Rozdział 1 - Serce Lugos
Lugos było znacznie oddalone od Ouranosa. Podróż promem kosmicznym zajęłaby około tygodnia. Nie miało to oczywiście znaczenia w obliczu portali międzygwiezdnych, które w obecnych czasach posiadała każda cywilizowana planeta.
Minął miesiąc od ślubu i przeprowadzki Agrony, a mimo to księżniczka wciąż nie przyzwyczaiła się całkowicie do nowego domu. Jej ojczysta planeta w większości była ciepła i bujna we wszelakie roślinności. Natomiast na Lugos dominowały chłodne temperatury, przez co większość terenów pokrywały iglaste lasy i ciemnozielone stepy ciągnące się aż po horyzont. Również stolica, Vetle, różniła się znacznie od jej rodzinnego miasta. Siedzibę króla zamiast gwarnej metropolii otulało morze gęstych traw. Mimo że zamek był ogromny i pełen życia, nowa królowa nie mogła się nadziwić, że przez jego okna nie widać dachów domów, bazylik lub targów, a jedynie szczyty jodeł gdzieś w oddali.
Jednak Agrona nie przywiązywała dużej wagi do tych szczegółów. Znaczenie miała jedynie służba Cesarstwu, której zamierzała poświęcić się w stu procentach. Choć musiała przyznać, że fakt, iż jej nowi poddani byli wyjątkowo życzliwymi ludźmi, a Czarna Twierdza nie ustępowała w luksusach Marmurowemu Pałacowi, z pewnością nie utrudniał tego zadania.
Jedynym zmartwieniem okazał się sam król Evercore. Aleksandar rzadko kiedy widywał się z żoną. Do tego cechował się chłodnym usposobieniem i skrytością. Ich konwersacje przypominały bardziej grzecznościowe wymiany zdań przypadkowych przechodniów niż rozmowę współmałżonków, a najgorszym z tego wszystkiego był fakt, że wciąż nie skonsumowali swojego związku. Agrona wiedziała, że jedynym sposobem na utrzymanie jakże krótkiego i kruchego sojuszu między Cesarstwem a Evercore, było wydanie na świat potomka. Każda najmniejsza cząstka jej ciała i umysłu dzień i noc pałała niepohamowaną rządzą posiadania dziecka. Tak jakby tylko zostanie matką mogło nadać sens i wartość jej istnieniu.
Niestety mimo starań Agrony Aleksandar okazał się niezwykle odpornym na jej wdzięki. Od momentu dotarcia na Lugos nie chwycił jej choćby za rękę, nie mówiąc już o pocałunku czy spędzeniu wspólnie nocy. Bała się, że to w niej leży problem. Co, jeśli nie spełniła oczekiwań? Okaże się nieprzydatna i zbędna. Okaże się przeszkodą.
Jedyną nadzieję dawały jej sporadyczne momenty, w których Aleksandar okazywał jakiekolwiek skrawki uczuć. Raz na jakiś czas podczas ich rozmowy, jego oczy wypełniały się determinacją. Zastanawiał się nad czymś intensywnie ze ściągniętymi brwiami i nabierał powietrza, jakby chciał coś powiedzieć. W takich chwilach Agrona wstrzymywała oddech, czekając z utęsknieniem, aż wyartykułuje swoje myśli. Niestety za każdym razem król rezygnował z wypowiedzi i znikał na kilka najbliższych dni, co pozostawiało jego małżonkę kompletnie sfrustrowaną.
Jednego z pochmurnych dni na Lugos młoda królowa spędzała czas w swoich komnatach w towarzystwie dam dworu. Jej kompanki były bardzo życzliwymi osobami i zajmującymi partnerkami do rozmów, lecz mimo ich usilnych starań, nie potrafiły wypełnić pustej przestrzeni, jaką pozostawiał po sobie Aleksandar.
— Wasza Królewska Mość, musi być pani niewygodnie w tych grubych sukniach. Przywiozłaś, pani, ze sobą takie piękne szaty. Słyszałam, że jeśli zobaczy się wieczne lato na Ouranosie, każda inna planeta wydaje się skuta lodem — zagadywała jedna z kobiet.
— Ach, to prawda. Jest tam pięknie, ale gorąc nieraz daje się we znaki — odpowiedziała z uśmiechem Agrona. — Lugos jest miłą odmianą i ma wiele swoich uroków.
— Wasza Królewska Mość, jak lubiłaś, pani, spędzać czas w rodzinnym domu? — pytała drobna szatynka z sarnimi oczami. — Może udałoby nam się odwzorować chociaż część pani ulubionych zajęć?
Cesarska księżniczka już chciała dziękować za tę propozycję i zaproponować zabawy, które urozmaicały jej czas, kiedy mieszkała w pałacu ojca, ale trafiła na niespodziewaną barierę w swoim umyśle. "Co ja lubiłam robić?", pomyślała w konsternacji. Oczywiście zawsze chciała służyć Cesarstwu i to widziała jako swój główny priorytet, ale przecież musiała coś robić w wolnym czasie. Jednak nie potrafiła przywołać żadnych konkretnych wspomnień. Ostatnie półtora roku było wypełnione spotkaniami politycznymi i pielęgnowaniem kontaktów z głównymi rodami w imperium. A wcześniej? Nie mogła sobie przypomnieć. Jej pamięć była w całości pochłonięta przez nieprzeniknioną ciemność.
Z całych sił próbowała znaleźć w pustce umysłu chociaż najmniejszą wskazówkę. Przez ułamek sekundy dostrzegła w bezkresnej czerni błysk szmaragdowych oczu i blond włosy powiewające na wietrze. Towarzyszył im odgłos łopotu skrzydeł, który przeszedł w serdeczny, męski śmiech. Napływające wspomnienia zostały szybko zatrzymane przez znajome już Agronie uczucie, które oplatało jej wnętrzności i przyprawiało o ból głowy. Krople potu zaczęły formować się na jej czole. Powinna myśleć o Cesarstwie. Zawsze.
— Moja pani? — odezwała się zmartwiona dziewczyna.
Królowa poderwała na nią wzrok i zmusiła się do niezbyt szczerego uśmiechu.
— Lubiłam spacerować — skłamała. — Ouranos ma cudowne ogrody.
— Ach, to wspaniale! — ucieszyła się jej rozmówczyni. — Tutejsze lasy są przepiękne!
Dalsza niekomfortowa rozmowa została przerwana przez służkę, która pojawiła się w komnacie.
— Wasza Wysokość, Jego Królewska Mość przyszedł złożyć pani wizytę — zakomunikowała pokojówka, dygając, po czym wycofała się pod ścianę.
Do pokoju wszedł Aleksandar ubrany jak zwykle w czarną szatę i z kamienną twarzą. Wszystkie damy dworu skłoniły się władczyni, jak i królowi, a następnie opuściły pomieszczenie, pozostawiając małżonków samych. Agrona podeszła do męża i dygnęła z uśmiechem.
— Wasza Królewska Mość.
— Agrono. — Mężczyzna skinął w jej stronę głową.
— Cieszę się, że mnie odwiedziłeś! Co powiesz na spacer? Przydałoby mi się trochę świeżego powietrza.
Aleksandar w ciszy pokiwał głową na znak zgody i podał ramię swojej żonie, które ta chętnie przyjęła.
Mimo bezsłonecznej pogody i zimnego wiatru przechadzka wzbudzała w Agronie pozytywne emocje. Nie widziała swojego partnera od dwóch dni. Jego zniknięcia coraz mocniej ją stresowały, dlatego postanowiła być bardziej bezpośrednia w stosunku do niego. To małżeństwo musiało stać się silne i stabilne. Tego oczekiwał od niej ojciec.
— Wasza Wysokość, jesteś bardzo zajęty ostatnimi dniami.
— To prawda mam teraz natłok pracy. Projekt, którym się zajmuję, wymaga dużo mojej uwagi — powiedział król, zerkając z ukosa na żonę.
— Oczywiście to rozumiem, ale byłabym ogromnie wdzięczna, gdybyś chociaż towarzyszył mi przy obiadach. Chciałabym móc lepiej poznać mojego męża.
— Jeśli czas mi na to pozwoli, nie widzę przeciwwskazań — odparł beznamiętnie.
Agronę denerwowała jego obojętność. Czy była aż tak nieciekawa, że nie chciał z nią nawet jadać? Czy może jednak miał wątpliwości co do sojuszu z Cesarstwem? Może planuje się ze wszystkiego wycofać? "Nie, nie mogę na to pozwolić! Za wszelką cenę!", pomyślała w panice królowa.
— Wasza Królewska Mość! — zaczęła, stając przed Aleksandarem i popatrzyła mu prosto w oczy. — Czy nie zechciałbyś spędzić dzisiejszej nocy w moich komnatach?
Król zamrugał parę razy, wyglądając na kompletnie osłupiałego jej bezpośrednią prośbą.
— Dziękuję, że dałeś mi czas na zaaklimatyzowanie się — kontynuowała — ale sądzę, że to najwyższa pora, żebyśmy dopełnili swojego małżeńskiego obowiązku. W końcu Lugos prędzej czy później będzie potrzebowało następcy.
Mężczyzna skrzywił się i odwrócił wzrok od żony. Policzki Agrony zapłonęły ze złości i wstydu.
— Czy wizja spędzenia ze mną nocy, jest aż tak odrażająca dla ciebie, Mój Panie?! — zapytała oburzona.
— Jest mi całkowicie obojętna — odpowiedział i spojrzał zimnym wzrokiem prosto w oczy królowej. — Chodź ze mną. Najwidoczniej mój projekt musi przejść do kolejnej fazy szybciej, niż to zaplanowałem.
— Projekt? Ale co ma...
Aleksandar chwycił kompletnie osłupiałą małżonkę za łokieć i zaczął ciągnąć w stronę twierdzy. Ta, nie chcąc stracić szansy na przekonanie do siebie męża, ruszyła potulnie za nim. Szli kamiennymi korytarzami budowli prosto do jej centrum. Wszelkie prośby i żądania Agrony o wyjaśnienia pozostawały bez odpowiedzi. Wreszcie dotarli do potężnych obsydianowych wrót, zza których biła magia. Królowa była przerażona swoją bezradnością. Czemu jej mąż nie mógł powiedzieć wprost, o co mu chodziło? Zamiast tego przy każdym spotkaniu raczył ją zagadkami i tajemnicami.
— Gdzie jesteśmy? — zapytała zrezygnowana.
— To wrota do Serca Lugos. — odpowiedział spokojnie król, podchodząc do ogromnych drzwi. — Pomieszczenie połączone prosto z rdzeniem planety. Jestem pewien, że widziałaś coś podobnego na Ouranosie.
— Tak. Nazywamy to Wiecznym Źródłem. Co tu robimy? Nie pochodzę z tej planety. Nie powinnam tam wchodzić.
— Zaufaj mi, jesteś bezpieczna.
Aleksandar podszedł do wrót i położył na nich dłoń. Skumulował swoją moc w opuszkach palców, po czym rozesłał ją po obsydianie. Ciężkie skrzydła drzwi wydały z siebie głośny chrzęst, a następnie zaczęły się otwierać. Król wyciągnął rękę w stronę Agrony. Choć miała pewne obawy, zaufała mężowi i dała się wprowadzić do pomieszczenia. Kiedy byli już w środku, wejście zamknęło się za nimi.
Komnata miała kształt sześciokąta. Podłoga została wykonana z grubej warstwy przezroczystego kryształu, a w każdym rogu stał filar z identycznego materiału. Pod posadzką błyszczała misterna mozaika z obsydianu, od której dało się wyczuć pulsowanie planety.
Agrona rozejrzała się w zachwycie po sali, po czym zwróciła się w stronę króla, który patrzył na nią tajemniczo. Od ilości mocy ciężko jej było oddychać, jednak on wydawał się odpornym na tę przytłaczającą energię.
— Czemu mnie tu przyprowadziłeś?
Aleksandar złożył ręce za plecami i zaczął przechadzać się po pokoju.
— Pewnie wiesz, że cesarstwo twojego ojca od wieków chciało dołączyć Evercore do swoich granic. Nic dziwnego, w końcu sama moc Lugos, przewyższa magię połowy planet imperium razem wziętych. Jednak jestem pewien, że nie wiesz, że zgodziłem się na układ z cesarzem pod jednym niezmiennym warunkiem. Miałaś zostać moją żoną i przenieść się tutaj. Nie twoja siostra, żadna z twoich kuzynek, tylko ty. — Król wpatrywał się prosto w jej błękitne oczy, jakby mówił do kogoś za jej tęczówkami.
— Dlaczego? — zapytała, ciężko przełykając ślinę.
— Tak jak ci już mówiłem, pracuję nad ważnym projektem. Jego powodzenie zależy od Agrony, a cesarz Ouranosa postanowił zrobić z niej ciebie. Żałosną imitację, kukłę.
Mówiąc to, Aleksandar patrzył na żonę z pogardą. Królowa cofnęła się o krok z zaskoczoną i przerażoną miną. Niejasne i pozbawione sensu słowa wywołały w jej głowie panikę.
— Jak śmiesz tak mówić?! — powiedziała z zaciśniętym gardłem, nie rozumiejąc co się dzieje. — Natychmiast mnie stąd wypuść!
— Próbowałem znaleźć inny sposób, mniej inwazyjny — mówił dalej król, pozostając głuchym na rozkaz kobiety. — Jednak nie mogę tracić więcej czasu. W dodatku ty prosisz o coś, czego Agrona by nie chciała. Dlatego mam nadzieję, że wybaczy mi moją brutalność.
Wokół mężczyzny zaczęła gromadzić się magia. Ciemne nitki mocy zmaterializowały się w powietrzu, trzepocząc niczym czarne języki ognia. Po chwili wraz z jednym ruchem ręki Aleksandara energia ruszyła ku kryształowym filarom i wypełniła je, całkowicie zasnuwając je mglistymi cieniami. Pomieszczenie zadrżało, po czym ku przerażeniu królowej obsydianowa mozaika zaczęła się składać, ukazując magiczny tunel wydrążony aż do jądra planety. Przez moc wydobywającą się z rdzenia kobieta upadła ciężko na kolana. Wystawiona na działanie takiej ogromnej energii poczuła się obezwładniona. "To szaleniec! Chce mnie zabić", myślała w panice.
Kiedy walczyła o oddech, poczuła, jak magia zaczęła wypełniać całe jej ciało i umysł. Miała wrażenie, jakby niewidzialna kopuła otulająca jej świadomość powoli pękała. Krzyknęła z bólu, a przed jej oczami odtworzyło się wspomnienie sprzed półtora roku.
Pęta utworzone z jasnych promieni wbijały się w jej nadgarstki, parząc skórę, kiedy cesarscy strażnicy wlokli ją przez pałac do komnaty Wiecznego Źródła. Wciągnięta siłą do środka dziewczyna została rzucona na kolana przed ojcem. Podniosła głowę, a gęste kasztanowe loki zasłoniły jej częściowo wizję. Zza włosów widziała przerażoną Arete i brata, Fintana, z grymasem wyższości na twarzy.
— Zawiodłaś mnie — odezwał się zimno władca imperium. — Myślałem, że dzięki tobie Cesarstwo stanie się jeszcze potężniejsze. Jednak ty wolałaś sabotować własny kraj, zdradzić swoich rodaków.
— Chciałeś użyć tych cholernych kryształów przeciwko niewinnym cywilom! — wysyczała w odpowiedzi księżniczka.
— Więc wolisz, żeby nasi oddani żołnierze zostali bez wsparcia, niż poświęcić parę wrogich istnień w imię przyszłego pokoju?
— Nic, kurwa, nie wiesz o poko...
Agrona krzyknęła wściekle, kiedy cesarz użył na niej mocy. Patrzył na córkę z gorzkim rozczarowaniem na twarzy. Jego ulubione dziecko w jednej chwili stało się dla niego niczym więcej niż kolejną irytującą przeszkodą.
— Naprawdę cię kochałem — cedził przez zęby. — Jednak twoje zachowanie nie może pozostać bezkarne. Będziesz mi posłuszna, czy tego chcesz, czy nie.
Zawiesił rękę nad jej głową i zaczął czerpać moc z jądra Ouranosa. Księżniczka poczuła, jak jej świadomość jest zduszana i formowana w małą kulę, wokół której zaczęło budować się pancerne kryształowe więzienie. Próby walki na nic się nie zdawały. Promienne pęta odcinały ją od dostępu do wirującej wokół magii, a jej ojciec był wspomagany przez energię prosto z planety. Dziewczyna czuła, jak ciemność zaczyna ją pochłaniać. Jej myśli stawały się coraz mniej spójne i coraz bardziej zamglone, aż w końcu ustały kompletnie.
Obsydianowa mozaika w Sercu Lugos wróciła na swoje miejsce, odcinając bezpośredni dostęp do rdzenia planety. Agrona ocknęła się i zakasłała krwią.
— Zabiję go. Zabiję go za to, co mi zrobił — mamrotała pod nosem.
Kiedy dotarło do niej, gdzie jest i co się stało, podniosła głowę i spojrzała na Aleksandara. Pierwszy raz widziała, żeby poważny król uśmiechał się, choć był to jedynie skromny uśmieszek zwycięstwa. Mimo że czuła, jakby jej ciało zostało pozbawione nawet najmniejszej cząsteczki energii, rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu, szczęśliwa z odzyskanej wolności.
— Witaj z powrotem Agrono Lilith... Silverblaze — powiedział z satysfakcją mężczyzna.
Kobieta chciała wstać i coś powiedzieć, jednak kiedy poczuła krew spływającą z jej nosa, ogarnęła ją obezwładniająca słabość i zemdlała.
...
Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili swój czas, aby przeczytać ten rodział.
Jeśli Ci się podobało zachęcam do zajrzenia do opowieści mojej przyjaciółki @LexyWish, The Witch Games - Próby Mroku. Wydarzenia tych dwóch historii mają miejsce w tym samym uniwersum!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro