-(••÷[ 𝙝𝙤𝙢𝙚 ]÷••)-
𝚝𝚊𝚎 𝚡 𝚛𝚎𝚊𝚍𝚎𝚛
Dom jest tam, gdzie chcą, żebyś został dłużej.
Czym tak na prawdę możemy nazwać domem? Mieszkaniem z którego codziennie rano wychodzimy do pracy czy szkoły a wracamy późnymi wieczorami? Miejscem gdzie spędzamy całe swoje wolne dnie, ukrywając się przed innymi ludźmi? „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej" tak zawsze mówiła mi moja mama. Jednak co to znaczy ten dom? Kiedy wyprowadziłam się z domu, wyjeżdżając z kraju, spełniając swoje marzenia myślałam, że znalazłam swoją własną definicje tego słowa. Jednak pojawił się ktoś, kto pokazał mi prawdzie znaczenie słowa dom. I nie były to cztery ściany niewielkiego metrażu, które zamykały w sobie więcej tajemnic i uniesień niż nie jedno ludzkie ucho było świadkiem. Było to jego serce, które wpuściło mnie do środka tak samo jak ja wpuściłam jego. Było to zaufanie, jakie w sobie wyrobiliśmy przez cały ten czas i tęsknota która nam towarzyszyła a która znikała kiedy tylko mogliśmy się zobaczyć, by wrócić po ponownym rozstaniu. Domem był on.
Otworzyłam oczy spoglądając na zegarek, który pokazał się zaraz po wybudzeniu ekranu w telefonie. Jasne światło oślepiło mnie i minęło trochę czasu zanim oczy przyzwyczaiły się do niego. W końcu mogłam odczytać ważne informacje. Godzina szósta sześć. Westchnęłam i zaczęłam się powoli podnosić jednocześnie przeciągając swoje jeszcze nie obudzone ciało. Za oknem niebo zaczynało przybierać barwy pomarańczy i żółci, chmury lekko sunęły po niebieskim sklepieniu na którym zaczęło pojawiać się słońce. Ptaki zbudzone ze snu, podrywały się do lotu, radośnie śpiewając im tylko znaną melodie.
Ciszę panująca w mieszkaniu przerwał pracujący ekspres. Nie lubiłam zbytnio kawy, jednak mając przed sobą dzień pełen pracy kubek ciemnej cieplej cieczy wydawał się być lepszy niż tani energetyk. Skończyłam przygotowywać swoje śniadanie kiedy ekspres zakończył swoją prace i dwoma krótkimi sygnałami dał znać żeby zabrać kubek. Usiadłam do stolika, mając naprzeciw siebie puste miejsce. Te samotnie i wolno stojące krzesło zaczynało mnie zawsze przytłaczać, kiedy miałam jeść śniadanie. Brakowało mi go.
Mój wzrok powędrował na kalendarz znajdujący się na ścianie, kiedy szlam do łazienki wziąć prysznic i przebrać się. Minął już miesiąc. Został jeszcze tydzień. Mam nadzieje, że wróci cały. Nie odzywał się od kiedy to odbyliśmy ostatnią rozmowę przed jego wylotem. Pewnie jest zapracowany, może nawet kogoś poznał. Co było by słodkie, każdy potrzebuje tej drugiej osoby, w której znajdzie cały swój świat. Która będzie oparciem dla nas i która będzie kochała nas tak jak my kochamy ją. Która da nam po prostu trochę szczęścia.
Godzina siódma trzydzieści. Weszłam do gabinetu dyrektora z wypełnionymi wczorajszej nocy dokumentami tak jak prosił. Chociaż raczej kazał. Mężczyzna wziął teczkę ode mnie i zaczął uważnie studiować każdy wykres i tabelkę jaką wypełniłam. Dokładnie przejrzał kosztorysy kolejnych projektów o które ubiegali się nowi klienci, oraz przestudiował warunki umowy dla kolejnego kontrahenta. Zadowolony odłożył papiery na biurko i spojrzał z uśmiechem na mnie.
- Wiedziałem, że na ciebie można liczyć Y/N. - Odezwał się wstając ze swojego krzesła i obchodząc biurko stanął przede mną. - Dzisiaj urządzam kolacje biznesową. Mam nadzieje, że pojawisz się tam jako autorka projektu.
- Oczywiście panie Hwang. - Odparłam lekko się kłaniając na propozycje szefa.
- Dobrze. - Sięgnął zadowolony po kolejna teczkę z biurka. - Tu masz dokumenty nowych pracowników, zanieś je do działu rekrutacji a później możesz dołączyć do działu graficznego. JongYun będzie na ciebie czekał.
- Oczywiście, proszę pana. - Ponownie się ukłoniłam biorąc teczkę i wyszłam z gabinetu kierując się na drugie piętro, gdzie był dział rekrutacji.
Po oddaniu teczki, czekała mnie droga na czwarte piętro gdzie znajdował się dział graficzny. Zawsze chciałam się tam znaleźć a od kiedy moje kolejne projekty zostały docenione i zauważone przez JongYuna, który wstawił się za mnie u szefa mogłam być częścią jego zespołu. Co równało się z większym nakładem czasu w prace i zostawaniem dłużej, jednak siedzenie samej w domu dawało motywacje do przebywania w firmie nawet po godzinach. Nikt nie czekał przecież na mnie w mieszkaniu.
Dział graficzny był podzielony na mniejsze zespoły, jednak to zespół JongYuna był tym najlepszym i pierwszym jeśli chodzi o prezentacje przez szefem i resztą zarządu. Sam Chae był członkiem zarządu wiec jego zdanie miało zawsze wpływ na przejście danego projektu. Wymagał perfekcjonizmu i przeżyciu w każdym calu, wszystko musiało być przemyślne i mieć swoje uzasadnienie a co najważniejsze miało być czytelne dla klienta i reprezentować jego interesy. Tak więc każdy projekt musiał być zawsze dokładny i spełniać wysokie standardy, jakimi szczyci się firma.
- Jo Y/N słyszałem o twoim nowym projekcie, który dostarczyłaś szefowi. - Głos Yuna od razu powitał mnie, kiedy weszłam do naszej "pracowni". - Widziałem, już go jest świetny. Jednak czegoś mi brakuje.
- Wiesz czego? - Zapytałam niepewnie. Wymagania Chae, trudno było spełnić, jednak w ostatnim tygodniu zdawał się być zadowolony z moich prac. Obyło się bez większych uwag, ale zawsze kiedy zaczynał od jego standardowych słów „czegoś mi brakuje" można było spodziewać się wszystkiego. - Jeśli dasz mi wskazówki, postaram się to poprawić i oddać ci jutro gotowe.
- Nie trzeba. - Uśmiechnął się do mnie. Ktoś ma tu dziś dobry humor, coś niewiarygodnego. Ale dobrze widzieć go zadowolonego. Jest mniej oschły dla wszystkich wtedy. - To jest piękne, ale może mi się tylko wydawać z tym brakiem. Tobie nic nie brakuje?
- Szczerze... - Spojrzałam jeszcze raz na swoją prace. Siedziałam nad nią kilkanaście godzin wczorajszej nocy, by skończyć ją na czas. Byłam po dwóch kieliszkach wytrawnego wina i ciężkiej rozmowie z przyjaciółką a mimo to nie przelałam dużo swojej frustracji na projekt. - Nie. Jestem zadowolona z niego.
- To wspaniałe! - Chae na prawdę miał dzisiaj jakiś lepszy dzień. Dawno nie cieszył się tak bardzo z czyjegoś projektu. - W takim razie proszę cię żebyś zaczęła ten projekt realizować. Jest cudowny, chciałem się przekonać czy jesteś pewna swojej pracy.
- Dziękuje. - Uśmiechnęłam się odbierając od niego swój szkic. Chyba dzisiaj nie będzie tak złe w pracy. Wszystko jest na dobrej drodze.
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Godzina dwudziesta trzydzieści. Nie wiedziałam, że jest już tak późno. Siedziałam nad tym nieco ponad dwanaście godzin. Ale skończyłam w końcu realizować cały projekt. W sali poza mną siedział Chae, który poprawiał coś na życzenie klienta. Wzięłam głębszy wdech i odeszłam od miejsca swoje pracy i żegnając się z JongYunem wyszłam z gabinetu. Reszta działu graficznego siedziała w różnych mniejszych pomieszczeniach kończąc swoją prace.
Wsiadłam do windy wciskając odpowiedni guzik. Drzwi zamknęły się. Do rzekomej imprezy biznesowej miałam niecałą godzinę. A musiałam jeszcze wrócić do domu i przygotować się oraz dojechać na miejsce.
Przekręciłam klucz w stacyjce samochodu, silnik uruchomił się a wraz z nim radio. Rzadko go słucham jadąc do domu czy pracy, jednak znajomy głos który odpowiadał na pytanie reporterki w tramwajach właśnie audycji zatrzymał moja rękę przed wyłączeniem. Czerwone światło na skrzyżowaniu kazało mi się zatrzymać, siedziałam zaciskając ręce na kierownicy wsłuchując się w kolejne jego słowa.
- Myśle, że nasz kolejny album będzie czymś zupełnie nowym. Pokaże nas z innej strony. To będzie coś...bardziej osobistego.
- Mam nadzieje, że długo nie będziecie kazać nam czekać na niego. - Zaśmiała się reporterka. - Fani pewnie na całym świecie czekają na wasz powrót.
- My również nie możemy się doczekać. - Głos należał do lidera grupy. Zaczynałam sama ze sobą zakładać się o ich nowe kolory włosów. Jeśli znowu przeszły niesamowicie nieoczekiwana transformacje to do czterdziestki wszyscy zostaną łysi.
Światło zmieniło się na zielone. Ruszyłam dalej słuchając głupich pytań, które pojawiały się chyba za każdym razem kiedy udzielali wywiadu za granicą. Uśmiechnęłam się wyobrażając sobie ten nieco znudzony wyraz jego twarzy. Ile można pytać o to samo?
Godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści. Siedziałam przy stole z szefem, JongYunem i reszta zarządu oraz kilkoma gośćmi spoza firmy. Restauracja była jedna z droższych i na rezerwacje stolika trzeba było czekać dobre dwa miesiące. Ciekawe czy szef planował to już z wyprzedzeniem?
Podano nam zamówione wcześniej dania. Rozmowa nie wychodziła poza ramy firm, umów czy wymiany klientów między sobą. Nowych poleceń czy omówienia stanu rynku. Nie pasowałam tutaj. Byłam zwykłym członkiem zespołu grafików a teraz zostałam poniekąd zmuszona do siedzenia na nudnej i sztywnej kolacji. Co prawda były momenty, w których to musiałam zabrać głos i prezentować swoje pomysły by godnie reprezentować dobre imię szefa. Mimo korzyści jakie miałam otrzymać po tych rozmowach to zaczynałam być zmęczona tym. Kolacja nie zapowiadała się na szybką, szczególnie patrząc na zainteresowanie gości nowymi projektami i pomysłami szefa, który dbał o żywą i owocną rozmowę. Czułam się trochę jako dodatek, którym zapewne byłam. Fakt bycia jedyna kobieta w towarzystwie nie był zbytnio zadowalający. Uczucie obserwacji ze strony większości mężczyzn siedzących przy stole był przytłaczający. Szczególnie od faceta siedzącego naprzeciw mnie. Ciagle mi się przyglądał, kiedy na niego spojrzałam uśmiechał i i zaczepiał. Czułam się niekomfortowo. Nie lubiłam mieć na sobie tyle par oczu a już szczególnie nie lubiłam kiedy ktoś tak desperacko walczył o moją uwagę.
Atmosfera zaczynała się rozluźniać kiedy to każdy wypił po dwa czy trzy kieliszki wina. Patrząc na butelkę, jaką przyniósł kelner trunek musiał być jednym z najdroższych i najstarszych jakie tu mieli. Rozmowy zeszły na tor prywatny a ja poczułam, że to czas by wyjść. JongYun ulotnił się tuż przed podaniem wina, tłumacząc się czekającą narzeczoną i dzieckiem. Czy ja też mogę powołać się na męża i dziecko by wyjść stad?
Roszada jaka nastąpiła teraz między obecnymi na kolacji stawiała mnie w bardzo niewygodnym miejscu. Szef siedział naprzeciw mnie, rozmawiając ze swoim najlepszym przyjacielem, podczas gdy obok mnie usiadł ten mężczyzna który ciagle mnie zaczepiał a z drugiej strony jego znajomy. Nie wiem jak dobrze zagrałam w ich oczach, ale wmówienie im, że mój pierwszy kieliszek wina jest już trzecim czy czwartym było najlepszym pomysłem. Nie chciałam tracić głowy łez nich. Wystarczyło mi te chamskie dobieranie się do mnie i próba szeptania do ucha. Wzrokiem odszukałam godziny na zegarku mężczyzny obok. Wybiła dwudziesta druga trzydzieści. To chyba czas, żeby się zbierać. Powoli i spokojnie wstałam od stołu, zwracając uwagę wszystkich na sobie. Tłumacząc się zmęczeniem i wypitym alkoholem, którego prawie nie dotknęłam, usiłowałam odejść od stołu i wyjść. Jednak wszyscy z szefem na czele kazali mi zostać.
- Ależ ja na prawdę muszę już iść. - Jęknęłam, dalej starając się nie brzmieć niegrzecznie. - Na prawdę, jest późno. Za dużo wypiłam.
- Y/N spokojnie NamHo cię odwiezie. - Wybełkotał pijackim tonem szef wskazując na mężczyznę siedzącego obok mnie. Teraz to tym bardziej chciałam jechać do domu. - Prawda?
- Oczywiście, siadaj na spokojnie pojedziemy później. - Stwierdził mężczyzna łapiąc mnie za rękę ciągnąć w dół.
- Ale... - Zaczęłam, jednak poczułam jak ktoś łapie moją drugą rękę i zaczyna ciągnąć do siebie. Zderzyłam się z torsem mężczyzny stojącego za mną, który obejmował mnie teraz w pasie. Serce zatrzymało mi się a ciało zesztywniało ze stresu.
- Panowie wybaczą, ale Y/N ma już kierowcę. - Ten głos. W oczach zebrały mi się łzy a ciało zaczynało się rozluźniać. - Idziemy kochanie.
Pociągnął mnie za sobą, ledwo dając mi złapać swoją torebkę. Widziałam jego ciemne, praktycznie czarne loki na głowie. Czarny garnitur jaki miał na sobie. Zgrabnie wymijał kolejnych kelnerów czy gości restauracji kierując się do wyjścia.
Na dworze przywitał mnie chłodniejszy wiatr. Wyjście na zewnątrz z ciepłego klimatyzowanego pomieszczenia wywołało ciarki na mojej skórze. Na sobie miałam tylko czerwoną sukienkę. Spojrzał na mnie i zdjął z siebie swoją marynarkę i nałożył na moje odkryte ramiona, jednocześnie przytulając do siebie. Wtuliłam się w jego ramiona, tak dobrze było poczuć jego ciepło, zapach charakterystycznych perfum, czuć jego dotyk.
- Nie musiałeś. - Powiedziałam cicho siedząc w samochodzie, dalej mając jego marynarkę na ramionach.
- Ale chciałem. - Uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od drogi.
- Mówię poważnie Tae. - Spojrzałam na niego.
- Ja też. - Zatrzymał samochód na światłach i skierował wzrok na mnie. Odwróciłam głowę, czując jak policzki stają się cieplejsze. - Martwiłem się Y/N, nie odbierałaś telefonu.
- Widziałeś, że byłam na spotkaniu. - Wypuściłam głośno powietrze. Kim ruszył widząc zmieniające swe światło. - Szef urwie mi głowę rano.
- O ile pójdziesz tam. - Zauważył. Zabawne, myśli że tak łatwo będzie znaleźć prace w innej firmie? Jeśli pan Hwag będzie chciał to wystawi mi tak bardzo negatywną opinię, że nawet w sklepie mnie nie przyjmą.
- Łatwo ci mówić. - Rzuciłam obrażona pod nosem.
- Bo jestem idolem? - Zaśmiał się.
- Nie. - Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Westchnęłam. - Bo jesteś Koreańczykiem. Zapomniałeś chyba o tym szczególe.
- Znowu ktoś ci ubliżał? - Zaciekawił się. Czemu zawsze myśli, że ktoś mi coś złego powiedział?
- Nie. - Zaprzeczyłam głową. Patrząc jak Kim parkuje samochód na parkingu przed moim mieszkaniem. Wyłączył silnik i spojrzał na mnie. - Taka jest prawda TaeHyung.
Wysiadłam pierwsza z samochodu i skierowałam się od razu do wejścia budynku. Kim podążył za mną, zamykając samochód. Oboje udaliśmy się do windy, która zjechała po chwili na dół.
- Stało się coś kiedy mnie nie było? - Zmartwił się. Nawet nie wiesz jak dużo się zmieniło, tylko że zawsze tak jest jak wyjeżdzasz.
- Niewiele. - Skłamałam. Kim przyjrzał mi się uważniej. Swoim wzrokiem skanował dokładnie cała moją twarz, sprawiając że musiałam go odsunąć ręka od siebie i zasłonić swoją zapewne czerwoną twarz. - Nie patrz tak na mnie!
- Nie widziałem cię miesiąc! - Jęknął odrywając moje dłonie od twarzy. Uśmiechnął się tak jak zawsze. - Daj mi się nacieszyć.
- Możesz przestać? - Zabrałam swoje ręce od niego i wyszłam kiedy tylko drzwi windy się otworzyły. Tae zaśmiał się i podążył za mną. - To nie jest zabawne Kim TaeHyung!
- Dla mnie jest. - Ponownie zaśmiał się widząc moje złe spojrzenie, którym go obdarowałam otwierając drzwi. Wszedł za mną i zamknął je za sobą. Złapał za nadgarstek, nie dając wejść w głąb mieszkania, delikatnie a jednak zdecydowanie pociągnął mnie. Zamknęłam oczy by otworzyć je czując jak moje plecy zderzają się z drzwiami a twarz Kima jest niebezpiecznie blisko mnie. Czułam jego oddech na sobie. Czemu zawsze tak robi?! - Jak to możliwe, że nie widzę cię tylko miesiąc a ty jesteś piękniejsza?
- Nie jestem. - Zakryłam ponownie swoją twarz dłońmi. Serce mogło wyskoczyć mi z piersi w każdej chwili a policzki zaczynały powoli piec. - Przestań się tak zachowywać.
- Jak? - Odsunął się nieznacznie, zabierając dłonie z mojej twarzy.
- Jakbyś był zakochany we mnie. - Rzuciłam oskarżycielskim tonem.
- Y/N... - Jego dłoń dotknęła mojego policzka i zmusiła mnie do przybliżenia się do niego. Marynarka, którą miałam narzuconą na ramiona spadła na podłogę. Ciało zaczynało sztywnieć ze strachu. W głowie miałam kompletna pustkę a serce zdawało mi się połamać za chwile żebra swoim biciem. Kim zbliżył swoją twarz do mojej. Nasze głowy dzieliła cienka, niewidzialna linia, która była tak bardzo intymna. - Przecież cię kocham.
Nie zdążyłam wypowiedzieć ani jednego zdania, bo jego usta znalazły się na tych moich. Jego druga dłoń znalazła się na mojej tali. Niepewnie poprowadziłam swoje ręce na jego kark, obejmując go. Kim uśmiechnął się nie przestając całować, wręcz pogłębiał go pokazując swoje pożądanie. Poczułam jak przyciąga moje ciało bliżej niego, ułożyłam się tak by dopasować się do jego. TaeHyung poprowadził nas do sypialni, nie odrywając się ode mnie na chwile. Całował do momentu zbliżenia się do łóżka i delikatnym pchnięciu mnie bym położyła się na nie a żeby on sam mógł zawisnąć nade mną. Spojrzałam w jego oczy, które były tymi najpiękniejszymi. Jego usta całujące te moje, były jedynymi które chciałam czuć. Jego dotyk, który był delikatny i zmysłowy, palce które kreśliły drogę po moim ciele, sprawiając przyjemne dreszcze. Kim przeniósł się z pocałunkami na szyje. Składał delikatne pocałunki by za chwile złapać zębami skórę i przegryźć ją, zostawiać czerwone ślady. Każda taka próba zmuszała mnie do cichego jęknięcia, co wywołało u Kima zadowolenie. Swoje pocałunki skończył na odkrytych ramionach, których nie zakrywała czerwona sukienka. TaeHyung odsunął się ode mnie i wstał z łóżka, nie odrywając wzroku ode mnie rozwiązał krawat i rzucił na podłogę. Wyciągnął rękę w moją stronę, która szybko złapałam i po chwili stałam naprzeciw niego. Kim ponownie zaczął składać pocałunki na moich ustach szyji, jednocześnie rękami odpinając zamek znajdujący się z tylu sukienki. Moje dłonie instynktownie odpinały guziki jego koszuli, która razem z moją sukienką leżała po chwili na podłodze. Kim pchnął ponownie mnie na łóżko i ponownie zawisną nade mną. Całował szyje i obojczyki wkładając ręce pod plecy i odpinając stanik. Po złożeniu kilku czerwonych śladów na moich obojczykach zszedł niżej. Dłonie dalej trzymał pod moimi plecami, przesuwając nimi. Krzyknęłam nie kontrolując się, kiedy jego zęby zacisnęły się delikatnie na moim jednym sutku. Wyciągnął dłonie spod pleców, teraz jedna dłoń spoczywała na wolnej piersi a druga znaczyła drogę od mostka aż do lini bioder i koronkowych majtek. Wciągnęłam głośno powietrze i wygięłam się delikatnie czując jak jego palce zaczynaja ocierać się o materiał ostatniej części bielizny jaka miałam na sobie. Jego usta ponownie wyznaczyły trasę od piersi , poprzez obojczyki i szyje aż do ust. Pogłębił pocałunek jednocześnie kreśląc palcami dziwne a jednak przyjemne linie na mojej skórze. Czułam się całkowicie podniecona a jednak każdy jego dotyk wzmagał to uczucie. Jego dłonie sprytnie omijały koronkowy materiał a kiedy się tylko zbliżały do niego instynktownie i desperacko ruszałam biodrami by sama naprowadzić je, jednak Kim nie zamierzał mi ustąpić. Zamiast tego spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Zobaczyłam jak ściąga spodnie, które podzielają los reszty naszych ciuchów. Jego twarz zbliżyła się do mojej. Musnął usta by za chwile agresywnie wbić się w nie, kierując jedną rękę na pierś a druga na materiał majtek. Jęknęłam mu w usta kiedy poczułam wysuwające się palce pod materiał bielizny. Pozbył się jej równie szybko co swojej. A całując dalej bawił się, ze mną szczując fałszywym zbliżaniem swojej dłoni do pochwy. Przegryzam mu wargę czując jak wsuwa od razu dwa palce. Oderwał się od moich ust, słysząc mój jęk. Kontynuował całowanie jednocześnie poruszając palcami w przód i w tył. Serce biło jak oszalałe a jego rytm sprawił, że mój oddech był szybki i płytki. Dodatkowo całe podniecenie wzmagało wszystko, usiłowałam dopasować biodra do jego ruchów a kiedy w końcu udało mi się to, Kim wyciągnął je. Zamglonym już trochę wzrokiem spojrzałam na jego zadowoloną twarz. TaeHyung założył prezerwatywę na penisa i usadowił się między moimi udami. Nachylił się do moich ust i włożył go do środka zaczynajac całować mnie i poruszać się wolnym tempem. Silne, zdecydowane i pełne ruchy dawały ogromną przyjemność a błądzące dłonie, które jakby głodne zaspokajały tą potrzebę bliskości. Kim razem z pogłębieniem pocałunku przyspieszył także swoje ruchy, dobijając mocniej do końca. Nasze oddechy stały się nierówne, szybie i płytkie. Serca wybijały szalony rytm, chcąc wyrwać się z miejsca. To uczucie było tak wspaniałe i cudowne. Czułam zbliżający się orgazm, który zapewne zauważył i Kim bo jego ruchy stały się agresywniejsze. Zacisnęłam dłonie na białej pościeli czując jak szczytuje a razem ze mną on, jednocześnie krzycząc jego imię, które zostało stłumione przez jego pocałunek.
Położył się na plecach przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej i przytulając mnie do siebie. Jego serce jeszcze wybijało szybszy rytm, chociaż moje tez nie zwolniło. Wtuliłam się w niego, jakby miał za chwile zniknąć. Kim objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. Całe zmęczenie z dzisiejszego dnia uderzyło we mnie kiedy leżeliśmy wtuleni w siebie. Dopiero teraz czułam jak zaczynam odpływać. Tae widząc to przykrył nas i nie puścił ze swoich objęć.
- Kocham cię. - Szepnęłam zanim zasnęłam. Kim złożył kolejny pocałunek na moim czole. To było ostatnie co poczułam zanim całkowicie odpłynęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro