Część 8
Wszyscy spojrzeli na siebie, po czym ruszyli w jedną stronę, a ja za nimi. Iron Man latał w powietrzu i strzelał. Ja, Natalia i Yelena stałyśmy przed polem siłowym. Jedna z nich lekko uderzyła mnie pięścią w ramię, bym się na nich skupiła.
-Biegniemy wszystkie i się rozdzielamy. Jeżeli któraś z nas będzie ranna, to niech biegnie do Bruce'a, wziął jakieś apteczki czy coś.
Pokiwałam głową. Wyciągnęłyśmy pistolety i wbiegłyśmy w pole siłowe. Natalia biegła po lewej, Yelena po środku, a ja po prawej. Nie mogłyśmy jednak tak o sobie biec. Miałyśmy też co jakieś 5 metrów pułapki, czy szyfry.
---
Mi pierwszej udało się zdobyć kamień. Nie wiedziałam za bardzo co mam z nim zrobić, więc zaczęłam biec do wyjścia. Na mojej drodze pokazały się trzy roboty. Nie miałam zamiaru się z nimi bić, więc je wyminęłam. Na mojej drodze znów ukazały się kolejne roboty. Za mną też. Przerzuciłam szybko kamień Natalii, a ta tylko wbiła swój wzrok w moje oczy. Nie mówiłam przecież, że nic do niej nie czuję. Dbała o mnie strasznie, ale uciekła i nie wzieła mnie ze sobą.
-Uważaj!-Spojrzałam na robota przed nią. Była we mnie tak wpatrzona, że nawet go nie zauważyła.
Spojrzałam na kobietę ostatni raz i sama zaczęłam walczyć z robotami. Nat zaczęła uciekać w stronę wyjścia. Ja natomiast nie dałam rady. Pobiegła po mnie Yelena, która dokończyła resztę robotów. Wybiegłam razem z nią. Byłam ranna. Dość mocno ranna.
Zbiegłyśmy po kładce, reszta tam już czekała. Położyłam rękę na najboleśniejszej ranie. Jakiś miecz mi sie przebił prawie na wylot przez udo.
Ścisnełam mocno powieki z bólu. Starałam się odnaleźć Kate, czy przynajmniej Nat lub Tony'ego.
-Połóż ją na ziemię.-Powiedział Bruce.
Belova pokiwała głową i pomogła mi położyć się na ziemi. Podbiegł do mnie Tony.
-Dobrze się czujesz?
-A wyglądam?-Syknęłam z bólu i ścisnęłam piach z bólu.
-Macie kamień?-Dopytałam.
Nat wyciągnęła kamień.
Nagle przestałam czuć i zaczęłam tracić obraz przed oczami.
---
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro