Część 1
Obudziłam się rano przykryta kocem na podłodze. Usiadłam i już wiedziałam, że znów zasnęłam u Petera. Była sobota, więc nie musiałam budzić reszty przyjaciół. Wyszłam z pokoju i zastałam May i Happiego.
-Hej May, hej Happy- przetarłam oczy i krótko ziewnęłam.
-Cześć, Vi!
Weszłam do łazienki i otworzyłam szufladę. Moja szczoteczka do zębów, szczotka do włosów i połowa kosmetyków już były porozwalane po całej łazience. Szybko się ogarnęłam i poszłam do pokoju Petera by powiedzieć, że wracam do siebie.
-Wiecie, ja już będę się zmywać, bo znowu dostane opierdol od Starka.
Reszta pokiwała głową, więc wyszłam. Była 11, więc kuchnie będę mieć raczej całą dla siebie, bo o tej porze większość Avengers się ubiera i ogólnie ogarnia.
-Vi, czekaj!
Już wiedziałam czyj to głos. Zmęczony, dość piskliwy.
-Co się stało, Ned?-odwróciłam się.
-Możemy iść z tobą?-zza jego pleców wyszedł Peter i MJ, którzy się do mnie uśmiechali, robiąc oczka smutnego pieska.
Przytaknęłam i wszyscy ruszyliśmy w kierunku Stark Tower.
Zanim w ogóle doszliśmy i weszliśmy do środka przywitał mnie głos Starka, jak cudownie.
-Mógłbym wiedzieć co ty robisz całą noc poza domem?
-Zasnęłam u Petera, Boże. Poza tym jestem prawie pełnoletnia.
Tony chciał już coś powiedzieć, lecz wyminęłam go łapiąc za nadgarstki przyjaciół. W drodze do pokoju zdążyłam już uśmiercić Natashę wzrokiem, na co ona się do mnie tylko uśmiechnęła. Niby nie mam jej już za złe to co zrobiła, lecz nie potrafię na nią normalnie spojrzeć. Po drodze także zgarnęłam płatki Petera i miski wraz z łyżkami. Zasiedliśmy wszyscy do stołu i zaczęliśmy jeść płatki.
Do pokoju weszła Kate, która musiała mi przeszkodzić w jedzeniu jakże dużego i zdrowego posiłku śniadaniowego. Nie no, żartuje. Lubię, jak przychodzi. Chyba, że chodzi o to, że znowu coś zepsuła i muszę pogadać o tym ze swoim tatą, żeby się na nią nie wkurzył.
-Mamy trening za 30minut, bierz przyjaciół jak chcesz-oznajmiła i wyszła.
-To, idziecie ze mną?
Każdy przytaknął. Dokończyliśmy jeść płatki po 10 minutach, bo dużo rozmawialiśmy. Ja poszłam się przebrać, spryskać dezodorantem i zmazać makijaż. Umyłam szybko jeszcze raz zęby i spiełam włosy. Wyszłam z pokoju o zgatnęłam ze sobą przyjaciół. Weszłam do sali treningowej, stali już tam Yelena, Kate, Natasha, Clint i Thor. Po chwili na salę wszedł Stark. Zmierzył nas wzrokiem i zaczął mówić.
-No to zaczniemy od Natashy, pierwszy idzie Clint i potem po kolei stosując się do kolejności wskazówek zegara.
Oczywiście to ja miałam być zaraz po Clincie, bo któż by inny.
Walka między Natashą, a Clintem była ciekawa, lecz każdy wiedział kto wygra.
Uniosłam wzrok i weszłam na matę. Spojrzałam na Natashę. Po chwili straciłam kontrolę. Wszystkie szepty, bicia serc. Wszystko stało się takie głośne, a rzeczy których normalnie byście nie słyszeli mogłam słyszeć. Wiedziałam już co się stało, głupia nie jestem. Zeszłej nocy robiliśmy projekt elektro-pająka, coś na podobizne tego, który użarł Petera.
-Peter jak mogłeś? Zabiję cię, przysięgam-zeszłam z maty i zaczęłam iść w jego stronę.
Chłopak zaczął strzelać we mnie sieciami. Czy on zawsze ma na sobie strój?
Zaczęłam je omijać i sama obezwładniłam go moimi. Niby to było takie trudne lecz nie, jeżeli znam wszystkie jego ruchy.
-Dlaczego ja?- Zapytałam chłopaka który stał jak słup przyklejony do ściany.
Zerwałam mu pajęczyne z buzi.
-Przepraszam Vi, musiałem wiedzieć czy to działa.
Chwilę stałam jak wryta, lecz po chwili odpuściłam i wyszłam z sali. Przysiadłam pod ścianą. Podeszła do mnie Kate, można powiedzieć, że się przyjaźnimy ale jednak jakby nie za bardzo.
-Co się stało?-zapytała po długiej ciszy.
-Widziałaś przecież.
-Kurczaki, mogę z nim porozmawiać jak chcesz.
-Nie trzeba Kate, sama to zrobie.
Dziewczyna złapała mnie za ramię i mnie objęła tak, bym oparła swoją głowę o jej ramię. Leżałyśmy tak, dopóki się nie odezwała.
-Powinnaś iść z nim pogadać.
-Wiem, wiem.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam wzrok. Zaczęłam iść do pokoju, by się ogarnąć. Tak jak mówiłam, ogarnęłam się i wyszłam z pokoju. Weszłam spowrotem do sali i zaciągnęłam za sobą przyjaciół wychodząc z niej szybko.
-Co z Nedem?
-Robi sobie zdjęcia z Avengersami, ma niezły ubaw.
Puściłam ich ręce i weszłam do sali. Złożyłam ręce i obserwowałam podekscytowanego chłopaka.
-Ned, chodź już.
-Tak tak, już, sorki..-zaczął iść w moim kierunku uśmiechnięty.
Podbiegliśmy razem do Petera i MJ, po czym poszłam w kierunku Tony'ego o zaczęłam z nim rozmawiać.
-Proszę.-dał mi klucze do warsztatu.
-Dzięki-odpowiedziałam i odbiegłam. Czułam, jak wszyscy obecni w tamtym pokoju odprowadzają mnie wzrokiem. Podeszłam do przyjaciół.
-Mamy klucze.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro