Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sekrety wychodzą na jaw

Szybko dobiegła do pokoju wspólnego i niczym furia wpadła do dormitorium Huncwotów, zatrzaskując za sobą drzwi z głośnym hukiem. Stojąc w samym środku bałaganu wrzasnęła:

- Czy was już do reszty rozum odebrało?!!!- cała czwórka poczuła jak lodowaty dreszcz przetacza się im po plecach. Znali Lily od sześciu lat, ale w takim stanie widzieli ją do tej pory dwa może trzy razy. Ona nie była zła tylko wściekła.

- Przecież nic nie robimy- zauważył Black, nakładając koszulkę z napisem „nie wiem co to wiertarka, ale już ją lubię".

- Czy wy wiecie jak to niebezpieczne?!- przerażony Peter nie wstał z łóżka, na którym do tej pory w spokoju siedział i się zajadał, strach go sparaliżował. Ulubione ciastko wypadło mu z ręki, a on miał duży problem by się nie udławić ostatnim kęsem. Jego przyjaciele wykazali więcej odwagi i stanęli naprzeciwko Lily Furii Evans.

- O co ci chodzi?- James chciał zabrzmieć nieco pewniej, ale widząc jej spojrzenie nie mógł się oprzeć wrażeniu, że to ich koniec. W tamtej chwili był pewny, że nawet Minerwa McGonagall by się zlękła.

- Nie udawaj głupiego! Remusie przecież ty wiesz czym to grozi, jedno ugryzienie i będą przechodzić przez to samo...

- Przecież wiem Lily...

- Chwila to ty wiesz o jego futerkowym problemie?- nie tylko Syriusz był zdziwiony tym faktem.- Od kiedy ona wiem?- Remus westchnął głośno.

- W trzeciej klasie się domyśliła, ale nie mówiłem jej o waszym udziale, a wam o tym, że się dowiedziała, bo bałem się, że coś palniecie, albo, że ona cię zabije Rogasiu gdy zaczniesz coś... wymyślać- James niezbyt rozumiał o co chodzi przyjacielowi, ale w tamtej chwili mieli większy problem.- Ale my wszystko mamy pod kontrolą...

- Nie kpij ze mnie!- przerwała mu ostro. Chłopak zdawał się nieco skurczyć.- Animag może paść ofiara wilkołaka tak samo jak zwykły człowiek. Zachciało się wam zabawy!

- Skąd wiesz, że nimi jesteśmy?

- Nie jestem głupia Potter! Odkąd wiem o Remusie nie śpię każdej pełni i kilka razy widziałam w jej trakcie jelenia i psa na błoniach, a w przeciwieństwie do niektórych czytam książki i wiem, że Animag zazwyczaj przybiera tą samą formę co Patronus. Teraz już wszystko wiem. Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz- wskazała po kolei.- Mogą was za to wywalić!

- Dumbledore wie- zapewnił ją Syriusz.- Też się trochę wkurzył, ale dał nam później po pięć punktów za oddanie dla przyjaciela.

- Tu nie ma się czym chwalić!!!- Łapa z trudem został w miejscu, miał ochotę umknąą i skryć się przed jej wzrokiem. Głośno przełknął ślinę, spoglądając po przyjaciołach, ale oni byli w podobnym stanie. Syriusz wiedział, że z Lily w przyszłości wyrośnie ktoś, kto zatrzęsie ich światem. -Nie obraź się Remusie, wiem aż za dobrze, że w trakcie pełni nad sobą nie panujesz i nigdy byś tego nie zrobił świadomie, ale przecież możesz ich pozabijać!- jej i tak zaczerwienione oczy znów wypełniły się łzami. Huncwoci wiedzieli, że to dobra oznaka, przynajmniej w tym momencie, bo w końcu gorzej już być nie mogło.- A gdyby coś się któremuś z was stało? Gdyby...- nie była w stanie tego powiedzieć. Odetchnęła głośno, odgarniając gwałtownym ruchem włosy, które kleiły się jej do twarzy.- Czy wy pomyśleliście chociaż przez chwilę o tym co mogłoby się wam stać? Gdyby którykolwiek z was zginął, nie zniosłabym tego- rozpłakała się. Może wydać się to dziwne, ale cała czwórka odetchnęła z ulgą widząc jej łzy. Z tym potrafili sobie poradzić.

- Lily...

- Nie James, nie chce słuchać, że wszystko jest w porządku i będzie dobrze, bo to bzdura. Rozumiem ile dla was znaczy Remus, ale to najbardziej ryzykowna rzecz jaką w życiu zrobiliście. Tak nie można, musi być inny sposób, coś co sprawi, że wszyscy będziecie bezpieczni.

- Uspokój się- objął ją, a ona go nie odepchnęła. Pozostała trójka szybko się ewakuowała z pokoju zostawiając ich dwoje samych.- Już dobrze.

Usiedli na niedbale pościelonym łóżku Jamesa i Lily wtuliła się w niego jakby robiła to wiele razy wcześniej. W jego ramionach czuła się bezpieczna. Lubiła zapach jego gorzkawych perfum z nutą cynamonu i bijące od niego ciepło. Przy nim wydawała się taka malutka. James był wysoki i wysportowany, co przyczyniło się do jego rozbudowanej klatki piersiowej, chociaż ta wcale nie była przesadnie umięśniona, ale jak stwierdziła Lily, idealna do przytulenia. Wtuliwszy się w niego poczuła jak strach znika.

Gdy ponownie otworzyła oczy poczuła się błogo jakby ta cała awantura była tylko snem, ale wcale tak nie było. Dwie rzeczy sprawiły, że zrozumiała, iż coś jest nie tak. Po pierwsze, otaczający ją bałagan, którego sama nigdy by nie zrobiła, a po drugie bliskość jakiejś osoby,  nie była czymś naturalnym. Na myśl, że leży w ramionach Jamesa uśmiechnęła się samoczynnie i skuliła ramiona, wtulając się jeszcze bardziej w niego. Chłopak objął ją zaraz gdy zasnęła ponieważ wciąż drżała jakby się czegoś bała, a on chciał jej pomóc i jak się szybko okazało zrobił to.

- Lily?- dziewczyna poruszyła delikatnie głową, ale i tak nie miała szans go zobaczyć. Do tej pory myślała, że on śpi i teraz delikatnie znieruchomiała, nie wiedząc jak ma się zachować. Odtrącić go i uciec czy zostać? O dziwo wybrała to drugie.- Jak się czujesz?

- Dobrze- odparła krótko i zdjęła paproszek z rękawa jego bluzy, która skrywała obejmujące ją ramię. Musiała coś zrobić, bo czuła się dziwnie, chociaż przyjemnie.- Nie powiem, że zmieniłam zdanie, ale chyba oswoiłam się z tą myślą. Mimo to i tak pewnie nie zasnę już w trakcie każdej następnej pełni aż nie zobaczę was całych i zdrowych.

- Dlaczego?- czując jego oddech na swojej szyi, poczuła dreszcz przebiegający po jej plecach. Tylko on na nią tak działał, sprawiał, że myślenie było trudniejsze, a zebranie sensownych argumentów zdawało się ciężką pracą.

- Bo jesteście dla mnie ważni James. To wbrew wszystkiemu co mówiłam przez ostatnie pięć lat, ale staliście się moimi przyjaciółmi i nie potrafię przestać się o was troszczyć.

- Przyjaciółmi?- wyczuła w jego głosie nutkę zawodu. Wiedziała, że chłopak pragnął czegoś więcej i jakaś jej cześć też tego chciała, ale reszta nadal chowała to uczucie za strachem. Mimo to nie potrafiła się od niego odsunąć, nie chciała przerywać tej chwili.

Zamknęła ponownie oczy i rozkoszowała się bijącym od niego ciepłem. Nie wiedziała jak długo tam była, ani nawet kiedy zasnęła. Ostatnie co pamiętała to chwila w której wypłakiwała się w ramię Jamesa. Ten gdy zorientował się iż dziewczyna usnęła wziął ją na ręce i położył na swoim łóżku, a później ułożył się koło niej i ją objął, ale nie zamierzał zasypiać, ta chwila była zbyt cenna by mógł ją stracić.

- Jakie wybrałaś wspomnienie?- zapytał nagle chcąc zmienić temat.

- To mój mały sekret- oznajmiła cicho, bojąc się, że głos jej zadrży na samo wspomnienie tamtego zdarzenia.

- Ja nie miałem wspomnienia, właśnie wtedy je tworzyłem, a byłaś nim ty- powiedział równie cicho co ona, jakby się bał, że głośno wypowiedziane słowa ją spłoszą.- Odkąd, wraz z resztą zaczęliśmy się tego uczyć, to zawsze byłaś ty- Lily się zarumieniła i ujęła dłoń chłopaka, którą ją obejmował. Nie odtrąciła jej tylko splotła ich palce razem.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Leżała zastanawiając się nad tym wszystkim. O tym jak dobrze czuła się teraz gdy był przy niej, jak cudownie się im razem tańczyło, o wspólnych rozmowach i dowcipie, który wycieli swoim przyjaciołom, o tym, że zawsze był przy niej gdy go potrzebowała. Wiedziała, że najbardziej ranią nas osoby, na których nam zależy dlatego nawet wylane w tym roku łzy stanowiły argument za tym by przestać go odtrącać, ale wewnątrz czuła, że to doprowadzi do katastrofy.

- Pomyślałam o wieczorze, w którym spadłam- wyznała po chwili.

- Dlaczego to wspomnienie? Tam nie było nic radosnego- Lily otworzyła oczy i przyjrzała się ich splecionym dłoniom, a później zerknęła na zegarek stojący przy łóżku Remusa.

- Posłuchałam się ciebie i to tam zawędrowałam- przyznała.- Powinnam iść się przebrać przed kolacją- oznajmiła zmieniając temat.- Pewnie część już tam jest.

- Ja zawsze jestem głodny- zażartował chociaż najbardziej w tej chwili pragnął kontynuować poprzednią rozmowę, bo czuł, że jest blisko poznania prawdy odnośnie tego, co kryje się w głowie i sercu rudowłosej.

Razem zeszli do salonu głównego gdzie musieli się w końcu rozdzielić. Lily poszła się przebrać do swojego dormitorium, a James usiadł z ich przyjaciółmi. Syriusz uśmiechnął się zawadiacko, poruszając brwiami.

- Będą małe Potterki, zostanę ojcem chrzestnym?- chłopak zignorował to pytanie. Nie miał ochoty na żarty. Chciał w końcu przebić się przez wszystkie warstwy strachu i niepewności, którymi Lily odgradzała się od niego. Wiedział, że jest już blisko, ale musiał to zrobić delikatnie by jej nie stracić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro