#14
Rozdział dedykowany dla takaiinna <3.
- Więc chciałabyś się czegoś dowiedzieć o Zakonie Feniksa? - spytał Dumbeldore, kiedy Julie wraz z Syriuszem usiedli na krzesłach, w jego gabinecie.
Lupin spojrzała na niego jak na idiotę. Była cal od śmierci, dowiedziała się że prawdopodobnie ma dar jasnowidzenia, do tego Śmierciożercy uważają ją za najlepszą broń, a on się pyta czy chce się dowiedzieć o co chodzi?
- Nie, przecież po co mi to wiedzieć ? - sarkastyczna odpowiedź cisneła jej się na usta, jednak nie wypowiedziała jej na głos.
- Niech pan już mówi - odparł lekko zirytowany Syriusz, najwyraźniej myśląc o tym co dziewczyna.
- Może zaczniemy od początku ? - zapytał Dumbledore, zwracając się do Juliette - słyszałem, że jesteś bardzo dobrą uczennicą, więc powinnaś mieć ogólne pojęcie o jasnowidzeniu...
- Nie chodzę na wróżbiarstwo - przerwała mu, czerwieniąc się lekko.
- Nie chodzi mi przecież o technikę wróżbiarstwa - odpowiedział, śmiejąc się, jak gdyby był to dobry żart. Czy ten człowiek nie potrafi być poważny? - chodzi mi o samą jego historię. Jak pewnie wiesz dar jasnowidzenia przejawia się mniej więcej co pięć pokoleń - mówił, patrząc na nią co jakiś czas, by upewnić się czy rozumie - u ciebie pojawił się on po wielu, wielu latach. Jednak jak może zauważyłaś nie masz daru jasnowidzenia tak... dokładnego, że tak powiem. Śnisz to co może się wydarzyć, ale nie jest to stuprocentowa przyszłość . Po prostu... widzisz pewne scenariusze. Pełno możliwości "co by było gdyby". To jest bardzo złożona magia. Jak już mówiłem twój dar nie jest w pełni dokładny, bo jego połowę przejął twój brat, jednak nie wiedzieć czemu jego dar jest uśpiony. Jeszcze o takim przypadku nie słyszałem, więc postaram się coś wyszukać - zakończył, uśmiechając się szeroko.
Juliette potrząsneła głową, starając otrząsnąć się z lekkiego szoku i dopiero wtedy zauważyła, że Syriusz przez cały ten czas trzymał ją za rękę. Ścisnęła ją mocno, denerwując się coraz bardziej. Chłopak posłał jej pocieszający uśmiech.
- Chyba za dużo wrażeń jak na dzisiejszy dzień - powiedział Dumbeldore, wstając od stołu - może przełożymy te rozmowę na jutro? Zorganizujemy wtedy pierwsze spotkanie Zakonu w pełnym składzie.
Tu musieli się z nim zgodzić. Dzisiaj dowiedzieli się już wystarczająco, choć nadal za mało. Pożegnali się i wyszli z gabinetu, zatapiając się w panującą na korytarzach ciemność.
***
Juliette leżała w dormitorium Huncwotów, wsłuchując się w nierówny oddech Black'a. Spał od dobrych dwóch godzin, podobnie jak reszta Huncwotów. To znaczy reszta, która w pokoju została. Syriusz leżał obok niej, przytulając ją do siebie, Remus spał na łóżku naprzeciwko, Peter, którego łóżko było puste, siedział zapewne w kuchni, a James spał w skrzydle szpitalnym razem z Lily.
Lupin westchnęła i przewróciła się na drugi bok, starając się zasnąć ponownie. Jeśli by zliczyć to nie spała od dobrych kilknastu godzin. Nie wiedzieć kiedy w końcu zasnęła, pozwalając wyobraźni działać.
Pokój Wspólny jest opustoszały. Cisza, która tu panuje, jest aż niezdrowa, mimo że znajduje się w nim sporo osób, a konkretnie Syriusz, otoczony wianuszkiem dziewczyn. Jej serce złamało się na pół, gdy zobaczyła jego, czerwone od płaczu, oczy. Podeszła do niego bliżej, a on tylko rzucił jej zirytowane spojrzenie i wstał z kanapy, kierując swe kroki na korytarz.
- Co jest ? - pomyślała, natychmiast idąc za nim.
Black wyszedł przez portret Grubej Damy i zbiegł po schodach, tak szybko, że Juliette ledwo go dogoniła. Zwolnił dopiero, gdy znaleźli się przy drzwiach Wielkiej Sali. Teraz szedł nieco wolniej, rozglądając się nerwowo po korytarzach.
- Gdzie ty idziesz? - krzyknęła, kiedy zbliżali się do lochów Ślizgonów.
- Na dół - odpowiedział, nieco zdziwiony jej obecnością.
- Po co?
- Do mojej dziewczyny - powiedział, a serce Lupin na chwilę się zatrzymało.
- Ja jestem twoją dziewczyną - odpowiedziała głupio, patrząc na niego pytająco.
- Ach tak? - jego wzrok pokazywał jedynie nienawiść - a kto nazwał mnie aroganckim dupkiem? Kto ze mną zerwał? Kto wydał swoich przyjaciół Śmierciożercom? - ostanie pytanie prawie wykrzyczał, a jego donośny głos rozniósł się echem po pustych korytarzach.
- Przecież wiesz, że wolałabym zginąć niż zdradzić przyjaciół - ona również powstrzymywała się od krzyku. Jak on mógł kłamać jej prosto w oczy? - do tego nigdy nie nazwałam cie aroganckim dupkiem - dodała, spoglądając na rozzłoszczonego chłopaka.
- Nie? Chyba cie pamięć myli, bo ja pamiętam to bardzo dokładnie. Pierwsze spotkanie Zakonu. Ja, ty, Remus, James, Peter, Lyrca, Carly i jeszcze kilku innych uczniów. Wszyscy radośni, choć nieco zestresowani i tylko tobie, jak zawsze, nic nie pasowało. Musiałaś dać wykład o tym, jaka to Carly jest zła, że należy do Śmierciożerców, że jest szpiegiem. A ona tylko chciała pomóc! I gdy tylko chciałem ją obronić wydarłaś się na mnie, że jestem dupkiem, nic nie znacze - dodał, łamiącym się głosem.
Juliette starała się odnaleźć to w pamięci. Rzeczywiście pamiętała zebranie, kłótnie. Spojrzała przed siebie, dostrzegając, znajomą jej, kruczoczarną czuprynę. Ubrana w czarną koszule nocną Carly szła w ich stronę, zabijając Lupin wzrokiem.
- Znowu cie niepokoi? - spytała Syriusza, który przyciągnął ją do siebie ramieniem.
- Chyba nie potrafi się pogodzić z tym, że mam kogoś innego - odpowiedział, ponownie rzucając jej nienawistne spojrzenie.
Potter szybko chwyciła go pod ramię i odeszli w stronę lochów, zostawiając oniemiałą Juliette za sobą. Dziewczyna szybko otrząsneła się z szoku i zaczęła błagać o to, żeby to był tylko sen.
- Syriusz ! - krzyknęła, ale odpowiedziała jej tylko głucha cisza - Syriusz ! -krzyknęła głośno, chwytając go za rękę, którą on natychmiast puścił. Odepchnął Juliette lekko, rzucając jej zirytowane spojrzenie i odwrócił się w drugą stronę, ignorując jej krzyki.
Odszedł razem z Carly, zostawiając Lupin sam na sam ze swoimi myślami. Dziewczyna wróciła do dormitorium i z płaczem rzuciła się na łóżko. Kiedy zasnęła jej poduszka była mokra od łez.
Dziewczyna poderwała się gwałtownie z łóżka, spadając na podłogę.
- Te sny mnie kiedyś wykończą - powiedziała cicho. Umilkła natychmiast, widząc gdzie się znajduje.
W łóżku naprzeciwko spała Ann, a po jej lewej Dorcas. Światło księżyca oświetlało twarze, śpiących dormitorium, dziewczyn.
- Zasnęłam u Huncwotów. Na pewno - opadła na poduszkę, ale poderwała się szybko, czując mokry materiał - co to... to był sen - przekonywała sama siebie, jednak fakty temu przeczyły.
Zamiast u Huncwotów siedziała u siebie, bez Syriusza u boku, a jej poduszka była przesiąknięta łzami. Do tego w snach nie czuje się dotyku, prawda? A ona wyraźnie czuła rękę Syriusza, która odpycha ją od siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro