz.

        – Jestem szczęśliwa tak jak nigdy wcześniej. – Uśmiechnęłam się delikatnie, automatycznie przypominając sobie jego radosną twarz i jego szczęście, gdy razem przebywaliśmy. – Rozśmiesza mnie, gdy widzi, że jestem smutna, opiekuje się mną i na każdym kroku dba, by niczego mi nie zabrakło. Po moim ciele przechodzą cholerne iskry na jego widok i przysięgam, że sama jego obecność sprawia, że jestem szczęśliwa. Nie musi się nawet starać. Jest tak wiele rzeczy, które w nim uwielbiam. Niektórych pewnie nie mogłabyś nawet zrozumieć i nawet nie wiem, czy chcę, byś poznała wszystkie jego zalety. Mogłabyś go polubić – szepnęłam, zawstydzona swoimi myślami.

        – Polubić? Już go lubię – zaśmiała się.

        – Wiesz, o co mi chodzi.

        Zagryzłam wargę i zaczęłam bawić się palcami.

        Phoebe spojrzała na mnie z błyskiem w oku, a ja jak zwykle nie byłam w stanie rozszyfrować, o czym myśli.

        – Miałam oprawić je w ramkę i dać ci je, ale się pokłóciliście i nie byłam pewna czy to właściwe – powiedziała, sięgając po notes leżący na ladzie. – Teraz wiem, że to nie tyle właściwe, co konieczne.

        Otworzyła go, a z wnętrza wyjęła fotografie, wręczając mi ją do rąk.

        – Myślę, że to zdjęcie mówi wszystko, a wtedy ledwo się znaliście.

        Westchnęłam głośno z zachwytu i tęsknoty, gdy przyjrzałam się zdjęciu. Delikatnie pogładziłam palcem kolorowy obraz przedstawiający mnie i Archera.

        Phoebe musiała zrobić nam to zdjęcie, gdy po raz pierwszy poszłam do klubu, a Archer postanowił mi towarzyszyć. Jak było widać na fotografii, byliśmy w siebie tak wpatrzeni, że nawet nie zauważyliśmy momentu, w którym Phoebe podeszła tak blisko i zrobiła zdjęcie.

        Archer obejmował mnie w talii, a jedną z dłoni trzymał na moim policzku. Cała byłam do niego przyciśnięta, a głowę miałam delikatnie odchyloną do tyłu, wpatrując się w jego twarz. Moje usta były delikatnie rozchylone z szoku spowodowanego naszym kontaktem.

        Wtedy jeszcze nie byłam za tak bliskim kontaktem fizycznym, ale Archer wszystko zmienił.

        To zdjęcie... chociaż było tylko zdjęciem, mówiło więcej, niż można by było ująć w słowach. To jak Archer na mnie patrzył. Jakim cudem wcześniej tego nie zauważyłam?

        – Teraz rozumiesz?

        – Już wtedy mnie kochał?

        – To też, głuptasie, ale przede wszystkim, ty też go kochasz. To, z jaką pasją mówiłaś o Archerze, to jak silnymi uczuciami go obdarzasz. Miłość jest wtedy, gdy jesteś w stanie oddać życie dla drugiej osoby, gdy jesteś w stanie zrobić wszystko, by była szczęśliwa, nawet jeśli to ci sprawi ból. Miłości nie opiszesz słowami, po prostu ją poczujesz w swoim sercu.

        – Kocham go – szepnęłam z zawahaniem.

        Tak, jak wcześniej powiedziałam mężczyźnie, nie byłam w stanie jeszcze bardziej go uwielbiać, już ważniejszy dla mnie nie mógłby być, bo zwyczajnie zabrakłoby skali. Jeśli to nie była miłość, to nic innego nie mogłoby nią być.

        – Wiem, że się boisz, ale to okej. Okej jest się bać, okej jest czuć ból i okej jest kochać, Gwen. Choćby nie wiem co, tego nikt nie jest w stanie ci odebrać.

        – Już wiem co muszę zrobić.

        Uśmiechnęłam się, czując się lekka jak piórko. Już miałam plan i zamierzałam jak najszybciej wprowadzić go w życie, nie chcąc spędzić, chociażby godziny dłużej bez Archera.

        Nareszcie wszystko miało być tak, jak powinno.

Hej kochani :*

Co sądzicie o rozdziale, podoba się? Myślicie, że Gwen dobrze zrobiła, chcąc zasłużyć na wybaczenie Archera? Chętnie poczytam co o tym wszystkim myślicie.

Tak w ogóle to zostały jeszcze dwa, góra trzy rozdziały łącznie z epilogiem. jestem przerażona tym, jak szybko to minęło :o

A tak z innej beczki to jest mi strasznie przykro, że świat i ludzie w nim żyjący doszli do takiego etapu, że nawet nad pomocą potrzebującym musisz się głęboko zastanowić, zanim pomożesz.

Udanego weekendu!

Jeśli uważasz, że rozdział na to zasłużył, zostaw po sobie komentarz, gwiazdkę.

Pozdrawiam :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro