1
Do jasnej komnaty wpadało złote światło, świecąc prosto na jasną twarz młodej kobiety. Do pokoju weszły dwie służące i przygotowały kąpiel w łaźni oraz suknię dla księżniczki. To właśnie tego dnia miała się odbyć ceremonia, która miała wyłonić przyszłego króla.
- Księżniczko Aido - Powiedziała pani Lidia. Jedna za starszych służących. Była dla Aidy jak babcia - Proszę wstawać księżniczko. Śniadanie zostanie podane za godzinę. Nie wypada się spóźnić.
- Mhmm... już wstaję - ziewnęła brązowowłosa i usiadła na łożu. Przetarła twarz dłońmi i stanęła na dębowej podłodze. Lidia zaprowadziła ją do łazienki i zostawiła na czas kąpieli, aby później ubrać ją w czerwoną suknię za złotymi zdobieniami.
Lidia zawiązała ciasno gorset, a Aida wypuściła powietrze. To zdecydowanie jej znienawidzona część bycia księżniczką. Te wszystkie falbany, gorsety, koronki, to nie było w jej stylu. Na ciasno upięte włosy włożyła diadem, a na nogi płaskie buty. Wyprostowała plecy i zmierzyła w kierunku sali jadalnej. Mieszka tu już 14 lat, a do tej pory zachwyca ją wystrój zamku.
Wysokie sufity i kryształowe żyrandole zawieszone w każdym pomieszczeniu, idealnie gładkie podłogi i zimne ściany. Wychowała się w tym zamku i kochała go całą sobą, ale nienawidziła bycia księżniczką. Z zazdrością przypatrywała się armii, która całymi dniami ćwiczyła jak władać mieczem i łukiem, a nie jak ona, królewskiej etykiety.
Chociaż Aida we własnym zakresie nauczyła się strzelać z łuku, naśladując z komnaty doświadczonych mężczyzn, to nie było to, o czym marzyła.
Z jej rozmyślań wyrwał ją głos ojca, który witał wszystkich i życzył smacznego. Usiadła na ciężkim dębowym krześle i poczekała, aż ojciec weźmie posiłek. Kiedy on to zrobił, dziewczyna sięgnęła po pajdę chleba i troszkę sałatki, a do kielicha nalała wody z dzbanka. Aida ciągle myślała o dzisiejszej ceremonii. Miała znaleźć swojego księcia, z którym będzie zaręczona, aż skończy dwadzieścia lat i weźmie go za męża. Doskonale wiedziała, co to oznacza. Za sześć lat będzie królową. Nie chciała tego. Ona marzyła tylko i wyłącznie o wielkich bitwach, ciężarze miecza w dłoni, łuku na plecach. Aida nie chciała być księżniczką. Ona chciałaby być wojowniczką.
***
Zbliżała się godzina osiemnasta. Zaraz zacznie się bal, a w trakcie niego ucieczka. Służące pomogły jej ubrać suknię. Zostawiła włosy rozpuszczone i założyła diadem. Do jej komnaty zapukał jej najlepszy przyjaciel Lasota, który był w szkole rycerskiej. Wysoki i postawny blondyn o zielonych oczach. Lidia otworzyła drzwi i wpuściła rycerskiego czeladnika.
- Pięknie wyglądasz Aido - Powiedział, podchodząc bliżej przyjaciółki i ucałował jej dłoń.
- Ty też niczego sobie - Odpowiedziała księżniczka i uśmiechnęła się ciepło do przyjaciela, po czym go uściskała - Mam nadzieję, że pamiętasz kroki i mnie nie podepczesz.
- Trudno to zrobić tańcząc zwykłego menueta - mruknął cicho i podał jej rękę. Dziewczyna ułożyła swoją dłoń na wierzchu jego i udali się do sali balowej. Co chwilę mijali panny odziane w drogie suknie i mężczyzn ubranych w drogocenne szaty. Każdy się kłaniał księżniczce, a ta gestem ich pozdrawiała.
Lasota przyglądał się tej pięknej dziewczynie. Darzył ją potężnym uczuciem. Uwielbiał jej delikatną skórę, szare oczy, brązowe włosy, rumiane policzki, różowe usta, piękne ciało. Uwielbiał ją całą. Odchrząknął i się wyprostował. Wszedł na salę balową i stanął na parkiecie, pomiędzy innymi parami. Księżniczka stanęła naprzeciw niego i się delikatnie ukłoniła. Do ich uszu dotarła muzyka i zaczęli tańczyć. Przyszły rycerz poruszał się automatycznie i podziwiał grację, z jaką kroki wykonywała Aida, a jej suknia poruszała się niczym smagana wiatrem.
Kiedy skończyli powitalny taniec, ujął dłoń dziewczyny i podszedł z nią do wielkich okiennic. W milczeniu oglądali ogrody skąpane w ostatnich promieniach słońca. Czerwone płatki róż zdawały się jeszcze bardziej czerwone, a woda błyszczała jak nigdy. Księżniczka w końcu została zawołana przez ojca, a Lasota został sam, myśląc o metalowych tęczówkach przyjaciółki. W tym samym czasie Aida stała na balkonie wewnętrznym i obserwowała z ojcem salę.
- Któryś z młodzieńców wpadł ci w oko? - Zagadnął Żegota do córki, która wędrowała wzrokiem z jednego na drugiego, zdawało się, że szuka dla siebie najlepszej partii, ale prawda była zgoła inna. Ona myślała tylko o ucieczce i torbie zostawionej za filarem w głównym holu.
- Tamten się wydaje oczytany, ojcze - Wskazała na jakiegoś chłopaka urodzonego w arystokratycznej rodzinie, który tańczył właśnie z jakąś panną.
- Chciałabyś, aby coś dla ciebie zrobił?
- Niech przyniesie mi białą i różową różę, ojcze.
- Zaraz to zrobi - Uśmiechnął się do córki i wydał rozkaz do służącego, a po trzech minutach wybrany szlachcic wyszedł z sali.
Aida zeszła na parkiet i podeszła do drugiego chłopaka, którego wybrał jej ojciec. Przypatrzyła się jego twarzy.
- Księżniczko - Ukłonił się i ucałował jej dłoń - Uczyniłaby mi księżniczka ten zaszczyt i zatańczyła?
- Zgodzę się na jeden taniec - Młody mężczyzna ułożył jedną dłoń na jej talii, a drugą trzymał jej dłoń. Aida położyła rękę na jego ramieniu i pozwoliła się prowadzić. Obrócił ich o 180 stopni i zrobił krok do tyłu i w bok. Księżniczka rozpoznała walca. Jeden z jej ulubionych tańców.
Ojciec przypatrywał się jej z niemałą dumą. Kiedyś jego córeczka pragnęła być łucznikiem. Nie pozwolił jej na to i zmusił do uczenia się sztuki tkania, gotowania, ogrodnictwa i tańca. Po pewnym czasie pozwolił jej też na naukę czytania i pisania. Teraz była jedną z lepiej wykształconych osób w królestwie. Uśmiechała się teraz i sztywno utrzymywała ramę. Tak jak ją uczył.
Raz, dwa, trzy, raz, dwa trzy.
Liczył jej kroki w myślach i zauważył jak pewnie, trzyma ją jej partner. Chłopak od kwiatów dawno nie wracał. Cóż. Białe i różowe róże rosły tuż przy lesie, w którym był dużo dzikich zwierząt.
Kolejny utwór się skończył, a Aida wychodziła w stronę głównego holu, gdzie zdjęła swoją suknię i ubrała tę dla służących. Wyszła i z szarą torbą na ramieniu poszła do stajni. Wiedziała, gdzie są konie i jak na nich jeździć. Nie chciała wychodzić za mąż. Dlatego ucieka. Podciągnęła suknię do góry i biegła w stronę stajni. Otworzyła jeden boks i rozwiązała jej czarną klacz, która na szczęście miała siodło. Włożyła prawą nogę w strzemię i się lekko podbiła do góry. Przerzuciła lewą nogę przez ciało konia i włożyła stopę w strzemię z drugiej strony. Ujęła lejce i ruszyła kłusem do lasu. Gdyby obejrzała się za siebie, zobaczyłaby Lasotę, który patrzył na nią i pozwalał uciekać, ale go nie widziała. Bo się nie odwróciła. W lesie panowała ciemność, a Laila i tak zwinnie omijała drzewa i krzaki. Aida nie do końca wiedziała gdzie się udać, ale wiedziała, co chce zrobić.
Chce być tym, kim pragnie, nie tym, kim musi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro