Rozdział 20
Jeśli kiedykolwiek wcześniej miałam wrażenie, że moje serce bije tak, jakby zaraz miało stanąć, to z pewnością się myliłam. To w tamtym momencie, gdy moje usta były złączone z nadzwyczaj delikatnymi wargami Archera, czułam, jakby moje serce odmówiło współpracy i przestało bić. W tamtym momencie nienawidziłam siebie za to, że byłam tak niedoświadczona i nie wiedziałam, co robić dalej.
Jeśli zetknięcie naszych ust wywarło na mnie takie wrażenie, to jakbym się czuła w czasie normalnego pocałunku?
Ostatni raz delikatnie pogładziłam dłonią szorstki policzek Archera, z żalem odsuwając się od jego ust.
Wystarczyły zaledwie sekundy, bym zatęskniła za ich dotykiem i wystarczyły sekundy, bym jakimś magicznym sposobem znalazła się na plecach z chłopakiem zwisającym nad moim ciałem.
Zszokowana uchyliłam usta i spojrzałam w górę, widząc nad sobą twarz Archera, z której nie byłam w stanie nic odczytać.
Moje serce stanęło.
Co ja właśnie najlepszego zrobiłam?
Chyba musiał zobaczyć prawdziwe przerażenie na mojej twarzy, które najwyraźniej źle zinterpretował, zważając na jego słowa.
– Nie chciałem cię przestraszyć – szepnął, a na jego twarzy pojawiło się zmartwienie.
Właśnie pocałowałam go bez jego zgody, a on martwił się, że mnie wystraszył?
– Ja... ja tak bardzo cię przepraszam – wykrztusiłam. – Ja nie powinnam tego robić. Strasznie mi przykro – szeptałam, czując, jak w moich oczach zbierają się łzy.
Nie mogłam go stracić przez swoją głupotę. Nie musiałam już nigdy więcej czuć się tak wspaniale, jak przed chwilą, ale całego Archera nie mogłam stracić.
– Hej, nie płacz.
Jego dłoń przesunęła się na moją twarz, a jego palce delikatnie starły pojedyncze łzy, które wypłynęły z moich oczu. Nie mogłam przestać wpatrywać się w jego twarz, gdy to robił. Widziałam na niej tak wiele emocji i pierwszy raz uznałam kogoś za wręcz idealnego.
W tamtej chwili był prawdziwym aniołem, tak jak zapamiętałam go z tamtej ulicy, na której mnie znalazł, gdy najbardziej tego potrzebowałam.
– Proszę, nie bądź zły, ja...
– Spokojnie, nie jestem zły – pokręcił głową, posyłając mi uspokajający uśmiech. – Tylko trochę zawiedziony.
– Zawiedziony?
– Tak – pokiwał głową, intensywnie patrząc mi w oczy. Jedną dłonią odgarnął moje włosy za ucho, zatrzymując na mojej skórze swoje palce, dłużej niż było to konieczne. – Zawiedziony, bo najwyraźniej chciałaś, by ominął mnie nasz pierwszy pocałunek. A z pewnością chciałabym o nim pamiętać, Gwen.
– Co... co masz na myśli?
Byłam tak skołowana jego słowami, że zupełnie nie dochodziło do mnie znaczenie jego słów.
– Dobrze, pszczółko. Powiem wprost. Od dawna chciałem cię pocałować, a teraz niemal bym o tym nie pamiętał. Chociaż... myślałem o czymś więcej niż tylko takim niewinnym cmoknięciu – wyszeptał tuż nad moją twarzą, zachrypniętym głosem.
– Ja... byłam ciekawa, jakie to uczucie – wyszeptałam nieśmiało, będąc świadomą tego, jak blisko siebie znajdowały się nasze ciała. Mogłam poczuć jego gorący oddech na swoich ustach. – Nie powinnam robić tego w ten sposób, ale inaczej wstydziłabym się tego, że nie wiem, co dalej.
– Chciałabyś się przekonać?
Pokiwałam głową, z fascynacją wpatrując się w jego lekko rozchylone usta.
– Bardzo – szepnęłam bez zastanowienia.
Nie przyznałabym się do tego głośno, ale zatęskniłam za dotykiem jego ust, gdy tylko przestałam je czuć na swoich. Niesamowicie mocno pragnęłam, by to się powtórzyło.
Jedną dłonią cały czas podpierał się na łóżku, a drugą delikatnie objął mój policzek.
– Jesteś pewna? – Przełknął ślinę, jakby się denerwował. – Czuję się, jakbym miał cię wykorzystać.
– Ty mnie? To ja przyszłam do twojego łóżka i zaatakowałam cię we śnie.
– Hmm, nie nazwałbym tego atakiem, ale jeśli tak powinien wyglądać prawdziwy atak, to z chęcią mogę być przez ciebie atakowany jeszcze częściej.
W jego oczach pojawił się dziwny błysk, a całe moje ciało ogarnęło przyjemne drżenie. W ogóle się nie bałam. W końcu to był Archer, jedyny człowiek, którego byłam w stanie dopuścić tak blisko siebie. Jedyny, któremu ufałam bezgranicznie.
Dlaczego? Tego na pewno nie zamierzałam analizować w tamtym momencie.
Z moich ust wydobył się cichy jęk, gdy nasze usta wreszcie się ze sobą złączyły. Archer delikatnie zaczął muskać moje wargi, co natychmiastowo zaczęłam odwzajemniać. Z zapałem powtarzałam wszystkie jego ruchy, czując, że pocałunek staje się coraz intensywniejszy.
Nigdy w całym swoim życiu nie czułam jednocześnie, jakbym umierała i rodziła się na nowo. Nigdy nie byłam tak żywa. Moje serce zatrzymywało swoją pracę, by w następnej chwili zacząć bić w niesamowitym tempie, jakby chciało wyrwać się z mojej piersi.
To były same sprzeczności, ale właśnie w ten sposób się wtedy czułam.
Czując większą śmiałość, przesunęłam dłonie po jego nagich rękach, delikatnie zaplatając je wokół szyi. Mój ruch musiał mu się bardzo spodobać, bo z gardła Archera wydobyło się ciche mrugnięcie, a jedną ze swoich dłoni położył na moim biodrze, delikatnie je masując.
Nie posunął się dalej, nie próbował dotykać mojej nagiej skóry pod koszulką. Byłam mu za to bardzo wdzięczna, bo nie sądziłam, bym na razie była gotowa na taki krok. Pocałunek to jedno, ale jego dłonie na mojej nagiej skórze to już zupełnie, co innego.
Za tą delikatność uwielbiałam go jeszcze bardziej, o ile lubienie go jeszcze mocniej w ogóle było możliwe.
Jeszcze kilka razy musnął moje usta, a potem odsunął się lekko, opierając czoło o moje czoło. Jego ciężki, gorący oddech muskał moje usta. Oboje głośno oddychaliśmy, a ja nie puszczałam jego szyi.
Nie chciałam, by się odsunął, a trzymanie na nim swoich dłoni było moim jedynym pomysłem na zatrzymanie Archera blisko mnie.
– Wszystko w porządku? – zapytał szeptem, nie chcąc psuć magii tej intymnej chwili.
Nasze czoła już się ze sobą nie stykały, a zamiast tego mężczyzna intensywnie patrzył mi w oczy. Nie byłam w stanie odczytać jego wyrazu twarzy, więc mimowolnie w mojej głowie pojawiła się obawa, że wcale mu się nie podobało tak bardzo, jak mi...
– Tak – pokiwałam głową. – Było... było wspaniale – wyznałam, czując gorąco na moich policzkach. – Czy... czy było w miarę w porządku?
Niepewnie zagryzłam wargę i spojrzałam na niego, bojąc się odpowiedzi, ale musiałam wiedzieć.
– Czy mi się podobało? – Uniósł brwi. – Było wspaniale, pszczółko. Lepiej niż mógłbym sobie to wyobrazić.
– Myślisz, że moglibyśmy czasami to powtórzyć? O ile w ogóle miałbyś ochotę.
Od razu pożałowałam swoich słów, czując się żałośnie. Jak beznadziejnie musiałam brzmieć dla Archera? Normalna dziewczyna z pewnością nigdy nie zadałaby takiego pytania.
– Hmm, myślę, że nawet częściej niż czasami. – Na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech, który rozpromienił całą jego twarz. – Chciałabyś się trochę poprzytulać?
Od razu z entuzjazmem pokiwałam głową, starając się ukryć swój szeroki uśmiech, co pewnie nie bardzo mi wyszło. Nie byłam nauczona ukrywać radości, bo wcześniej nigdy jej nie odczuwałam.
Uśmiechałam się szeroko do czasu, gdy okazało się, że Archer chce mnie przytulić od tyłu. Mina od razu mi zrzedła i cała zesztywniałam, odsuwając się od niego. Nie ważne jak bardzo mu ufałam. Tej granicy nie byłam w stanie zatrzeć, nie w tamtym momencie.
– Coś nie tak?
W jego oczach pojawiło się zmartwienie.
– Czy, czy moglibyśmy przytulić się inaczej?
Przełknęłam ślinę, nie wiedząc jak powiedzieć mu, że nienawidzę być dotykana od tyłu. Jak miałam mu wyjaśnić, że to zawsze w ten sposób byłam brana?
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, aż na jego twarzy pojawiło się zrozumienie. Nie byłam pewna, jak się domyślił, ale byłam wdzięczna, że nie muszę mówić o tym na głos.
Obserwowałam, jak położył się na plecach, prostując jedną swoją ręką i patrząc na mnie z zachętą.
– Chodź tu do mnie.
Długo się nie wahałam i w kilka sekund położyłam się obok, kładąc swoją głowę na jego klatce piersiowej. Poczułam, jak prawą ręką obejmuje mnie w talii i już wiedziałam, że jego ramiona były moim ulubionym miejscem na ziemi.
– Hmm, pachniesz moim żelem pod prysznic i wydaje mi się, że masz moją koszulkę. – Usłyszałam jego ciche słowa nad głową.
– Jeśli nie pamiętasz, to sam mi ją oddałeś, a to moja ulubiona piżama. A żel... powiedzmy, że bardzo mi się spodobał.
Nie dodałam tylko, że spodobał mi się głównie dlatego, że przypominał mi zapach Archera.
– Spokojnie, co moje to twoje – zaśmiał się, a moje serce radośnie się ścisnęło na jego słowa.
– Archer?
– Tak?
– Czy to w porządku? – zapytałam, unosząc głowę do góry. – To, że się przytulamy, ten pocałunek.
Wpatrywałam się w jego twarz, którą nagle opanowała radość i pewnego rodzaju czułość. Rękę, którą mnie nie obejmował, położył na moim policzku. Przymknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem.
– Otwórz oczy, Gwen. – Od razu spełniłam jego prośbę, napotykając te pięknie, niebieskie oczy, błyszczące w świetle wschodzącego za oknem słońca. – Nie ma w tym nic złego, jeśli tylko oboje tego chcemy. Jeśli nie robisz krzywdy innym i sobie, możesz robić wszystko, co tylko sprawia ci przyjemność. I nie chodzi tylko o mnie. Bez względu na to, co ludzie mówią, nigdy nie rezygnuj z tego, czego pragniesz, okej?
Pokiwałam głową, mając wrażenie, że nie mówi już tylko o naszej dwójce i rzeczach, które sprawiają mi radość. Archer nawiązał do mojego życia i do tego bym o nie walczyła, bez względu na to, co mówili ludzie. Prawdziwe życie było tym, czego pragnęłam i na pewno nie zamierzałam go sobie odpuścić.
Patrzyłam na mężczyznę, starając się jakoś ogarnąć uczucia, jakie we mnie wzbudzał, ale nie potrafiłam. Niczego takiego nigdy wcześniej nie czułam. Może tylko raz patrzyłam na kogoś ze sercem ściśniętym radością. Niestety to były tylko minuty, a „wujek" odebrał mi szansę na zrobienie tego ponownie.
Tym razem nie czując skrępowania, pochyliłam się nad Archerem i delikatnie go pocałowałam.
– Jesteś znacznie lepszy od mojej pszczółki – szepnęłam.
Żadna, nawet najlepsza maskotka nie mogłaby zastąpić jego ramion.
– Ma się rozumieć. – Wyszczerzył się, odgarniając mi włosy za ucho.
– Tak właściwie, dlaczego nazywasz mnie pszczółką?
– Nie uznasz mnie za mięczaka? – Zagryzł wargę, ale w głębi jego oczu można było dojrzeć nutę rozbawienia.
Pokręciłam głową, z niecierpliwością czekając na odpowiedź. Nie sądziłam, by przejmował się nawet wtedy, gdyby ktoś uznał go za mięczaka.
– Bo jesteś tak samo urocza i może mam do ciebie słabość, tak jak miałem w dzieciństwie do tej maskotki. Bo bardzo lubię cię przytulać.
– Być może też lubię cię równie mocno, a nawet bardziej niż pszczółkę – szepnęłam, ponownie wtulając głowę w jego pierś.
Być może mogłabym się przyzwyczaić do jego pocałunków, bliskości i przytulania. I tylko być może mogłabym się przyzwyczaić do tego, że mam go tak blisko.
Zasnęłam po zaledwie kilku minutach ukołysana jego dłońmi gładzącymi moje plecy i delikatnymi pocałunkami na mojej głowie.
I być może nie wyobrażałam sobie, by móc jeszcze kiedyś zasnąć bez Archera.
Hej kochani :*
Tym razem trochę krótszy, ale nie chciałam znowu zostawiać was bez rozdziału więc pomyślałam, że z takiego chyba również się ucieszycie.
Jak się podoba? Nastąpił przełomowy moment pomiędzy naszą dwójką. Myślicie, że w nowej rzeczywistości Gwen jest miejsce na jakieś uczucia? Czy z tego może wyjść coś dobrego?
Ta sesja jest straszna i chyba nawet nie chcę jej komentować...
U Was też jest tak niesamowicie gorąco? Ja się roztapiam :P
Jeśli uważasz, że rozdział na to zasłużył, zostaw po sobie komentarz, gwiazdkę.
Pozdrawiam ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro