Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wymagana dyskrecja


Następnego dnia Lily wstała wcześniej niż jej współlokatorki. Wzięła krótki prysznic i ubrała się wygodnie, ale na tyle normalnie by nie wzbudzić zainteresowania innych uczniów. Dla zmylenia przyjaciół wzięła ze sobą torbę, do której wrzuciła przypadkowe książki by mieć alibi i poszła zjeść śniadanie. Jako pierwsza zjawiła się w wielkiej Sali, nawet nauczyciele jeszcze się nie pojawili, ale jej to nie zraziło. W spokoju zjadła dwa tosty z dżemem i wypiła szklankę soku.

Stanęła przed pustą ścianą i zastanawiała się, co ma zrobić. Była dwadzieścia minut przed czasem i nie wiedziała, czy Sturgis już jest, a może dopiero za chwilę się pojawi. Czując się trochę idiotycznie zastukała w ścianę i cofnęła się o krok. Po chwili pojawił się przed nią drzwi, które zostały otwarte od środka. Stanął przed nią jej nowy nauczyciel.

- Jesteś wcześniej- uśmiechnął się.- Wejdź.

Dziewczyna przekroczyła próg i rozejrzała się po pomieszczeniu, które wyglądało inaczej, niż gdy była tam poprzednim razem. Miało rozmiar średniej wielkości boiska do piłki nożnej. Ściany były wyłożone gąbką, mającą chronić przed ewentualnymi uszkodzeniami ciała. Lily zostawiła swoją torbę w kącie i podeszła do mężczyzny.

- Co robimy?

- Zaczynamy od rozgrzewki- oznajmił wskazując na salę.- Pięć okrążeń na początek- dziewczyna uniosła brwi zaskoczona.- Jako Auror nauczyłem się, że bez sprawnego ciała daleko się nie zajdzie, dlatego dobrze by było gdybyś zaczęła kilka razy w tygodniu biegać. Im silniejsze ciało tym więcej się wytrzyma.

Lily potaknęła na znak, że rozumie i wykonała polecenie. Jej kondycja nie należała do najlepszych, co tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że trzeba coś z tym zrobić. Po chwili ponownie stanęła przed Podmorem. Mężczyzna trzymał w ręku różdżkę i nim zdążyła pomyśleć zawołał:

- Levicorpus- Lily zawisła do góry nogami.- Musisz być zawsze gotowa na atak- dziewczyna chwyciła swoją różdżkę i wymamrotała przeciwzaklęcie, dzięki czemu znów stanęła na ziemi.- Do walki można użyć każdego zaklęcia, nawet jeśli to wydaje się mało ważne. Przywołując przedmiot stojący za naszym przeciwnikiem można go nim ogłuszyć, a zaklęcie Oppugno może zdekoncentrować wroga. Najważniejsze żebyś znała zaklęcia Defensywne, czyli Protego...

- Protego Totalum, Protego Horribilis, Cave Inimicum, Salvio Hexia i Repello Mugoletum. Nie jestem z Ravenclaw, ale nie jestem głupia.

- Cieszy mnie to, bo nie będę musiał ci tego tłumaczyć. Możemy od razu przejść do taktyki, mój instruktor na kursie dla Aurorów uważał, że tak się najlepiej zapamiętuje. Stoczymy kilka pojedynków, ale nie załamuj się, każdemu na początku idzie kiepsko.

Lily poczuła się jakby rzucił jej wyzwanie, a ona zamierzała je podjąć. Sturgis mimo tego, że był dość młody był naprawdę dobrym Aurorem i mimo usilnych starań dziewczyny, pozbawił ją różdżki już po pięciu atakach, przed którymi udało się jej sprawnie ochronić.

- Nie stój w miejscu, musisz się przemieszczać.

Rudowłosa słuchając jego rad stanęła do kolejnego pojedynku, który przegrała tak jak następne. Za każdym razem nauczyciel zwracał jej uwagę, co powinna zrobić by nie przegrać, ale to jej nie pomogło zwyciężyć. Potrzebowała sporo wprawy by dać sobie z nim radę, a to oznaczało możliwie jak najwięcej treningów.

Gdy pchnięta zaklęciem uderzyła o ścianę, Podmore ogłosił koniec treningu.

- Wałkujemy to od prawie pięciu godzin, wystarczy- usiadł koło niej.- Jak na pierwszy trening nie jest źle, myślałem, że będę musiał cię, co chwilę zbierać z podłogi.

- No cóż z OPCM i zaklęć mam same wybitne.

- Chcesz być Aurorem?

- Nie, uzdrowicielem, ale jak widać dodatkowa nauka się przydaje. By wytrzymać z moim braciszkiem i Potterem trzeba mieć nie lada umiejętności.

- Masz brat?

- Nie siostrę, ale Syriusz jest takim moim przyszywanym bratem z Hogwartu- wyjaśniła.

- No proszę Lily Evans i Huncwoci razem, co to się porobiło przez trzy lata? Jeszcze pamiętam ja się na nich krzyczałaś w Wielkiej Sali za to, że wywinęli jakiś numer temu Ślizgonowi- Lily drgnęła.

- Wiele się tu pozmieniało- oznajmiła wstając.- Kiedy następne zajęcia?

- Przejrzałem twój plan i najbardziej pasuje w środę o 17, potrenujemy z dwie godziny żebyś zdążyła się jeszcze pouczyć i wyspać. Jeśli coś miałoby ulec zmianie to podeślę ci sowę.

- Mam coś powtórzyć?- Sturgis się je przyjrzał. Gdy Dumbledore poprosił go o poprowadzenie szkolenia obawiał się, że czeka go mnóstwo pracy. Okazało się, że Lily zaskoczyła go pozytywnie.

- Nie widzę takiej potrzeby. Idź na obiad, pewnie twoi przyjaciele zaraz wrócą. Co im powiedziałaś żeby wytłumaczyć tą nagłą zmianę planów?

- Że dyrektor prosił mnie o konsultacje dla jakiegoś dzieciaka, w końcu jestem najlepsza na roku, na może poza Remusem, dlatego uwierzyli. Dziwnie ich okłamywać.

- Właściwie to tylko odwróciłaś nasze role. To ja zostałem poproszony przez dyrektora żeby podszkolić dzieciaka- zażartował

- Wypraszam sobie, nie jestem dzieckiem!

- Wiem, a co do tego okłamywania to musisz przywyknąć. Zakon wymaga lojalności i dyskrecji. Jeśli chcesz być jego częścią musisz zachować przynależność do niego w sekrecie. Rozumiem, że to trudne, bo sam robię to każdego dnia, ale dla chcącego nic trudnego. No chyba, że chcesz zrezygnować, bo krótkie spotkanie z wrogiem cię przeraziło albo nie masz dość siły by zranić nawet takiego szaleńca jak Voldemort. Jesteś młoda i nie wiesz, co cie czeka po szkole...

- On chciał mnie zabić!- oznajmiła stanowczo.- Nie mów, że nic nie wiem, bo już przez to przeszłam. Gdyby Aurorzy pojawili się sekundę później nie miałbyś teraz uczennicy, ale dzięki bogu zaklęcie chybiło. Spojrzałam śmierci w oczy i tak boję się jej- przyznała- ale się nie poddam. Będę trenować i walczyć tak długo jak tylko moje serce będzie biło i nigdy mu nie ustąpię!- Sturgis się uśmiechnął.

- To chciałem usłyszeć- zapewnił ją.- Dobra zmykaj, chce mieć chociaż chwilę wolnego w tą sobotę.

Lily wzięła swoją torbę i poszła na obiad. W tak mroźny dzień niewielu chciało długo zostawać w miasteczku i nim zdążyła zjeść pojawili się jej przyjaciele. Dziewczyna przywitała się z nimi i zapytała o to jak im minął dzień, a oni opowiedzieli jej jak zamarzali na dworze.

- Miałaś nosa żeby nie iść siostra, następnym razem posłucham się ciebie.

- A gdzieżbym śmiała mówić ci, co masz robić...

- A jak tam konsultacje?- chciał wiedzieć Remus.

- Czuje się jakbym przebiegła maraton, ale to dopiero początek z czasem będzie lepiej- zapewniła ich.

Źle się czuła ukrywając prawdę, ale Podmore miał rację. Zakon wymagał dyskrecji, a ona chciała być jego częścią i musiała się pogodzić z dyskomfortem, który odczuwała za każdym razem, gdy okłamywała przyjaciół.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro