Rozdział 13 - Krysztalia
Cichy szum drobnego deszczu towarzyszył Agronie przy wybudzaniu się ze snu. Kobieta przetarła zaspane oczy i przekręciła się na łóżku. Jej nos znalazł się jedynie kilka milimetrów od twarzy śpiącego Sandara. Bezwiedny uśmiech rozkwitł na twarzy królowej, gdy delikatnie pogładziła blady policzek męża. Zazwyczaj ostre i poważne rysy w tamtej chwili sprawiały wrażenie tak spokojnych i bezbronnych.
W związku królewskiej pary rzeczywiście nastąpiła zmiana. Silverblaze coraz rzadziej spędzał noce w swojej sypialni. Zamiast tego po trudach dnia odpoczywał w komnatach żony, pozostając aż do samego rana. Agrona musiała przyznać, że czuła do niego ogromną wdzięczność. Dostrzegała i doceniała jego wysiłki. W końcu poczuła się z nim prawdziwie kochana.
Sandar mruknął cicho i zamrugał parę razy, wyswobadzając się z objęć Morfeusza. Kiedy z jego wzroku zniknęła mgła zaspania, uśmiechnął się promiennie na widok piękności leżącej obok, po czym przygarnął ją do siebie.
— Dzień dobry — powiedział zachrypniętym głosem. — Jak ci się spało?
— Najlepiej jak tylko mogło — wymruczała czarodziejka, po czym zachichotała jak nastolatka.
— Bardzo mnie to cieszy i choć najchętniej spędziłbym tutaj cały dzień, musimy zacząć się szykować.
Król pocałował żonę w czoło, a następnie wygramolił się z łóżka. Kiedy się wyprostował, rozciągając zesztywniałe ciało, dał Agronie idealną okazję do przyjrzenia się niezwykle kuszącemu tańcu jego mięśni pod gołą skórą, co dziewczyna chętnie wykorzystała.
— Jak twoja kreacja? — zapytał.
To był dzień Krysztaliów. Wszystkie osobistości zbierały się na Ouranosie, aby wspólnie podziękować Tennagorze za wszystkie dary, jakimi ich obdarowała. Oczywiście władcy Lugos, ku ich niezadowoleniu, również musieli się tam pojawić.
— Jest przepiękna — odpowiedziała rozmarzonym głosem. — Ale zobaczysz ją, dopiero gdy będę gotowa! Szybko zbieraj się! Dragana na pewno już czeka, aż stąd wyjdziesz.
Sandar zaśmiał się delikatnie i, złożywszy jeszcze jeden szybki pocałunek na ustach żony, opuścił komnatę, zarzucając na ramiona jedwabny szlafrok. Zgodnie z przypuszczeniami królowej niedługo później do pokoju wparowała Hashem.
Widząc przyjaciółkę, Agrona musiała przysłonić oczy przed oślepiającym blaskiem ubioru teleporterki. Brunetka miała na sobie suknie z cienkiego lejącego się materiału w kolorze intensywnego fioletu, przypominającego oczy właścicielki. Tkanina ciasno oplatała biodra kobiety, by kawałek dalej spłynąć po jej nogach niczym woda. Odważny dekolt i ramiączka zsunięte z ramion podkreślały długą szyję Pierwszej Czarodziejki Dworu, a makijaż rozlewający się aż pod brwi i krawędzie skroni nadawał dziewczynie charakterystycznego ekscentrycznego wyglądu.
— Kochana, nie chcę cię martwić, ale nie możemy cię ze sobą zabrać. Wystroiłaś się na darmo — powiedziała królowa, śmiejąc się lekko.
— Phi! Nawet gdyby sam Lukyan wysłał mi własnoręcznie wypisane zaproszenie, nigdzie bym nie pojechała! — odparła urażonym tonem Dragana i założyła ręce na piersi. — Krysztalia można świętować wszędzie, nie tylko w Iside. W końcu Tennagorze jest w każdym zakamarku wszechświata!
Agrona uśmiechnęła się ciepło i przytuliła przyjaciółkę.
— Wyglądasz przepięknie.
— Wiem! — odpowiedziała nagle wesołym tonem Hashem i zarzuciła włosami. — A co z tobą? Jakie cudo tym razem sprawił ci Sandar?
Błękitne oczy dziewczyny zabłyszczały z ekscytacji, gdy wyciągała z szafy ogromne, prostokątne pudło. Otworzyła wieko i rozłożyła kreację na łóżku. Reakcja Dragany doprowadziła Agronę do śmiechu. Czarodziejka wpatrywała się z otwartą buzią w suknie, pozostając w kompletnej ciszy.
—Wow... — wydukała w końcu. — Wow! Lukyan spadnie z tronu, jak cię zobaczy!
Władczyni Lugos miała podobne myśli, gdy pierwszy raz zobaczyła swój strój na Krysztalia. Dotychczas co roku jej suknie były zwiewną kompozycją cienkich tkanin. Dominowały w nich jesienne pomarańcze, słoneczne żółcie i krwiste czerwienie. Swoim wyglądem przypominała żywy płomień. W święto przeznaczone Tennagorze wszyscy mieszkańcy ubierali się w kreacje najbardziej przypominające energię ich planety. To najważniejszy czas kultywowania rodzimej magii.
Jednak tym razem Agrona nie miała pojawić się jako członkini rodu Lunarstorm, lecz jako przedstawicielka Evercore. Dlatego tegoroczna kreacja dziewczyny wykonana została z grubego i ciężkiego materiału, idealnie nadającego się na chłodną pogodę na Lugos. Ciepłe barwy zostały zastąpione przez wszelkie odcienie srebrnego z obsydianowymi akcentami. Jednak tym, co najbardziej zachwycało władczynię, był krój sukni, zaprojektowany tak, aby przypominał zbroję.
— To idealnie zasugeruje tym cesarskim plotkarom, żeby nie zadzierać z Silverblaze'ami — powiedziała z chytrym błyskiem w oku Dragana.
Władczyni jedynie uśmiechnęła się pod nosem, po czym zabrała się za szykowanie na uroczystości.
...
Agrona intensywnie wpatrywała się w portal międzygwiezdny oraz widoczne na nim swoje mętne odbicie. Suknia sprezentowana przez Sandara dodawała jej odwagi i pewności siebie. Ciemny makijaż z błyszczącymi drobinami sprawiał, że czuła, jakby Dragana miała towarzyszyć jej na Ouranosie. Natomiast ciasno upięte włosy przyozdobione ostrymi metalowymi akcesoriami układającymi się w aureolę, które były jej autorskim pomysłem, stanowiły jej osobisty manifest własnej woli i determinacji.
— Znowu się stresujesz? — zapytał Silverblaze i ścisnął pokrzepiająco dłoń żony.
Dziewczyna spojrzała na męża i uśmiechnęła się ciepło. Jego postać przyodziana w srebrne, grube szaty emanowała siłą i władczością.
— Nie tak jak za pierwszym razem — oparła. — Wiele rzeczy się zmieniło.
— Ty zmieniłaś się najbardziej. Kiedy teraz na ciebie patrzę, widzę prawdziwą królową, odważną i nieugiętą.
Agrona uniosła brwi w zdziwieniu. Szczerze mówiąc, nie wyczuła w sobie aż takiej zmiany. Sądziła, że to jej relacje z innymi się przeobraziły. Miała coraz więcej przyjaciół i sojuszników, na których mogła polegać. Nie czuła się sama. Jednak kiedy się nad tym zastanowiła, może Sandar miał rację. Może zaszła w niej przemiana. Taka, po której nie ma powrotu do starego ja.
— Wasza Królewska Mość, połączenie nawiązane — odezwał się operator bramy.
Sandar podał żonie ramię, które ta chętnie przyjęła. Po jeszcze jednym ostatnim spojrzeniu sobie w oczy ruszyli pewnie w wirującą magię przed nimi.
Po drugiej stronie portalu przywitała ich mieszanina wielobarwnych strojów w najprzeróżniejszych stylach. Lekkie i zwiewne falbany ścierały się ze sztywnymi, satynowymi spódnicami. Ciemne kolory walczyły o uwagę z neonami i skrzącymi się brokatami. Gładkie niczym tafla wody w bezwietrzny dzień tkaniny wymijały się w misternym tańcu z ciężkimi i szorstkimi dzianinami. Takiej różnorodności i urozmaicenia można było doświadczyć na Ouranosie jedynie na Krysztaliach.
W całym zgromadzeniu mieszały się ze sobą najważniejsze osobistości w Cesarstwie wraz ze skromnymi lordami i książętami. Wszyscy w akompaniamencie gwarnych rozmów, radosnych śmiechów i serdecznych pozdrowień zmierzali powoli w stronę Świątyni Zjednoczenia, gdzie miały odbyć się obchody święta. Jednak do środka mogli wejść jedynie namiestnicy z bliskimi, członkowie cesarskiego rodu oraz honorowy gość, wybierany co roku przez władcę.
Zgodnie z przypuszczeniami Agrony wiele przybyłych gości wybałuszyło oczy na widok królowej Evercore. Niektórzy przystawali wręcz na chwilę z opuszczoną szczęką. W tamtej chwili ognista czarodziejka czuła niesamowitą siłę i pewność siebie. Widząc zdziwione spojrzenia pyszałkowatych dziedziczek wielkich rodów i speszone twarze wysokich urzędników, czuła jak bardzo przewyższała mocą tę szarą masę ślepo posłusznych cesarzowi oportunistów. Gdyby nie fakt, że wciąż musiała udawać grzeczną księżniczkę, wkroczyłaby na obchody święta, jakby wchodziła do swojego własnego salonu, a wszyscy obecni powinni kłaniać się jej w pas. Zamiast tego ujęła Sandara pod ramię i, przyklejając na usta sztuczny uśmiech, ruszyła wraz z tłumem do świątyni.
Królowa Lugos po przekroczeniu progu przybytku Tennagorze poczuła wykradające się do serca swego rodzaju nostalgię i stres. To tutaj wszystko się tak naprawdę zaczęło. Mimo że została wtedy oderwana od swojej świadomości, to w tym miejscu rozpoczęła się jej podróż przy boku Sandara, jak i udział w walce o lepsze jutro Cesarstwa oraz jego mieszkańców. Silverblaze ścisnął mocniej dłoń żony i nachylił się do jej ucha.
— Jestem przy tobie — wyszeptał.
Dziewczyna uśmiechnęła się ze spokojem i opanowaniem, po czym mruknęła do samej siebie pod nosem:
— Wiem.
Razem ruszyli na sam przód sali, gdzie czekały należne im miejsca jako członkom rodziny cesarza. Kamienne ławy przyozdobione roślinnością oraz małymi, świecącymi kryształkami były już w większości zajęte przez przybyłych gości. Mniej więcej w środku sali Agrona dostrzegła Evandera ubranego w długie, powiewające przy najmniejszym podmuchu wiatru szaty. Blondyn spojrzał jej głęboko w oczy i ukłonił się sztywno. Jednak w zielonych tęczówkach dziewczyna dostrzegała jego prawdziwe, niewypowiedziane pozdrowienie, które zmieniło się w iskierkę zaborczości, gdy wzrok Ruarinna przeniósł się na Silverblaze'a.
Bliżej ołtarza młoda władczyni wypatrzyła Najwę opatuloną szczelnie w śliskie, czarno-złote tkaniny, zakrywające również piaskowe loki. Pani Dworu Szeptów nie zwróciła kompletnie uwagi na parę królewską z Lugos. Zamiast tego potulnie trzymała się boku swojego męża, Raza Nagendry, odgrywając rolę wzorowej żony.
Na samym przodzie blisko Fintana stała Arete w towarzystwie córki namiestnika Alke. Dziewczęta wydawały się zamknięte we własnym świecie i, szepcząc sobie nawzajem do ucha zagadkowe słowa, rumieniły się i chichotały. Agrona zwróciła uwagę na ich splecione dłonie i długie spojrzenia spod przymrużonych rzęs.
„Muszą być naprawdę dobrymi przyjaciółkami... prawda?", pomyślała królowa.
Kiedy ognista czarodziejka zajęła wraz z mężem wyznaczone dla nich miejsce, Druga Księżniczka spostrzegła ją i otworzyła szerzej swoje błękitne oczy.
— Siostro — powiedziała Arete i dygnęła grzecznie.
Jej twarz nagle zmarkotniała, a cała postawa wydawała się spięta. Dziedziczka Alke przerzuciła kilka razy spojrzenie z jednej księżniczki na drugą i zrozumiała niezręczną sytuację. Przywitała się zgodnie z obyczajami z władcami Evercore, po czym pożegnała swoją przyjaciółkę, ścisnąwszy pokrzepiająco jej rękę, i udała się na tyły sali, by zająć miejsce przy swoich rodzicach. Zestresowana Arete nie spojrzała więcej w stronę siostry. Przysunęła się do Fintana i spuściła głowę. Pierwszy Książę rzucił w kierunku Agrony jedynie pogardliwe spojrzenie, a następnie utkwił wzrok w ołtarzu przed sobą. Ognista czarodziejka jeszcze chwilę przypatrywała się tęskno rodzeństwu, do czasu aż nie poczuła silnego ramienia obejmującego jej barki. Odwróciła głowę w kierunku Sandara i poprzez delikatny uśmiech przekazała mu szczere podziękowanie. Z nim u boku, nawet rozłąka z Arete wydawała się do zniesienia.
Po krótkiej chwili szambelan zaanonsował przybycie samego cesarza. Wszyscy zgromadzeni w świątyni poderwali się ze swoich miejsc, aby przywitać władcę. Lukyan kroczył pewnie przez środek sali z wysoko podniesioną głową. Ognistoczerwone futro z egzotycznych kotów, spływające aż do samej ziemi, wisiało ciężko na jego prawym barku, idealnie komponując się z kasztanowymi lokami mężczyzny. Złota korona wplątana we włosy połyskiwała delikatnie, dzięki otaczającym ją miniaturowym płomykom, leniwie krążącym wokół głowy cesarza. Złote oczy skanowały przybyłych, pożerając pełne zachwytu i szacunku spojrzenia gości. Choć Agrona żywiła szczerą nienawiść do swojego ojca, musiała przyznać, że otaczająca go aura była naprawdę godna władcy Ouranosa.
Namiestnicy i ich rodziny kłaniali się nisko, kiedy Lunarstorm przechodził obok nich. Gdy cesarz doszedł do miejsca, w którym stali Agrona i Sandar, Pierwsza Księżniczka schyliła czoło, po czym zamarła na chwile. Dopiero wtedy dostrzegła, że za ojcem kroczył jego tegoroczny gość honorowy. Królowa Lugos wyraźnie poczuła drżenie swoich kolan. Serkan Savas szedł przed siebie ze spokojem i opanowaniem, lecz aura, jaką wokół siebie roztaczał, przypominała falę tsunami, która miała za chwile roztrzaskać się o brzeg i zmieść wszystko na swojej drodze.
Mężczyzna o karmazynowych oczach, pomimo zaledwie dwudziestu siedmiu lat, dorobił się w Cesarstwie miana legendarnego rycerza. Samo jego pochodzenie z Enyo, planety wojowników i czystej, brutalnej magii, zapowiadało jego ogromny potencjał. Jednak ten młodzik w zaledwie kilka lat przewyższył wszelkie oczekiwania, osiągając najwyższą możliwą rangę w szeregach Pierwszej Dywizji. Poprzez wybranie go na honorowego gościa Lukyan przekazał wszystkim zgromadzonym jednoznaczną wiadomość. Nadchodziły czasy brutalnej siły i agresji. Szykowała się wojna.
Cesarz podszedł do samotnej ławki ustawionej na środku sali tuż przy ołtarzu i zasiadł na niej w pojedynkę. Serkan ze względu na swój chwilowy status zajął miejsce w następnym rzędzie, czyli dokładnie obok Agrony. Mężczyzna zmierzył Pierwsza Księżniczkę swoimi czerwonymi oczami, a po chwili zbadał równie uważnie Sandara. Młoda władczyni czuła włoski stające jej dęba na karku oraz twardą gulę w gardle. Jednak po chwili poczuła przypływ odwagi, gdy jej ciało omiotła mroczna energia cienistego czarodzieja, nieustępująca w swojej drapieżności magii Savasa. Silverblaze ewidentnie nie miał zamiaru dać się zastraszyć.
Wojownik z Enyo musiał uznać, że wystarczająco napatrzył się na parę królewską, ponieważ ukłonił się bez słowa i usiadł. W odpowiedzi Agrona skinęła mu głowa i również spoczęła, lecz niepostrzeżenie przesunęła się jak najbliżej męża. Choć wiedziała, że Serkan nie miał nawet zamiaru wyrządzić jej krzywdy, sama moc emanująca z ciała Cesarskiego Wilka sprawiała, że dziewczynie było ciężko oddychać. Władczyni Lugos zadrżała niepostrzeżenie, gdy poczuła prześlizgujące się po jej nagiej skórze pod suknią drobne cienie. Przyjemne zimno, jakie po sobie pozostawiały, utworzyło praktycznie niewyczuwalną dla innych barierę, znacząco odcinającą oddziaływanie Enyona. Czarodziejka odetchnęła z ulgą i dziękowała w duchu Sandarowi. Po raz kolejny okazał się dla niej nieocenionym wsparciem.
Niedługo później kapłani rozpoczęli obchody święta. Pieśni, muzyka i emitowanie mocy zrodziły iście magiczny klimat we wnętrzu świątyni. Ogromny kryształ lewitujący nad ołtarzem stanowił główny łącznik z Tennagorze. Jego historia sięgała aż do początku imperium. Według legend sam Ouranos otrzymał go w prezencie od Wiecznej Mocy, co stanowiło podstawę do objęcia przez niego rządów i rozpoczęcia rodu cesarskiego.
Agrona zamknęła oczy i skupiła się na energii emanującej od artefaktu. Robiła to na wszystkich Krysztaliach, od kiedy skończyła czternaście lat. To wtedy jej przyjacielskie stosunki z Evanderem zaczęły nabierać głębszego znaczenia. Gdy skupiała się na wypełniającej świątynię magii, widziała wyraźnie przed oczami cienką, białą linkę. Tak subtelną, jak pajęczyna powiewająca na wietrze. Zawsze wiedziała, że gdyby za nią podążyła, zaprowadziłaby ją prosto do dziedzica Notus.
Agrona wzięła parę głębokich wdechów i oczyściła myśli. Tak jak się spodziewała, za zamkniętymi powiekami narodził się obraz ledwie widocznej kreski, drgającej delikatnie z każdym uderzeniem serc jej i Evana. Dziewczyna poczuła znajome wewnętrzne ciepło. Coś, co zawsze podtrzymywało ją na duchu, dalej istniało. Pierwsza Księżniczka zawsze wierzyła, że to sama Tennagorze wskazuje jej przeznaczonego jej czarodzieja. Dzięki czemu miała nadzieję, że ojciec zezwoli na jej małżeństwo z najlepszym przyjacielem, jeśli tylko pozostanie cierpliwa i zdeterminowana. Jak się okazało, to były jedynie złudne mrzonki. Wieczna Moc zaplanowała Agronie całkiem inną przyszłość.
Dziewczyna wpatrywała się z nostalgią i pewną goryczą w błyszczącą linkę na tle zamkniętych powiek, gdy nagle biała nitka zadrżała, jakby w strachu przed przerażającym kataklizmem. Parę milisekund później całą wizję dziewczyny zasłonił gruby sznur spleciony z dwóch nici. Jednej ciemnej jak otchłań kosmosu, jednak mieniącej się nieuchwytnymi, srebrnymi drobinami, i drugiej wściekłe czerwonej, falującej niczym tańczące ogniki. Pierwsza księżniczka otworzyła gwałtownie oczy, kompletnie zaskoczona tym, co zobaczyła. Spojrzała na Sandara, który już patrzył się na nią nieodgadnionymi oczami z wygłodniałym błyskiem w źrenicy. On również musiał wyczuć łączącą ich więź, która podczas Krysztalii stała się niemalże namacalna.
Królowa przełknęła z trudem ślinę i powoli odwróciła wzrok. Emocje uderzyły jej do głowy, rodząc jaskrawy rumień na policzkach. Ponownie przymknęła powieki. Miała przed sobą idealny dowód na to, jak niezwykła więź ich połączyła. Mimo że młodzieńcze serce buntowało się przed zapomnieniem o pierwszej miłości, to umysł dojrzałej królowej wiedział, że to z Sandarem przyjdzie jej spędzić resztę życia. Jeśli czekała na znak od Tennagorze, to nie mogła liczyć na nic bardziej oczywistego.
Kiedy przyglądała się temu nowemu, misternym splotowi, przez chwile tak krótką, że prawie niezauważalną dostrzegła lekki błysk linii, której dotąd również nie widziała. Złota kreska mignęła na podobieństwo refleksu uwięzionego w szlachetnym kamieniu, który przy lekkim ruchu oślepia oko jasnym błyskiem, tylko po to, by przy uważniejszym spojrzeniu udawać kompletnie uśpionego. Choć Agrona starała się ponownie zlokalizować nowe połączenie, jej wysiłki spełzły na niczym. Mogłoby się wydawać, że tajemnicza moc pojawiła się jedynie po to, aby zasiać zamęt w głowie dziewczyny, a następnie zniknąć w odmętach przepływającej zewsząd energii. Do kogokolwiek należała, czarodziejka miała przeczucie, że to nie ostatni raz, kiedy ją zobaczyła.
...
Całe obchody upłynęły królowej w błogiej i wzniosłej atmosferze. Nawet obecność ojca nie mogła popsuć tak świętego czasu. Jednak po uroczystościach nadeszła pora na tę mniej przyjemną część wizyty w Cesarstwie.
Zebrani goście zaczęli powoli opuszczać Świątynię Zjednoczenia i dzielić się na dwie grupy. Jedna, zdecydowanie liczniejsza, zmierzała na coroczne przyjęcie do Arvo Mainia na Orestesie. Natomiast druga, składająca się głównie z niskiej rangą arystokracji i namiestników mało wpływowych planet, miała udać się na konkurencyjną imprezę Zariny Gauhar. Tam też wybierała się para królewska z Lugos, aby rozmówić się z panią Argusa, wedle życzenia Najwy.
— Agrona.
Ognista czarodziejka, słysząc za sobą znajomy, niski głos, najchętniej udałaby, że to nie ją wołano, a najlepiej, że w ogóle nie zna żadnej Agrony. Jednak zamiast tego odwróciła się z udawaną pogodną miną i spojrzała prosto w złote oczy Lukyana.
— Wasza Cesarska Mość. — Dygnęła grzecznie.
Imperator wskazał kiwnięciem głowy, aby dziewczyna udała się z nim na stronę. Czarodziejka przełknęła ciężko ślinę i z wielką niechęcią oddaliła się od boku Sandara. Gdy znaleźli się już wystarczająco daleko od tłumu opuszczającego świątynię, mężczyzna przysunął się blisko do córki. Pierwsza Księżniczka mimowolnie zadrżała. Jej ciało wciąż pamiętało moc ojca wdzierającą się w nie przemocą.
— Nie wysyłam cię na bankiet do Gauhara bez powodu. Jego żona, Zarina, wciąż jasno wyraża swoje niezadowolenie odnośnie do zmian wprowadzonych po dołączeniu Argusa do Cesarstwa. Z początku ignorowałem jej buntownicze zapędy, licząc, że z czasem miną. Jestem w stanie zrozumieć jej frustrację, jednak obawiam się, że posuwa się za daleko. Wybadaj ją. Nawet jeśli jej spisek polegałby na oblaniu Iside łajnem, chcę o nim wiedzieć. Poudawaj, że znowu zachciało ci się wybryków, może wtedy będzie skora do podzielenia się swoimi planami.
— Jak sobie życzysz, ojcze.
— Powiedziałbym, żebyś mnie nie zawiodła, ale nie masz innego wyboru.
Lukyan popatrzył na czarodziejkę z wyższością, uśmiechając się pod nosem, po czym bez słowa ruszył w stronę wyjścia ze świątyni.
"Nie przejmuj się, tatusiu. Jestem pewna, że dogłębnie poznasz jej spiski... i nie tylko", jadowita myśl narodziła się w umyśle Agrony, gdy ta patrzyła za oddalającym się ojcem z szelmowską iskrą w oku.
...
Hej! Dzięki za poświęcenie chwilki na rozdział Jasnobłysku :D Wiem, że nie było tu za dużo akcji, ale mam nadzieję, że i tak wam się spodobał. Jak Wam się podoba nowa relacja Agrony i Sandara? Jakie pierwsze wrażenie wywarł na Was Serkan (którego karta oczywiście jest w obsadzie :P)? Dajcie znać i do następnego razu :>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro