Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

        Wzdrygnęłam się, gdy do moich uszu dotarł trzask zamykanych drzwi.

        Zacisnęłam oczy i spuściłam głowę w dół, mając nadzieję, że uda mi się uspokoić wujka, gdy zobaczy, że jestem posłuszna.

        No właśnie, w tym „jestem" tkwił cały problem. Może i w tym momencie starałam się zachować tak, jak chciałby tego wujek, ale przed chwilą na pewno nie byłam posłuszna. I niestety oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę.

        – Masz mi coś do powiedzenia?

        Przełknęłam ślinę, gdy usłyszałam przed sobą jego twardy, kipiący złością głos. Nie uniosłam spojrzenia, wbijając wzrok w jego czarne, znoszone buty.

        – Przepraszam – szepnęłam przez zaciśnięte gardło.

        Mężczyzna chwycił mój podbródek w silnym uścisku swoich palców, unosząc moją twarz do góry. Nie mogłam już udawać, że nie jest aż tak zły, bo wściekłość biła z całej jego twarzy, a zielone oczy posyłały mi wrogie spojrzenie.

        Nigdy wcześniej nie widziałam go tak złego i strasznie się bałam.

        – Przepraszasz? – Wysyczał. – Myślisz, że mojemu przyjacielowi wystarczy zwykłe przepraszam?

        – Nie.

        Cicho jęknęłam z bólu, gdy mocniej zacisnął palce na mojej brodzie. Zaczęłam głośno oddychać, przerażona tym, co zrobiłam i konsekwencjami, które na pewno mnie czekały.

        Ten dzień nie zapowiadał się na tak tragiczny, jak się okazał. Pierwszy raz postanowiłam się sprzeciwić i już w tym momencie wiedziałam jak ogromny błąd popełniłam.

        Byłam pewna, że już nigdy nie będę się zastanawiała czy mogę powiedzieć wujkowi, że coś mi się nie podoba...

        Co jakiś czas do naszego domu przychodził przyjaciel wujka. Dawał mi lekarstwa, gdy byłam chora i zbadał mnie po tym, jak „stałam się kobietą". Nigdy mnie nie dotykał, ale zawsze dziwnie na mnie patrzył. Był jedyną osobą, która nas odwiedzała, a wujek bardzo mu ufał.

        Wszystko było w porządku aż do dzisiejszego dnia, gdy wujek oznajmił mi, że muszę podziękować jego przyjacielowi. Byłam przerażona, gdy mi o tym powiedział, ale zapewnił, że to dzięki temu mężczyźnie udaje mu się ukryć mnie przed okrutnym światem i moim obowiązkiem jest mu podziękować.

        Nie zaprotestowałam, czując się winna, że chociaż przez chwilę pomyślałam, by odmówić. Wujek tyle dla mnie robił...

        Niestety, gdy znalazłam się z tym mężczyzną w pokoju sam na sam, a on kazał mi się położyć na plecach, zupełnie mnie to przeraziło. Wujek zawsze brał mnie od tyłu, a ja z jakiegoś powodu nie potrafiłam patrzeć temu mężczyźnie w oczy, wiedząc co mi za chwilę zrobi.

        Fakt, że nigdy nie patrzyłam na wujka, gdy mu dziękowałam był ogromną ulgą. Mogłam zacisnąć oczy i pięści, a potem postarać się schować do swojego wyimaginowanego świata, w którym nie było bólu.

        Jak miałabym więc przetrwać, musząc patrzeć mu w oczy?

        I właśnie dlatego, gdy leżałam na plecach, w samej bieliźnie, patrząc na tego mężczyznę, pomyślałam, że nie mogę tego zrobić. Pierwszy raz ta myśl była zupełnie przejrzysta i wydawała się tak właściwa.

        Kierowana odwagą chwyciłam lampę z szafki nocnej i mocno uderzyłam nią w głowę tego mężczyzny. Potem uciekłam do łazienki, słysząc za sobą głośne przekleństwa.

        Spędziłam w łazience godzinę, próbując odgrodzić się od tego co się wydarzyło, a teraz stałam przed wujkiem i wiedziałam jak okropny błąd popełniłam.

        – Myślę, że nie zdajesz sobie sprawy z tego co zrobiłaś. Zapewniam ci dach nad głową i jedzenie. Zaopiekowałem się tobą, gdy nikt inny cię nie chciał, a ty nie możesz zrobić jednej pieprzonej rzeczy dla człowieka, który nam w tym pomaga? Chcesz, żeby cię zabrali?

        Potrząsnął mną mocno, a ja cicho zapłakałam, kręcąc głową.

        – Posłuchaj mnie uważnie. Jutro wieczorem tu wróci, a ty bardzo ładnie mu podziękujesz i przeprosisz za to co zrobiłaś. – Pokiwałam głową, szczęśliwa, że tylko tak to się skończy. Niestety zbyt wcześnie odczułam ulgę. – Niestety nie mogę przymknąć oka na to co zrobiłaś. Najwyraźniej potrzebujesz lekcji na temat tego, jak być posłuszną. Rozbieraj się.

        Puścił moją twarz i zrobił dwa kroki w tył, patrząc na mnie wyczekująco.

        Zadrżałam, czując się zdezorientowana. Nigdy nie chciał mnie gdzie indziej niż w łóżku, a co dopiero w dzień.

        – Na co czekasz?

        Wzdrygnęłam się na jego ostry ton i szybko zaczęłam ściągać z ciała ubrania, włącznie z bielizną. Nie chciałam by czekał zbyt długo i się denerwował.

        – Uklęknij pod ścianą.

        Tym razem nie zastanawiałam się nad jego słowami i szybko udałam się pod ścianę, klękając na podłodze. Od razu poczułam twardy nacisk paneli na moich kolanach.

        – Plecy prosto i ręce wzdłuż ciała.

        Wykonałam jego polecenie, czując jak moje serce przyśpiesza bicie. Ze zdenerwowaniem obserwowałam go, gdy udał się na drugą stronę pokoju, przekręcając pokrętło przy grzejniku. Odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie z powagą.

        – Masz zostać w tej pozycji, dopóki nie powiem, że możesz wstać rozumiesz?

        Pokiwałam głową, a on opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie z masą pytań w głowie.

        Byłam zdezorientowana jego zachowaniem do czasu, gdy minęła godzina. Moje kolana zaczęły piec z bólu, zrobiłam się głodna, a w pokoju zaczęło robić się strasznie zimno, przez grzejnik, który zakręcił.

        Niestety wujek nie zamierzał do mnie przyjść. To była moja kara, klęczeć posłusznie, nawet wtedy, gdy moje nogi zaczęły drżeć z wysiłku, a ciało zaczęło trząść się z zimna.

        Po moim policzku spłynęła tylko jedna łza. Na więcej sobie nie pozwoliłam, sądząc, że zasłużyłam na to co mnie spotkało.

        Nie chciałam się nad sobą użalać.

        Tego dnia wujek wrócił do mnie dopiero wieczorem, gdy z braku sił osunęłam się na podłogę. Jego lekcja okazała się skuteczna. Już nigdy w życiu nie zamierzałam być nieposłuszna...

        Nigdy więcej.

~~

        Ostatni raz przejechałam gąbką po tablicy, odczekując chwilę, aż powierzchnia wyschnie. Gdy tablica była gotowa do użytku, chwyciłam w dłonie białą kredę i napisałam cytat, który miał widnieć w kawiarni przez cały następny dzień.

        – Dobrze, że jesteś – wyszeptałam słowa znajdujące się przede mną.

        Nie byłam pewna, skąd Phoebe brała te wszystkie cytaty, ale byłam jej za to bardzo wdzięczna. W jakiś sposób sprawiały, że czułam się lepiej, zupełnie jakbym potrzebowała to wszystko od kogoś usłyszeć. Nawet jeśli były to jedynie słowa wypowiedziane w zaciszu mojej głowy.

        – Hejka, Gwen.

        Odwróciłam się i z uśmiechem spojrzałam na Maddy, która weszła do kawiarni, od razu rozsiadając się na stołku przy barze. Jej długie blond loki, lekko splątane od wiatru opadały jej na plecy.

        – Archer cię po mnie przysłał?

        W Magnolii trochę się nam przedłużyło i na dworze zrobiło się już ciemno, więc przypuszczenie, że chłopak nie chciał, bym wracała sama, było bardzo prawdopodobne. Nie mógł bowiem siódmy raz z rzędu „przypadkiem" przejeżdżać obok.

        Oczywiście, gdyby to zrobił, znowu udawałabym, że ani trochę mnie to nie dziwi. Lubiłam spędzać czas z Archerem i jego troska sprawiała mi pewnego rodzaju przyjemność.

        A, że ciągle powtarzał, że wcale nie sprawiam mu problemów, powoli zaczynałam w to wierzyć. Miałam tylko nadzieję, że nie zbyt pochopnie.

        – Nie po to, o czym myślisz – pokręciła głową.

        Już chciałam zapytać ją, co miała na myśli, gdy Phoebe wyszła z kuchni.

        – Cześć Maddy, niestety już zamknęliśmy na dzisiaj.

        – Wiem, ja do Gwen. Zostałam wysłana na przeszpiegi – powiedziała z tajemniczym uśmiechem.

        – Co?

        Spojrzałam na nią zdziwiona, odkładając na miejsce gąbkę i kredę.

        – Mhm. I tutaj część, w której miałaś rację, bo to rzeczywiście Archer mnie przysłał. Miałam się dowiedzieć, czemu od rana byłaś smutna.

        Uniosła brwi, oczekując odpowiedzi. Niestety Maddy nie należała do zbyt cierpliwych.

        – O i to jest pytanie za dziesięć punktów – potwierdziła Phoebe, z ciekawością opierając się łokciami na ladzie.

        No pięknie, osobno potrafiły być natrętne, jeśli chodziło o coś, co chciały wiedzieć, a co dopiero gdy były w jednym pomieszczeniu, obierając sobie ten sam cel... W tym przypadku celem byłam ja i ani trochę mi się to nie podobało.

        – Nie byłam smutna – zaprzeczyłam, odwracając wzrok, wiedząc, że fatalny ze mnie kłamca.

        Chciałam się czymś zająć, ale jak na złość wcześniej zdążyłam już wszystko posprzątać i nie było nic więcej do zrobienia.

        – Oczywiście, że byłaś. Więc dalej, mów nam, o co chodzi. Chyba nie chcesz, by seksowny tyłeczek się martwił.

        Maddy ze zdziwieniem popatrzyła na czarnowłosą, nie mając pojęcia, o czym mówi dziewczyna, a ja tylko pokręciłam głową, domyślając się, że raczej nie chciałaby wiedzieć, o co chodzi.

        Westchnęłam.

        Oczywiście, że nie chciałam, by Archer był zmartwiony, ale co miałam im powiedzieć? Raczej mieli ochoty słuchać, że jestem smutna przez to, co mi się śniło. Lepiej, żeby nie wiedzieli, co dokładnie mnie spotykało, gdy jeszcze żyłam z „wujkiem". To nie była historia, którą tak po prostu opowiadasz znajomym.

        Tylko bym niepotrzebnie wszystkich zmartwiła.

        I nie chodziło już tylko o sam sen. Przeżyłam to już raz i o ile przypominanie sobie o tym w koszmarze było bolesne, byłam w stanie to przeżyć.

        To, co mnie martwiło to poczucie winy. Gdybym wtedy wiedziała, to co wiem teraz, na pewno nie przestałabym być nieposłuszna. Może „wujek" rzeczywiście już dłużej nie chciałby mnie u siebie i wszystko wyglądałoby inaczej...

        Wtedy myślałam, że chroni mnie przed światem. Teraz wiedziałam, że to siebie chronił.

        – Po prostu są dni, gdy boję się, że przeszłość nigdy nie pozwoli mi na normalną przyszłość. Czuję się tak, jakby to, co się wydarzyło, determinowało to, kim mogę być. Mam wrażenie, jakby przeszłość była przywiązana do mojej nogi, niczym ciężka kula i ciągnęła mnie na dno. A ja nie mam pojęcia jak odciąć tę kulę, jak odbić się od dna.

        Zrezygnowana wspięłam się na stołek i oparłam plecy o ladę, wbijając wzrok w szklane drzwi.

        – Gwen, wiesz, że zawsze możesz z nami porozmawiać – powiedziała Maddy, przesiadając się na stołek obok mnie. – Jeśli nie ze mną czy tatą, to z Archerem. Nie jesteś już sama.

        – A ja myślę, że powinnaś zignorować tę kulę.

        Phoebe stanęła przed nami, krzyżując ręce na piersi.

        – Co masz na myśli? – zapytałam, zdezorientowana.

        – Wiesz, to trochę tak jak z natrętnym chłopakiem, który nie chcę się od ciebie odczepić. Ignorowany, w końcu daje sobie spokój.

        – Gwen nie ma problemu z chłopakiem.

        Maddy popatrzyła na Phoebe z powątpiewaniem.

        – Wiem, to tylko taka metafora. Chodzi mi o to, że rozmyślając ciągle o tym, co było i wracając do przeszłości, nie pozbędziesz się tego ciężaru. – Spojrzała na mnie z powagą. – Wiem, że wspomnienia mogą być cholernie bolesne, ale jeśli zaciśniesz zęby i zaczniesz robić rzeczy, które sprawiają ci przyjemność, nawet nie będziesz miała czasu, by o tym myśleć. Oczywiście, że będą gorsze momenty, gdy będziesz chciała się poddać, ale jeśli nie pozwolisz, by to strach wygrał, to zanim się obejrzysz, okaże się, że tej ciężkiej kuli już nie ma. I tylko ty możesz ją odciąć.

        Popatrzyłam w brązowe oczy dziewczyny i dostrzegłam w nich głęboko chowany smutek. Najwyraźniej nie tylko ja miałam bolesną przeszłość.

        – Od czego mam zacząć? Nawet nie wiem, co lubię – westchnęłam, znowu czując się źle, że nie wiem o sobie podstawowych rzeczy.

        Właśnie w tym tkwił problem. Nie miałam pojęcia jak zacząć, ruszyć z miejsca, bo tak naprawdę mało co wiedziałam o prawdziwym świecie.

        – I znowu to robisz, skupiasz się na tym, co złe. Po co myśleć o tym, że nie wiesz, co lubisz? Zastanów się jak się tego dowiedzieć.

        – Praca tutaj sprawia mi przyjemność i czuję się potrzebna – wyznałam.

        Oprócz tego lubiłam pisać historie o chłopcu ze snów, ale tego nie zamierzałam im zdradzić. Wydawało mi się to zbyt osobiste i intymne...

        – To już coś, ale wpadł mi do głowy inny pomysł.

        Jej twarz rozpromieniała, a ja czułam, że jej pomysł będzie totalnie szalony, zresztą tak jak cała Phoebe.

        – Co masz na myśli? – zapytała Maddy, patrząc na nią z ciekawością.

        – Impreza, zabierzemy Gwen do klubu.

        – Czyś ty oszalała? Archer chyba by mnie zabił za samo myślenie o tym.

        Maddy popatrzyła na nią zszokowana.

        – Nie wiem, czy to dobry pomysł.

        Nie miałam pojęcia, jak w ogóle wygląda taka impreza w klubie. Dodatkowo coś takiego wiązała się z dużą ilością osób, a przecież tego starałam się unikać.

        – Tylko posiedzimy i porozmawiamy, nie będziesz musiała robić nic, na co nie masz ochoty. Rozerwiesz się i może akurat polubisz muzykę i taniec. Co ci szkodzi spróbować? Chcesz zacząć żyć, więc nie możesz obawiać się nowych rzeczy.

        – A jeśli coś pójdzie nie tak?

        – Wtedy wyjdziemy i już nigdy tam nie wrócimy. Będziesz jednak wiedziała, czy to lubisz.

        Miałam wrażenie, że od samego początku ten pomysł był już przesądzony i nie miałam nic do gadania. Może jednak właśnie tego potrzebowała?

        Od samego początku usilnie starałam się znaleźć sposób na zaczęcie od nowa, starałam się zrozumieć nową rzeczywistość i może tu popełniłam błąd. Od początku zakładałam, że muszę to zrobić sama.

        By odzyskać życie, potrzebowałam ludzi, którzy mi w tym pomogą, ludzi, którzy dodadzą mi odwagi, gdy mi będzie jej brakowało.

        – Phoebe, rozumiem, że ty przekażesz Archerowi tę wspaniałą wiadomość. Oboje wiemy, jak trzęsie portkami, jeśli chodzi o Gwen – Maddy parsknęła śmiechem.

        – Pewnie, że nie. Jego ulubienica go o tym poinformuje.

          Jęknęłam cicho, gdy jednocześnie na mnie spojrzały, domyślając się, że to będzie ciężka rozmowa. Archer bowiem z jakiegoś powodu strasznie się o mnie martwił.

        Czemu miałam wrażenie, że te dwie dziewczyny wprowadzą dużo zamętu do mojego życia? Jednak z drugiej strony miałam też wrażenie, że mogą wnieść w nie dużo dobrego. Bardzo dużo dobrego.

Hej kochani :* 

Jak tam podobał się Wam nowy rozdział? Ciekawi jesteście co wyniknie z pójścia Gwen do klubu? To rzeczywiście jej pomoże czy może wszystko pogorszy? No i wspomnienia Gwen, co o nich myślicie?

Chciałam też Wam bardzo podziękować za wszystkie kochane komentarze pod ostatnim zdjęciem. Jesteście niesamowici ♥♥♥ Mam nadzieję, że zarówno moje marzenie jak i Wasze nadzieje zostaną spełnione i w końcu moja książka wyląduje na Waszych półkach. No, ale na razie trzeba się skupić na pisaniu :P

A jak tam u Was pogoda? U mnie strasznie i chcę już słońce :/

Jeśli uważasz, że rozdział na to zasłużył, zostaw po sobie komentarz, gwiazdkę.

Pozdrawiam :* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro