Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

        W chwili, gdy się obudziłam, jeszcze zanim otworzyłam oczy, wiedziałam, że coś się zmieniło.

        Wystarczyły mi zaledwie sekundy, by zrozumieć, że tą zmianą był Archer. Mężczyzna, który pozwolił mi spać na swojej piersi i obejmował mnie, składając niemą obietnicę. Obietnicę, że u jego boku nic mi nie grozi.

        A może to we mnie coś się zmieniło? Być może zmieniło się postrzeganie samej siebie albo jeszcze coś innego.

        Cokolwiek to było, pierwszy raz czułam się w ten sposób. Taka lekka, zasługująca na to nowe życie. Po prostu szczęśliwa.

        Otworzyłam oczy, przez chwilę mrugając, by odgonić resztki snu. Potem delikatnie odchyliłam głowę i z uśmiechem spojrzałam na pogrążoną we śnie twarz chłopaka. Długie rzęsy opadały na jego opalone policzki, a jego brązowe loki lekko przykleiły się mu do czoła.

        To mogłoby być moje nowe, ulubione zajęcie. Patrzenie jak śpi, tak po prostu.

        Ponownie przycisnęłam twarz do jego nagiej piersi i zaciągnęłam się znajomym zapachem, który kilka godzin wcześniej ukołysał mnie do snu. Przymknęłam oczy, a do mojej głowy natychmiast powróciły wspomnienia z nocy.

        Na moje usta wypłynął szerszy, szczery uśmiech na wspomnienie naszych złączonych ust, jego ciepłego oddechu na mojej twarzy i szorstkich, ale zarazem delikatnych dłoni. A do tego wszystkiego jego ramiona, które ochroniły mnie przed koszmarami i wszelkimi wątpliwościami.

        Przychodząc do jego pokoju, prawdopodobnie podjęłam najlepszą decyzję w swoim życiu. A przynajmniej tak mi się wydawało w tamtym momencie.

        Westchnęłam i delikatnie zaczęłam kreślić wzorki na jego torsie, gdy zaczęły dopadać mnie wątpliwości. Co, jeśli po prostu nie chciał mnie zranić i to wszystko było tylko z litości?

        Nie chcąc go obudzić, jak najdelikatniej wyplątałam się z ramion Archera, natychmiast czując przeszywający mnie chłód. Tęsknym wzrokiem spojrzałam na duże łóżko z tym idealnym mężczyzną. Chociaż marzyłam o tym, by jak najszybciej do niego wrócić, to coś mnie przed tym powstrzymywało.

        Zagryzłam wargę i ze smutkiem opuściłam pokój Archera. Niewiele myśląc, powędrowałam na tył domu, siadając na zimnych schodach. Dzień był pochmurny i mocno padało, ale zadaszenie nad schodami chroniło mnie przed kroplami deszczu. Nie chroniło mnie tylko przed zimnem. I nie byłam pewna, skąd pochodziło większe zimno. Z zewnątrz czy może wprost z mojego serca.

        Zsunęłam się niżej i wyprostowałam nogi, pozwalając, by deszcz moczył moje nagie stopy. Patrzyłam na te małe kropelki spływające po moich kostkach, zastanawiając się, jakby to było nic nie czuć. Bo deszcz nic nie czuje prawda?

        Miałam wrażenie, że im dalej od Archera byłam, tym bardziej dołujące myśli przychodziły mi do głowy.

        Jeśli tylko miałam chwilę na zastanawianie się nad sytuacją, od razu rujnowałam w swojej głowie wszystkie dobre rzeczy, jakie mnie spotykały. Zupełnie jakby nagle w mojej głowie uruchamiał się jakiś przełącznik, który nie pozwalał mi wierzyć w fakt, że zasłużyłam na coś dobrego.

        W takich momentach moja wątpliwa pewność siebie zdecydowanie przejmowała stery.

        Nie wiedziałam, jak długo tam siedziałam, zastanawiając się nad tym, co czuję. Ocknęłam się z tego dziwnego otępienia dopiero w chwili, gdy na moich ramionach wylądował jakiś ciepły, miękki materiał, którego zapach od razu poznałam.

        – Cała zmarzłaś, długo tu siedzisz?

        Archer usiadł obok i przekręcając się w moją stronę, chwycił moje dłonie i delikatnie zaczął je pocierać, chcąc rozgrzać moją zmarzniętą skórę.

        – Dziękuję – szepnęłam, patrząc w jego stronę. – Dopiero gdy to powiedziałeś, poczułam, że mi zimno.

        – Dlaczego uciekłaś? Czy za daleko się wczoraj posunąłem?

        Nie mogłam znieść tej obawy i smutku w jego oczach, więc postawiłam na szczerość. Jeszcze nigdy nie odrzucił mnie, słysząc prawdę, więc teraz też chyba by tego nie zrobił.

        – Ja... wszystko było idealnie, nie posunąłeś się za daleko i na mnie nie naciskałeś.

        – Więc co się dzieje? Nie wyglądasz już na taką szczęśliwą jak nad ranem.

      Westchnęłam cicho, czując, jak Archer odgarnia mi włosy za ucho, by móc widzieć moją twarz. Uwielbiałam jego dotyk, ale w tamtej chwili chciałam się po prostu przed nim ukryć.

        – Wstyd mi.

        – Dlaczego? To, co zrobiliśmy, nie było niczym złym. – Zapewnił, jedną dłonią łapiąc mnie za policzek i przekręcając moją twarz w swoją stronę.

        W tamtym momencie straciłam ostatnią szansę na ukrycie siebie i swoich emocji.

        – Nie o to chodzi. Wstyd mi, że tak właściwie zmusiłam cię do tego, co się wydarzyło. Zrobiło ci się mnie przykro, więc nie chciałeś mi odmówić. Może i podobał ci się nasz pocałunek, ale sam byś tego nie zrobił.

        Gdy tylko wypowiedziałam te słowa, jego twarz spochmurniała, a usta lekko się zacisnęły. Chłopak wziął głęboki, uspokajający oddech, jakbym musiał się uspokoić.

        – Wiesz, co, czasami nie wiem, czy mam na ciebie nakrzyczeć, przytulić czy może wytatuować ci swoje słowa na czole. – Zmarszczyłam brwi na jego dziwne słowa. – Ile razy mam jeszcze powtarzać, że jesteś dla mnie ważna? Czy moje słowa i czyny tego ranka nie mówią same za siebie? Czy naprawdę myślisz, że byłaś całowana z poczucia winy? Jeśli tak, to chyba coś ewidentnie jest nie tak z moimi pocałunkami.

        Owszem, pamiętałam każde najkrótsze słowo i każdy, najdelikatniejszy dotyk. Jednak to nic nie zmieniało. Nie ważne, co mówił, czy robił. Nie byłam w stanie pozbyć się z głowy tych wszystkich cholernych wątpliwości.

        W jednej chwili wszystko było w porządku, a w następnej każda dobra rzecz nagle się sypała.

        – Z twoimi pocałunkami wszystko jest jak najbardziej w porządku – powiedziałam, czując, że się rumienię. Niestety po chwili moja twarz znowu spochmurniała. – Czasami mam wrażenie jakby, wszystko działo się gdzieś obok mnie. Jakby świat kręcił się poza mną, a ja się temu wszystkiemu tylko przyglądam. W jednej chwili jestem szczęśliwa, a w następnej zastanawiam się, co ludzie o tym pomyślą i że wcale nie zasługuje na te wszystkie dobre rzeczy. Gdy się obudziłam, a ty mnie obejmowałeś, byłam naprawdę szczęśliwa, ale gdy tylko zaczęłam się nad tym zastanawiać, wszystko się posypało. Każda dziewczyna cię pragnie, więc czemu chciałbyś mojego towarzystwa. Nie mam sobą nic do zaoferowania. Każdy by cię wyśmiał za zadawanie się z kimś tak pokręconym.

        Przymknęłam oczy. Pierwszy raz byłam z nim w stu procentach szczera, co do moich uczuć i wątpliwości, ale dzięki temu poczułam się trochę lżej. Te myśli nie spoczywały już tylko na mnie.

        – A pomyślałaś może kiedyś, że ktoś, kto dla innych jest pokręcony, dla mnie może być idealny? Gdy Brad kiedyś spróbował mojej bułki maczanej w herbacie, wyśmiał mnie i stwierdził, że to jest okropne. – Na jego twarzy pojawiła się uraza, ale doskonale wiedziałam, że nie mógłby gniewać się na przyjaciela za coś takiego. – A mimo to ja nigdy z tego nie zrezygnuję. Ktoś mógłby uznać Linkin Park za najgorszą muzykę na świecie, a mimo to nigdy nie przestanę słuchać ich piosenek. Nie ma złotego środka, który zadowoliłby wszystkich, Gwen. Dla jednego twoja zaleta jest wadą, a dla kogoś innego jest zupełnie odwrotnie. Ludzie zawsze będą nas definiować za pomocą naszych wad i tego, co im się w nas nie podoba, ale nie pozwól by to, co myślą, tworzyło to, kim jesteś.

        – Jak to możliwe, że jesteś taki mądry, a wszystkie dziewczyny zachwycają się tylko twoim wyglądem?

        Spojrzałam na niego z fascynacją. Każde jego słowo działało na mnie w jakiś odświeżający sposób. Jakby za pomocą swoich słów trafiał wprost do mojego serca, odganiając wszystkie obawy.

        – Nie wiem, ale właśnie dlatego ja nie zachwycam się nimi. Uwielbiam w tobie to, że widzisz we mnie coś więcej niż wszyscy inni. Patrzysz o wiele głębiej.

        – Opowiesz mi coś? – Zapytałam, opierając głowę na jego ramieniu.

        – Chciałabyś posłuchać o historii koszulki, którą masz na sobie?

        – O tym, dlaczego jest twoją ulubioną? Z przyjemnością.

        – Okej, ale o wierze w moje słowa jeszcze pogadamy. – Złożył pocałunek na mojej głowie. – Jako nastolatek uwielbiałem Linkin Park, ciągle katowałem tatę ich piosenkami i musiałem mieć każdą ich płytę. Nie rozstawałem się z ich twórczością, więc na któreś urodziny tata postanowił zabrać mnie na ich koncert. Mimo że musieliśmy jechać samochodem cały dzień z małymi przerwami, by dotrzeć do miejsca, gdzie grali, to były to moje najlepsze urodziny. Na tym koncercie sprzedawali te koszulki, więc wydałem swoje wszystkie oszczędności, by ją dostać. Potem ciągle ją nosiłem, więc wcale się nie dziwię, że każdy wie, że jest moją ulubioną – zaśmiał się.

        – Więc nie ja powinnam ją nosić. – Zagryzłam wargę, mimowolnie pocierając materiał pomiędzy palcami.

        To była już druga rzecz, która znaczyła dla niego tak dużo, a mimo to postanowił mi ją ofiarować.

        – Przestań, cieszę się, że ją masz. Lubię cię w niej oglądać.

        Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, a ja pragnęłam wywoływać go u niego jeszcze częściej.

        – Dalej słuchasz tego zespołu? – Zapytałam bezwiednie, zdając sobie sprawę, że chcę wiedzieć o nim jak najwięcej. Tak po prostu.

        Chciałam wiedzieć, co lubi, a czego nienawidzi. Czego się boi, a czego jeszcze nigdy nie spróbował. Pragnęłam poznać go lepiej niż ktokolwiek do tej pory.

        – Teraz już nic nie nagrywają. Co prawda słucham ich starych piosenek, ale to już nie to samo.

        – Przestała ci się podobać ich muzyka?

        – Nie – pokręcił głową. – W zeszłym roku ich wokalista popełnił samobójstwo.

        – Och.

        Nagle przypomniało mi się, jak Jake wspominał mi o tym, że sam próbował popełnić samobójstwo. Jego ktoś uratował, ale tego wokalisty niestety nie...

        – Dlaczego to zrobił?

        – Nie wiem, krążyły różne wersje dotyczące tego, czemu to zrobił, ale ja myślę, że nie było jednego powodu. Być może przez lata zmagał się z wieloma problemami, których prawdopodobnie nie potrafimy objąć rozumem. Przeciętny człowiek nie jest w stanie zrozumieć, co siedzi w głowie samobójcy. Najstraszniejsze jest to, że takie osoby naprawdę muszą nie widzieć już żadnego innego rozwiązania. Jak bardzo doprowadzonym do ostateczności trzeba być, by targnąć się na swoje życie? Z roku na rok samobójstw przybywa. Pomyślałabyś, że w samobójstwach ginie więcej osób niż w wypadkach samochodowych? A mimo tego ciągle uważamy to za temat tabu. Może gdybyśmy częściej o tym rozmawiali takie osoby nie bałyby się zwrócić po pomoc, nie bałyby się wyśmiania, że coś z nimi nie tak. – Zamilkł, wpatrzony w deszcz, spływający po ścianach jego warsztatu. – Prawdopodobnie nie powinienem z tobą o tym rozmawiać.

        – To, że o czymś rozmawiamy nie oznacza, że zamierzam to od razu robić. Może jestem zniszczona i kompletnie pokręcona, ale nie chcę tracić życia, ja chcę je odzyskać.

        Jakiś czas po rozmowie z Jakiem byłam ciekawa, na czym polega to całe samobójstwo. Rzeczy, które przeczytałam i zobaczyłam w internecie były straszne i nie mogłam spać następnej nocy.

        Może gdybym wiedziała o takiej możliwości jeszcze kilka miesięcy temu... prawdopodobnie bym tego spróbowała.

        Jednak teraz... nie chciałam zaprzepaścić szansy, jaką dostałam.

        – A ty, kiedy masz urodziny? – Zapytał Archer, chcąc zmienić temat.

        – Nie wiem – wzruszyłam ramionami.

        – W takim razie może wybierzemy jakąś datę i co roku będziemy wtedy obchodzić twoje urodziny? – Zaproponował z uśmiechem.

        „Co roku" – to tylko dwa zwykłe słowa, ale dla mnie znaczyły niesamowicie dużo. Oznaczało to, że Archer ciągle chciałby mnie znać za kilka lat...

        – Mogę sama wybrać datę? – zapytałam z nadzieją.

        – Jasne. Może jakiś ważny dla ciebie dzień lub taki, w którym byłaś szczęśliwa.

        Nie musiałam się długo zastanawiać. Był tylko jeden taki dzień. Może nie byłam wtedy jeszcze szczęśliwa, ale to tamtego dnia narodziłam się na nowo.

       – Dwudziesty maja.

        – To dzień, w którym...

        – Tak, znaleźliście mnie wtedy i daliście nowe życie. Lepszej daty nie znam.

        – Wiesz co?

        – Co? – Spojrzałam na niego.

        – Może to dziwnie zabrzmi, ale bardzo się cieszę, że to akurat my cię znaleźliśmy, że to ja byłem takim szczęściarzem.

        Nic nie odpowiedziałam. Chyba nic więcej nie było do dodania, bo Archer idealnie odwzorował moje myśli. Cieszyłam się, że to oni mnie znaleźli.

        Chłopak pochylił się w moją stronę i ciągle obejmując mnie ramieniem, złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Jeśli tak miało wyglądać moje nowe życie, na pewno nie zamierzałam z niego po prostu zrezygnować.

        – Co byś powiedziała, gdybym któregoś dnia zabrał cię nad jezioro i nauczył pływać? – Wyszeptał w moje wargi.

        – Z przyjemnością.

Hej kochani :*

Dzisiaj trochę sielankowo, z odrobiną wątpliwości, ale czy zawsze będzie tak kolorowo? Mam nadzieję, że rozdział się podoba, z chęcią poznam Wasze opinie i wszelkie uwagi.

Ja mam już sesję za sobą, ale jeszcze czekam na wyniki dwóch egzaminów. W każdym razie mam nadzieję, że już więcej Was nie będę zaniedbywała ;) A u Was jak początek wakacji? 

Jeśli uważasz, że rozdział na to zasłużył, zostaw po sobie komentarz, gwiazdkę.

Pozdrawiam :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro