Rozdział 20 - Skryte lico część 1.
— Obudziłaś się! W końcu się obudziłaś!
— Dragana, talse kzi yll!
— Sam się odsuń! Nie masz pojęcia, ile ona dla mnie znaczy!
W medycznych kwaterach Smoczej Świątyni Hashem desperacko ściskała ze łzami w oczach ledwie oprzytomniałą Aiday, kiedy uzdrowiciele próbowali bezskutecznie oderwać ją od pacjentki. Sandar przyglądał się tej zapewne szczęśliwej, a może nawet i śmiesznej, scenie bez cienia wesołości.
Minął ponad tydzień, od kiedy przybyli na Hangu. Każdego dnia był coraz bardziej przekonany, że Argusyjka nie otworzy więcej oczu i choć napełniało go to wstrętem do samego siebie, nie mógł pozbyć się radości i ulgi, jakie wzbudzała w nim ta myśl.
Jednak wszystkie jego nadzieje zostały zniweczone. Mimo że Aiday wciąż wyglądała na słabą, to z pewnością nie na umierającą. To znaczyło, że musiał odnaleźć sposób, dzięki któremu nie narazi się Najwie, lecz jednocześnie nie zrobi czegoś, za co Agrona, a teraz również Dragana, mogłyby go znienawidzić. Niestety nie był pewien, czy taki scenariusz w ogóle istniał.
— Proszę, Dragana! Daj im się nią zająć!
Agrona próbowała wyplątać Serik z uścisków teleporterki. Jednak ta, wzmacniając swoje ciało magią, nie chciała się ruszyć. Dopiero po dłuższej chwili próśb, błagań, przekupstw i gróźb Hashem wypuściła Aiday ze swoich objęć, przenosząc swoją nadmierną czułość na królową Lugos. Cały orszak królewskich medyków ruszył w kierunku Argusyjki, aby upewnić się, że jej zdrowiu nic więcej nie zagraża.
Sandar wpatrywał się z udręką w dwie najważniejsze kobiety w jego życiu. Jego twarz bledsza niż zwykle prawie idealnie wtapiała się w białą, gipsową ścianę za jego plecami. Król wiedział, że nie może wykonać polecenia Najwy i tak po prostu pozbyć się Aiday. Jednak równocześnie nie miał zamiaru pozwolić dziewczynie ściągnąć na nich zagrożenia. Nawet gdyby Agrona i Dragana miałyby go znienawidzić, na pierwszym miejscu stawiał ich bezpieczeństwo. „A jeśli nigdy nie dowiedzą się, że to ja?", przez jego umysł przemknęła mroczna myśl.
— Ach, to stąd dochodzą te wrzaski!
W drzwiach, których zamknięciem nikt nie zaprzątał sobie głowy, pojawiła się ruda burza loków Zanzou. Stając na palcach, hanguska królowa próbowała dopatrzyć się przez zaporę z medyków źródła zamieszania. Gdy zobaczyła zdezorientowaną, ale przytomną, twarz Aiday, jej usta rozszerzyły się w uśmiechu.
— Miałam dobre przeczucie! — Klasnęła w ręce. — Naszło mnie dzisiaj na zlecenie przygotowania uczty i był to rewelacyjny pomysł! Mamy co świętować. Prawda, Sandar? Wasza mała bohaterka wróciła do żywych!
Silverblaze wykrzywił twarz w dziwnym grymasie nieudolnie udającym radość i skinął sztywno głową. Natomiast Dragana, niczym szczeniaczek słyszący nakładane jedzenie, odwróciła gwałtownie głowę w stronę elfki. Po gorzkich łzach nie pozostał nawet ślad. Zamiast nich w oczach czarodziejki zaczęły pojawiać się zbereźne iskierki.
— Uczta? — powtórzyła, jakby chcąc się upewnić, że dobrze usłyszała. — Taka z winem i z tańcem?
— Tylko takie mają miejsce w moim pałacu — zaśmiała się Zanzou.
— Ty zawsze wiesz, czego mi trzeba! —Czysta radość rozjaśniła twarz czarodziejki. — Agrona, będziesz zachwycona! Ty też Aiday! — krzyknęła w stronę zdezorientowanej dziewczyny. — Po tym, jak prawie kopnęłaś w kalendarz, należy ci się trochę rozrywki. Muszę znaleźć ci odpowiednią kiecę! Nie możesz iść w szpitalnym szlafroku!
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Hashem przecisnęła się przez Sandara oraz Zanzou i wybiegła z pomieszczenia, niczym wulkan nieokiełznanej energii.
— Chyba sobie żartujesz, jeśli myślisz, że Aiday w ogóle wyjdzie dzisiaj z łóżka!
Agrona rzuciła się w pościg za Draganą, aby ostudzić jej nagle ożywiony zapał.
— A ty, Sandar? — zagaiła hanguska królowa, cicho śmiejąc się z nadmiernego entuzjazmu przyjaciółki. — Pojawisz się na przyjęciu?
— Znasz mnie, Zanzou — odparł mroczny czarodziej, a jego zimny wzrok powędrował w kierunku Argusyjki. — Nie pasuję do bankietów. Będziecie się lepiej bawić bez mojej ponurej miny.
...
Evhen wciągnął głęboko powietrze. Zapach świeżych cytrusów i woń róż dobiegająca z pałacowych ogrodów otuliły go niczym ramiona ukochanej matki. Jasne słońce rozgrzewało jego jasną skórę i ciemne włosy, jednak nie odczuwał dyskomfortu wręcz przeciwnie, miał wrażenie, jakby wstąpiła w niego nowa siła. W końcu, po blisko tygodniowej przeprawie przez dzikie planety galaktyki, wrócił do domu. Na Ouranosa.
Potarł twarz ręką. Dokładnie czuł ostre kości policzkowe, prosty nos i wąskie usta. Przebywanie przez tak długi czas w obcych wcieleniach było niczym klaustrofobiczne więzienie. Dlatego możliwość nacieszenia się swoim własnym ciałem doprowadzała go niemal do ekstazy.
— Przestań ciągle macać się po twarzy! — zganiła go krocząca przy nim Ganna. — Zachowujesz się jak pomyleniec.
— Nie masz pojęcia, jak cudownie jest mieć z powrotem normalne uszy, siostrzyczko. — Posłał kobiecie paskudny uśmieszek, po czym przyjrzał się jej ewidentnie napiętej i zdenerwowanej minie. — Coś cię martwi?
— Jeśli to, co mówisz, jest prawdą...
— Ja nigdy nie przynoszę niepotwierdzonych wieści. — Zmrużył gniewnie oczy.
— Jeśli to, co mówisz jest prawdą — powtórzyła uparcie brunetka — to swoim niewyparzonym językiem mogłam wpakować się w nie lada kłopoty.
— Nie przejmuj się. — Ujął jej chudą dłoń i delikatnie poklepał. — Cokolwiek wypaplałaś, wystarczy, że będziesz trzymała buzię na kłódkę przy Lukyanie, a twoje problemy za niedługo same się rozwiążą.
— Obyś miał rację.
Kobieta westchnęła ciężko i krótko ścisnęła rękę brata, zanim ją puściła. Stanęli przed dwuskrzydłowymi drzwiami na końcu korytarza. Za nimi znajdowała się sala owalna. Choć serce Ganny łomotało przeraźliwie w klatce piersiowej, Evhen wyglądał na przeszczęśliwego. To, co czekało na nich po drugiej stronie, w ogóle go nie przerażało, a wręcz ekscytowało.
Czarodziej pchnął mocno drewniane skrzydła, a te zaskrzypiały krótko i otwarły się. Przed oczami mężczyzny rozciągnął się widok przestronnej sali, której środek zajmował ogromny marmurowy stół. Po lewej stronie w milczeniu oczekiwali na przybycie Nightflame'ów Szeptacz oraz Mert Kagan i Serkan Savas z Enyo, natomiast po prawej Namiestnik Orestesa, Arvo Mainio, Namiestnik Notus, Aivar Ruarinn, oraz Pierwszy Książę Fintan. Idealnie na wprost wejścia i równocześnie najdalej od niego zasiadał Lukyan, spoglądając na nowych przybyszy wzrokiem pełnym dzikich płomieni.
Evhen ruszył pewnie przed siebie z delikatnym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Za nim pospiesznie dreptała Ganna. Kiedy znaleźli się wystarczająco blisko stołu, rodzeństwo skłoniło się nisko i powiedziało chórem:
— Wasza Cesarska Mość.
— Usiądźcie — powiedział zimno władca. — Mów Evhen. To nie czas na grzeczności.
Nightflame'owie wykonali polecenie, po czym wielolicowy czarodziej odchrząknął i oparł łokcie na marmurowym blacie.
— Podczas mojej misji na Hangu spotkałem Pierwszą Księżniczkę Agronę wraz z Aleksandarem Silverblazem. Po jej zachowaniu i słowach mogłem wywnioskować, że zaklęcie rzucone przez Waszą Cesarską Mość straciło swoją moc. Mogę zagwarantować, że informacje, jakie dostarczyłem, są nie do podważenia. Księżniczka odzyskała wolną wolę — spojrzał każdemu po kolei w oczy — i wraz z mężem kolaboruje z elfami.
Po słowach czarodzieja na sali zapadła krótka cisza. Dopiero Namiestnik Enyo odważył się ją przerwać. Zagwizdał wymownie i równocześnie podniósł wysoko brwi. Po tym nastąpił wybuch Namiestnika Orestesa:
— Wiedziałem, że ich wizyta nie była przypadkowa! — Mainio uderzył otwartymi dłońmi o stół, a jego głos zabrzmiał jak chrzęst zardzewiałych śrub. — To oni są odpowiedzialni za katastrofę na mojej planecie!
— Zamilcz Arvo — wydał polecenie lodowatym tonem Lukyan, nie patrząc nawet na wzburzonego Orestesina.
Powietrze wokół cesarza zaczęło delikatnie falować od gorąca, jakie emanowało z jego ciała. Mając przed sobą fizyczny dowód wewnętrznej furii imperatora, namiestnik opadł szybko na swoje krzesło i niczym zrugany pies skulił się w sobie.
— Wasza Cesarska Mość — zaczęła Najwa zza grubej maski — myślę, że wszyscy zdajemy sobie sprawę, w jak niebezpiecznej sytuacji się teraz znajdujemy. Sądzę, że naszym priorytetem jest przejęcie księżniczki Agrony. Ze względu na sytuację na Orestesie i spowodowane nią braki w dostawach kryształów magicznych, jak i na operację militarną na Ningul, otwarty konflikt z Evercore jest aktualnie zdecydowanie niepożądany. Moje Żmije mogą wykonać misję szybko, cicho i bez zbędnych starć.
Władca imperium dalej wpatrywał się w Nightflame'a w milczeniu. Opierał głowę na dłoni i jedynie co jakiś czas ściągał brwi, jakby zastanawiał się nad czymś intensywnie. Coraz bardziej rozdrażniona jego obojętnością czarodziejka przyglądała mu się uważnie, aby zrozumieć źródło jego dziwnego zachowania. Nagle coś przyszło jej do głowy. Coś absurdalnego, ale i równocześnie niezwykle dla niej przerażającego. Lukyan wyglądał, jakby bardzo uważnie kogoś słuchał.
Wtem cesarz wyprostował się i spojrzał prosto w puste oczodoły maski Szeptacza.
— Masz rację. Bezpośrednia walka z Evercore przyniesie więcej strat niż korzyści. Jednak twoje Żmije nie przydadzą się tym razem. Mam już plan, jak poradzić sobie z Agroną.
— Czy raczysz nas oświecić, Wasza Cesarska Mość? — dopytywała Najwa.
— Niech wieść o jej wybudzeniu nie opuści na razie naszego grona — mówił pozbawionym emocji tonem Lunarstorm. — Pozwolę jej dalej udawać grzeczną córeczkę i zwabię do pałacu. Jeśli już raz udało mi się ją złamać, mogę zrobić to po raz drugi. — Jego złote oczy utkwiły w poważnym obliczu Namiestnika Ruarinna. — Wiem, jak zagwarantować, by była posłuszna.
...
Mieszkańcy Uzxu mogli cieszyć się ciepłym, bezwietrznym wieczorem. W całej stolicy elfiego królestwa rozprzestrzeniał się cudowny, słodki zapach hanguskiej wisterii, która otwierała swoje kwiaty jedynie nocą. Choć dochodziła już późna godzina, uliczki oświetlone wzorzystymi lampionami, jak i kryształowymi latarniami, wypełniały gwarne tłumy. Również Smocza Świątynia była pełna życia dzięki wydanej przez królową uczcie.
Agrona wraz z Draganą zmierzały do jednego z wielu tarasów pałacu, na którym zorganizowano przyjęcie. Już z daleka mogły usłyszeć niskie dźwięki bębna oraz pełne radości okrzyki gości. Królowa Lugos żałowała, że jej mąż nie będzie jej towarzyszyć na przyjęciu, lecz ten zarzekał się, że nie da się przekonać, nawet jeśli posunęłaby się do najbardziej podstępnych sposobów. Choć była z nim szczęśliwa, czasami nie mogła znieść jego wiecznego niezadowolenia i gburowatości. Nie miała jednak zamiaru zniszczyć sobie wieczoru takimi błahostkami i z pomocą Hashem wystroiła się w najśmielszą i najbardziej okazałą cesarską suknię, jaką ze sobą zabrała. Mimo tego wciąż nie mogła równać się ze strojem ekscentryczki.
Ognista czarodziejka spojrzała chyba po raz setny na przyjaciółkę, dalej nie wierząc, że zamierza tak pokazać się innym ludziom. Wielokrotnie wiązany wokół szyi top podkreślał biust Dragany i odsłaniał idealnie płaski brzuch. Ciągnące się do ziemi, zwiewne spodnie zostały wykonane z materiału cienkiego jak pajęczyna, dzięki czemu wszyscy wokół mogli podziwiać długie, umięśnione nogi brunetki, jak i figi z podwyższonym stanem. Do tego jej stopy zdobiły najwyższe i najbardziej błyszczące obcasy, jakie dane było cesarskiej księżniczce dotąd zobaczyć. W nich jedynie parę centymetrów dzieliło teleporterkę wzrostem od Sandara. Stwierdzić, że według Agrony ten strój szokował, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Dziewczyna miała stuprocentową pewność, że jeśli na świecie istniała bogini seksu, Dragana musiała być jej awatarem.
Przyjaciółki stanęły przed przesuwnymi drzwiami. Dobiegające zza nich uderzenia bębna były tak głośne, że młoda królowa czuła ich wibracje w klatce piersiowej. Hashem obróciła swoją towarzyszkę twarzą do siebie i, przyglądając się jej w skupieniu, zaczęła poprawiać idealnie ułożone, kasztanowe loki oraz najdrobniejsze zagniecenia na jedwabnej sukni w kolorze brzoskwini. Na koniec chwyciła krańce dekoltu w kształcie długiej litery "V" i zdecydowanym ruchem rozsunęła je na boki. Agrona pisnęła i zakryła dłońmi obnażoną skórę.
— Co ty wyprawiasz?!
— Lepiej mi zaufaj, jeśli wchodząc tam, nie chcesz poczuć się jak cnotliwa kapłanka Tennagorze— powiedziała ze spokojem i powagą Dragana. — I nie zrób głupiej miny, gdy otworzę drzwi.
— Dlaczego bym miała?
— Wyobraź sobie, że całe to przyjęcie jest wypełnione moimi kopiami...
Ognista czarodziejka wykrzywiła twarz w przerażeniu i pokręciła lekko głową, jakby chcąc zaprzeczyć tej mrożącej krew w żyłach wizji.
— O, właśnie tak nie rób! — Brunetka wycelowała złowrogo palcem w przyjaciółkę, jednak od razu po tym na jej ustach pojawił się słoneczny uśmiech. — Gotowa?
Kobiety chwyciły się za ręce, po czym Hashem jednym szybkim ruchem otworzyła drzwi. Agrona od razu poczuła, jak na jej policzki wstąpił czerwony rumień, a w płucach zabrakło powietrza. W tamtej chwili zrozumiała, że jeśli bogini seksu istniała, musiała maczać palce w stworzeniu elfów.
Na przestronnym tarasie skąpanym w bujnej roślinności ustawiono w podkowę niskie stoły, na których w przerażających ilościach piętrzyły się smakowicie wyglądające potrawy i wypełnione po brzegi czary z winem. Wokół stołów na stosach poduszek w półleżącej pozycji goście Zanzou korzystali z przyjęcia. Starzy i młodzi, mężczyźni i kobiety, a każdy z nich wyglądający niczym postacie wyjęte prosto z baśni. Jednak tym, co sprawiło, że królowa Evercore poczuła się jak w innym świecie, był parkiet umiejscowiony w centralnym punkcie między ławami. Na nim chmara splątanych ciał poruszała się niczym jeden organizm w rytm muzyki, a ilość obnażonej skóry sprawiała, że strój Dragany przestał wydawać się taki wyzywający. Agrona była prawie pewna, że dostrzegła wśród tańczących uczestników zabawy nagą parę piersi i to nie jedną.
Hashem pociągnęła osłupiałą przyjaciółkę w stronę stołów, posadziła wygodnie na poduszkach i wcisnęła w jej rękę kielich wina. W tym czasie ognista czarodziejka mogła jedynie przyglądać się jak zahipnotyzowana falującym ciałom, pocierającym się o siebie biodrom i zalotnym spojrzeniom elfów.
— Widziałaś kiedyś coś piękniejszego? — zapytała z zachwytem w oczach brunetka.
— To jest... Na pewno wyjątkowe... Tak... — wydukała Agrona, odstawiając czarę na blat w obawie, że jeśli dołoży alkohol do tej mieszanki wrażeń, to zemdleje.
— Pff! Zobacz na Raidena! Mówiłam ci, że robi furorę wśród dam dworu!
Wzrok młodej królowej podążył za palcem czarodziejki i napotkał rozentuzjazmowanego Moriego, opowiadającego z zapałem jakąś historię, oraz cały wianuszek młodych elfek, wpatrujących się w niego z rozmarzeniem w oczach. Kobieta nie mogła ukryć uśmiechu na widok tak uroczej i niewinnej w porównaniu do otoczenia sceny.
— Tylko niech się nie przyzwyczaja za bardzo — powiedziała z niespodziewaną nutą szorstkości Dragana i odwróciła spojrzenie od chłopaka. — Hangunki skaczą z kwiatka na kwiatek. Jutro może się już im znudzić.
— Chyba trochę za ostro je oceniasz. — Agrona spojrzała na przyjaciółkę wymownie. — Czy to nie ty opowiadałaś mi jak romantyczne i lojalne są elfy, gdy się zakochają?
— No właśnie! Gdy się zakochają! Do tego jeszcze daleka droga. Po prostu nie chcę, żeby się niepotrzebnie rozczarował.
Brunetka wydęła usta, po czym zatopiła je w winie. Ognista czarodziejka patrzyła na nią z lekkim uśmiechem. Hashem potrafiła być czasami zaborcza i zazdrosna w stosunku do ważnych dla niej osób. Jednak emocje te były tak krótkotrwałe i niegroźne, że jedynie dodawały ekscentryczce uroku.
Z każdą upływającą minutą młoda królowa coraz bardziej przyzwyczaja się do, jak na jej gust, bezwstydnych obyczajów elfów. Widok gołej skóry przestał ją peszyć, jej ciało kołysało się delikatnie w rytm muzyki i zaczęła nawet rozważać skosztowanie chociaż odrobiny alkoholu. Jednak dokładnie w tym czasie nadeszła kolejna fala szoku, na którą zdecydowanie nie była gotowa.
Na tarasie pojawili się dwaj hanguscy książęta i ku przerażeniu dziewczyny nie odstawali strojem od innych gości. Xusu wkroczył na przyjęcie niczym pan całego świata, taksując lekceważącym wzrokiem wszystkich obecnych. Na jego prawe oko opadły niedbale szare kosmyki. Spodnie z opuszczonym kroczem trzymał nisko na biodrach, a na ramiona zarzucił bogato zdobione kimono, lecz nie zadał sobie trudu, aby je zawiązać, przez co przy najmniejszym ruchu pokazywał nagi tors. Z kolei Zouxi zdecydował się na przerażająco ciasne spodnie zwieńczone w talii szerokim, haftowanym pasem. Mimo że miał na sobie przylegającą bluzkę z długim rękawem, fakt, że została wykonana z przezroczystego materiału, sprawiał, że nikt nie zauważyłby różnicy, gdyby nagle zniknęła.
Bracia przeszli na tyły tarasu i zajęli miejsce obok promieniejącej szczęściem i upojeniem alkoholowym Zanzou. Nie minęło dużo czasu, gdy Xusu odnalazł wzrokiem Agronę. Półuśmieszek rozkwitł na twarzy elfa, a czarne oczy lekko się zmrużyły. Mężczyzna rozłożył się w aroganckiej pozie na poduszkach z pewnością w pełni świadomy, że piękne kimono odsłaniało zdecydowanie więcej, niż powinno.
"Nie waż się spojrzeć w dół. Nie waż się spojrzeć w dół. Cholera!", ognista czarodziejka zrugała samą siebie w myślach za nieposłuszeństwo. W udawanym zachwycie zaczęła przyglądać się każdej nieistotnej ozdobie i roślinie na tarasie, modląc się, że jakimś cudem Hangun nie dostrzegł jej chwilowej słabości. Kiedy wróciła do niego spojrzeniem, Xusu tkwił dalej w tej samej pozie, jednak jego wzrok badał każdy najmniejszy detal w wyglądzie Agrony. Kasztanowe loki, złota spinka we włosach, długie rzęsy, przyróżowione usta. Nagle elf spojrzał w dół, poniżej jej obojczyków. Patrzył ostentacyjnie i bezczelnie. Nie spieszył się. Sprawiał wrażenie, jakby samym wzrokiem mógł zagrabić wszystko, co tylko chciał. Po chwili wrócił do błękitnych oczu królowej i posłał uśmiech, od którego krew w jej żyłach zmieniła się w magmę.
Dziewczyna szybko ścisnęła ze sobą krańce dekoltu, czując, jak jej policzki przybierają kolor maku. Teatralnie odwróciła głowę od Hanguna i przyrzekła, że tego wieczoru już więcej na niego nie spojrzy.
— Jak myślisz — odezwała się nagle Dragana, kończąc w zastraszającym tempie trzeci kielich wina — czy z Aiday już wszystko będzie w porządku?
Agrona przyjrzała się zmartwionej twarzy przyjaciółki i z czułością odgarnęła z jej oczu ciemne pasmo włosów.
— Najgorsze już za nami. Teraz kiedy się obudziła, to tylko kwestia czasu, gdy wróci do pełni sił.
— Masz rację... Jednak nie to mnie najbardziej martwi. Nie chcę, żeby wracała na Argusa. Zarina nie traktowała jej dobrze. Tylko ślepiec by tego nie dostrzegł. — Brunetka ściągnęła brwi i zamilkła na chwilę. — Myślisz, że mogłaby zostać z nami w Evercore? Może gdybym ubłagała Sandara, zdołałby coś poradzić.
— Sądzę, że to świetny pomysł. Przecież Sandarowi jej los też nie jest obojętny.
— Mam taką nadzieję... — wyszeptała niepewnie Dragana.
Po chwili podniosła wzrok z drewnianego blatu stołu na tańczący tłum. Zaledwie w sekundę z jej twarzy zniknęła wszelka troska, ustępując miejsca lubieżnemu uśmiechowi.
— No ale cóż! Nie przejmujmy się tym teraz, zwłaszcza że mamy przed sobą taki występ.
Młoda królowa podążyła za jej wzrokiem. Na parkiecie idealnie na wprost kobiet dwaj hanguscy książęta wmieszali się w falujący tłum, który przez spożyty alkohol stawał się coraz bardziej bezwstydny. Wszystkie ciała ścieśniły się jeszcze bardziej, a jakiekolwiek resztki przestrzeni osobistej przestały istnieć. Agrona dokładnie widziała dłoń elfki o atramentowych włosach i dużych, błyszczących oczach bez skrępowania błądzącą po długiej szyi Xusu. Ten, mimo że odwzajemniał dotyk, gładząc talię kobiety, bezustannie rzucał szybkie spojrzenia w kierunku królowej Lugos.
Ognista czarodziejka westchnęła w irytacji, wściekle chwyciła stojący przed nią kielich i pociągnęła duży łyk wina. Szarowłosy elf nie pozostawiał jej wyboru. Jeśli miała spędzić ten wieczór w spokoju, nie przejmując się jego niechcianą uwagą, musiała się upić.
— Przysięgam, że Zouxi będzie musiał rozciąć te spodnie, żeby je z siebie zdjąć — zaśmiała się Dragana.
Agrona przyjrzała się mężczyźnie i stwierdziła, że materiał na jego udach rzeczywiście wyglądał, jakby znajdował się na skraju wytrzymałości. Jednak tym, co bardziej ją zdziwiło, było zachowanie hanguskiego księcia. Mimo ogromnego zainteresowania jego osobą ze strony tańczących elfek i elfów on wpatrywał się z ostentacyjną bezczelnością w Draganę. Hashem nie pozostawała mu dłużna. Nie odwracała od niego wzroku, przyjmując jego wyzwanie na ten niemy pojedynek.
— À propos Zouxiego — powiedziała cesarska księżniczka, obserwując ciekawe napięcie między parą. — Spędziliście ze sobą bardzo dużo czasu podczas tego wyjazdu. Wydajecie się bardzo dobrze znać. Dogłębnie można by rzec.
Dragana zaśmiała się perliście.
— Widzę, dokąd zmierzasz, ale zaskoczę cię. Nigdy ze sobą nie spaliśmy.
— Nie?! Ale przecież ty... I on cały czas...
— Nasza sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana. — Kobieta przygryzła wargę. — Widzisz... Dobre parę lat temu Zouxi oświadczył mi się.
Zamurowana Agrona wpatrywała się pustym wzrokiem w przyjaciółkę, próbując przetrawić to, co właśnie usłyszała.
— Dostałaś cholerną propozycję zostania hanguską księżniczką? I MÓWISZ MI O TYM DOPIERO TERAZ?!
Hashem przyssała się do świeżo uzupełnionego kielicha, aby uniknąć odpowiedzi na pytanie.
— I co? — Królowa Lugos nachyliła się w jej stronę i wypalała wzrokiem dziurę w jej twarzy.
— Co?
— Co co?! Przyjęłaś oświadczyny?!
— To chyba oczywiste, że nie! Myślisz, że spraszałabym do siebie tyle mężczyzn, gdybym miała narzeczonego?
— Już nic mnie nie zdziwi... — mruknęła Agrona, na co Dragana posłała jej urażone spojrzenie. — Ale dlaczego ich nie przyjęłaś?
— Zouxi wie, czego chce i co czuje. A ja... się boję. — Twarz czarodziejki zasnuło przygnębienie. — Nawet jeśli bym się zgodziła, co jeśli w końcu trafię na swoje Połączenie, kogoś w kim zakocham się, czy tego chcę, czy nie? Wiem, że szanse są niezwykle małe, ale co jeśli jakimś cudem przywlecze się tutaj z cholernej Troyi?! Miałabym budować jakikolwiek związek ze świadomością, że może w każdej chwili runąć, jak domek z kart? Nie potrafiłabym. Do tego rośnie mi kolejny problem. Raiden przestał być skrzywdzonym chłopcem, a stał się dorosłym mężczyzną. Widzę, jak na mnie patrzy i cholernie mnie to przeraża.
Tymczasem atmosfera na parkiecie robiła się coraz gorętsza do tego stopnia, że cesarska księżniczka zaczęła obawiać się, do czego zmierzało to całe przyjęcie. Xusu zniknął gdzieś w gęstwinie ciał, jednak jego starszy brat wciąż tańczył na wprost Hashem, mocno chwytając biodra przypadkowej Hangunki i wtulając twarz w jej gęste włosy.
— Ten wieczór ma zdecydowanie za dużo negatywnych przemyśleń — mruknęła Dragana, po czym jednym haustem wypiła zawartość kolejnego kielicha. — Idę do tego księciunia, bo zaraz zacznie rozbierać tę Tennagorze ducha winną dziewczynę. Chcesz z nami potańczyć?
— Chyba tym razem odpuszczę — odparła Agrona, patrząc niepewnie na roznegliżowany tłum.
— Dobra decyzja. Nie chciałabym musieć cię reanimować.
Czarodziejka poklepała przyjaciółkę po ramieniu i oddaliła się. Gdy młoda królowa została sama wśród obcych elfów, westchnęła głęboko. Dragana miała rację. Ten wieczór przyniósł ze sobą więcej problemów niż odpoczynku.
...
Hej, dzięki za poświęcenie czasu na rozdział :> W końcu stało się, Lukyan wie, że Agrona wyrwała się spod zaklęcia. Jak myślicie, co teraz planuje? Co sądzicie o relacji Dragany z Zouxim i Raidenem? ;P Dajcie znać w komentarzach :D
Przypominam, że druga część rozdziału już jest i czeka :>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro