Pobudka ze złego snu
Poniedziałek nadszedł zaskakująco szybko. Lily odzyskała siły i pielęgniarka pozwoliła jej wrócić na zajęcia co też szybko uczyniła. Ubrana z torbą pełną książek stawiła się na śniadaniu. Spora część zamilkła gdy weszła do Sali, ale to jej nie przestraszyło. W niedzielę sobie wszystko przemyślała i postanowił, że nie będzie się poddawać i nie pozwoli by inni decydowali za nią. Żyli w trudnych czasach, ale to nie znaczy, że ich życie dobiegło końca.
Pewnym krokiem przeszła miedzy stołami, posyłając rozbawione spojrzenie Bellatrix, której nadal nie udało się doprowadzić włosów do stanu poprzedniego, a na dodatek całą twarz miała w czerwonych plamkach, co było kolejnym prezentem od Huncwotów. Lily nie zamierzała dawać jej satysfakcji i zachowywała się jak gdyby nigdy nic. Usiadła koło Jamesa, którego to nieco zaskoczyło i uśmiechnęła się do Remusa i Petera. Ten drugi odwzajemnił się tym samym mimo tego, że miał buzie pełną jedzenia. Dziewczyna zaśmiała się gdy z ust omal nie wypadł mu kawałek naleśnika.
- Smacznego Glizdku- skomentował to Syriusz.
- James mógłbyś mi podać tosty?- chłopak spojrzał na nią jakby nie rozumiał pytania.
- Tosty?- zapytał zaskoczony. Lily się uśmiechnęła widząc jego zaskoczoną minę.
- Tak, tosty, te chrupkie pieczywo, które stoi koło ciebie- wyjaśniła.- Zaraz mamy sprawdzian z transmutacji, chciałabym przed nim zjeść coś dobrego by mieć siłę. Mógłbyś?- James szybko podał jej stojak z pieczywem, a ona wzięła dwie kromki podpieczone na złoto i przygotowała sobie śniadanie.- Czemu tak na mnie patrzycie?- zapytała rozprowadzając dżem.
- Wyglądasz znakomicie- wyjaśnił Remus.- Dobrze spałaś?
- Zaskakująco dobrze jak na to, że musiałam spędzić jeszcze tą noc w szpitalu. Jedzcie, bo się spóźnicie i będę musiała wam wlepić szlaban.
- Jak dobrze znów usłyszeć starą Lily- Dor powiedziała to z nieskrywaną ulgą i objęła przyjaciółkę, która starała się jeść.- Zobaczymy się w klasie, obiecałam złapać Joela przed lekcjami- oznajmiwszy odeszła w kierunku stołu Ravenclaw.
Gdy tylko Lily skończyła jeść Huncwoci szybko dokończyli posiłek i razem poszli na lekcję żartując przy tym po drodze. Ten poranek był początkiem cudownego tygodnia pod czas, którego rudowłosa dziewczyna ostatecznie ocknęła się ze złego snu i znów dało się słyszeć jej upominanie niegrzecznych uczniów, których spotykała na korytarzu. Obudziła się w niej pani prefekt, która na domiar złego ukarała Jamesa i Syriusza szlabanem za pomalowanie pomnika stojącego na jednym z korytarzy w czerwone i złote pasy. Trzeba dodać, że jeszcze nigdy nie cieszyli się tak ze szlabanu. Rogacz wesoło pogwizdywał szorując szczotką stoły w wielkiej Sali po zakończeniu kolacji. Dobrze było odzyskać dawną Evans, chociaż trochę odmienioną.
Lily znów stała się pełną energii, radosną Gryfonką, która pewnie wyrażała swoją opinię i nie zawracała sobie głowy groźnymi spojrzeniami Ślizgonów. W bibliotece razem z Remusem chętnie wdawała się w dyskusje z Markusem, którego poznała w trakcie gry w zbijaka i jego przyjaciółmi z Hufflepuff. Tych dwoje nie miało nic przeciwko dodatkowej wiedzy, której źródłem byli starsi koledzy.
Ta znajomość przybrała inny odcień gdy w sobotę po wygranym przez Gryffindor meczu, James usłyszał, że Lily zgodziła się pójść na spacer z Markusem. To szybko zapobiegło powstaniu imprezy na cześć jego niesłychanie szybkiego złapania złotego znicza. Cała radość z pobicia rekordu znikła w jednej chwili.
James trzy razy pytał się Remusa czy na pewno dobrze słyszał, ale niestety jego odpowiedz nie uległa zmianie.
- Dlaczego zgodziła się nim spotkać? Przecież ona go wcale nie zna- chodził w kółko po pokoju, a Syriusz przyglądał się mu rozbawionym wzrokiem, zajadając się winogronami wykradzionymi z kuchni.- Co to za jeden, skąd ona go zna?
- Obawiam się, że to dzięki nam się poznali, dołączył do nas w trakcie gry w zbijaka, a później rozmawialiśmy w bibliotece- wyjaśnił mu Remus.
- Czemu jej nie pilnowałeś?! Ja tu wychodzę z siebie, zgrywam idealnego ucznia, pracowitego i pomocnego żeby ona wybrała innego? Zrobiłem wszystko, a ona nadal nie zwraca na mnie uwagi.
- Daj jej trochę czasu, musi się przyzwyczaić do nowej wersji Jamesa Pottera, a tym głupim Puchonem się nie przejmuj, jeszcze dzisiaj go przegoni.
- Skąd ta pewność Łapo?
- Proszę cię, czy ty go widziałeś? To kujon bez poczucia humoru i z wątpliwymi umiejętnościami sportowymi. Jesteś od niego o niebo lepszy i Lily to wie, ale boi się do tego przyznać.
- Cóż za przenikliwość- Syriusz uśmiechnął się głupkowato do Remusa.- Nie martw się James, Lily nie jest ślepa i wie co do niej czujesz. Daj jej czas i wszystko się ułoży. Jak zaczniesz naciskać to znów ucieknie- ostrzegł go, wiedząc, c chodzi po głowie przyjaciela.
- Obyście mieli rację.
Skończyło się na tym, że po kolacji James patrzył jak Lily wychodzi z ich pokoju wspólnego by spotkać się z Markusem. Uśmiechnęła się do nich na pożegnanie, ale on nawet nie drgnął. Bał się, że jak otworzy usta to wykrzyczy, co ma jej do powiedzenia w sprawie tego spotkania z Puchonem, a wolał tego uniknąć.
Gdy on siedział i co jakiś czas mamrotał coś pod nosem Lily spędzała całkiem miło wieczór. Dobrze jej się rozmawiało z Markusem chociaż sama musiała przyznać, że nie jest tak zabawny jak Huncwoci i czasami nie rozumiała jego poczucia humoru. Mimo to mogła uznać to spotkanie za udane. A przynajmniej do czasu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro