Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kłamstwo

Gdy skończyły się zajęcia cała grupka przyjaciół wybiegła z Sali i ruszyła w kierunku skrzydła szpitalnego, ścigając się ze sobą. Pierwszy dotarł na miejsce Syriusz, a krok za nim James, później wpadł Remus z Dor i Alice, a na końcu Peter. Gdy zobaczyli ją przytomną z nosem w książce, rzucili się by ją uściskać. Jedynie Rogacz stał z boku i się temu przyglądał z rozbawieniem, ale on już miał okazję się z nią spotkać i uściskać.

- Udusicie mnie!- oznajmiła czując na sobie ciężar pięciorga przyjaciół. Gryfoni szybko się podnieśli, wszyscy oprócz Syriusza, który nadal się do niej przytulał, w pół leżąc na łóżku.- Łapo co robisz?

- Tęskniłem za siostrą- oznajmił ściskając ją jeszcze mocniej.

- Dobra, wstawaj, bo Rogaś zrobi się zazdrosny- ostrzegła go Dor. Chłopak usiadł i potargał rude włosy dziewczyny.

- Jak się czujesz?- troska w głosie Remusa sprawiła, że aż poczuła wyrzuty sumienia, że tak się przez nią martwi. Pod czas jej nieobecności musiał stawić czoła kolejnej pełni przez co wyglądał zdecydowanie gorzej niż na co dzień

- Lepiej, żadne Crucio mnie nie powali- zapewniła ich. Grupka w końcu dowiedziała się co spotkało ich przyjaciółkę, bo plotki które krążyły po szkole były aż nazbyt niewiarygodne. Lily opowiedziała im o porwaniu i torturach, nie chwaląc się tym, co zrobiła dla innych.

- Mój ojciec nie wychodzi z podziwu- zapewnił ją James.- Tablica z punktami Gryffindoru podskoczyła sporo do góry, więc o czymś nam nie mówisz.

- Ja tylko opiekowałam się tamtymi maluchami- zapewniła ich.- Były tak przerażone, ale ja i tak bałam się bardziej od nich, nie wiedziałam, co mam robić, tam nie było nadziei.

- Ale teraz jesteś z nami- przypomniał jej Peter.

- A my już cię więcej nie spuścimy z oka- zapewnił ją Syriusz.- Ogłaszam wart!- dziewczyna się zaśmiała i wtuliła w siedzącego przy niej Łapę.

- Wystarczy mi to, że jesteście- zapewniła.

Grupce przyjaciół udało się wykłócić z pielęgniarką zgodę na zostanie dłużej z przyjaciółką. Huncwoci zadbali o to by ją rozweselić i pomóc zapomnieć o tych kilku strasznych dnia. Nie mogli ich wymazać z jej pamięci, ale zrobili wszystko co w ich mocy by na jej twarzy zagościł szczery uśmiech.

O tym, że wszystko jest w porządku przekonali się następnego dnia gdy dziewczyna zażądała notatek z lekcji, które ją ominęły. Był z tym drobny problem, bo Remus ledwo żył przez te dni, a reszta była zbyt przejęta by notować. Okazało się, ku zdziwieniu wszystkich, że Peter uważał najbardziej ze wszystkich i użyczył jej swoich niezdarnych notatek. Mając dwa dni Lily je przepisała, uzupełniając o wiedzę z podręczników. Przyjaciele nie zapomnieli jej w tym poprzeszkadzać, ale cieszyła się z ich obecności, zwłaszcza w poniedziałek gdy opuściła szpital.

Uczniowie się jej przyglądali, milkli gdy przechodziła, ale to nie była ta sama cisza, co w niedziele po jej kolacji z Jamesem. Wiele osób poklepywało ją po ramieniu inni jej gratulowali. Miranda i Peter, owe maluchy, w których obronie stanęła, machały do niej przyjaźnie gdy tylko dostrzegli ją na korytarzu. Nawet Markus uśmiechał się do niej blado jakby się bał, że za coś więcej może znów dostać w nos od jej przyjaciół.

Wszyscy słyszeli o jej wyczynie, a plotka ma to do siebie, że z każdym dniem stawała się coraz mniej realistyczna i do piątku wszyscy zajęli się swoimi sprawami chociaż Lily nadal nie udało się zniknąć w tłumie. Przestała być rozpoznawalna z powodu Jamesa, teraz ludzie po prostu wiedzieli kim jest.

Piątek był szczególnie wyczekiwany przez uczniów nie tylko dlatego, że oznaczał koniec lekcji w tym tygodniu, ale również dlatego, że po nim miała nadejść sobota, która w kalendarzu została oznaczona wyjściem do Hogsmeade. Grupka szóstoklasistów zaplanowała sobie ten dzień chociaż jedynym stałym elementem było spędzenie tego dnia razem, włączając w to również Franka, który nie zgodził się puścić Alice.

- Panno Evans- Lily zatrzymała się w progu klasy i spojrzała na swoją nauczycielkę. Miała nadzieję, że nie każe jej nic robić, to była ich ostatnia lekcja w piątek.- Dyrektor prosi cię do siebie- dziewczyna otrząsnęła się z marzeń o błogim lenistwie.

- Już do niego idę. Syriusz weźmiesz moją torbę?- nie czekając na odpowiedź zarzuciła mu na ramię przepakowaną książkami torbę i puściła się biegiem.

- A co ja jej chłopak, masz Rogacz- poddał mu przedmiot warzący zdecydowanie za dużo jak na jego gust.- Ciekawe czego od niej chce?

- Pewnie porozmawiać, może ustalili coś nowego- słowa Remusa wydały się im najbardziej racjonalne.

Razem poszli na obiad, a tym czasem podekscytowana Lily dobiegła do gabinetu dyrektora. Odkąd zgodziła się przyłączyć do zakonu minął tydzień i miała nadzieje, że to właśnie w tej sprawie została poproszona. Jako prefekt znała hasło i po chwili weszła do przestronnego gabinetu.

- Lily, cieszę się, że już jesteś. Proszę poznaj Sturgisa Padmora, członka naszego Zakonu- dziewczyna spojrzała na szatyna, który był od niej sporo wyższy i najwyżej pięć lat starszy. Miała wrażenie, że go gdzieś niedawno widziała, najprawdopodobniej na balu noworocznym. Mężczyzna był ubrany w porządną szatę, a coś w jego postawie dawało jej do zrozumienia, że to Auror.- Zgodził się przeprowadzić twoje szkolenie...

- Chociaż nadal uważam, że moglibyśmy z tym trochę poczekać, ale nie ma co się kłócić z dyrektorem. Skończyłem Hogwart trzy lata temu, byłem w Ravenclaw, ale nadal wiem, że jak dyrektor coś powie to nie ma sensu się sprzeciwiać.

- Teraz pamiętam, byłeś kapitanem drużyny- chłopak się uśmiechnął.

- Przez krótki okres czasu- przyjrzał się badawczo tej drobnej dziewczynie.- Jesteś pewna, że tego chcesz? Szkolenie nie będzie łatwe. To będą ciężkie treningi wymagające zastosowania skomplikowanych zaklęć i taktyk, zajmujące sporo twojego wolnego czasu.

- Nie ma zaklęcia, z którym bym sobie nie poradziła- zapewniła go.- Prędzej czy później każde przestaje mieć przede mną sekrety. Chce walczyć i nie zrezygnuje z tego bo mogę się spocić. Stanęłam twarzą w twarz z tym potworem i uczynię wszystko by go pokonać nawet jeśli będę musiała zarywać nocki i odwiedzać Skrzydło Szpitalne trzy razy częściej niż normalnie.

- W takim razie zaczynamy jutro o dziewiątej rano- oznajmił wiedząc, że tego dnia jest wyjście do Hogsmeade. Czekał na jej reakcje.

- Nie ma problemu, wytłumaczę to przyjaciołom- nie była pewna jak to zrobi, ale nie zamierzała rezygnować z tej okazji.- Gdzie?

- Jeśli pan profesorze pozwoli to najlepszy byłby Pokój Życzeń, bo z łatwością dostosuje się do naszych potrzeb. Wiesz gdzie on jest?- dziewczyna potaknęła.

- Ależ oczywiście, gdybyście potrzebowali czegoś więcej powiedzcie. Skoro już wszystko ustaliliśmy Lily możesz już wracać do przyjaciół, może coś jeszcze zostało z obiadu- dziewczyna potaknęła i poszła do Wielkiej Sali.

- Jest pan pewien profesorze, że to dobry pomysł? Ona ma 16 lat.

- A ty zaledwie 20 i każdego dnia stajesz do walki ze Śmierciożercami. To odważna i inteligentna dziewczyna, zakon potrzebuje jak najwięcej takich ludzi, a po ostatnich zajściach wątpię by chciała poczekać aż ktoś inny zajmie się tą sprawą- mężczyzna przez chwilę milczał.- Będziesz mi zdawał raport po każdym treningu, jeśli okaże się, że jest za słaba to przerwiemy szkolenie.

- A co z pozostałymi? Dlaczego nie zaangażujemy od razu Jamesa, Syriusza i Remusa ich umiejętności są również imponujące.

- Dla nich wszystko jest jeszcze zabawą, niech mają jeszcze kilka miesięcy wolności.

Wytłumaczenie przyjaciołom dlaczego w ostatniej chwili rezygnuje z ich wspólnych planów nie było łatwe. Dorcas, James i Syriusz patrzyli na nią z wyrzutem, a ona intensywnie starała się wymyślić jakieś sensowne wytłumaczenie.

- Dumbledore mnie prosił żebym poczuła tego ucznia, a ja nie mogłam odmówić.

- Ale dlaczego tak wcześnie? Czy on zapomniał, że jutro idziemy do Hogsmeade?- Dor była oburzona tą sytuacją.

- Może, a poza tym ten maluch jeszcze nie może chodzić do miasteczka...

- I dlatego ty tez nie możesz? Świat oszalał. Rogasiu nici z podwójnej randki- oznajmił Syriusz, James udał załamanego.

- I co ja teraz zrobię ze swoim życiem? Może zostanę i ci pomogę?

- Nie!- jej odpowiedź zaskoczyła wszystkich łącznie z Peterem, który do tej pory nie zwracał na nich uwagi. Dziewczyna odchrząknęła.- To pewnie jeden z twoich fanów i nic go nie nauczę, bo ciągle będzie się na ciebie gapił z podziwem. Odpada, ja się zajmę sprawami kujonów, a wy zabawą.

- Jakoś będziemy musieli to wytrzymać.

Lily się uśmiechnęła i poszła do swojego dormitorium. Była tak podekscytowana, ze miała ochotę skakać pod sam sufit. W końcu miała rozpocząć szkolenie, a to znaczyło, że jej przynależność do Zakonu Feniksa nie była tylko złudną nadzieją, ale faktem. Dumbledore naprawdę ją chciał wcielić szeregi tej tajnej organizacji.

- Czy tylko mi się wydaje czy Lily pominęła jakiś fragment rozmowy z dyrektorem?- zapytał Remus gdy upewnił się, że dziewczyny nie ma w pokoju wspólnym.

- No coś ty Lilka by nas nie okłamała- oznajmił Syriusz kładąc się na kanapie.- Dla niej polecenie dyrektora to jak rozkaz od samego boga. Ciekaw tylko jestem co za dzieciak ma aż takie chody by sam Dumbi załatwiał mu pomoc w nauce, przeważnie robią to opiekunowie domu.

- To pewnie zwykły dzieciak- oznajmiła Dor.- Oby tylko więcej nie musiał go uczyć w trakcie sobotnich wyjść do wioski.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro