Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czy tych dwoje przestanie się kiedyś kłócić?

Przez szpital przemknęło wielu odwiedzających, zdaniem pielęgniarki, zdecydowanie za dużo dlatego już po godzinie zabroniła przychodzić innym uczniom. James był bardzo zawiedziony ponieważ jeszcze nie zdążył się zobaczyć z dziewczyną, ale kobieta była nieugięta i pilnowała by nikt się nie zakradł. Siedząc za biurkiem miała dobry widok na całą salę dlatego nawet peleryna niewidka mu nie pomogła, bo drzwi były zamknięte.

Nie mógł się doczekać spotkania z Lily dlatego jeszcze chętniej zgodził się wyciąć dowcip wszystkim Ślizgonom. Po rozpoczęciu ciszy nocnej zakradli się w okolice wejścia do ich pokoju wspólnego. Pod sufitem umieścili baloniki z farbą i sprawili, że reagowały na ruch. Wystarczyło żeby ktoś pod nimi przeszedł aby pękły i ochlapały głodnego ucznia o poranku.

O tym, że ich plan się udał przekonali się gdy rano nie zastali ani jednego Ślizgona, bo każdy musiał wracać by się umyć zaraz po tym jak przekroczył próg. Niestety zwabiło to nauczycieli, którzy unieszkodliwili pułapkę. Huncwoci mimo to uważali, że to znakomity poranek i czekali tylko na okazję by rzucić zaklęcie na Bellatrix. W tym celu zaczaili się w korytarzu, ukryci pod peleryną niewidką i gdy tylko ją zobaczyli, James i Syriusz zrobiło to co do nich należało. Kocie uszy wyrosły pomiędzy czerwonymi lokami, a krzyk dziewczyny brzmiał jak wyjątkowo okropne miauczenia kota.

Huncwoci z trudem przemknęli się za innymi uczniami, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Gdy znaleźli się poza zasięgiem słuchy, roześmiali się.

- Dręczenie ich nigdy mi się nie znudzi- oznajmił James, trzymając się za brzuch, który bolał go od śmiania się. Syriusz otarł łezkę, która spłynęła mu po policzku.

- Nigdy nie zapomnę tego widoku. Żałuję, że nie było tu mojej matki by mogła to zobaczyć.

- Zawsze możemy to powtórzyć, ale teraz czas na mnie. Idę przekazać Lily dobre wieści.

Mówiąc to zostawił przyjacielowi pelerynkę i pobiegł do skrzydła szpitalnego gdzie zastał Lily z nosem w książce. Wyglądała już lepiej, nawet pozbyła się okropnego bandaża z głowy, ale pielęgniarka nadal nie pozwalała jej wstawać.

- Nie było cie jeden dzień i już się uczysz? Miałaś odpoczywać- usiadł na skraju jej łóżka.

- Wolę się tym zając od razu- odłożyła książkę na bok i się mu przyjrzała. Bała się ich rozmowy po tym co powiedział jej ostatnim razem, ale James zdawał się o tym nie pamiętać. Późniejsze wydarzenia skutecznie odwróciły jego uwagę od tamtego wyznania i jej reakcji.- Wyglądasz jakby to, że tu jestem bardzo cię cieszyło.

- Nic z tych rzeczy! Ja po prostu... to nie dlatego...- potargał ręką włosy, które i tak wyglądały na nietknięte przez grzebień od dawna.- Wiemy kto cię wypchnął z okna. To była Bellatrix chociaż na razie nie mamy na to twardych dowodów, które moglibyśmy przedstawić dyrektorowi, ale spokojnie sama się przyzna.

- Przyzna? Skoro była gotowa mnie zabić to wątpię by teraz się poddała i od tak powiedziała nauczycielom co zrobiła. To jej ostatni rok, niech go skończy i znika z mojego życia.

- Spokojnie wszystkim się zajęliśmy. Tak jej uprzykrzymy życie, że nie będzie miała wyboru.

- James co ty zrobiłeś?- ten znajomy ton nie zwiastował nic dobrego.

- Postanowiliśmy ją ukarać, a nauczyciele na razie nic nie powiedzieli. Byś widziała jak ona wygląda...

- Tak nie można! Łamiesz regulamin szkolny by pomścić złamanie go? Dokąd to doprowadzi?

- Zasłużyła na zdecydowanie gorsza karę niż to co do tej pory zrobiliśmy, chyba mi nie powiesz, że myślisz inaczej. Ona chciała cię zabić- na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce.

- A ty chcesz być taki sam jak ona? Daj jej spokój, nie marnuj sobie życia, bo jak się zapomnisz to skończysz gorzej od niej. Zemsta nigdy nie przyniosła nic dobrego.

- Żartujesz? Lily...- pokręcił głową.- Zasłużyła.

- Gadasz jak głupi dzieciak, którego tak nie cierpiałam- przyznała wprost.

- Czemu jej bronisz?- James poczuł przypływ gniewu. Nie rozumiał o co chodzi Lily, przecież robił to dla niej. Gwałtownie wstał.- Nie możesz być na tyle głupia by nie widzieć, że racja stoi po mojej stronie.

- Nie możesz wymierzać kary! To nie do ciebie należy, niech nauczyciele się tym zajmą i ustalą fakty...

- Przecież zanim to zrobią jej już dawno tu nie będzie! A może ty tego chciałaś? Może nieświadomie ci pomogła!- zapytał rozgniewany i niemal natychmiast tego pożałował, ale było już za późno. W jej oczach pojawiły się łzy.

- Wyjdź stąd. Wynoś się Potter!!!- w jej głosie rozbrzmiałą dobrze znana mu pogarda.

- Co tu się dzieje?- zapytała zaniepokojona pielęgniarka, stając koło nich.- Miał pan nie denerwować pacjentki.

- Bez obaw już wychodzę- przy drzwiach obejrzał się przez ramie, ale Lily nawet na niego nie spojrzała.

O tym, że jest coś nie tak przyjaciele Jamesa zorientowali się szybko ponieważ był bardziej markotny niż wcześniej i powtarzał jakie to głupie są kobiety. Bawiło to nieco Syriusza, który mu się przyglądał przez całe popołudnie. Rogacz chodził wściekły na Lily oraz na samego siebie. Nie wiedział dlaczego to powiedział, ale to zrobił, a znając rudowłosą, stracił ostatnią szansę na bliższe zaprzyjaźnienie się z nią.

Chcąc zrozumieć, co tak dokładnie się stało tego cudownego poranka, Syriusz poszedł do Skrzydła Szpitalnego. Po drodze zastanawiał się czy tych dwoje przestanie się kiedyś kłócić?

 Ucieszył się gdy na miejscu nie zastał nikogo poza rudowłosą dziewczyną, która mimo złego humoru starała się uczyć z dokładnych notatek Remusa. Miała poważną minę przez co wyglądała jak dawniej.

- Ponoć wróciła dawna Lily Furia Evans- zauważył siadając koło niej.

- Niby skąd ten pomysł?- zapytała oschle, nie odrywając wzroku od notatek.

- Tylko ty potrafisz tak wkurzyć naszego zakochanego Rogasia. Mówię ci dziewczyno, masz tajemną moc jeśli chodzi o niego, zrobi wszystko...

- Nie chce gadać o Potterze!- oznajmiła stanowczo. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.

- A cóż to, koniec z przyjaźnią? A ja już wybierałem imiona dla waszych dzieci- zażartował, ale jej to nie rozbawiło. Posłała mu groźne spojrzenie, odkładając książki na bok.

- Zamknij się Black i idź sprawdź gdzie cię nie ma- chłopak jedynie założył ręce na piersi i się w nią wpatrywał, a ona wiedziała, że nie ustąpi do póki nie powie mu o co chodzi.- Idź do Pottera i razem rozwieście bilbord „Lily Evans chciała się zabić!"

- Przecież nikt tak nie myśli, wiemy, że to robota tej wariatki. Snape nam powiedział, a raczej zasugerował czyja to sprawka- zauważył.

- James myśli, że tego chciałam, ale ja nie chciałam odebrać sobie życia! Siedziałam w tej głupiej sowiarni i płakałam, a później zapadła ciemność. Wszyscy myślą, że chciałam ze sobą skończyć bo mam depresje, ale to nie prawda, ja po prostu jestem zmęczona, tak bardzo zmęczona tym wszystkim!- jej oczy się zaszkliły.

- Już dobrze siostra, posuń się- Lily zrobiła mu miejsce, a on usiadł koło niej i ją przytulił.- Nikt tak nie myśli, a jeśli spróbuje to ja się nim zajmę. A co do tego Łosia to mu odpuść on tylko się o ciebie martwi tak jak my, lada dzień zacznie przesłuchania by znaleźć dowody i doprowadzić Bellatrix nie tylko do załamania nerwowego, ale i wyrzucenia ze szkoły.

- A co jeśli tylko sowy coś widziały i nie zechcą zeznawać, bo niby jak?

- To obedrzemy ją z piórek i zobaczymy jak będzie latać bez nich- Lily zaśmiała się przez łzy i mocniej w niego wtuliła.

- Dziękuje, że zawsze mogę ci się wyżalić.

- Cieszę się, że jest ktoś kto chce to robić i nie jest to rozhisteryzowana fanka. Śpij Lily.

Dziewczyna nie protestowała, bo była wykończona. Przy Syriuszu czuła się bezpiecznie. Wiedziała, że dla przyjaciół jest gotów zrobić wszystko i cieszyła się, że znalazła się w tym wąskim gronie, bo teraz wiedziała, że nikt jej nie skrzywdzi.

Młody Black dobrze sobie radził w roli opiekuna, zważywszy na to, że na co dzień zachowywał się jak głupi czternastolatek, który z niczym się nie liczył. We wnętrz był innym człowiekiem troskliwym, wspierającym i gotowym do poświęceń nawet takich jak niewygodne siedzenie w jednym miejscu, które szybko przysporzyło mu bólu pleców. Widząc jednak spokojnie śpiącą Lily nie zamierzał się ruszać, to była jego mała siostrzyczka. Wiedział, że niezależnie od tego czy dziewczyna zwiąże się z Jamesem czy też nie, chociaż w to drugie szczerze wątpił, na zawsze pozostanie mu bliska tak jak jego najlepsi przyjaciele. To była jego rodzina.

- Łapo- ze snu wyrwał go znajomy głos i szturchnięcie w zdrętwiałe ramie. Spojrzał w zdenerwowane, brązowe oczy.- Wstawaj nim będziemy mieli kłopoty- pośpieszał go James.

- Już idę, która godzina?- zapytał układając Lily na poduszce, starając się jej przy ty nie zbudzić, ale dziewczyna była tak wykończona, że nawet nie zauważyła.

- Po kolacji, zaraz przyjdzie pielęgniarka i narobi hałasu- razem wyszli ze skrzydła szpitalnego.- Co to było?- Syriusz zmarszczył czoło nie rozumiejąc pytania.- Zaczynam podejrzewać, że moja Lily coś nazbyt ci się spodobała.

- Nie żartuj! Wiem, że jak to określiłeś to „twoja Lily" i w życiu bym nie spróbował ci jej odebrać. Myślałem, że masz o mnie lepsze zdanie Łosiu.

- Tylko nie Łosiu... masz rację, głupi byłem. Kiedy ta kobieta przestanie tak na mnie działać?

- Oby nigdy, przynajmniej mam się z czego pośmiać- umknął przed ciosem w ramie.- Idę do kuchni, Skrzaty na pewno znajdą coś pysznego. I Potter ręce przy sobie- pogroził mu palcem niczym jego ojciec.- Nie zapominaj, że to moja siostra.

- Idź się zapchaj Łapo- Syriusz się zaśmiał i umknąwszy przed ciosem przyjaciela poszedł zjeść zasłużoną kolację.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro