Rozdział 2 - Poranne niebo przetnie Jasnobłysk
Wokół ciała cesarskiej księżniczki rozchodziło się pulsowanie. Raz. Dwa. Raz. Dwa. Miarowe impulsy otaczały ją ze wszystkich stron w przepastnej nicości. Agrona nic nie widziała i nic nie słyszała. Jedynie czuła wszechobecną moc. Jej serce zaczęło synchronizować się z rytmem nieznanej energii. Raz. Dwa. Raz. Dwa. Kiedy tętno w pełni odnalazło nowy takt, każdą komórkę w ciele kobiety wypełniła niespodziewana siła.
Królowa otworzyła gwałtownie oczy i poderwała się do pozycji siedzącej. Dyszała ciężko przez chwilę, próbując przypomnieć sobie, co ją tak wzburzyło. Rozejrzała się po otoczeniu, zbierając rozbiegane myśli do kupy. Otaczała ją dobrze znana przytulna komnata, będąca jej sypialnią przez ostatni miesiąc. Do pokoju przez otwarte okno wlatywał chłodny wietrzyk, kojąc rozgorączkowaną głowę, a aksamitne prześcieradła otulające ciało pomagały powrócić z ciemności do materialnego świata.
Rozwiane jak nasiona mlecza wspomnienia zaczęły ustawiać się w chronologicznym porządku. Zniszczyła magiczne kryształy, powstrzymując zbombardowanie okupowanej przez Cesarstwo planety. W ramach kary ojciec pozbawił ją wolnej woli. Została żoną Aleksandara. Weszła do serca Lugos i obudziła się w swoim pokoju, ale nie taka jak wcześniej. Odmieniona, a może raczej przywrócona?
Przez ostatnie półtora roku odgrywała rolę kukiełki cesarza. Krew zagotowała jej się w żyłach, kiedy pomyślała, do czego mógł posunąć się jej rodzic, aby utrzymać władzę. Zawsze mówił, że był z niej dumny, że kochał ją nad życie, że to ona będzie przyszłością Ouranosa! W rzeczywistości wystarczył jeden przejaw nieposłuszeństwa, aby pokazać, jak mało dla niego znaczyła. Czułe słowa okazały się okrutną manipulacją.
Ręce Agrony zaczęły drżeć, kiedy uświadomiła sobie jak słaba i samotna była. Ojciec z opiekuna przerodził się we wroga. Lata świetlne dzieliły ją i rodzeństwo, które w dodatku w każdym aspekcie kontrolował cesarz. Najlepszy i jedyny przyjaciel musiał udać się, przodkowie wiedzą gdzie, w tej przepastnej galaktyce, a Aleksandar, mimo tego, że jej pomógł, był kompletnie obcym człowiekiem. Mogła ufać tylko sobie i liczyć jedynie na siebie.
Królowa odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy. "Może lepiej by było, gdybym nigdy się nie obudziła", pomyślała gorzko. Ogarniało ją wrażenie, jakby stała przed ogromnym murem ciągnącym się aż do samego nieba. Górował nad nią i sprawiał, że czuła się mała i bezsilna. Co miała zrobić? Rzucić wyzwanie całemu imperium? Zaśmiała się sucho pod nosem. "To szaleństwo", powiedziała w duchu. Jej serce ścisnęło się boleśnie na myśl, że do końca życia będzie musiała udawać grzeczną żonę Silverblaze'a. Oczywiście, o ile chciała dożyć sędziwego wieku.
Podczas ponurych rozważań królowej drzwi do komnaty otworzyły się z impetem i stanęła w nich obca kobieta z olśniewającą urodą. Uśmiechając się, weszła pewnym krokiem do pomieszczenia, a za nią wdreptały służki, zabierając się do szykowania porannej toalety.
— Wasza Wysokość! — Nieznajoma skłoniła się teatralnie. — Wyglądasz o wiele lepiej, niż się spodziewałam, biorąc pod uwagę fakt, że przepuścili przez ciebie Serce Lugos. Przyszłam zabrać cię na śniadanie, więc raz raz. Trzeba się szykować.
Bezpośrednie i swobodne podejście zagadkowej osoby wprowadziło Agronę w stan kompletnego osłupienia. Kobieta zachowywała się, jakby rozmawiała z koleżanką, a nie z władczynią planety. Cesarska księżniczka omiotła ją wzrokiem od stóp do głów. Pierwszy raz widziała tak ekscentryczny ubiór. Suknia, jaką miała na sobie, ledwie sięgała do połowy uda i nawet w słabym świetle skrzyła się jak gwieździste niebo. Materiał przylegał do każdego zaokrąglenia ciała, podkreślając wysportowaną sylwetkę. Wzrostu dodawały jej absurdalnie wysokie słupki pod butami, które oplatały łydki półprzezroczystym tworzywem. Jednak najbardziej fascynującym elementem była błyszcząca farba otulająca intensywnie fioletowe oczy. Z punktu widzenia królowej wyglądała jak przybyszka z innego świata.
Agrona nie należała do ufnych ludzi, a zachowanie nieznajomej na pewno nie pomagało. Odgrodziła się kołdrą od uśmiechniętej kobiety i ściągnęła brwi. Była żoną Aleksandara, należały jej się szacunek i odpowiednie traktowanie. Samo wtargnięcie obcej do jej komnat zasługiwało na co najmniej aresztowanie.
— Kim jesteś? — Księżniczka przybrała surowy ton głosu. — Co tu robisz?
Filetowooka piękność pozostała niewzruszona, a wręcz sprawiała wrażenie rozbawionej, gdy bezczelnie siadała na brzegu łóżka.
— Mam zaszczyt być nową najlepszą przyjaciółką Waszej Królewskiej Mości. — Rozłożyła ramiona, jakby przedstawiała się publiczności na scenie. — Dragana Hashem. Prawa ręka króla i Pierwsza Czarodziejka Dworu.
Agrona wykrzywiła twarz w grymasie zwątpienia i irytacji.
— Sandar nic ci o mnie nie mówił? — Nieznajoma wydęła usta niczym obrażone dziecko. — Taki właśnie jest! Wszystko trzeba z niego wyciągać siłą!
Królowa nie wiedziała, co ją bardziej irytowało, lekceważące zachowanie dziewczyny, czy to, że mówiła o jej mężu poprzez zdrobnienie? Najchętniej zawołałaby straż, żeby wywlekli brunetkę z komnaty, ale nie chciała zrobić sobie wroga z osoby, która najwidoczniej piastowała wysokie stanowisko w zamku. Poza tym nie była pewna, czy czarodziejka w ogóle dałaby się wyprowadzić.
— Słyszałam, co się stało w Sercu Lugos — mówiła Dragana. — Oryginalnie też miałam przy tym być, ale Sandar się pospieszył i zaczął, kiedy przebywałam na Hangu. Ach, Hangu. — Kobieta przybrała rozmarzony wyraz twarzy. — Jak już się tam przyjedzie, to nie chce się wracać. Pyszne jedzenie, piękne widoki i co najważniejsze śliczni i chętni panowie.
Mrugnęła do Agrony, a ta zaczerwieniła się, mimowolnie wyobrażając sobie pobyt Dragany na egzotycznej planecie.
— Podziękuję za te zbędne szczegóły!
— Kiedyś cię zabiorę. Gwarantuję, że również będziesz zachwycona. — Brunetka zaśmiała się perliście. — A na razie chodźmy na śniadanie, jeszcze nic dzisiaj nie jadłam i umieram z głodu.
Głośne burczenie wydobyło się z brzucha Agrony. Teraz gdy skrajne emocje targające nią po przebudzeniu opadły, poczuła, że ona sama również czuje, jakby umierała z głodu. Nic dziwnego w końcu przeżyła, bogowie wiedzą jakim cudem, wycieczkę do sali rdzeniowej planety, której nie była rdzenną mieszkanką. Normalnie powinno skończyć się to śmiercią, tylko bogini, Tennagorze, wie, czemu została oszczędzona.
Królowa jeszcze raz omiotła karcącym wzrokiem Draganę, po czym zwlokła się z łóżka. Znalazła się po szyję w środku najbardziej śmierdzącego bagna w galaktyce, ale o wiele lepiej będzie się jej myślało, co robić dalej, gdy przynajmniej zje śniadanie.
...
Agrona siedziała przy ogromnym stole po prawej stronie Aleksandara i nie mogła wmusić w siebie nawet kęsa apetycznie wyglądającego posiłku. Naprzeciwko niej całkowicie rozluźniona Dragana delektowała się pierożkami nadziewanymi baraniną. "Co to ma być?", pomyślała zirytowana królowa. Nie mogła pojąć, dlaczego czarodziejka siedziała tuż obok króla, tak jakby była jej równa. Na ouranoskim dworze taka sytuacja wskazywałaby jedynie na skrajnie niemoralną i skandaliczną relację władcy z podwładną. Podejrzliwe myśli podsycał fakt, że w ciemnozielonej, grubej sukni czuła się jak w habicie, gdy patrzyła na roznegliżowaną Hashem.
— Powinnaś coś zjeść. Zdjęcie zaklęcia zużyło sporo twojej siły — zwrócił się do żony Aleksandar.
— Jakoś nie jestem głodna — odparła sucho, lustrując swoją nową rywalkę.
Król przerzucił parę razy spojrzenie z jednej kobiety na drugą i zmarszczył lekko brwi.
— Dragana jest moją wierną przyjaciółką od wielu lat. Możesz jej zaufać.
Ostre spojrzenie Agrony wbiło się w twarz władcy.
— Zacznijmy od tego, że nie wiem, czy mogę ci zaufać, Aleksandarze.
— Nie rozumiem. — Mężczyzna odłożył sztućce i wykrzywił twarz w wyrazie niezadowolenia.
— Już wyjaśniam. To prawda, że mi pomogłeś i wyrwałeś mnie spod czaru mojego ojca. Jestem ci dozgonnie wdzięczna i z całego serca dziękuję. Jednak nie wierzę, że zdecydowałeś się na to kompletnie bezinteresownie. Czemu tu jestem? Co planujesz?
Królowa twardo patrzyła w srebrzyste oczy męża. Aleksandar odchylił się na swoim krześle i odpowiedział równie silnym spojrzeniem.
— Agrona Lilith Lunarstorm. Samo twoje imię niesie ze sobą posłuch, czasami nawet strach. Kobieta z największym potencjałem na Ouranosie, a może i w całym imperium. Pokazałaś ludziom, że Cesarstwo nie jest nietykalne, że jeśli uderzy się w odpowiednie miejsce, zachwieje się lub... upadnie.
Agrona prychnęła i pokręciła głową.
— Powtarzasz plotki zrodzone z wybryków zbuntowanej nastolatki.
— Czyżby? Nie określiłbym tak kobiety, która zniszczyła kryształy energetyczne ourańskiej floty bez cienia strachu.
— Cóż, i do czego mnie to doprowadziło? — Królowa uśmiechnęła się krzywo. — Nawet jeśli byłabym tą, za którą mnie masz, co dalej? Rzucisz wyzwanie mojemu ojcu? Wypowiesz wojnę największej potędze militarnej w galaktyce?
— To byłoby samobójstwo — przyznał Sandar. — Jednak bezpośrednia walka to nie jedyne wyjście. Część rodów jest przeciwna poczynaniom twojego ojca, są też sojusznicy spoza imperium, którzy chcą powstrzymać jego ekspansję. Cesarstwo można zniszczyć od środka.
— Zakładając, że to prawda, czemu miałabym stanąć po twojej stronie? Oczekujesz ode mnie, że zdradzę swoją ojczyznę i rodzinę? Skąd mam wiedzieć, że nie wykorzystasz mnie dla własnego zysku?
— Mówisz, jakbyś nie wiedziała, czego dopuszcza się Lukyan. — Król wyglądał na coraz bardziej zirytowanego.
— Może i nie jest święty, ale uczestniczenie w puczu, to nie droga do naprawy Cesarstwa. Nie masz pojęcia, ile mogłoby mnie to kosztować!
Cała zastawa zadrżała przez siłę, z jaką Aleksandar uderzył w stół. Przestraszona Agrona aż podskoczyła na krześle, a Dragana, straciwszy apetyt, popatrzyła się na króla z dezaprobatą.
— Wyobraź sobie, że nie jesteś jedyną, która musiałaby coś poświęcić. Nie sprzedałem Evercore dla tchórzliwej, słabej księżniczki. Skoro pozostajesz ślepa na okrucieństwo Cesarstwa, będę musiał otworzyć ci oczy.
Mężczyzna wstał od stołu, prawie przewracając krzesło. Ruszył pospiesznym krokiem do wyjścia z komnaty, rzucając ostro do obu kobiet:
— Za godzinę chcę was widzieć na promie! Jedziemy na Vaast!
...
Agrona wraz z Draganą przemierzała zamkowy dziedziniec w drodze do królewskiego lądowiska. W międzyczasie przebrała się w wygodniejszy strój, zamieniając długą suknię na skórzane spodnie i żupan przed kolano. Jej towarzyszka zdawała się nie przejmować wyprawą i pozostała w ekstrawaganckiej kreacji. Królowa zlustrowała ją niedowierzającym spojrzeniem, ale w głębi duszy zastanawiała się, czemu planują lecieć promem. Przecież mieli do wyboru o wiele szybsze i wygodniejsze metody.
— Wyjaśnisz mi, czemu Aleksandar zaciąga nas na statek, kiedy możemy najzwyczajniej w świecie użyć portalu międzygwiezdnego? — zapytała czarodziejkę.
— Bo żaden tam nie istnieje — odpowiedziała z kamienną twarzą Hashem.
Cesarska księżniczka ściągnęła brwi.
— Oczywiście, że istnieje. Moja matka uwielbiała zabierać mnie i moje rodzeństwo na wycieczki na Vaast. Dopóki tamtejszy król nie zdecydował się sprzeciwić Cesarstwu... W każdym razie zawsze podróżowałyśmy przez bramy.
— Więc miałaś okazję już tam być. Pamiętasz, jak wygląda ta planeta?
— Zawsze przypominała mi Ouranosa, ale w bardziej dzikiej i dziewiczej wersji. W mojej pamięci to bezkresny tropikalny las. Dlaczego pytasz?
— Cóż, twój tatuś wprowadził tam parę zmian. — Dragana wykrzywiła twarz w grymasie niezadowolenia.
Dreszcz strachu przemknął przez plecy Agrony, rozszerzając na chwilę na jej oczy. Słowa Dragany, choć enigmatyczne, nie mogły wskazywać na nic dobrego. Domyślając się, że nie dostanie więcej odpowiedzi przed znalezieniem się na Vaast, królowa postanowiła ulegle podążyć za ekscentryczną czarodziejką. Jednak jej głowę wypełniały czarne wizje losu tropikalnej planety.
Podróż trwała krótko, zajęła jedynie parę godzin. Przez cały czas na promie panowała niezręczna napięta atmosfera. Wydawało się, jakby Aleksandar swoim ponurym nastrojem przyciemniał wszystkie światła na statku. Agrona nie mogła znieść, że po raz kolejny nic jej nie tłumaczono, a jej mąż zachowywał się jak gbur. W dodatku lecieli zwiadowczym modelem pojazdu, przez co tylko kabina pilota była oszklona. Mogła patrzeć jedynie na metalowe ściany. Kiedy znaleźli się już blisko celu, statek drastycznie zwolnił. Dziewczyna westchnęła w duchu, nie rozumiejąc, co znowu się dzieje.
— Nie lądujemy? — zapytała rozdrażniona.
— Potrzebujemy szybkiej drogi ucieczki w razie nieprzewidzianych utrudnień — odparł enigmatycznie król.
— Jak w takim razie się tam dostaniemy?
— Macie szczęście posiadać w swoich szeregach teleporterkę— odpowiedziała z dumnym uśmieszkiem Dragana.
Agrona uniosła w zaskoczeniu brwi. Teleporterzy byli rzadcy i cenni. Musiała przyznać, że choć dziwaczna czarodziejka działała jej na nerwy, zasługiwała na szacunek.
— Podejdźcie do mnie — zarządziła Hashem.
Cała ich trójka ustawiła się w mały okrąg na środku pomieszczenia.
— Teraz chwyćcie mnie za ręce i dajcie się przez chwilę skupić.
Kobieta zamknęła fioletowe oczy i głęboko odetchnęła. Powietrze w pokoju zrobiło się gęste i zaczęło lekko pulsować w odpowiedzi na moc czarodziejki. Agrona zacisnęła powieki i spięła mięśnie, nie wiedząc czego się spodziewać. Wciągnęła gwałtownie powietrze, czując, jak jej ciało rozbija się na maleńkie cząstki, stając się lekkim i ulotnym. Następnie wypuściła je z głośnym świstem, gdy powróciła do swojej materialnej formy, a jej włosami zaczął szargać silny wiatr. Otworzyła oczy, a jej źrenice zwęziły się z przerażenia. To nie mogło być Vaast.
Ten koszmar w niczym nie przypominał planety z jej wspomnień. Obróciła się parę razy wokół własnej osi, z trwogą chłonąc krajobraz. We wszystkie strony aż po horyzont ciągnęło się bezkresne pustkowie, ozdobione gdzieniegdzie ruinami dawnej cywilizacji. Jednak najstraszniejszym widokiem było niebo kompletnie zasłonięte kotarą z czarnych burzowych chmur, w których bebechach szalały magiczne wyładowania. Całą planetę pochłonął mrok.
— Dragana, upewnij się, że nikt się nie zbliża — rozkazał król.
Czarodziejka skinęła głową. Jej skóra rozbłysła lekko, po czym zaczęła stawać się przezroczysta, aż cała jej postać zniknęła kompletnie.
— Jak podoba ci się ten widok? — zapytał Agronę Aleksandar, gdy zostali sami.
— Bawi cię to?! — odkrzyknęła wzburzona kobieta ze łzami w oczach.
— W żadnym wypadku. — Mężczyzna pozostał niewzruszony. — Ogarnia mnie niewyobrażalna złość, gdy widzę, jak bezlitosny jest twój ojciec. Jednak jeszcze większa wściekłość wezbrała w moim sercu, kiedy słuchałem cię przy obiedzie.
Dziewczyna widziała w jego srebrnych tęczówkach błyskawice. Nie była pewna, czy to niebo odbijało się w królewskich oczach, czy zrodziła je umęczona dusza w akcie bezsilności.
— Chcesz wiedzieć, co się tutaj wydarzyło? — mówił dalej Sandar. — Kiedy zniszczyłaś tamte kryształy energetyczne, wznieciłaś ogień nadziei w sercach tutejszych ludzi. Skoro nawet ourańska księżniczka walczyła o Vaast, to jak oni mogli pozostać bierni? Zorganizowali powstanie. Jak widzisz, nie przyniosło pożądanego skutku. Lukyan po stłumieniu rewolty chciał dać przykład innym buntowniczym planetom. "Podmuchy wiatru mogą dąć, ile zapragną. Cesarstwo jest górą. Nigdy się nie zachwieje". Dopuścił się kompletnej anihilacji tego miejsca ze wszystkimi mieszkańcami.
Agrona zasłoniła usta ręką, powstrzymując szloch. Uświadomienie konsekwencji swojego czynu uderzyło ją z siłą młota. Nie mogła oddychać. Jeden akt nieposłuszeństwa zakończył się śmiercią milionów niewinnych istnień. Czuła, jakby jej ręce skąpała posoka.
— To nie twoja wina — powiedział Aleksandar, patrząc na żonę z determinacją. — Ty pokazałaś, że słowa twojego ojca są kłamstwem. Stworzymy wicher, który sprawi, że Cesarstwo uklęknie. Musisz mi tylko zaufać.
Dziewczyna dostrzegła, jak przez sekundę za plecami króla niebo przeciął niewielki cień. Wydawało jej się, że wyraźnie widziała ostre skrzydła i długi ogon. Jednak wiedziała, że to zmęczony umysł podsuwa jej niemożliwe obrazy. Ta planeta była całkowicie wymarła. Mimo to przywidzenie sprowokowało jej serce do szybszego bicia. Czuła, jak osiemnaście miesięcy w mroku wciąż trzymało ją za gardło. Musiała się z tego wyrwać, przypomnieć sobie, jakie emocje targały nią, gdy ojciec karał ją w tak okrutny sposób, ponownie wzniecić w duszy tę złość i wolę walki, która mobilizowała ją do działania.
Magia zaczęła oplatać jej wnętrzności. Płuca zajęły się karmazynowym płomieniem, który po chwili przedostał się na skórę, otaczając całą postać dziewczyny w ognistym płaszczu. Przez parę sekund Agrona rozkoszowała się zgromadzoną mocą, po czym wypuściła ją w postaci płonącego filaru. Energia uderzyła w gęste chmury, przedzierając się przez nie na wylot. Po raz pierwszy od miesięcy na udręczoną ziemię padły złote promienie słońca.
Odwróciła się w stronę Aleksandara i spojrzała mu pewnie w oczy. Król uśmiechał się zadowolony z jej pokazu. Suchy wiatr na Vaast był początkiem huraganu, który wkrótce miał rozprzestrzenić się na całą galaktykę. Szykowała się rewolucja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro